piątek, 28 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 34(+18)

Teraz będę nosiła ze sobą ten ciężar. Ciekawe ile ten romans już trwa?. Co mam zrobić? Jestem całkowicie bezradna. ''Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal'' Może po prostu rozkażę mu, żeby zerwał z rudą, a Kim o niczym się nie dowie? Nagle ktoś przerwał moje rozmyślenia, i bardzo dobrze, bo robi się to męczące. Zza drzwi wychylił się Justin z idiotycznym uśmiechem. Spojrzałam na zegarek, jest dopiero pierwsza, a miał być popołudniu. 
- Miałeś być popołudniu - podparłam się na łokciach. 
Szatyn zamknął drzwi za sobą i szybko wskoczył na łóżko kładąc się na mnie. Od razu poczułam jego zniewalające perfumy. 
- Stęskniłem się - mruknął i cmoknął mnie w usta. 
Lekko się uśmiechnęłam i położyłam z powrotem na plecy.
- Co jest? - spytał chłopak zanurzając głowę w moich włosach. 
- Hm? - mruknął mi przy samym uchu, błądząc nosem o mojej szyi. 
- Nic 
- No przecież widzę, że coś jest nie tak - zszedł ze mnie i usiadł obok, bacznie mi się przyglądając. 
- Rozmyślam twój grafik - skłamałam podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Nigdy nie umiałaś kłamać - zaśmiał się patrząc mi prosto w oczy, jakby starał się doszukać powodu mojego zachowania. 
- Naprawdę - uśmiechnęłam się sztucznie 
- Tak? I co wymyśliłaś? - spojrzał na mnie podejrzliwie i zaczął się drapać po brodzie. 
- Że zostanie - parsknęłam mu śmiechem prosto w twarz
Chłopak zmrużył oczy i zaraz się na mnie rzucił łaskocząc mnie po brzuchu. 
- Justin...proszę przestań - zwijałam się pod nim ze śmiechu.
- Błagam! - dyszałam. 
Nie reagował, a ja płakałam ze śmiechu. Łaskotanie to coś takiego jak gwałt, tyle, że musisz się śmiać. 
- Zdejmij grafik - powiedział stanowczo 
- Nigdy! - wydusiłam z siebie
- Zdejmij grafik! - podniósł głos
- Nie! - dalej się śmiałam. 
- Tak! Albo będę niegrzeczny - uśmiechnął się szelmowsko, rozłożył moje ręce po obu stronach i wsadził je sobie pod kolana. Powoli się nachylał. 
- Mmm...lubię niegrzecznych chłopców - mruknęłam.
Szatyn był coraz bliżej, spoglądałam to na jego usta, to na oczy. Lekko podniosłam głowę, by móc go w końcu pocałować, ale ten szybko się odsunął i uśmiechnął się dumnie. 
- Nie tak szybko - mruknął zadowolony. 
- Złaź ze mnie kretynie! - warknęłam 
- Wolę Justin - puścił mi oczko. 
- Liczę do 5, będziesz tego żałował - Zacisnęłam usta w wąską linie, dając mu do zrozumienia, że jestem wkurzona. Chłopak tylko głupio się uśmiechał i oblizywał usta. 
- Tylko do pięciu umiesz liczyć? - parsknął śmiechem.
Miałam ochotę go teraz strzelić, ale dłonie dalej przygniatały mi jego kolana. 
- Jeden - warknęłam piorunując go wzrokiem. 
- Jesteś jeszcze seksowniejsza jak się złościsz - mruknął i zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. 
- dwa...
Był coraz bliżej 
- Trzy, cztery...- zaczęłam szybko liczyć, ale gdy miałam wypowiedzieć ostatnią liczbę, zatkał mi usta pocałunkiem. 
- Ojej! Wiesz co...w tym miesiącu nie znajdę dla ciebie czasu - uśmiechnęłam się wrednie. 
