*Justin*
Jak udało mi się ją zostawić? Zaczesałem włosy do góry i zszedłem powoli na dół dalej nie mogąc dojść do tego co przed chwilą zrobiłem. Rzuciłem się na kanape.
- A ty co taki zdyszany? - zaśmiał się Louis
- Właśnie zamknąłem swoją napaloną dziewczynę w pokoju! Jak mam się Kurwa czuć? Wiesz gdzie powinienem teraz być? Co teraz robić? Z kim być? - wykrzyczałem
- Justin! Spokojnie - zaśmiała się Kim
- Cholera! Nie mogę no! - Już wstawałem kiedy w dół pociągnął mnie Kyle
- Zostań! Daj jej trochę wytrzeźwieć. - uśmiechnęła się brunetka
- Ale ja..
- Bieber siad! - poderwał się Louis wręczając mi puszkę z piwem.
*Lola*
Pf? Bezczelny! Zamknął mnie w pokoju! Co to ma znaczyć? Otworzyłam okno i wyszłam na dach. Dobrze pamiętam jak wymykała się tędy Kim. Widzicie? Wszystko pamiętam! Jestem trzeźwa. Lekko się chwiałam, ale szłam dalej w kierunku drugiego okna. Nagle straciłam równowagę i runęłam. Zaczęłam się śmiać sama z siebie. Na szczęście upadłam na stertę liści. Szybko się podniosłam i szłam do drzwi podśpiewując coś pod nosem.
- Cześć! - starałam się uśmiechnąć do przyjaciół, ale chyba nic z tego nie wyszło.
- A ty...nie miałaś być przypadkiem w moim pokoju? - spytała pierwsza Kim
- Nie? - parsknęłam śmiechem
- Skakałaś z dachu? - podszedł do mnie szatyn wyjmując z moich włosów suche liście.
- Nie pamiętam - zagryzłam dolną wargę.
- Chodź do kuchni - powiedział przerażony obejmując mnie w pasie
- Nic mi nie jest!
Idąc z nim do kuchni pomachałam jeszcze przyjaciołom.
- Hej, heeej! - wyszczerzyłam się
- Siadaj - rozkazał i zapalił lampkę
Usiadłam na krześle i zapomniałam, że te siedzenia nie mają oparcia. Znowu spadłam.
- O jej - zaśmiałam się leżąc na podłodze
- Z nią jest coraz gorzej - wyszczerzyła się Kim stając w kuchni
Z podłogi zaraz podniósł mnie szatyn
- Mój ty rycerzu! - wybuchłam niepohamowanym śmiechem wtulając się w jego tors.
- może by ją tak ubrać? - rzucił Kyle
- Nie chce - odpowiedziałam
- Lepiej niech stoi - zaśmiała się blondynka
- Już idę! - krzyknęłam sama nie wiem do kogo
Przyjaciele popatrzyli na mnie pytająco.
- Nikt mnie nie wołał? - zapytałam
Wszyscy pokiwali przecząco głowami
Jus zdjął swoją bluzę po czym mnie nią okrył
- A.ha - schowałam twarz w ramiona chłopaka
- Zadzwonię do jej mamy, że przenocuje u mnie - powiedziała Tay
- U mnie... - wyrwał się szatyn
- Żartujesz sobie? - parsknęła śmiechem Kim
- Przecież jej nic nie zrobię - powiedział mocno mnie do siebie tuląc
- Bezpieczniejsza będzie u Tay - wyszczerzył się Louis
- No weźcie! Niech Lola zdecyduje
- Ona śpi na stojąco! - zaśmiała się cicho Kim
- Nie śpię! Podziwiam moje powieki - szepnęłam
- Weź mnie na ręce - powiedziałam do chłopaka ostatkiem sił. Wystarczająco się już chyba wyszalałam.
- A nie może tu spać i ja też? - zapytał Biebs
Kim głosno westchnęła.
- No można i tak - po chwili się odezwała.
Delikatnie muskałam wargami szyję chłopaka.
- Chce iść spać - szepnęłam mu do ucha.
Kim wyjęła telefon z moich spodni, które leżały na podłodze i podała mi telefon.
- Mamo? - szepnęłam rozespana
- Nie ma mamy - odezwał się Alex
- A gdzie jest
- Nie ma - zaśmiał się wrednie
- Dawaj mamę, bo Ci zęby wybije jak wrócę - warknęłam schodząc z Justina i siadając na blacie
- Dobra! - krzyknął
- Mamuuuś! Mogę spać u Kim? Jest późno i jestem zmęczona
- Lola? Znowu piłaś? - zapytała zmartwiona kobieta
- Nie! Po prostu jestem zmęczona. Jest późno i nie chcę wracać o tej porze sama do domu.
- Przecież Justin może Cię odwieźć
- Justina nie ma - zagryzłam dolną wargę patrząc na szatyna
- No dobrze... - powiedziała po chwili zastanowienia się
- Dziękuję. Pa - wyszczerzyłam się do słuchawki i rozłączyłam się.
