- Justin, stop - wyszeptałam dalej go całując
Chłopak od razu zrozumiał. Spojrzał na mnie i zorientował się, że trochę nas poniosło.
- Przesadziliśmy - zaśmiałam się
- Przepraszam - wyszeptał całując mnie w szyję
Wstał ze mnie i wziął swoją koszulkę. Właśnie ją zakładał kiedy do pokoju weszła roześmiana Kim. Spojrzała na nas i jakby ją zamurowało
- Boże! Przepraszam was najmocniej! - powiedziała i szybko zamknęła drzwi
- Kim! To nie tak! - krzyknęłam ubierając w pośpiechu bluzkę. Cholera obydwoje byliśmy bez koszulek. Pewnie pomyślała, że już 'skończyliśmy' . Justin spojrzał na mnie i zaczął się śmiać
- Coś nie tak? - popatrzyłam na niego marszcząc brwi
- Źle założyłaś bluzkę - zaśmiał się
- O! Faktycznie - zaśmiałam się. Zdjęłam bluzkę i ją poprawiłam. Leżała już jak należy. Wyszliśmy z pokoju. Od razu wpadła na nas Kim. Patrzyła na nas lekko zdezorientowana. Pewnie jest jej głupi.
- Kim! Do niczego nie doszło - zaśmiałam się
- Nie musisz mi się tłumaczyć - powiedziała zagryzając wargę
- Oj Lola! Nie okłamuj jej - zaśmiał się Justin
- Justin! - warknęłam
Kim cicho zachichotała
- Kim! Naprawdę w niczym nam nie przeszkodziłaś - uśmiechnęłam się do brunetki
- No ok. - odwzajemniła uśmiech i mnie przytuliła
- Gdzie Tay? - zapytałam
- Chleje gdzieś - zaśmiała się brunetka.
- Ja idę szukać Tay, a ty idź do chłopaków - powiedziałam do chłopaka
- Mhm - mruknął i pocałował mnie w policzek.
Poszłyśmy szukać przyjaciółki. W końcu ją znalazłyśmy! Całkowicie zalaną w trupa. Siedziała przy stole z głową na blacie.
- Tay?! - zapytała
- mhm - mruknęła
- O jeny! Tay! Coś ty ze sobą zrobiła - powiedziała Kim patrząc na dziewczynę.
- przepraszam - wymamrotała.
Wzięłyśmy ją obie podtrzymując. Ledwo co szłyśmy w wysokich szpilkach. Teraz szukałyśmy Kyle'a. Wreszcie go znalazłyśmy. Zabrał od nas Tay i wsadził ją do auta. Poszłam jeszcze szukać Justin, a Kim została z Louisem, Kyle'm i Tay przy aucie. Weszła do domu, przeciskałam się przez tłumy pijanych nastolatków. Nagle ktoś wylał na mnie piwo
- Uważaj! - krzyknęłam
Poszłam szybko do łazienki. Otworzyłam drzwi i to co tam zobaczyłam chyba zostanie do końca życia w mojej pamięci. Justin... On całował się... Tak z tą blondyną! Chanell. Oczy momentalnie mi się zaszkliły. Poczułam silny ucisk w brzuchu. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Otwierałam usta, ale nic nie mówiłam.
- Lola! To nie tak jak myślisz - powiedział Justin odpychając od siebie dziewczynę.
- Nie? Ciekawe! - łzy same polały mi się po policzkach.
Wybiegłam z imprezy szybko wsiadając do auta.
- Jedźcie! - krzyknęłam zapłakana
- Ale Justin już idzie - odpowiedział Louis
- JEDŹ PROSZĘ!
Chłopak właśnie dobiegł do auta i zaczął szarpać za klamkę
- Lola! Błagam, wysłuchaj mnie! - walił pięściami w szybę.