- Co? - zeskoczył ze mnie jak poparzony. 
-No kurcze...tak wyszło...wiesz, teraz Święta będą...to czas rodzinny - zatrzepotałam rzęsami i usiadłam na łóżku opierając się o jego bezgłowie. 
- Lola, nie chciałem - mruknął przygnębiony i położył się obok mnie kładąc rękę na moim brzuchu. 
- O kurcze! - wyrwałam się 
- Co? - spojrzał na mnie zdziwiony 
- Pierwszy tydzień stycznia też mam zawalony - zagryzłam dolną wargę patrząc w ścianę
- LOL, przecież w styczniu tylko we wtorek miałem ustalony termin. Jerry nie wytrzyma tyle - szepnął zasmucony. 
- Kupię Ci na gwiazdkę dmuchaną Janett - zaśmiałam się
- Będzie Ci dotrzymywała towarzystwa kiedy ja nie będę mogła - wybuchłam śmiechem. 
- Nienawidzę Cię! - powiedział to w taki sposób jakby mama zabroniła mu iść na imprezę miał się zaraz rozpłakać z tego powodu, i odwrócił się do mnie plecami. 
Zaśmiałam się pod nosem i przytuliłam do niego, kładąc rękę na jego brzuchu i pocałowałam go w szyję. 
- No chyba się na mnie nie obraziłeś? - mruknęłam mu do ucha. 
- Obraziłem - powiedział stanowczo i poruszył się, dając mi znak, żebym go nie dotykała.
- No coś ty...Justin...Będziesz miał Janett - parsknęłam śmiechem. 
- Nie chce żadnej Janett - burknął. 
Głośno westchnęłam i mocno wtuliłam się w chłopaka, napajając się jego zapachem. 
***
- Lola! Chodź mi wreszcie pomóc! - krzyknęła z dołu mama
- Ide no! - warknęłam. Nienawidzę siedzieć w kuchni. 
Zeszłam niechętnie na dół i weszłam do kuchni, gdzie była już mama z Max'em. 
- Kiedy będzie Justin z mamą? - spytała mama
- Gdzieś za trzydzieści minut - uśmiechnęłam się i zaczęłam lepić uszka. 
W tym roku Święta spędzamy u nas, poprzednio byliśmy u Justina. Tak...wtedy jeszcze się nienawidziliśmy i kłóciliśmy się nawet przy stole. Nasze mamy się przyjaźnią i któregoś dnia wpadły na pomysł, żeby spędzić razem Święta.Przynajmniej jest raźniej. Przeskakiwałam z nogi na nogę z nudów. 
- Ty kretynie! - wydarłam się, kiedy Max usmarował mnie mąką .
Postanowiłam trochę poczekać i zemszczę się na nim. Muszę tylko uśpić jego czujność. Lepiliśmy uszka całkowicie pochłonięci pracą. Wzięłam do ręki mąkę i zaczęłam ją sypać na głowę brata, śmiejąc się pod nosem. Kiedy skończyłam dalej robiłam uszka. Max w tym momencie po coś się schylał i zauważył, że mąka sypie mu się z głowy. 
- Lola! - wrzasnął. 
Zaczęłam uciekać po całej kuchni, aż wybiegłam do salonu wprost w ramiona Justina. Nawet nie słyszałam kiedy weszli. 
- Justin! Weź go - pisnęłam 
- Co się dzieje? - zaśmiał się chowając mnie za siebie. 
- Oddaj mi Lole - warknął Max z mąką w dłoni. 
- Droga wolna - parsknął śmiechem Justin. 
- Justin, proszę! - kurczowo trzymałam jego kurtkę, żeby mnie nie odsłonił. 
- Idę pomóc twojej mamie - mruknął
- Nie! Błagam - nie mogłam przestać się śmiać. 
- Lola! Wyłaź - uśmiechnął się szyderczo Max
- Wyjdę, ale tego pożałujesz - wychyliłam się zza ramienia szatyna. 
- No chyba ty! - zaśmiał się 
- Mamo! - krzyknęłam 
- Mamo!! - powtórzyłam. 
Cholera, więc mama mi też nie pomoże. Mocno złapałam się Justina i próbowałam jakoś kopnąć brata, nadal chowając się za szatynem. 