Zeszłam z blatu i wyciągnęłam ręce w stronę chłopaka
- Idziemy spać kotek - uśmiechnęłam się całując Biebera w usta.
- Co? Już spać? Obejrzyjmy jeszcze coś - powiedziała błagalnym głosem blondynka wtulając się w wysportowany tors swojego chłopaka
- Jakąś komedię - szepnęłam przecierając oczy
Usiedliśmy na kanapie i czekaliśmy, aż włączy się film. Niekontrolowanie zaczęłam się śmiać w szary obraz powstały na telewizorze
- Skarbie, film się jeszcze nie zaczął - przytulił mnie chłopak i ucałował w czoło
- Nie? - zapytałam zdziwiona i założyłam nogi na kolana chłopaka mocno otulając się jego bluzą i delektując się jej zapachem. Głośno ziewnęłam i ułożyłam się wygodnie w ramionach szatyna. Po chwili odleciałam.
Obudziłam się w tym w czym zasnęłam. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Obok mnie spał słodko Bieber. Nagle musiałam pilnie skorzystać z toalety. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam go ubikacji klęcząc przed muszlą. Cały wczorajszy alkohol właśnie ze mnie wychodził. Jedną ręką przytrzymywałam sobie włosy, a drugą oparłam o sedes. Zaraz znalazł się przy mnie chłopak trzymając mi włosy i przytulając. Nie mogłam przestać wymiotować. Tak bardzo tego nienawidziłam. W ogóle kto lubi wymiotować? To cholernie nieprzyjemne, ale jak się poprzedniego dnia wariowało t teraz trzeba płacić. Wreszcie zwymiotowałam to co miałam zwymiotować. Wzięłam swoją szczoteczkę do zębów i zaczęłam dokładnie szczotkować zęby. Tak miałam szczoteczkę do zębów u mojej przyjaciółki w razie nocki, u Taylor też ją miałam.
- Głowa mi pęka - szepnęłam sama do siebie i wyjęłam z szafki, która znajdowała się nad umywalką za lustrem coś przeciwbólowego.
- Odwieźć Cię do domu? - zapytał szatyn krzyżując ręce na piersiach
- Już chcesz się mnie pozbyć? - zaśmiałam się
- No co ty! - powiedział podchodząc do mnie i przytulając od tyłu, jego usta delikatnie muskały moje obojczyki, a ręce powoli schodziły na mój tyłek. Dopiero teraz dostrzegłam, że stoję w samych majtkach i bluzce.
- Gdzie moje spodnie?
- Chyba w kuchni - wymruczał zaciskając ręce na moich pośladkach.
Zwinnym ruchem odwróciłam się do niego
- Justin? Czy..my..?
- Nie pamiętasz? Nawet dwa razy - zagryzł dolną wargę i znowu muskał moją szyję wargami.
- Co? - krzyknęłam
- Jak możesz tego nie pamiętać - zaśmiał się cicho
- Spadaj! - warknęłam i odepchnęłam mocno szatyna
- Skarbie noo - wyszczerzył się idąc w moją stronę
- Nie zbliżaj się! - krzyknęłam
- Cholerny egoista! - dodałam
- Jak mogłeś mi to zrobić? - popatrzyłam wrogo na szatyna i wyszłam z łazienki
- Lola? Co się stało? - zapytała brunetka stojąca w drzwiach
- Zapytaj się tego kretyna! Więcej nie pije - krzyknęłam
- Justin co jej się stało? - spytała Kim szatyna
Chłopak się tylko głupio uśmiechnął.
Zaczęłam zaścielać łóżko, kiedy poczułam na pasie dłonie chłopaka
- Nie gniewaj się - szepnął mi do ucha składając pocałunek na szyi
- Odczep się!
- Skarbie żartowałem
- O co chodzi? - wtrąciła się Kim
- Podobno wczoraj kochałam się z tym kretynem jak byłam pijana!
- Hah! Dobre - zaśmiała się Kim
- Co w tym śmiesznego?
- Zejdź na dół to Ci wszystko opowiemy - zaśmiała się dziewczyna i wyszła z pokoju.
- Puszczaj mnie! - Warknęłam
- No ok. - szepnął smutno i zszedł na dół
Ubrałam jakieś szorty Kim i zeszłam na dół. Głowa z czasem przestawała boleć. Usiadłam wygodnie na kanapę, szatyn był najwyraźniej obrażony, ponieważ nawet na mnie nie spojrzał.
- Więc słucham
- Znowu się schlałaś, później biegałaś w majtkach po domu, aż wyszłaś na zewnątrz. Justin Cię siłą zaciągał do domu, później chciałaś go przelecieć.
- Co?
- No czekaj - zaśmiała się blondynka
- No..chciałaś go przelecieć, a przecież Justin nie jest ze stali. Gdybyś widziała jak on cierpiał z tego powodu, że byłaś pijana i TAKA NAPALONA. Wziął Cię na górę...