Patrzyłam na niego ze łzami w oczach. Jeszcze nikt mnie tak nigdy nie zranił. Myślałam, że mnie kocha. Moje rozmyślenia przerwała Kim
- Lola! Co się stało? - zapytała Kim szturchając mnie
- Nic - odpowiedziałam zachrypniętym głosem przecierając oczy. Patrzyłam na jezdnie. Nie chciałam o tym z nikim rozmawiać.
- Justin Ci coś zrobił? - zapytała Tay.
Milczałam. Jeśli im powiem co zrobił to blondyna się już chyba nie podniesie. W końcu znaleźliśmy się pod moim domem.
- Dzięki - rzuciłam i wysiadłam. Słyszałam za sobą głosy dziewczyn, ale nie miałam ochoty teraz z nikim rozmawiać. Wzięłam kilka głębokich wdechów i weszłam pewnie do domu.
- Już jesteś? Co tak wcześnie? - zapytała mama
- Jestem zmęczona - starałam się uśmiechać
- Lola? Coś się stało?
- NIE. Po prostu jestem zmęczona tańcami - uśmiechnęłam się na tyle ile było mnie stać.
- Pójdę do siebie - powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Pękłam. Łzy leciały samowolnie po moich policzkach. Nie kontrolowałam tego. Zakryłam twarz poduszką i płakałam. Przeklinałam w myślach dzień, w którym zgodziłam się być z Justinem. To tak cholernie bolało! W końcu zasnęłam.
~*~
- Boże! Jaka ja jestem żałosna! Nie był mnie wart! - mówiłam sama do siebie.
- Teraz zobaczy co stracił.
Ubrałam się u już po chwili wyszłam z łazienki. On nie był ciebie wart! Tak muszę to sobie powtarzać. Zeszłam na dół z przyklejonym uśmiechem. Nie chcę zamartwiać mamy swoimi problemami. Dalej cierpi po stracie taty.
- Siadaj, śniadanie już jest - uśmiechnęła się kobieta pijąc kawę.
- Ja już idę do szkoły - powiedziałam i wyszłam.
Przeszłam się na piechotę. Po 30min byłam już w szkole. Od razu podbiegły do mnie Kim i Tay
- Lola! Co się wczoraj stało? - zapytała Kim
- Nic - odpowiedziałam
- Lola! Proszę - spojrzała na mnie błagalnie Tay
Wzięłam głęboki wdech
- Nie jestem już z Justinem
Dziewczyny nagle pobledły
- Co?!- zapytały obie
- Nie jesteśmy juz razem - lekko zadrżał mi głos
- Co on do cholery jasnej zrobił? - zapytała blondynka
- Zapytajcie go o to. Błagam nie mam ochoty już o nim gadać
Dziewczyny się już nie odezwały poszłyśmy pod klasę. Siedzieli już tam chłopacy. Przyjaciółki przywitały się z nimi całusami. Justin chciał już podejść, ale pokiwałam przecząco głową. Dzwonek na lekcje. Weszliśmy wszyscy do klasy. Cholera! Historia! Siedzę z Justinem. Wszyscy usiedli w ławkach. Podeszłam do nauczycielki.
- Przepraszam, ale czy mogę się przesiąść? Myślę, że naszej nowej koleżance bardziej przyda się Justin. Pomoże jej się tu zaaklimatyzować - uśmiechnęłam się do nauczycielki.
- Lola...
- On zna tą szkołę jak własną kieszeń. Jej na pewno przyda się pomoc
- No dobrze - uśmiechnęła się nauczycielka
Odeszłam i usiadłam sama w ławce, czułam jak Justin cały czas mnie obserwuje.
- Chanell Murphy proszę usiądź obok Justina.
Dziewczyna z uśmiechem zrobiła to o co prosiła ją nauczycielka. Justin spojrzał na mnie na co sztucznie się uśmiechnęłam. Lekcja minęła bez zarzutów. Starałam się nie myśleć o chłopaku. Kolejne lekcje mieliśmy osobno. Przyszedł czas na lunch. Usiedliśmy wszyscy przy jednym stoliku. Tak Justin też, ale nie zwracałam na niego uwagi. Zbyt dużo mnie to kosztowało. Wszyscy siedzieliśmy w ciszy. Postanowiłam to przerwać. Jednak dostałam sms. Wyjęłam telefon.