- Załatwcie to między sobą - zaśmiał się Justin. 
- Wypuść tę mąkę idioto!
- Sama jesteś idiotką! - odburknął 
- Przegiąłeś! - warknęłam i rzuciłam się na chłopaka przewracając go i mocno trzymajac nadgarstki po bokach. 
- Złaź! Jesteś ciężka! - zaczął się wiercić Max
Dałam mu buziaka w usta i szybko z niego zeszłam, uciekłam do kuchni. 
- Fuj!! - usłyszałam za sobą. 
- Dobry Wieczór - uśmiechnęłam się do mamy Justina. 
- Cześć Lola - odwzajemniła uśmiech kobieta i dalej pomagała mojej mamie. 
Teraz dopiero dostrzegłam jak wygląda Justin . Że też matka go tak wypuściła. Podeszłam do niego i usiadłam obok na kanapie. 
- Mogłeś się ubrać jakoś Świątecznie - warknęłam. 
- Jest Świąteczne - powiedział poprawiając koszule.  
- Tak się możesz ubrać do szkoły, mogłeś chociaż ubrać białą koszule - mruknęłam podkulając nogi. 
- A ty jesteś w dresach - zlustrował mnie 
- Debilu! żebym się nie wybrudziła, zaraz się przebiorę - warknęłam. 
- Nie jestem debilem! - rzucił oburzony
- Przecież wiesz, że Cię kocham - zaśmiałam się
- Lola! Idź się już przebrać - krzyknęła mama 
- Idziesz ze mną? - szepnęłam do chłopaka całując go w szyję
- Tak! - nagle się ożywił i momentalnie podniósł z łóżka wyciągając w moją stronę rękę. 
Chwyciłam jego dłoń i razem udaliśmy się do mojego pokoju. 
- Kupiłem Ci coś - mruknął obejmując mnie w pasie i całując po szyi. 
- Justin, muszę się przebrać. Zresztą...prezenty są po kolacji - uśmiechnęłam się i wymknęłam się z objęć szatyna. 
- Ale chcę Ci to dać teraz - zagryzł dolną wargę idąc za mną do szafy. 
- No dobra, co to? - stanęłam na wprost niego i zaczęłam się rozbierać. 
- Rozpraszasz mnie - warknął bacznie mi się przyglądając i zagryzając dolną wargę. 
- Skarbie, kolacja już jest. No, miałeś mi coś dać? - kontynuowałam poprzednie zajęcie, aż zostałam w czarnej, koronkowej bieliźnie, oparłam dłonie o biodra i czekałam na prezent.  
Patrzyłam na niego wyczekująco, w końcu chłopak rzucił się na mnie zachłannie całując. 
- Jus...- nie mogłam nic powiedzieć, zatkał mi usta pocałunkiem. 
Po chwili leżałam już pod nim na łóżku. Jego ręce błądziły wzdłuż mojej talii. Podkulił mi jedną nogę, przejechał po niej ręką aż do pośladka i mocno zacisnął na nim rękę. W pokoju były słychać tylko nasze nierówne oddechy. To nie czas i miejsce na takie rzeczy. Nie chciałam tego kończyć, ale musiałam. Zepchnęłam z siebie chłopaka i szybko się podniosłam wycierając usta ręką.
- No co jest? - spytał zdezorientowany szatyn leżąc na plecach na łóżku. 
- Na dole są nasze mamy - warknęłam i podeszłam do szafy. Szybko wyjęłam z niej sukienkę
- Zapnij - podeszłam do Justina odwracając się tyłem do niego. 
- Co z tym prezentem? - spytałam kiedy Justin zasuwał zamek. 
- A! - nagle sobie przypomniał. Delikatnie położył rękę na moim brzuchu, a drugą wysunął. Miał na niej małe czarne pudełeczko. Wzięłam je do ręki i uchyliłam lekko klapę. 
- Jej, jest...piękny! - przyłożyłam dłoń do ust widząc piękny pierścionek. 
- Należał do mojej babci - cmoknął mnie w policzek. 