- Więc jednak to zrobiliśmy! - krzyknęłam
- Zamknąłem Cię w pokoju i zszedłem na dół - warknął
- Tak, a później prawdopodobnie skoczyłaś z okna, słyszałaś różne głosy...następnie spadłaś z krzesła, więc pewnie jesteś poobijana, a później już zasnęłaś - wyszczerzyła się Tay, a reszta przyjaciół płakała ze śmiechu, tylko Justin siedział naburmuszony. Cholera...wypadałoby go przeprosić, ale przecież nikt mu nie kazał gadać takich rzeczy. Zagryzłam dolną wargę i wstałam siadając na kolanach Justina okrakiem.
- Justin - starałam się w jakiś sposób powiedzieć to tak by zabrzmiało to seksownie.
Szatyn odwrócił głowę w drugą stronę. Złapałam za jego policzki i nakierowałam jego wzrok na siebie. Odwróciłam głowę na chwilę do tyłu, by sprawdzić co teraz robią moi przyjaciele.
- Sorry...Ale to nie jest komedia romantyczna - zaśmiałam się na co wszyscy się poderwali i zabrali się za sprzątanie.
- Przepraszam no - szepnęłam i cmoknęłam ciepłe usta chłopaka, który w dalszym ciągu milczał.
- Justin noo - szepnęłam mu przy samym uchu, po czym zagryzłam delikatnie jego płatek.
- Może...dzisiaj...wieczorem...bym do ciebie wpadła - szepnęłam i ucałowałam policzek szatyna.
- Może wpadnij teraz - wyszczerzył się
Przymrużyłam oczy i zagryzłam dolną wargę.
- Może... - zaśmiałam się.
- Nie jesteś już obrażony?
Szatyn pokiwał przecząco głową. Zeszłam z jego kolan i poszłam szukać swoich spodni. Chyba nie dochodziło do niego jeszcze co przed chwilą zrobiłam.
- Jestem obrażony! - krzyknął
- Mhm - mruknęłam zakładając spodnie.
- Lola! Słyszysz? Jestem obrażony! - krzyknął
- No słyszę, słyszę! - zaśmiałam się idąc do chłopaka zapinając spodnie.
- Mrr - zamruczał cicho i oblizał usta
Przewróciłam teatralnie oczami
- Może byśmy tak pomogli sprzątać przyjaciołom?
- Wolałbym Ci pomóc zdjąć te ciuszki - zaśmiał się wstając i obejmując mnie w pasie.
- Bieber! - odepchnęłam od siebie chłopaka i poszłam do przyjaciół.
- Która godzina? - spytałam pakując do worka puszki po piwie
- dochodzi trzecia - odpowiedział Kyle sprawdzając godzinę na telefonie
- Cholera! - krzyknęłam
- Sorka, ale muszę się zbierać - zagryzłam wargę.
Ucałowałam wszystkich przyjaciół po czym pozbierałam swoje rzeczy mierząc się do wyjścia.
- Bieber! Zbieramy się - krzyknęłam do chłopaka, który leżał wygodnie na kanapie.
- Nie chce mi się - burknął
- Juuustin - powiedziałam to tak, że zabrzmiało jakbym go zachęcała na górę.
Szatyn szybko znalazł się u mojego boku obejmując mnie w pasie.
- To cześć - krzyknął chłopak na wychodne.
Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy z piskiem opon. W mgnieniu oka byliśmy u mnie pod domem.
- Widzimy się później? - spytałam patrząc na chłopaka
- Dzisiaj jestem umówiony z Carlem
- Od kiedy wy się kumplujecie? - zapytałam zdziwiona
- Od dawnaa - przeciągnął. Najwyraźniej nie chciał o tym mówić
- To do jutra - uśmiechnęłam się i cmoknęłam chłopaka w policzek.
Wysiadłam z samochodu i wolnym krokiem weszłam do domu.
- Jestem! - krzyknęłam, ale zero odzewu .
Ciekawe gdzie są? Poszłam na górę i usiadłam na łóżku zastanawiając się co mogę robić? Przygotuję się chyba na jutrzejszy sprawdzian z matematyki. Otworzyłam książkę i zaczęłam przerabiać materiał, powoli robiłam się senna.
- Gdzie moje spodnie?
- Chyba w kuchni - wymruczał zaciskając ręce na moich pośladkach.
Zwinnym ruchem odwróciłam się do niego
- Justin? Czy..my..?
- Nie pamiętasz? Nawet dwa razy - zagryzł dolną wargę i znowu muskał moją szyję wargami.
- Co? - krzyknęłam
- Jak możesz tego nie pamiętać - zaśmiał się cicho
- Spadaj! - warknęłam i odepchnęłam mocno szatyna
- Skarbie noo - wyszczerzył się idąc w moją stronę
- Nie zbliżaj się! - krzyknęłam
- Cholerny egoista! - dodałam
- Jak mogłeś mi to zrobić? - popatrzyłam wrogo na szatyna i wyszłam z łazienki
- Lola? Co się stało? - zapytała brunetka stojąca w drzwiach
- Zapytaj się tego kretyna! Więcej nie pije - krzyknęłam
- Justin co jej się stało? - spytała Kim szatyna
Chłopak się tylko głupio uśmiechnął.