'' Ślicznie dziś wyglądasz. Alex''
Byłam zdziwiona tym sms, ale mimo to na moich ustach pojawił się uśmiech. Kątem oka zauważyłam jak Justin zaciska pięści ze złości
- Kto napisał? - zapytała Tay uśmiechając się do mnie
- Alex - zagryzłam dolną wargę. Popatrzyłam w stronę jego stolika i nasze spojrzenia się spotkały. Wymieniliśmy się uśmiechami i wróciliśmy do znajomych. Spojrzałam na Kim, która z patrzyła z przerażeniem na Justina.
- Justin? W porządku? - zapytała Kim
Chłopak się nie odezwał. Wpatrywał się w Alexa zaciskając w ręce butelkę. Niech cierpi! Zranił mnie bardziej!
- O co chodzi? - zapytał Louis
- Hmm? - odpowiedziałam
- Dlaczego ze sobą nie gadacie?
Spojrzałam na Justin
- Nie jesteśmy .... już... razem - ledwo przeszło mu przez gardło.
Spojrzałam w swoją sałatkę i zaczęłam w niej mieszać widelcem.
- Co?! Jak to? Dlaczego nic nie wiem? - oburzył się Louis, a wraz z nim Kyle
- Nie ma się czym chwalić - odpowiedziałam smutno i odeszłam. Starałam się nie rozpłakać. Wbiegłam do łazienki i łzy same poleciały. Chyba w końcu do mnie dociera, że nie jesteśmy już razem. Myślałam, że jestem silna, ale ja go Kocham. Cholera! Nie potrafię bez niego żyć. Stałam przed lustrem i płakałam. Po chwili do łazienki weszły moje przyjaciółki
- Lola - powiedziała Kim
Po czym obie podeszły i mocno mnie do siebie przytuliły. Jeszcze bardziej się rozpłakałam
- Spokojnie - wyszeptała Tay
Brakowało mi go. Chcę się do niego przytulic! Byłam w całkowitej rozsypce.
Dziewczyny pomogły mi dojść do siebie i doprowadziły do porządku. Skończyłyśmy dzisiaj wcześniej lekcje.
- Może wpadniecie do mnie dzisiaj? - zapytała Kim
- Wszyscy się zgodzili.
- Wiecie co.. Ja nie mam czasu - powiedział Jus.
- Musze się uczyć - powiedziałam
- No co jest z wami! - krzyknęła Kim
- Sorry, ale innym razem - powiedziałam zagryzając dolną wargę.
- Boże! Tak ma teraz wyglądać nasza przyjaźń? - warknął Kyle
Spuściłam głowę w dół.
- Dobra! Przyjdę - powiedział Justin
- Lola, a ty? - zapytał Louis
- Przyjdę.- wyszeptałam
- To o 16 - powiedziała brunetka
Rozeszliśmy się w swoje strony. Poszłam do domu.
- Cześć mamo - uśmiechnęłam się lekko
- Cześć, zjesz coś?
- A co jest?
- Spaghetti
- Okey - uśmiechnęłam się i usiadłam obok brata. O dziwo mi nie dokuczał. Patrzył na mnie jakby wiedział, że jestem smutna. Dostałam sms o Justina
'' Możemy się spotkać? Błagam daj mi to wytłumaczyć. Kocham Cię''
Nie wytrzymałam i poszłam do łazienki. Pojedyncze łzy pociekły mi po policzku
'' Tu nie ma co tłumaczyć. Całowaliście się i już. ''
'' Lola. Kocham Cię! Przepraszam. Nie chcę tego tak zakończyć''
'' Trzeba było myśleć wtedy na imprezie, a sprawy dzisiaj by się inaczej miały''
Otarłam mokre policzki i wyszłam. Max się do mnie uśmiechnął co odwzajemniłam. Usiadłam i już miałam nałożony obiad. Szybko wyczyściłam talerz i odniosłam go do zmywarki.