- Dziękuję! - odwróciłam się do niego zarzucając mu ręce na szyje. 
- Lola! Pospiesz się! - krzyknęła mama
Przewróciłam teatralnie oczami. Założyłam buty i biżuterię. 
- Ty na swój prezent musisz trochę poczekać - uśmiechnęłam się do chłopaka i puściłam mu oczko. 
- Chodź już no - wyciągnęłam w jego stronę rękę. 
Zeszliśmy na dół. Wszyscy już na nas czekali. 
- W ogóle to gdzie jest Jazzmyn i Jaxon? 
- Spędzają Święta z ojcem - burknął. 
Po dzieleniu się opłatkiem i kolacji, wszyscy siedzieliśmy przy stole i rozmawialiśmy, a raczej nasze mamy rozmawiały. Myśmy się tylko przysłuchiwali i śmiali. Justin odsunął się od stołu i wygodnie rozsiadł na krześle.
- Te Święta wyszły chyba najspokojniej - zaśmiała się Pattie
- Racja...tylko dlatego, że nasze dzieci się już nie kłócą - zaśmiała się moja mama. 
Uśmiechnęłam się do kobiet serdecznie. Sięgnęłam po kubek herbaty, kiedy poczułam na nodze rękę Justina. Spojrzałam na niego, ale on jak gdyby nigdy nic, przyglądał się naszym mamom. Upiłam łyk herbaty i natychmiast zdjęłam rękę szatyna z kolana, po czym założyłam nogę na nogę. Poczułam wibracje w staniku. Tak, trzymam telefon w staniku, jako że nie mam kieszeni, a pozostawiony bez opieki oznacza czytanie moich sms'ów przez Max'a. Spojrzałam na ekran. Życzenia od przyjaciół. Ułożyłam telefon na kolanach i zaczęłam odpisywać, przerwał mi Justin kolejny raz kładąc rękę na moim kolanie. Jechał nią coraz wyżej, podwijając przy tym moją sukienkę. Cholera! Przez niego nie potrafię się skupić. Wzbudzał we mnie jeszcze większe pożądanie. Mam już zaplanowany wieczór, a on to zaraz zniszczy. Położyłam dłoń na jego dłoni i zjechałam nią na kolano. 
- Nie mów, że Ci się nie podoba - zaśmiał się chłopak nachylając do mnie, po czym wrócił na swoje miejsce. Poczułam jak moje policzki płoną, więc spuściłam głowę w dół. Chłopak poprawił koszule i kolejny raz gładził moje udo dłonią. Co chwilę przechodziły mnie przyjemne dreszcze wywoływane jego dotykiem, a w podbrzuszu czułam przyjemny skurcz. Nie byłam w stanie odpisać na sms'y, ponieważ cały czas byłam skoncentrowana na jego ręce. 
- Zabierz tę rękę - syknęłam cicho. 
Szatyn się tylko uśmiechnął szelmowsko i nie reagował na moje słowa. Dalej przysłuchiwał się kobietom. 
- Może macie ochotę na szarlotkę? - skierowała się w naszą stronę moja mama
- Mhm, poproszę - uśmiechnął się Justin, a przy okazji zdjął rękę z mojej nogi. Odetchnęłam z ulgą i kontynuowałam odpisywanie na sms'y. 
- A ty Lola? 
- Nie, dzięki - uśmiechnęłam się do mamy.
Po chwili kobieta wróciła z kawałkiem ciasta dla Justina i postawiła je przed nim. Odłożyłam telefon na bok, i teraz sama zacznę się mścić. Już wyciągałam do niego rękę, kiedy zadzwonił jego telefon. Przystawił go do ucha i dalej delektował się ciastem. Z tego co usłyszałam, to dzwonił jego ojciec. Świetnie! Teraz ja mu pokażę. Przysunęłam się do niego bliżej z krzesłem. 
- Chodź, pokażę Ci zdjęcia małej Loli - zaśmiała się moja rodzicielka. 
- Mamo! - spojrzałam na nią przerażona. 