Zaczęłam zaścielać łóżko, kiedy poczułam na pasie dłonie chłopaka
- Nie gniewaj się - szepnął mi do ucha składając pocałunek na szyi
- Odczep się!
- Skarbie żartowałem
- O co chodzi? - wtrąciła się Kim
- Podobno wczoraj kochałam się z tym kretynem jak byłam pijana!
- Hah! Dobre - zaśmiała się Kim
- Co w tym śmiesznego?
- Zejdź na dół to Ci wszystko opowiemy - zaśmiała się dziewczyna i wyszła z pokoju.
- Puszczaj mnie! - Warknęłam
- No ok. - szepnął smutno i zszedł na dół
Ubrałam jakieś szorty Kim i zeszłam na dół. Głowa z czasem przestawała boleć. Usiadłam wygodnie na kanapę, szatyn był najwyraźniej obrażony, ponieważ nawet na mnie nie spojrzał.
- Więc słucham
- Znowu się schlałaś, później biegałaś w majtkach po domu, aż wyszłaś na zewnątrz. Justin Cię siłą zaciągał do domu, później chciałaś go przelecieć.
- Co?
- No czekaj - zaśmiała się blondynka
- No..chciałaś go przelecieć, a przecież Justin nie jest ze stali. Gdybyś widziała jak on cierpiał z tego powodu, że byłaś pijana i TAKA NAPALONA. Wziął Cię na górę...
- Więc jednak to zrobiliśmy! - krzyknęłam
- Zamknąłem Cię w pokoju i zszedłem na dół - warknął
- Tak, a później prawdopodobnie skoczyłaś z okna, słyszałaś różne głosy...następnie spadłaś z krzesła, więc pewnie jesteś poobijana, a później już zasnęłaś - wyszczerzyła się Tay, a reszta przyjaciół płakała ze śmiechu, tylko Justin siedział naburmuszony. Cholera...wypadałoby go przeprosić, ale przecież nikt mu nie kazał gadać takich rzeczy. Zagryzłam dolną wargę i wstałam siadając na kolanach Justina okrakiem.
- Justin - starałam się w jakiś sposób powiedzieć to tak by zabrzmiało to seksownie.
Szatyn odwrócił głowę w drugą stronę. Złapałam za jego policzki i nakierowałam jego wzrok na siebie. Odwróciłam głowę na chwilę do tyłu, by sprawdzić co teraz robią moi przyjaciele.
- Sorry...Ale to nie jest komedia romantyczna - zaśmiałam się na co wszyscy się poderwali i zabrali się za sprzątanie.
- Przepraszam no - szepnęłam i cmoknęłam ciepłe usta chłopaka, który w dalszym ciągu milczał.
- Justin noo - szepnęłam mu przy samym uchu, po czym zagryzłam delikatnie jego płatek.
- Może...dzisiaj...wieczorem...bym do ciebie wpadła - szepnęłam i ucałowałam policzek szatyna.
- Może wpadnij teraz - wyszczerzył się
Przymrużyłam oczy i zagryzłam dolną wargę.
- Może... - zaśmiałam się.
- Nie jesteś już obrażony?
Szatyn pokiwał przecząco głową. Zeszłam z jego kolan i poszłam szukać swoich spodni. Chyba nie dochodziło do niego jeszcze co przed chwilą zrobiłam.
- Jestem obrażony! - krzyknął
- Mhm - mruknęłam zakładając spodnie.
- Lola! Słyszysz? Jestem obrażony! - krzyknął
- No słyszę, słyszę! - zaśmiałam się idąc do chłopaka zapinając spodnie.
- Mrr - zamruczał cicho i oblizał usta
Przewróciłam teatralnie oczami
- Może byśmy tak pomogli sprzątać przyjaciołom?
- Wolałbym Ci pomóc zdjąć te ciuszki - zaśmiał się wstając i obejmując mnie w pasie.
- Bieber! - odepchnęłam od siebie chłopaka i poszłam do przyjaciół.
- Która godzina? - spytałam pakując do worka puszki po piwie
- dochodzi trzecia - odpowiedział Kyle sprawdzając godzinę na telefonie
- Cholera! - krzyknęłam
- Sorka, ale muszę się zbierać - zagryzłam wargę.
Ucałowałam wszystkich przyjaciół po czym pozbierałam swoje rzeczy mierząc się do wyjścia.
- Bieber! Zbieramy się - krzyknęłam do chłopaka, który leżał wygodnie na kanapie.
- Nie chce mi się - burknął
- Juuustin - powiedziałam to tak, że zabrzmiało jakbym go zachęcała na górę.
Szatyn szybko znalazł się u mojego boku obejmując mnie w pasie.
- To cześć - krzyknął chłopak na wychodne.
Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy z piskiem opon. W mgnieniu oka byliśmy u mnie pod domem.