- Lola, może pojedziemy na ferie do babci? odwiedzisz Jeremy'ego - uśmiechnęła się mama.
W prawdzie mieliśmy jechać na ferie paczką, ale myślę, że to się nie uda po tym co się wydarzyło, a Jeremy to moja pierwsza miłość. Zanim przeprowadziłam się do NY mieszkałam w Londynie.
- Jasne - powiedziałam bez jakiegokolwiek entuzjazmu
- To ja idę do Kim się pouczyć - dodałam
- Dobrze, tylko nie wracaj późno. Niech Justin cię odwiezie
- mhmm..
Ubrałam buty i wyszłam. Szłam na piechotę, kiedy zatrzymało się przy mnie auto.
- Lola, wsiadaj. Podwiozę cię- powiedział Justin uchylając szybę
- Nie dzięki, przejdę się - zagryzłam nerwowo wargę
- Proszę, Lola. Jest zimno. Wsiadaj
- Przejdę się - lekko się uśmiechnęłam.
- Proszę! - widziałam w jego oczach taki żal
W końcu uległam. Wsiadłam i zapięłam pasy. Patrzyłam przed siebie.
- Chciałbym ci to jakoś wytłumaczyć, ale nie potrafię. Nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło - powiedział chłopak zaciskając dłonie na kierownicy.
- Nie musisz się tłumaczyć - rzuciłam
- Proszę. Lola. Nie chcę tego kończyć. Kocham cię - wyszeptał łamiącym się głosem.
Nic nie odpowiedziałam. W końcu podjechaliśmy pod dom Kim. Zapukaliśmy i naszym oczom ukazała się uśmiechnięta brunetka. Weszłam pierwsza, a z jej twarzy znikł uśmiech. Już myślała, że się pogodziliśmy. Przywitałam się ze znajomymi i nagle! Zobaczyłam na kanapie Chanell.
- O, a to jest Chanell , bo wy się jeszcze nie znacie - uśmiechnęła się Tay, a mi momentalnie ciśnienie skoczyło.
- Mieszka obok mnie więc postanowiłam ją zapoznać z wami - dodała blondynka
- Wiecie co...Ja się chyba muszę zbierać.
- Cześć Justin - uśmiechnęła się Chanell rzucając się na szyję szatynowi.
Nie miałam ochoty dłużej na to patrzeć. Nie wiem czy odwzajemnił uścisk czy też nie. Nie obchodziło mnie to.
- Co? Dlaczego? Dopiero przyszłaś - powiedział Kyle.
- Nigdzie nie pójdziesz - powiedziała Kim przytulajac mnie do siebie. Od razu się uśmiechnęłam.
- Nie czuję się na siłach - wyszeptałam.
- To chociaż u mnie przenocuj - ucałowała mnie brunetka
- Ale jutro jest szkoła
- Jutro jest sobota kochanie - zaśmiała się Tay
- No dobra
- Więc pójdę na górę - powiedziałam.
Kim widziała, że coś ze mną nie tak i poszła razem ze mną. Wyszłyśmy do jej pokoju i od razu zaczęłam płakać. To tak bardzo boli. Ta zdrada. Do tego Chanell za kumplowała się z Tay.
- Co jest? - przytuliła mnie Kim
- Ta blondyna..
- Co z nią?
- To onaa całowała się na imprezie z Justinem - wydukałam
- Jej.. Tak mi przykro - ucałowała mnie w policzek.
- Ja .. Ja nie mogę tak z dnia na dzień przestać go kochać
- Wiem.. - wyszeptała przyjaciółka.
- Mogę zostać sama?