- Oj, słodka byłaś - parsknęła śmiechem i poszła z Pattie razem do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Justin był tak pochłonięty rozmową, że w ogóle nie zwrócił uwagi na to, że zostaliśmy sami. Położyłam rękę na jego kolanie i zaczęłam nią jechać w górę, cały czas bacznie mu się przyglądając. Szatyn na chwilę zamilk, lekko rozchylił usta i spojrzał na moją rękę, następnie oblizał usta. 
- Tak, tak - powiedział zmieszany do telefonu, jednak nadal przyglądał się mojej ręce, która jechała coraz wyżej. 
- Dz-Dzięki Tato...muszę...kończyć - wydukał szatyn rozłączając się. 
- Tak się bawić nie będziemy! - warknął i podniósł się z krzesła, na co ja natychmiast zaczęłam uciekać. 
- Justin mam szpilki! - krzyknęłam wbiegając po schodach, aż w końcu się na nich przewróciłam. Ze śmiechu nie byłam w stanie się podnieść. Zaraz pojawił się przy mnie Justin. 
- Wstawaj piękna - mruknął wyciągając w moją stronę rękę, którą zaraz ujęłam i podniosłam się. 
Nieoczekiwanie nagle szatyn wziął mnie na ręce. Oplotłam go nogami w pasie i zaczęłam zachłannie całować. 
- Na dół - mruknęłam kiedy czułam, że wchodzimy na górę. 
- Po co? - oderwał się na chwilę ode mnie. 
Zagryzłam dolną wargę i zeszłam z chłopaka. Popatrzyłam na niego niepewnie, tak jakbym miała mu do przekazania coś złego. 
- Co jest? - chłopak podniósł mi podbródek i kazał spojrzeć w swoje oczy. 
- Wiesz...bo ja też mam dla Ciebie prezent - uśmiechnęłam się nieśmiało. 
Chłopak kiwnął głową, dając mi znak, żebym kontynuowała. 
- No i ten...weź klucze od domu i jedziemy do ciebie - uśmiechnęłam się do niego znacząco. 
- Co robi twój prezent u mnie? - spojrzał na mnie zdziwiony. 
Przyłożyłam sobie dłoń do czoła i głośno wypuściłam powietrze z płuc. 
- ja+ty+wolny dom. Mówi Ci to coś? - spojrzałam na niego jak na kretyna. 
Chłopak szybko pociągnął mnie na dół, omal nie spadłam ze schodów. 
- Mamo! Jadę na chwilę z LOL do domu! - krzyknął i zaraz wybiegliśmy z domu. 
- Justin! Przewrócę się! - krzyknęłam 
Chłopak włączył samochód pilotem, wziął mnie na ręce i wsadził do samochodu. 
- Spokojnie! - zaśmiałam się
Odjechaliśmy z piskiem opon. Zapięłam szybko pasy, wiedząc, że Justina na pewno będzie pędził. 
- Zwolnij - pisnęłam. 
Na liczniku było już 130km/h . Chłopak nie reagował. 
- Nie będzie seksu! - krzyknęłam i nagle zahamowaliśmy, aż wyrzuciło mnie do przodu. Dobrze, że zapięłam te pasy. 
- Co? - wydusił z siebie. Mówił jakby właśnie przebiegł kilka kilometrów. 
- Jedź wolniej - rzuciłam. 
- Przepraszam - szepnął i ruszyliśmy, tym razem wolniej jechaliśmy. Byliśmy już prawie pod jego domem, więc chwila moment, a byliśmy na miejscu. Popatrzyłam na szatyna, który w skupieniu siedział i mocno zaciskał dłonie na kierownicy. 
- Justin? - szepnęłam zagryzając dolną wargę. Dopiero tak mu się spieszyło, a teraz nie chce wyjść z samochodu. 
- Ććć...właśnie walczę ze sobą, żeby się na Ciebie nie rzucić. - syknął dalej patrząc przed siebie. 
- Wejdź do domu i czekaj na mnie - wycedził przez zaciśnięte zęby. 