- Widzimy się później? - spytałam patrząc na chłopaka
- Dzisiaj jestem umówiony z Carlem
- Od kiedy wy się kumplujecie? - zapytałam zdziwiona
- Od dawnaa - przeciągnął. Najwyraźniej nie chciał o tym mówić
- To do jutra - uśmiechnęłam się i cmoknęłam chłopaka w policzek.
Wysiadłam z samochodu i wolnym krokiem weszłam do domu.
- Jestem! - krzyknęłam, ale zero odzewu .
Ciekawe gdzie są? Poszłam na górę i usiadłam na łóżku zastanawiając się co mogę robić? Przygotuję się chyba na jutrzejszy sprawdzian z matematyki. Otworzyłam książkę i zaczęłam przerabiać materiał, powoli robiłam się senna.
***
U Justina
Od razu pojechałem do domu, żeby się odświeżyć. Zszedłem na dół nowo przebrany.
- Justin...Na co wydajesz tyle pieniędzy? - zapytała mama
- Nie ważne - odpowiedziałem oschle.
- Nie tym tonem! Pytam na co wydajesz tyle pieniędzy? - krzyknęła mama
- NIE TWÓJ INTERES! - warknąłem za co zostałem spoliczkowany. Zacisnąłem pięści i żeby nie zrobić nic głupiego czym prędzej wyszedłem z domu. Wsiadłem do auta i odjechałem z piskiem opon. Pojechałem od razu do kasyna. Usiadłem przy moim ulubionym stole gdzie grali już moim znajomi. Przywitałem się ze wszystkimi i dołączyłem do gry popijając whisky z lodem. Kręciło się tu całkiem sporo ładnych panienek, ale teraz to nie istotne. Muszę wygrać. Ostatnio coś mi nie idzie. Dochodziła jedenasta, a ja byłem już nieźle wstawiony.
- Bieber...tobie już wystarczy na dzisiaj - zaśmiał się Nail
- Nie..nie...Jeszcze gram - wymamrotałem
- Zamówcie mu taksówkę - krzyknął jeden.
Już po chwili kumple pomogli mi wyjść z kasyna i wsiąść do taksówki. Wysiadłem chwiejnym krokiem z samochodu i kierowałem się w stronę domu.
- Cholera! Znowu przegrałem - zakląłem pod nosem.
Ledwo, ledwo otworzyłem drzwi. Nie byłem w stanie nawet zdjąć butów. Miałem już wchodzić na górę kiedy zobaczyłem moją mamę rozmawiającą z Lolą.
- Czekałam na ciebie - odezwała się dziewczyna
Popatrzyłem na mamę zimnym spojrzeniem. Dlaczego mi to robi? Po cholerę ona ją w to miesza.
- Gdzie byłeś? - wstała mama z krzesła
- Gdzieś - warknąłem i kierowałem się na górę. Słyszałem, że za mną idzie Lola, ale nie odwracałem się. Wszedłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko.
- Gdzie byłeś?! - krzyknęła szatynka
- Boże! Nie krzycz tak! Głowa mnie boli - wymruczałem przecierając twarz dłońmi
- Więc odpowiedz! - jeszcze raz krzyknęła opierając ręce na biodrach.
- Z Carlem
- Nie pytam z kim! tylko GDZIE! - krzyknęła kolejny raz. Czy ona nie rozumie, że łeb mi pęka? Jeszcze tego mi brakowało! Wkurzonej laski.
- Twoja mama się o ciebie martwi - powiedziała już spokojniej
- Nie ma czym - rzuciłem podnosząc się do pozycji siedzącej i splatając dłonie oparte na kolanach.
- To twoja matka!
- No i co z tego! To nie oznacza, że będzie mi się wpieprzała w życie
- Słuchaj! - krzyknęła pokazując wskazujący palec.
- Mów gdzie byłeś
- Boże..W kasynie
Dziewczyna głośno westchnęła
- Więc tam przepieprzyłeś tyle pieniędzy?
- Jakie tyle! Po prostu na razie mi nie idzie.
- Byłeś tam ostatni raz
- Chyba sobie żartujesz! - zaśmiałem się
- Czy ja wyglądam jakbym żartowała? - zapytała dziewczyna robiąc kamienną twarz
- Kochanie...- nie pozwoliła mi dokończyć
- Ostatni raz! Twoja mama mówiła, że jest z tobą coraz gorzej, że ja wcześniej tego nie zauważyłam. - Ostatnie słowa już wyszeptała
- Dobraa - rzuciłem tak na odczep się
- Obiecujesz?
- Mhm.. - mruknąłem.
- Nie słyszę!
- Tak! - krzyknąłem
- Więc dobranoc! - powiedziała oschle
- No czeekaj! Przenocuj tu dzisiaj - szepnąłem
- Cuchniesz alkoholem
- Zaraz się wykąpię. Proszę
- Jutro się zobaczymy - uśmiechnęła się po czym wyszła.
Choleeera...a miałem taką nadzieję na coś więcej. Obudziłem się rano z potężnym bólem głowy.