- Jasne, jak chcesz. - powiedziała i wyszła.
Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Nie chcę o nim myśleć. Nagle usłyszałam dźwięk sms
'' Masz ochotę gdzieś wyjść? Alex''
Co mu odpisać? Długo się zastanawiałam
'' Jasne :) Gdzie i o której? ''
'' za 30 min na placu zabaw? ''
'' Jasne ''
Zakończyliśmy pisanie. Może on pomoże mi jakoś zapomnieć. Nie będę musiała przynajmniej patrzeć na Justina i tą pustą blondi.
Poszłam do łazienki w celu ogarnięcia się jakoś. Zeszłam na dół. Wszyscy świetnie się bawili, tylko Justin był nieobecny. Blondyna na mój widok od razu odsunęła się od chłopaka
- Wychodzisz gdzieś? - zapytał Kyle
- Mhm.. Z Alex'em - uśmiechnęłam się
Spojrzałam na Justina widziałam jak zaciska ręce na fotelu. Próbował jakoś opanować złość. Mniejsza o niego. Pożegnałam się i wyszłam. Po 15 min byłam już na placu zabaw. Alex siedział na ławce. Podeszłam do niego i przywitałam się z nim całusem
- Cześć - uśmiechnęłam sie
- Cześć - odwzajemnił uśmiech
- To co robimy? - zaśmiałam się
- Chodźmy na karuzele - ucieszył się chłopak.
Weszliśmy na karuzele i zaczęliśmy sie kręcić. Po chwili jednak zrobiło mi się niedobrze.
- Stop - krzyknęłam .
Chłopak zatrzymał karuzele i pomógł mi wysiąść.
- Karuzela mi nie służy - zaśmiałam się i usiedliśmy na ławce
- Słyszałem, że zerwałaś z Justinem - powiedział niepewnie
- Tak - wyszeptałam
- Jak się czujesz? - zapytał lekko się uśmiechając
- Jakoś daję radę - patrzyłam na czubki butów.
- Jakim trzeba być kretynem, żeby pozwolić odejść takiej fajnej dziewczynie - uśmiechnął się chłopak
- Przestań - zaśmiałam się
- Taka prawda
Na moich policzkach pojawiły się ledwo widoczne rumieńce.
Lubiłam Alexa od zawsze, ale to tylko kolega. Nigdy nie patrzyłam na niego jak na chłopaka, a jak na kolegę. Więc jeżeli myślał, że ma jakieś szanse.. to się myli.
- Alex, ale wiesz, że nie masz u mnie szans - zagryzłam nerwowo wargę
- Ja go dalej kocham - spuściłam jeszcze raz głowę w dół.
- Rozumiem - chłopak lekko się zasmucił
I tym zakończyliśmy temat Justina. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Świetnie mi się z nim rozmawiało. Poprawił mi humor. Dochodziła 19. Robiło się już ciemno.
- odprowadzę cię już do domu - powiedział chłopak
- Byłoby miło - uśmiechnęłam się
Po czym wstaliśmy i szliśmy w stronę domu Kim
- Dziękuję za spotkanie - uśmiechnęłam się serdecznie
- To ja dziękuję - uśmiechnął się brunet.
- To pa - chciałam już iść kiedy chłopak mnie pocałował.
- Alex, nie - mówiłam miedzy pocałunkami. W tym momencie z domu wyszedł Justin.
- Alex - próbowałam odepchnąć chłopaka. Nawet się nie obejrzałam jak leżał już na ziemi, a na nim Justin okładający go pięściami.
Kolejny rozdział nie do opisania , Megaśny . !;P Płakałam i śmiałam się
OdpowiedzUsuńNiech Justin wypierdala z tymi pięściami od Alexa!
OdpowiedzUsuńszczerze to jakos nie lubie Jistina tu ....
OdpowiedzUsuńdobry ;*
OdpowiedzUsuńSmutne trochę ;c
OdpowiedzUsuń