Spojrzałam na niego lekko przerażona i wyjęłam klucze od domu ze schowka. Odpięłam pas i wyszłam wolnym krokiem z samochodu śmiejąc się pod nosem. Boziu, co ja mu robię. Może to był zły pomysł? Chyba pomyślę nad Janett. Przekręciłam klucz w drzwiach i już miałam je otwierać, kiedy zostałam brutalnie odwrócona i wepchnięta do domu. Justin uśmiechnął się zadziornie, po czym wpił się w moje usta. Nie wiem dokładnie gdzie szliśmy, bo byłam odwrócona tyłem. W końcu Bieber wziął mnie na ręce, a następnie posadził na czymś nie odrywając się ode mnie. Jego ręce powoli odpinały moją sukienkę. Kiedy zabrakło nam powietrza, oderwaliśmy się od siebie i łapczywie nabieraliśmy powietrza, patrząc sobie prosto w oczy. Kiedy odwróciłam wzrok, rozejrzałam się po pomieszczeniu. 
- W kuchni? - spytałam zdziwiona patrząc na niego. 
Chłopak w odpowiedzi szelmowsko się uśmiechnął . Zrzucił wszystko co było na stole i sam się na niego wdrapał, siadając na mnie okrakiem. Sukienka była już dawno rozpięta, więc teraz tylko ją ze mnie zsunął. Leżałam pod nim w samej bieliźnie, cała rozpalona do grani możliwości. Moje serce działało na najwyższych obrotach, a oddech był przerywany. Justin nachylił się nade mną i składał pojedyncze pocałunki na dekolcie. Zagryzłam dolną wargę i wplotłam palce w jego włosy. Po chwili jego usta znalazły moje i złączyły się w jedność. Tak idealnie do siebie pasowały. Włożyłam ręce pod jego bluzkę i zwinnym ruchem zdjęłam ją z niego. Jego wysportowany tors zawsze zwalał mnie z nóg. Przejechałam ręką wzdłuż jego brzucha i zakończyłam łapiąc za jego pasek. Jako, że ręce cały czas mi drżały, Justin zdjął spodnie sam, przedtem wyjmując z nich foliowe opakowanie. Czy on zawsze jest na to przygotowany? Byliśmy już tylko w bieliźnie.  Justin jak zwykle męczył się ze stanikiem, ale w końcu go odpiął. Zaczął całować cały mój biust, pieszcząc go przy tym dłońmi. Niekontrolowanie z moich ust wydobywały się ciche jęki. 
- Jesteś taka piękna - wymruczał. 
- Justin! Gadasz do moich piersi czy do mnie? - nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. 
- Musisz wszystko psuć? - zmarszczył brwi. 
Już chciałam otworzyć usta, kiedy zatkał mi je pocałunkiem. Powoli zdejmował ze mnie majtki, aż miałam je w kolanach. Zaczęłam ruszać nogami, żeby w końcu zleciały. Byłam już całkiem naga i cholernie napalona. Kończę z tym grafikiem, on chyba nie ma sensu. Justin rozerwał foliowe opakowanie, po czym nałożył na siebie prezerwatywę. Uśmiechnął się jeszcze szelmowsko, po czym jednym ruchem wszedł we mnie, pod wpływem czego wygięłam się w łuk, mocno zaciskając dłonie na jego umięśnionych ramionach. 
- Trzymaj się mała - szepnął i ucałował kącik moich ust. 
Poruszał się coraz to brutalniej i szybciej, ale nie sprawiał mi tym bólu, wręcz przeciwnie. Co chwilę wykrzykiwałam jego imię, czasami nieświadomie, co go bardziej motywowało. Zagryzłam dolną wargę i lekko przymrużyłam oczy, wiłam się pod nim z rozkoszy. Coraz mocniej wbijałam paznokcie w plecy chłopaka. W końcu wykrzyczałam głośno jego imię, przez co pewnie i sąsiedzi nas słyszeli, po czym wygięłam się w łuk. Zaraz po mnie, chłopak opadł na mnie wyczerpany. Uśmiechnęłam się sama do siebie i przeczesałam włosy szatyna. 