***
Lola
Obudziłam się o dziesiątej. Pierwsze co mi się przypomniało to pijany Justin. Wiem, że hazard wciąga...boję się, że może być już za późno. Jak nie dam sama rady to..poproszę o pomoc wujka, który sam ma jedno kasyno. Zaczesałam włosy do tyłu i udałam się do łazienki. Wykonałam poranne czynności po czym gotowa zeszłam na dół.
- Cześć mamuś - uśmiechnęłam się do kobiety dając jej całusa w policzek
- Cześć Loluś - wyszczerzył się głupio Alex
Głośno westchnęłam i usiadłam obok brata, a zaraz zepchnęłam go jednym ruchem ręki z krzesła.
- Ups - powiedziałam z ironią
- Kretynka! - warknął podnosząc się z podłogi
Nie odezwałam się już. Skończyłam śniadanie i odciążyłam mamę obowiązkiem myjąc naczynia. Po sprzątaniu usiadłam wygodnie w kanapie i oglądałam jakąś komedię.
- Tak? - zaczęłam wciskając zieloną słuchawkę na dotykowym ekranie
- Lola? Możemy się spotkać? - usłyszałam zmartwiony głos Justina
- Jasne
- Zaraz po ciebie przyjadę.
- Ok - powiedziałam i rozłączyłam się.
Nie musiałam długo czekać. Słysząc nadjeżdżający samochód włożyłam buty i bez słowa wyszłam z domu. Wsiadłam do szatyna i na przywitanie cmoknęłam go tylko w policzek.
- Chciałbym Cię przeprosić za wczoraj - szepnął patrząc mi w oczy.
- Naprawdę jest, aż tak źle, że twoja mama musi po mnie dzwonić?
- Wtrąca się w nieswoje sprawy - warknął
- Justin! To twoja matka! Kocha Cię nad życie i martwi się o Ciebie, tak jak ja
- Wiem...przepraszam - szepnął
- Masz skończyć z hazardem. To nie jest miejsce dla Ciebie
- To nie jest takie proste jakby Ci się mogło wydawać.
- Jeśli Ci na mnie zależy to się postarasz.
Chłopak milczał.
- Jeśli chcesz to Ci pomogę - uśmiechnęłam się
- Nie możesz mi już pomóc - szepnął spuszczając głowę w dół
- Niby dlaczego?
- Mam długi i muszę grać, żeby jakoś się spłacić
- Co?! - niemalże krzyknęłam. No tego brakowało!
- Ile jesteś winien?
- Sam to załatwię
- Grając? Aż przegrasz własną matkę, albo mnie?
- Nie.
- Ile?
- 10 000$
- Oszalałeś?! - krzyknęłam
- Od kiedy grasz?
- Czy to ważne?
- Tak! - podniosłam głos
- niecały miesiąc - szepnął
Przyłożyłam dłoń do czoła i przejechałam kilka razu kciukiem i placem wskazującym po skroniach.
- Załatwię te pieniądze, ale masz nie grać
- Nie Lola. Nie mieszaj się w to. Sam to załatwię.
- Powiedziałam, że masz przestać grać! I ani słowa więcej - powiedziałam kiedy już otwierał usta.
- Muszę iść. Zobaczymy się w szkole - pocałowałam namiętnie chłopaka i wyszłam z jego auta.
- Ups - powiedziałam z ironią
- Kretynka! - warknął podnosząc się z podłogi
Nie odezwałam się już. Skończyłam śniadanie i odciążyłam mamę obowiązkiem myjąc naczynia. Po sprzątaniu usiadłam wygodnie w kanapie i oglądałam jakąś komedię.
- Tak? - zaczęłam wciskając zieloną słuchawkę na dotykowym ekranie
- Lola? Możemy się spotkać? - usłyszałam zmartwiony głos Justina
- Jasne
- Zaraz po ciebie przyjadę.
- Ok - powiedziałam i rozłączyłam się.
Nie musiałam długo czekać. Słysząc nadjeżdżający samochód włożyłam buty i bez słowa wyszłam z domu. Wsiadłam do szatyna i na przywitanie cmoknęłam go tylko w policzek.
- Chciałbym Cię przeprosić za wczoraj - szepnął patrząc mi w oczy.
- Naprawdę jest, aż tak źle, że twoja mama musi po mnie dzwonić?
- Wtrąca się w nieswoje sprawy - warknął
- Justin! To twoja matka! Kocha Cię nad życie i martwi się o Ciebie, tak jak ja
- Wiem...przepraszam - szepnął
- Masz skończyć z hazardem. To nie jest miejsce dla Ciebie
- To nie jest takie proste jakby Ci się mogło wydawać.
- Jeśli Ci na mnie zależy to się postarasz.
Chłopak milczał.
- Jeśli chcesz to Ci pomogę - uśmiechnęłam się
- Nie możesz mi już pomóc - szepnął spuszczając głowę w dół
- Niby dlaczego?
- Mam długi i muszę grać, żeby jakoś się spłacić
- Co?! - niemalże krzyknęłam. No tego brakowało!
- Ile jesteś winien?
- Sam to załatwię
- Grając? Aż przegrasz własną matkę, albo mnie?
- Nie.
- Ile?
- 10 000$
- Oszalałeś?! - krzyknęłam
- Od kiedy grasz?
- Czy to ważne?
- Tak! - podniosłam głos
- niecały miesiąc - szepnął
Przyłożyłam dłoń do czoła i przejechałam kilka razu kciukiem i placem wskazującym po skroniach.
- Załatwię te pieniądze, ale masz nie grać
- Nie Lola. Nie mieszaj się w to. Sam to załatwię.
- Powiedziałam, że masz przestać grać! I ani słowa więcej - powiedziałam kiedy już otwierał usta.
- Muszę iść. Zobaczymy się w szkole - pocałowałam namiętnie chłopaka i wyszłam z jego auta.
***
Dochodziła dziewiąta. Skończyłam się wreszcie uczyć na jutrzejszy sprawdzian i jestem pewna, że dostanę pozytywną ocenę. Postanowiłam, że odwiedzę wujka. Może załatwi to jakoś po znajomościach. Ubrałam się jak na jakąś kolację, a to dlatego, że kasyno wuja należało do tych z wyższych sfer. Poinformowałam mamę, że jadę do Justina. Wzięłam kluczyki od samochodu i wyszłam. Już po 10 minutach byłam pod kasynem. Dawno nie odwiedzała wuja w kasynie. Minęły już ze trzy lata odkąd ostatni raz tu byłam. Podeszłam do ochroniarzy i już chciałam wejść kiedy mnie zatrzymali.
- Dowodzik maleńka - zaśmiał się jeden
- Lola Watson - uśmiechnęłam się do mężczyzn
- Lola? - wyszczerzył się jeden
- David? - popatrzyłam pytająco na ochroniarza
- Ale wyrosłaś! - zaśmiał się
- Wchodź...dawno Cię tu nie było
- Dzięki - uśmiechnęłam się i weszłam do środka
Już na samym wejściu unosił się zapach cygar i drogiego alkoholu. Zmieniło się tu. Byli tu również młodzi ludzie, dawniej wpuszczano tu od 25 lat. Szłam do prywatnego pomieszczenia wuja z podniesioną głową. Starałam się nie patrzeć na nikogo, Ci ludzie raczej nie byli trzeźwi, a nie miałam ochoty na jakiekolwiek sprzeczki. Szłam obok stolików kiedy mój wzrok przyciągnął SZATYN! siedzący w niewielkim gronie mężczyzn, a przy nim jakaś panna klejąca się do niego. Podeszłam do ich stolika i głośno odchrząknęłam. Gdy zadowolony chłopak na mnie spojrzał uśmiech z jego twarzy automatycznie zszedł.
- Co ty tu robisz? - wstał i zacisnął dłoń na moim nadgarstku cofając mnie do tyłu.
- Przyszłam Ci pomóc, ale widzę, że świetnie się bawisz z nową znajomą - powiedziałam oschle spoglądając na brunetkę w zielonej sukience z odkrytym dekoltem.
- Mówiłem Ci, że nie potrzebuję twojej pomocy! Sam sobie poradzę - syknął przez zaciśnięte zęby.
- Puść moją rękę! - podniosłam głos
- Bo co?
- Jesteś pijany
Pierwszy raz go widzę w takim stanie, ale są różne stany upicia.
- Wyjdź stąd! To nie jest miejsce dla ciebie
- A dla ciebie jest?
- Przepraszam, ale czy ten pan naprzykrza się pani? - usłyszałam za plecami nieznany mi dotąd męski głos. Odwróciłam głowę i ujrzałam całkiem przystojnego chłopaka, może był o dwa lata starszy.
- Nie wtrącaj się! - syknął szatyn do chłopaka
- Poradzę sobie - uśmiechnęłam się do chłopaka. Brakowało mi jeszcze kłótni
- W razie czego proszę mnie zawołać. - powiedział i odszedł jednak co chwile na nas spoglądał.
- Puść mnie! - podniosłam lekko głos.
- Zamknij się! - krzyknął do mnie chłopak.
Już miałam się zamachnąć drugą ręką i uderzyć chłopaka w policzek, kiedy ten złapał ją szybko i mocno mnie od siebie odepchnął.
- Wracaj do tej ku*wy - powiedziałam ze łzami w oczach rozmasowując obolałe nadgarstki. Teraz dopiero dostrzegłam, że chłopak mało, że jest napity to jest jeszcze naćpany. Szybko pożałowałam tych słów, ponieważ rozwścieczyłam tym jeszcze bardziej chłopaka. Zdenerwowany wstał jeszcze raz z krzesła i dalej pamiętam tylko mocny ból w szczęce.
***
Przepraszam za tak beznadziejny rozdział, ale pisałam już wcześniej, że opuściła mnie wena ;< Zastanawiam się nad zawieszeniem tego bloga. Nie chcę tego, ale chyba będę musiała, bo nie wychodzą mi rozdziały. Od trzech dni się nad nim męczyłam i chyba na marne, ale pozostawiam wam to do ocenienia.
* Widzę, że was przybywa i komentarzy w pewnym stopniu też. Dziękuję. Chciałam zrobić urodziny Loli 3 grudnia dokładnie wtedy kiedy ja mam, ale nie ma jak zrobić skoro jest teraz między nimi napięta sytuacja ;/ Wszystko mi się to spieprzyło. Inaczej to planowałam :<
* Tak chwalę się swoimi urodzinami! Wszystkim moim znajomym już o tym powiedziałam, a dlaczego? Ponieważ wszyscy moi przyjaciele kochają mi dogryzać, że jestem grudniowe dziecko i zawsze jestem w tzw. tyle. Oni już mają po 16 lat, a ja dopiero 3 grudnia będę tą ''HOT SZESNASTKĄ'' ~Jaram się ♥ Ale długo to nie potrwa -,- Bo zaraz zaczną się siedemnastki, a ja znowu w tyle ;< SORKA, ŻE SIĘ ROZPISAŁAM ;< DO NN
Kochana nie myślałam że JUstin i hazard idą w parze tym mnie zaszokowałąś i to nieźle rozdział jest.. wspaniały i dużo dużo lepszy od wspaniały ale nie moge znaleśź takiego epitetu.Popłakałam się ze śmiechu na początku jak spadła z tego krzesła :D Nie zawieszaj bloga plose on jest zajeb**** a i też jestem z grudni tylko że z 17 Je grudzień ma moc <3 CZekam nn i dzięki za poinformowanie na bloblo a i o następnym też mnie poiformuj Kocham cię i do następnego <3<3<3
OdpowiedzUsuńa mi jak zwykle się podobało. :D
OdpowiedzUsuńbyłam w szoku jak Bieber zachowywał się w kasynie w stosunku do Loli ale podoba mi się taki obrót sytuacji :)
jeśli nie masz pomysłu na kolejną notkę nie przejmuj się i wstawiaj dopiero kiedy bd chciała ;)
wszyscy czekamy i wiemy że nie łatwe jest stałe wymyślanie takich historii :)
Może zrób te urodziny Loli 3 grudnia i właśnie że jest źle to trochę smuto bd przez jakiś czas :D
i może coś z tym chłopakiem jeszcze by mogło być :D że Lola bd chciała zrobić Justinowi na złość :D
ale to już liczymy na twoja wspaniałą inwencję twórczą :)
Pozdrawiam i czekam na następny rozdział ;*
Ale się dzieję o kurczaczki!;O Lubię jak jest jakaś akcja.;d Co za debil, ja na miejscu Loli bym mu już nie wybaczyła tego że mimo jej próśb dalej tam chodzi i jeszcze w dodatku obściskuje się z jakąś lafiryndą.;/ A jeszcze jak on ją uderzył...? OMG! Co za bezczelny gnojek. NIech Lola z nim zerwie i znajdzie sobie innego, żeby ten kretyn widział co stracił. :D <3 Czekam na nn. I nawet nie mów, że rozdział beznadziejny bo nie wiem co ci zrobię. To jest świetne! Nie zawieszaj go, bo co ja bd czytac? :) ;**
OdpowiedzUsuńHuhuhu... ale sie porobiło. Że Just hazardzistą? Co za głupek i jeszcze oszukuję biedną LOL. ;cc Mam nadzieję że ona mu tego tak łatwo nie wybaczy, niech głupek namęczy z odzyskaniem jej. Dobry pomysł z tym, żeby coś zaświrowała do tego chłopaka.;D haha. No ale to już twój blog i co byś nie wymyśliła będzie świetnie.:*
OdpowiedzUsuńo kurde jaka akacja ;D
OdpowiedzUsuńJustin i hazard i jeszcze jak uderzył Lole ;O
ale podoba mi się, tylko niech on z tego szybko wyjdzie a Lole niech błaga na kolanach o przebaczenie ;p
I nie zawieszaj bloga, nie śmiesz się my poczekamy tyle i ile trzeba będzie ;**
W życiu bym nie pomyślała że wpadniesz na taki pomysł z tym hazardem - ale super akcja ;p
OdpowiedzUsuńMoże jakaś ciąża kończąca się poronieniem ( tak jakoś sobie pomyślałam, że może dzięki temu Justin by przestał z tym hazardem ... ) ale nie zwracaj uwagi na moje wymysły.
Widze że weny ci powróciła, więc czekamy na rozwój akcji ;D
aaale świetny rozdział na bloblo ! właśnie przeczytałam i strasznie mi się podoba! ;D
OdpowiedzUsuńwiedze że wena wróciła;p czekam na następny ale już na blogspocie ;D
Rozdział świetny , trzyma w napięciu . ;) Nie przejmuj się te opuściła mnie wena .
OdpowiedzUsuńNie sądziłam że z Justina taki diabeł się okaże ; )
Nie zawieszaj bloga . Naprawdę jest zarąbisty <3
Jezuu ale że JUSTIN?! przykreee ;ccc
OdpowiedzUsuń