- Chcę więcej takich prezentów - mruknął 
- Wybacz, ale nie jesteś Świętym Mikołajem - zaśmiałam się. 
Dalej leżeliśmy w milczeniu i czekaliśmy, aż nasze oddechy się wyrównają. 
- Powinniśmy chyba już wracać - zagryzłam dolną wargę. 
Szatyn przejechał dłonią wzdłuż mojej talii po czym ledwo się podniósł. Wyglądał jeszcze seksowniej niż przedtem. Jego włosy były teraz w całkowitym nieładzie. Hm...fryzura po seksie. Tak...to idealne określenie. Zeszliśmy ze stołu i zaczęliśmy ubierać. Justin szybko pozbierał rzeczy, które zrzucił ze stołu, po czym pomógł mi zapiąć sukienkę. 
- Wiesz co... - zaczęłam kiedy siedzieliśmy już w samochodzie. 
- Hm? - mruknął i w skupieniu wyjechał na ulicę. Widać było, że teraz jest zrelaksowany. 
- Dobry jesteś - zaśmiałam się
- Wiem - westchnął. 
- Kretyn! - zaśmiałam się
- Tak, tak...Ja też Cie Kocham - parsknął śmiechem. 
Przeczesałam kilka razy dłonią włosy, by jako tako doprowadzić je do porządku. 
- Pięknie wyglądasz - powiedział nawet na mnie nie patrząc.
- Nawet na mnie nie popatrzyłeś - burknęłam.
- Zawsze wyglądasz pięknie - uśmiechnął się. 
- Ciekawe od kiedy prowadzisz samochód w takim skupieniu - warknęłam 
- Od kiedy jestem zaspokojony i nie muszę sobie wyobrażać...- zaciął się na chwilę. Chyba się zorientował, że za dużo mówi. - nooo - wypuścił z płuc powietrze. 
- Nic już nie mów - wybuchłam śmiechem. 
- Jesteśmy - odezwał się po chwili zatrzymując samochód. 
Justin wyszedł jako pierwszy, po czym otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść. Weszliśmy razem do domu uśmiechnięci od ucha do ucha. Naszych mam dalej nie było widać. 
- Zgłodniałam - szepnęłam idąc w stronę kuchni. Po drodze zdjęłam mordercze szpilki, od których nóg  już nie czułam. 
- Na co masz ochotę? - spytałam szatyna odwracając się do niego. 
On posłał mi tylko swój wredny uśmieszek i dalej szedł za mną. Przewróciłam teatralnie oczami i stanęłam przy lodówce, analizując powoli co się w niej znajduje. Zagryzłam dolną wargę nie mogąc nic wybrać. Po chwili dołączył do mnie Justin, obejmując mnie od tyłu w pasie. 
- Co zjemy? - spytałam patrząc w lodówkę 
- Ciebie - mruknął mi do ucha, po czym zagryzł jego płatek. 
Cicho zachichotałam i pokręciłam głową. W końcu wyjęłam jakąś sałatkę. Postawiłam ją na stole i sięgnęłam po dwie miski. Justin nie odstępował mnie na krok. Co mnie cholernie śmieszył. 
- Z czego się tak cieszysz? - spytał chamsko chłopak 
- Z Ciebie - pokręciłam głową i nałożyłam do salaterek sałatki. 
- Idziemy do mnie, czy tu zjemy? - spytałam odwracając się do niego przodem. Byliśmy tak blisko siebie, że czułam na sobie jego oddech. Złożyłam pojedynczy pocałunek na jego ustach i nie czekając na odpowiedź poszliśmy na górę. 
- Justin...bo wiesz...- zaczęłam niepewnie. Czy powinnam mu powiedzieć o Louisie? W końcu to jego przyjaciel. 
- Hm? - spojrzał na mnie wyczekująco pakując sałatkę do ust. 


***
Ło jeny! Ale jestem śpiąca!  Musiałam go dzisiaj dodać no! Przepraszam z góry za wszelkie błędy i jakieś bezsensowne zdania :P Ogólnie to...podoba mi się ten rozdział. Miałam napisać tylko trochę +18, a nie mogłam przestać pisać hahaha. No więc...mam nadzieję, że pod tym rozdziałem pojawi się trochę więcej komentarzy niż zwykle :) Założyłam sobie Twittera więc mogę informować o nn. Do następnego. Kocham was♥

Tu takie 'śmieszne' coś ^^

Lola: Seksu nie będzie!
Justin:

27 komentarzy:

  1. AAAAAAAAAAAAA!! cudowny rozdział!
    kurde też bym chciała takie święta -.-
    Świetnie kochana do nn! ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. no i w końcu podoba Ci się coś co napisałaś ! z resztą mi też się baaardzo podoba. ;*
    jak zwykle świetny rozdział ! i nie przejmuj się że jest mało komentarzy bo piszesz cudowne opowiadanie tylko nie wszyscy to doceniają i nie zdają sobie sprawy ile czasu i serca w to wkładasz ;*
    Buziaki i czekam na nn ;*
    + świetna animacja ! jak bd chciała to bierz zdjęcia z mojego bloga ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Zarąbisty rozdział! Zresztą tak jak każdy ♥
    Właśnie nie przejmuj się liczbą komentarzy niektórzy ludzie po prostu nie potrafią tego docenić. Ja czytam te rozdziały to chcę więcej i więcej <3 . Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział też mam twittera więc super teraz ciągle bede tu i tam.Kiedy będzie kolejny czekam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział zarąbisty, z resztą jak każdy, uwierz w siebie i nie kończ tego bo się chyba załamie, to jak piszesz jest cudowne, tak lekko i czysto, aż czytanie tych rozdziałów sprawia przyjemność ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. jak zwykle pięknie . :) twoje odpowiadania są świetne najlepsze momenty kiedy Lola kłóci się z Justinem . :D

    OdpowiedzUsuń
  7. jejku piękny rozdział chce już następny . :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. zakochałam się w twoich opowiadaniach .. :-D jak je czytam to mam banan na twarzy .. :*

    OdpowiedzUsuń
  9. haahahhaaaha Justin jaki nachalny na ten seks jak Lola z nim wytrzymuje . !! :D rozdział i tak cudny .. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. fajnie że masz tt . :) ja też mam . :D
    rozdział piękny i ajk zwykle wiele wrażeń

    OdpowiedzUsuń
  11. cudowny jak zawsze. ! uwielbiam uwielbiam uwielbiam ;*
    czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. cudowny jak zawsze i Just widocznie miał cudowne święta hahah ;p
    czekam na nn !

    OdpowiedzUsuń
  13. Łoooooszzz kocham to *__________________* <333 BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE BOSKIE Czekam na nexa!!! @swag_usa

    OdpowiedzUsuń
  14. justin dostał fajny prezent na gwiazdkę .. :D ciekawe czym nas zaskoczysz w następnym rozdziale .. :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Huhuhu...kochana ty to jednak potrafisz mnie zaskoczyć!;*
    Ten rozdział jest po prostu cuuudny ;* i ta scena +18. *_* HA! Kocham to.^^
    Najlepszy moment w aucie.haha. normalnie w wyobraźni widziałam całą tą scenę i napalonego Justina.XD MEGA!!
    Albo tak jak się chowała za Justinem przed Maxem... takie słodkie.:D
    Mam nadzieję że szybciutko dodasz nn. <33

    OdpowiedzUsuń
  16. ALee cudowny!!! Bez kitu też chcę takie święta!
    Widze że sporo komentarzy masz to szybko rozdział w nagrogę !
    Do nn! ;**

    OdpowiedzUsuń
  17. swietnie . :) wiedzie dużo rozdziałów

    OdpowiedzUsuń
  18. Boski rozdział:D
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  19. wow super *.*.* chce już następny

    OdpowiedzUsuń
  20. hahha seksu nie będzie to mnie rozwaliło :D Zajebisty rozdział ale tego mówić ci nie musze <33 CZekam nn

    OdpowiedzUsuń
  21. ten obrazek na końcu najlepsze <3 Ha ha ha czekam na następny <3 Życzę udanego sylwestra ;P

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetny. Jak każdy czekam na następny ;* ♥ Udanego Sylwestra

    OdpowiedzUsuń
  23. czy będziesz pisała nowego bloga bo dałaś jakąś ankiete a ja uwielbiam te opowiadania nie kończ go jeszcze

    OdpowiedzUsuń
  24. jaram się !

    OdpowiedzUsuń
  25. super <3 najlepszy blog <3

    OdpowiedzUsuń
  26. Zajebisty rozdział z resztą jak każdy :D Też chcę takie święta i takiego chłopaka hahaha jaki on jest zawsze napalony! <3 A to zdjęcie na dole po prostu kocham haha jak się z tego zaczęłam śmiać :P KC ;*

    OdpowiedzUsuń
  27. Mmmmm orgazm hahahhaha
    Weźcie się dzieci leczcie. Jak rodzice mogą was dopuszczać do komputerów? Jakim prawem korzystacie z internetu? Już ja zaapeluję do Tuska, by zabronił korzystać z internetu dzieciom poniżej 14 roku życia, lewaczki hahaha

    http://beka-z-fanatyczek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń