- No...Ja Ciebie też - zaśmiał się.
Usłyszeliśmy pukanie i zaraz odwróciliśmy się w stronę drzwi, które powoli się uchylały.
- Justin, pożegnaj się z Lolą i idziemy już do domu - uśmiechnęła się Pattie.
Justin nachylił się nade mną i mocno pocałował.
- Do zobaczenia shawty - mruknął.
- Pa - uśmiechnęłam się do chłopaka, który właśnie szedł w stronę mamy.
- Musisz mi koniecznie powiedzieć, co robisz, że Justin jest taki posłuszny - zaśmiała się kobieta i zamknęła drzwi.
Czułam jak moje policzki się czerwienią. Co ja takiego robię? Sex na Święta, to robię. Zaśmiałam się pod nosem i kończyłam sałatkę.
~*~
- Boże! Justin! Pospiesz się! - poganiałam chłopaka, który szykował się w łazience na przyjęcie 2013 roku.
Z nudów zaczęłam przeszukiwać mu szuflady. Niechcący, albo chcący? Natknęłam się na hermetyk z marihuaną. Zagryzłam dolną wargę i zaraz znalazłam bletki. A co! Poprawi mi się humor! Skoro on może palić, to ja chyba też?
- Justin? Długo jeszcze? - starałam się dowiedzieć ile mam czasu.
- Nie, nie! Już wychodzę - zapewniał.
Aha. Czyli mam dużo czasu. Usiadłam przy biurku, rozłożyłam bletkę i wzdłuż posypałam ją trawką. Zwinęłam w rulonik, przejechałam po końcówce językiem i zakleiłam. Wyszłam na balkon,wsadziłam do ust gotowego jointa i podpaliłam zapalniczką. Oparłam się na łokciach o poręcz i lekko wypięłam w stronę drzwi balkonowych. Zaciągałam dymem, wypuszczając go do góry.
- I jak? - z łazienki wyskoczył Justin, a ja momentalnie zakrztusiłam się dymem, aż podskoczyłam przez co lolek wypadł mi z ręki i spadł na trawę.
- Co Ci jest? Czuje marihuanę? - spytał podchodząc do mnie i obejmując od tyłu.
- Co? Nie - odpowiedziałam lekko zmieszana i ostatni raz kaszlnęłam.
- Idziemy? - mruknął mi do ucha i lekko przygryzł jego płatek. Uśmiechnęłam się pod nosem patrząc przed siebie.
- Wiesz Lola, bo jest ten no...tak jakby święto, prawda? Nowy Rok - starał się jakoś wytłumaczyć i od razu wiedziałam o co chodzi.
- Nie Justin, nie będzie sylwestrowego seksu - zaśmiałam się
- No, alee
- Justin! Twój grafik nadal Cię obowiązuje - parsknęłam śmiechem.
- Wiesz, dzięki - burknął i wszedł do środka.
Przewróciłam oczami, wyprostowałam się, przygładziłam sukienkę rękoma i poszłam za szatynem. Humor co chwilę mi się polepszał.
- Och, żartowałam. Ale nie ma seksu na święta - parsknęłam śmiechem.
- Z czego się tak śmiejesz? - warknął
- Z Ciebie - nie mogłam powstrzymywać śmiechu.
Justin pokręcił z dezaprobatą głową i wyjął z kieszeni telefon.
- Tak? - Mhm...już schodzimy. - Okey
Bacznie przyglądałam się szatynowi. Jak zwykle wyglądał seksownie
- Ale ty jesteś seksowny - mruknęłam, a zaraz wybuchłam śmiechem.
Chłopak popatrzyła na mnie zdziwiony, objął w tali i razem zeszliśmy na dół.
- Mamo, wychodzimy.
- Bawcie się dobrze! - krzyknęła kobieta.
Chciałam coś powiedzieć, ale szatyn szybko zatkał mi usta.
- Shhh...
Wsiedliśmy do limuzyny. Tak, jedziemy limuzyną na imprezę, ale zapomniałam gdzie.
- Czeeeeeeść! - uśmiechnęłam się do wszystkich
- Piła? - odezwała się Tay
- Przecież ona zjarana jest - zaśmiał się Kyle
Justin szybko spojrzał mi w oczy, które pod wpływem THC robią się czerwone.
- Lola, paliłaś moją maryśkę? - spytał kładąc rękę na moim odkrytym kolanie.
W odpowiedzi tylko się wyszczerzyłam jak idiotka. Chłopak przewrócił oczami i głośno westchnął. Odwrócił się w stronę oka i chyba się obraził.
- Ale się zjarałam! - wybuchłam śmiechem.
- O! Louis! - parsknęłam śmiechem. Chłopak tylko się uśmiechnął i mocniej przytulił Kim.
- Co słychać u mamy? - Nie myślcie sobie, że zapomniałam o jego zdradzie. Marihuana tylko poprawia samopoczucie, ale dalej jestem świadoma co robię.
- U mamy? - Louis poprawił się na fotelu i pociągnął nosem, lekko zmieszany.
- W porządku - uśmiechnął się.
- Tak dawno Cię z nie widziałam. - uśmiechnęłam się sztucznie
- Gdzie jedziemy Justinku? - położyłam dłoń na jego kolanie.
Milczy.
- Juuustin. Sylwestrowy...- nie zdążyłam dokończyć, kiedy szatyn zatkał mi usta dłonią, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem pochylając się do przodu. Wszyscy w samochodzie śmiali się razem ze mną.
Jedziemy i jedziemy, gdzie my w końcu jedziemy? Marihuana powoli mnie opuszcza, może nie tak dosłownie, ale humor wraca do normy, aczkolwiek THC pozostanie jeszcze przez kilka dni w mojej krwi. Justin nie odezwał się do mnie od godziny, albo i dłużej, straciłam rachubę czasu.
- Która godzina? - burknęłam. Tak, mój humor już tylko się pogarsza.
- dziesiąta - odpowiedziała Tay
Wszyscy się śmiali, tylko ja i Jus siedzieliśmy z grobowymi minami. Miało być zabawnie, a wyszło jak wyszło. W końcu się zatrzymaliśmy. Wysiedliśmy wszyscy z samochodu i weszliśmy do jakiegoś clubu/hotelu, skąd dochodziła już głośna muzyka. Stanęłam na chodniku, pogładziłam materiał sukienki i rozejrzałam się dookoła. Wszyscy zbierali się na powitanie nowego roku. Tay i Kim szły w objęciach swoich chłopaków, a ja szłam obok Justina, jakby był moim bratem, czyli jak najdalej siebie. Przyjaciele już weszli do clubu, kiedy nagle Justin złapał mnie w talii i pociągnął w lewą stronę. Weszliśmy za budynek. Szatyn mocno pchnął mnie na ścianę, rozstawił ręce po obu stronach mojej głowy i patrzył mi prosto w oczy.
- Myślałam, że jesteś zły
- Bo jestem - warknął nie spuszczając ze mnie wzroku. Jego oczy aż pociemniały ze złości.
- O weed?
- Nie tylko. To nie jest dla Ciebie, LOL, ledwo da się Ciebie pilnować jak się upijesz, a co dopiero z marihuaną.
- A ty możesz palić? - spytałam przechylając lekko głowę w bok.
- Już dawno tego nie palę.
- Więc co robiło w twojej szufladzie?
- Po prostu leżała.
Przewróciłam oczami.
- Nie przewracaj oczami - wycedził przez zaciśnięte zęby.
Boże! Tyle halo, o to, że wzięłam sobie kilka buchów marihuany?
- Przesadzasz - mruknęłam spuszczając wzrok na swoje i jego buty, jednak szatyn zaraz podniósł mi podbródek.
- O co chodzi z Louisem? - spytał doszukując się w moich oczach odpowiedzi.
- O nic?
- Nie byłaś dzisiaj raczej przyjaźnie do niego nastawiona.
- Justin, przyjechaliśmy się tu bawić - starałam się odwrócić jego uwagę od Louisa.
Cholera, w końcu muszę coś z tym zrobić.
- Coś między wam zaszło? - pyta.
Nadal jestem w jego klatce.
- Nie, po prostu mnie wkurza, że nie ma czasu dla Kim - mruknęłam.
- Chodźmy już. - powiedziałam całując chłopaka w usta, ten złapał mnie mocno za tył głowy i pogłębiał pocałunki, jego ręce powędrowały na moje pośladki. To było dla mnie zielone światełko. Jeśli tego nie przerwę, może to się 'źle' skończyć. Ułożyłam dłonie na klatce piersiowej szatyna i mocno go od siebie odepchnęłam.
- Co do ...? - warczy
- Przyjechaliśmy się tu bawić! - syknęłam i odeszłam, kierując się do clubu.
- Czekaj! - krzyknął za mną i już po chwili obejmował mnie w talii.
Pokazaliśmy swoje bilety i weszliśmy do środka, dużo młodych ludzi, przyjemny klimat, są miejsca siedzące, jest bar....JEST BAR! JEST ALKOHOL! Nie Lola, nie wolno ci! besztam się. Postaram się zapamiętać ten wieczór.
- Tu jesteście! - krzyknęła Tay
- Ehe - uśmiechnęłam się
- Martwiliśmy się - powiedziała Kim patrząc dwuznacznie na Justina, który miał potargane włosy.
- Rozmawialiśmy - zaśmiałam się.
- Idziemy tańczyć! - pisnęła Kim łapiąc mnie za rękę i ciągnąc na parkiet.
Rzuciłam Justinowi przepraszające spojrzenie i powędrowałam z dziewczynami. Oł, yea! Jesteśmy królowymi parkietu. Jeszcze nic nie piłam, a już się świetnie bawię. Po chwili szaleństwa poczułam na biodrach obce dłonie, ale to nie był Justin.
- Masz ochotę się czegoś napić? - szepnął mi męski głos do ucha, aż mnie przeszły ciarki wzdłuż kręgosłupa.
- Tak - odwróciłam się do chłopaka i poszłam z nim do baru. Darmowy drink. Chłopak zamów dwa kolorowe drinki, które zaraz pojawiły się przed nami. Usiedliśmy na wysokich krzesłach barowych.
- Jak Ci na imię ślicznotko? - spytał zakładając mi pasmo włosów za ucho.
- L...
- Ta ślicznotka, to moja dziewczyna - usłyszałam za sobą szatyna, który zaraz pociągnął mnie ze sobą. Złapałam za drinka i uśmiechnęłam się tylko do obcego chłopaka.
- Justin! - starałam się przekrzyczeć głośną muzykę.
Posłusznie za nim szłam, jest wkurzony. Zaprowadził mnie do reszty znajomych, który siedzieli wygodnie w czarnych skórzanych kanapach.
- Siadaj - warknął.
Usiadłam posłusznie, a obok mnie zaraz usiadł Justin.
- O jesteś! Zgubiliśmy cię! - zaśmiał się Kyle.
Zagryzłam dolną wargę i już chciałam przystawić szklankę z drinkiem do ust, kiedy szatyn mi ją wyrwał.
- Ty nie pijesz dzisiaj - syknął i sam wypił.
- Justin! To jeden drink!
- Ale cholernie mocny - skrzywił się.
Przewróciłam oczami.
- Jus, myśmy tylko rozmawiali.
- On miał inne plany
- Skąd to możesz wiedzieć?
- Sam jestem chłopakiem!
Pokręciłam z dezaprobatą głową i patrzyłam na swoje splecione dłonie.
- Idziemy zatańczyć. - wyrwała się Kim
Wszyscy ruszyli na parkiet.
- Idziemy? - spojrzałam na szatyna
Chłopak wyciągnął w moją stronę dłoń i razem weszliśmy na parkiet. Założyłam ręce na szyję chłopaka i poruszaliśmy się w rytmie własnej muzyki, cały czas patrząc sobie w oczy. Jak sobie przypomnę, że nie tak dawno, albo dawno już, miałam ochotę wydrapać mu oczy, a teraz? Tańczymy razem, oczekujemy nowego roku. Kocham go, Kocham go cholernie mocno.
Dystans między nami powoli się zmniejszał. Po chwili odwróciłam się do niego tyłem i zaczęliśmy tańczyć jak reszta nastolatków. Uśmiechałam się sama do siebie, ale czy dobrze robię tańcząc z nim tak odważnie? W porę się otrząsnęłam.
- Chce mi się pić - odwróciłam się do chłopaka.
Jego oczy były całe pociemniałe i błyszczące, co chwilę zagryzł wargę. Cholera! Nie dzisiaj! Nie będzie sylwestrowego seksu i KONIEC .
- Idę po coś do picia - rzuciłam i szybko odeszłam.
Zamówiłam drinka, jeden drink, drugi drink, O! Jaka ja szczupła jestem, trzeci drinki, wyglądam jak gwiazda porno! Gdzie mój Justin?
- Em...która godzina? - spytałam barmana
- 23:15.
Cholera! Półgodziny i nowy rok! Wstałam z krzesełka chwiejnym krokiem i zaczęłam szukać Justina. Nikogo nie mogłam znaleźć. Cholera! Co się dzieje? Wyszłam na zewnątrz i tam dostrzegłam wszystkich przyjaciół i nieznanego mi chłopka, znaczy się...widziałam go może raz dzisiaj jak tańczył z Kim. Wszyscy głośno wyrażali swoje zdanie. Louis był już chyba wstawiony, tak jak ja. Ale nie jest tak źle! Trzymam jakoś równowagę. Podchodzę do nich i rzucam się na Justina.
- Co się dzieje? - mruknęłam.
- Znowu piłaś? - warknął szatyn
- Kocham Cię - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
- Zdradzasz mnie na każdym kroku! - wykrzyczał Louis i nagle otrzeźwiałam.
- Co? Jak możesz tak mówić? Tylko tańczyliśmy! - krzyknęła z płaczem Kim
- Odbiło Ci? Kim Cię zdradza? - syknęłam uderzając chłopaka w ramię.
- Lola, Shh...- uciszał mnie Justin klepiąc w tyłek.
- Nie Justin! On to robi specjalnie! - odsunęłam się od chłopaka. Wszyscy patrzyli na mnie zdziwieni.
- Ona Cię zdradza? Ona? - zaczęłam popychać chłopaka.
- Ty śmieciu! Jak śmiesz tak o niej mówić? - krzyczałam.
- Lola, spokojnie - Tay próbowała mnie odciągnąć
- Lola, o co Ci chodzi? - spytała Kim
- Ten!... ten frajer! On Cię zdradza! A teraz zwala winę na Ciebie! - musiałam to w końcu powiedzieć.
- Co?! - pisnęła
- Kimmy! Nie chciałam, żeby Cię dłużej ranił. Którego dnia jak wracałam z imprezy widziałam go z jakąś dziewczyną, później jeszcze kilka razy.
- Louis! O czym ona mówi? - krzyknęła brunetka zanosząc się płaczem.
- LOL! - Justin pociągnął mnie do siebie i sam wyskoczył na przód, uderzając Louisa z pięści w twarz.
- Jak mogłaś...- zaczęła Kim i odeszła z płaczem.
Nie wierzyłam w to co właśnie do mnie powiedziała. Jak mogłam? Miałam pozwolić na to, żeby dalej jej robił awantury?
- Kim! - krzyknęłam.
- Nie LOL, ja pójdę - szepnęła Tay i pobiegła za brunetką.
- Chodź. - przytulił mnie Justin, a ja momentalnie zaniosłam się płaczem.
- No stary! Nieźle narozrabiałeś. - Warknął Kyle do leżącego chłopaka.
- Shh...- uspakajał mnie Justin gładząc rękoma moje plecy.
- Musiałam jej to powiedzieć - szepnęłam w jego szyję.
- Dobrze zrobiłaś - ucałował mnie w głowę.
- Wiesz Lola, bo jest ten no...tak jakby święto, prawda? Nowy Rok - starał się jakoś wytłumaczyć i od razu wiedziałam o co chodzi.
- Nie Justin, nie będzie sylwestrowego seksu - zaśmiałam się
- No, alee
- Justin! Twój grafik nadal Cię obowiązuje - parsknęłam śmiechem.
- Wiesz, dzięki - burknął i wszedł do środka.
Przewróciłam oczami, wyprostowałam się, przygładziłam sukienkę rękoma i poszłam za szatynem. Humor co chwilę mi się polepszał.
- Och, żartowałam. Ale nie ma seksu na święta - parsknęłam śmiechem.
- Z czego się tak śmiejesz? - warknął
- Z Ciebie - nie mogłam powstrzymywać śmiechu.
Justin pokręcił z dezaprobatą głową i wyjął z kieszeni telefon.
- Tak? - Mhm...już schodzimy. - Okey
Bacznie przyglądałam się szatynowi. Jak zwykle wyglądał seksownie
- Ale ty jesteś seksowny - mruknęłam, a zaraz wybuchłam śmiechem.
Chłopak popatrzyła na mnie zdziwiony, objął w tali i razem zeszliśmy na dół.
- Mamo, wychodzimy.
- Bawcie się dobrze! - krzyknęła kobieta.
Chciałam coś powiedzieć, ale szatyn szybko zatkał mi usta.
- Shhh...
Wsiedliśmy do limuzyny. Tak, jedziemy limuzyną na imprezę, ale zapomniałam gdzie.
- Czeeeeeeść! - uśmiechnęłam się do wszystkich
- Piła? - odezwała się Tay
- Przecież ona zjarana jest - zaśmiał się Kyle
Justin szybko spojrzał mi w oczy, które pod wpływem THC robią się czerwone.
- Lola, paliłaś moją maryśkę? - spytał kładąc rękę na moim odkrytym kolanie.
W odpowiedzi tylko się wyszczerzyłam jak idiotka. Chłopak przewrócił oczami i głośno westchnął. Odwrócił się w stronę oka i chyba się obraził.
- Ale się zjarałam! - wybuchłam śmiechem.
- O! Louis! - parsknęłam śmiechem. Chłopak tylko się uśmiechnął i mocniej przytulił Kim.
- Co słychać u mamy? - Nie myślcie sobie, że zapomniałam o jego zdradzie. Marihuana tylko poprawia samopoczucie, ale dalej jestem świadoma co robię.
- U mamy? - Louis poprawił się na fotelu i pociągnął nosem, lekko zmieszany.
- W porządku - uśmiechnął się.
- Tak dawno Cię z nie widziałam. - uśmiechnęłam się sztucznie
- Gdzie jedziemy Justinku? - położyłam dłoń na jego kolanie.
Milczy.
- Juuustin. Sylwestrowy...- nie zdążyłam dokończyć, kiedy szatyn zatkał mi usta dłonią, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem pochylając się do przodu. Wszyscy w samochodzie śmiali się razem ze mną.
Jedziemy i jedziemy, gdzie my w końcu jedziemy? Marihuana powoli mnie opuszcza, może nie tak dosłownie, ale humor wraca do normy, aczkolwiek THC pozostanie jeszcze przez kilka dni w mojej krwi. Justin nie odezwał się do mnie od godziny, albo i dłużej, straciłam rachubę czasu.
- Która godzina? - burknęłam. Tak, mój humor już tylko się pogarsza.
- dziesiąta - odpowiedziała Tay
Wszyscy się śmiali, tylko ja i Jus siedzieliśmy z grobowymi minami. Miało być zabawnie, a wyszło jak wyszło. W końcu się zatrzymaliśmy. Wysiedliśmy wszyscy z samochodu i weszliśmy do jakiegoś clubu/hotelu, skąd dochodziła już głośna muzyka. Stanęłam na chodniku, pogładziłam materiał sukienki i rozejrzałam się dookoła. Wszyscy zbierali się na powitanie nowego roku. Tay i Kim szły w objęciach swoich chłopaków, a ja szłam obok Justina, jakby był moim bratem, czyli jak najdalej siebie. Przyjaciele już weszli do clubu, kiedy nagle Justin złapał mnie w talii i pociągnął w lewą stronę. Weszliśmy za budynek. Szatyn mocno pchnął mnie na ścianę, rozstawił ręce po obu stronach mojej głowy i patrzył mi prosto w oczy.
- Myślałam, że jesteś zły
- Bo jestem - warknął nie spuszczając ze mnie wzroku. Jego oczy aż pociemniały ze złości.
- O weed?
- Nie tylko. To nie jest dla Ciebie, LOL, ledwo da się Ciebie pilnować jak się upijesz, a co dopiero z marihuaną.
- A ty możesz palić? - spytałam przechylając lekko głowę w bok.
- Już dawno tego nie palę.
- Więc co robiło w twojej szufladzie?
- Po prostu leżała.
Przewróciłam oczami.
- Nie przewracaj oczami - wycedził przez zaciśnięte zęby.
Boże! Tyle halo, o to, że wzięłam sobie kilka buchów marihuany?
- Przesadzasz - mruknęłam spuszczając wzrok na swoje i jego buty, jednak szatyn zaraz podniósł mi podbródek.
- O co chodzi z Louisem? - spytał doszukując się w moich oczach odpowiedzi.
- O nic?
- Nie byłaś dzisiaj raczej przyjaźnie do niego nastawiona.
- Justin, przyjechaliśmy się tu bawić - starałam się odwrócić jego uwagę od Louisa.
Cholera, w końcu muszę coś z tym zrobić.
- Coś między wam zaszło? - pyta.
Nadal jestem w jego klatce.
- Nie, po prostu mnie wkurza, że nie ma czasu dla Kim - mruknęłam.
- Chodźmy już. - powiedziałam całując chłopaka w usta, ten złapał mnie mocno za tył głowy i pogłębiał pocałunki, jego ręce powędrowały na moje pośladki. To było dla mnie zielone światełko. Jeśli tego nie przerwę, może to się 'źle' skończyć. Ułożyłam dłonie na klatce piersiowej szatyna i mocno go od siebie odepchnęłam.
- Co do ...? - warczy
- Przyjechaliśmy się tu bawić! - syknęłam i odeszłam, kierując się do clubu.
- Czekaj! - krzyknął za mną i już po chwili obejmował mnie w talii.
Pokazaliśmy swoje bilety i weszliśmy do środka, dużo młodych ludzi, przyjemny klimat, są miejsca siedzące, jest bar....JEST BAR! JEST ALKOHOL! Nie Lola, nie wolno ci! besztam się. Postaram się zapamiętać ten wieczór.
- Tu jesteście! - krzyknęła Tay
- Ehe - uśmiechnęłam się
- Martwiliśmy się - powiedziała Kim patrząc dwuznacznie na Justina, który miał potargane włosy.
- Rozmawialiśmy - zaśmiałam się.
- Idziemy tańczyć! - pisnęła Kim łapiąc mnie za rękę i ciągnąc na parkiet.
Rzuciłam Justinowi przepraszające spojrzenie i powędrowałam z dziewczynami. Oł, yea! Jesteśmy królowymi parkietu. Jeszcze nic nie piłam, a już się świetnie bawię. Po chwili szaleństwa poczułam na biodrach obce dłonie, ale to nie był Justin.
- Masz ochotę się czegoś napić? - szepnął mi męski głos do ucha, aż mnie przeszły ciarki wzdłuż kręgosłupa.
- Tak - odwróciłam się do chłopaka i poszłam z nim do baru. Darmowy drink. Chłopak zamów dwa kolorowe drinki, które zaraz pojawiły się przed nami. Usiedliśmy na wysokich krzesłach barowych.
- Jak Ci na imię ślicznotko? - spytał zakładając mi pasmo włosów za ucho.
- L...
- Ta ślicznotka, to moja dziewczyna - usłyszałam za sobą szatyna, który zaraz pociągnął mnie ze sobą. Złapałam za drinka i uśmiechnęłam się tylko do obcego chłopaka.
- Justin! - starałam się przekrzyczeć głośną muzykę.
Posłusznie za nim szłam, jest wkurzony. Zaprowadził mnie do reszty znajomych, który siedzieli wygodnie w czarnych skórzanych kanapach.
- Siadaj - warknął.
Usiadłam posłusznie, a obok mnie zaraz usiadł Justin.
- O jesteś! Zgubiliśmy cię! - zaśmiał się Kyle.
Zagryzłam dolną wargę i już chciałam przystawić szklankę z drinkiem do ust, kiedy szatyn mi ją wyrwał.
- Ty nie pijesz dzisiaj - syknął i sam wypił.
- Justin! To jeden drink!
- Ale cholernie mocny - skrzywił się.
Przewróciłam oczami.
- Jus, myśmy tylko rozmawiali.
- On miał inne plany
- Skąd to możesz wiedzieć?
- Sam jestem chłopakiem!
Pokręciłam z dezaprobatą głową i patrzyłam na swoje splecione dłonie.
- Idziemy zatańczyć. - wyrwała się Kim
Wszyscy ruszyli na parkiet.
- Idziemy? - spojrzałam na szatyna
Chłopak wyciągnął w moją stronę dłoń i razem weszliśmy na parkiet. Założyłam ręce na szyję chłopaka i poruszaliśmy się w rytmie własnej muzyki, cały czas patrząc sobie w oczy. Jak sobie przypomnę, że nie tak dawno, albo dawno już, miałam ochotę wydrapać mu oczy, a teraz? Tańczymy razem, oczekujemy nowego roku. Kocham go, Kocham go cholernie mocno.
Dystans między nami powoli się zmniejszał. Po chwili odwróciłam się do niego tyłem i zaczęliśmy tańczyć jak reszta nastolatków. Uśmiechałam się sama do siebie, ale czy dobrze robię tańcząc z nim tak odważnie? W porę się otrząsnęłam.
- Chce mi się pić - odwróciłam się do chłopaka.
Jego oczy były całe pociemniałe i błyszczące, co chwilę zagryzł wargę. Cholera! Nie dzisiaj! Nie będzie sylwestrowego seksu i KONIEC .
- Idę po coś do picia - rzuciłam i szybko odeszłam.
Zamówiłam drinka, jeden drink, drugi drink, O! Jaka ja szczupła jestem, trzeci drinki, wyglądam jak gwiazda porno! Gdzie mój Justin?
- Em...która godzina? - spytałam barmana
- 23:15.
Cholera! Półgodziny i nowy rok! Wstałam z krzesełka chwiejnym krokiem i zaczęłam szukać Justina. Nikogo nie mogłam znaleźć. Cholera! Co się dzieje? Wyszłam na zewnątrz i tam dostrzegłam wszystkich przyjaciół i nieznanego mi chłopka, znaczy się...widziałam go może raz dzisiaj jak tańczył z Kim. Wszyscy głośno wyrażali swoje zdanie. Louis był już chyba wstawiony, tak jak ja. Ale nie jest tak źle! Trzymam jakoś równowagę. Podchodzę do nich i rzucam się na Justina.
- Co się dzieje? - mruknęłam.
- Znowu piłaś? - warknął szatyn
- Kocham Cię - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
- Zdradzasz mnie na każdym kroku! - wykrzyczał Louis i nagle otrzeźwiałam.
- Co? Jak możesz tak mówić? Tylko tańczyliśmy! - krzyknęła z płaczem Kim
- Odbiło Ci? Kim Cię zdradza? - syknęłam uderzając chłopaka w ramię.
- Lola, Shh...- uciszał mnie Justin klepiąc w tyłek.
- Nie Justin! On to robi specjalnie! - odsunęłam się od chłopaka. Wszyscy patrzyli na mnie zdziwieni.
- Ona Cię zdradza? Ona? - zaczęłam popychać chłopaka.
- Ty śmieciu! Jak śmiesz tak o niej mówić? - krzyczałam.
- Lola, spokojnie - Tay próbowała mnie odciągnąć
- Lola, o co Ci chodzi? - spytała Kim
- Ten!... ten frajer! On Cię zdradza! A teraz zwala winę na Ciebie! - musiałam to w końcu powiedzieć.
- Co?! - pisnęła
- Kimmy! Nie chciałam, żeby Cię dłużej ranił. Którego dnia jak wracałam z imprezy widziałam go z jakąś dziewczyną, później jeszcze kilka razy.
- Louis! O czym ona mówi? - krzyknęła brunetka zanosząc się płaczem.
- LOL! - Justin pociągnął mnie do siebie i sam wyskoczył na przód, uderzając Louisa z pięści w twarz.
- Jak mogłaś...- zaczęła Kim i odeszła z płaczem.
Nie wierzyłam w to co właśnie do mnie powiedziała. Jak mogłam? Miałam pozwolić na to, żeby dalej jej robił awantury?
- Kim! - krzyknęłam.
- Nie LOL, ja pójdę - szepnęła Tay i pobiegła za brunetką.
- Chodź. - przytulił mnie Justin, a ja momentalnie zaniosłam się płaczem.
- No stary! Nieźle narozrabiałeś. - Warknął Kyle do leżącego chłopaka.
- Shh...- uspakajał mnie Justin gładząc rękoma moje plecy.
- Musiałam jej to powiedzieć - szepnęłam w jego szyję.
- Dobrze zrobiłaś - ucałował mnie w głowę.
~***~
O kurcze! Ale zjebany rozdział! Przepraszam, przepraszam, przepraszam x100! Nie dość, ze tak długo czekałyście to jeszcze piszę takie...coś -,- Mam nadzieję, że następny wyjdzie mi dłuższy i o wiele, wiele lepszy!
Jestem pod ogromnym wrażeniem, widząc tyle komentarzy! Oby tak dalej! Widzę, że wzrosła liczba czytelniczek♥ Witam!
Wypełniajcie ankiety, potrzebne mi są do nowego opowiadania. Nie patrze na liczbę dni pod ankietą. Nie wiem kiedy skończę bloga, ale chyba w tym miesiącu. Mam już prolog i pierwszy rozdział. :* Jeszcze raz dziękuję, że jesteście i Baaaaardzooooo! Przepraszam, za to 'COŚ' -,- Do następnego, mam nadzieję, że szybko zacznę go pisać! A teraz zmykam do kina na ,,Bejbi blues''♥
* Prośba! Trzymajcie za mnie kciuki we wtorek! Została mi do poprawienia TYLKO historia!!
Super rozdział , nareszcie się dowiedziała prawdy Kim .
OdpowiedzUsuńSUPER <3 nie kończ tego opowiadania...on jest superr... :D
OdpowiedzUsuńZajebiste ! Dziewczyno co ty gadasz! Mam nadzieje, że szybko będzie następny.
OdpowiedzUsuńw końcu się wydało ... tylko czemu Kim była zła na LOLę? już się nie mogę doczekać następnego żeby się dowiedzieć !
OdpowiedzUsuńA Just jest taki niewyżyty że to masakra jest hahaha
Rozdział cudowny jak zawsze ♥
czekam na nn <3
Awwww cudowny jak zawsze ! ;D
OdpowiedzUsuńSzkoda mi teraz Loli że do Kim się na nią obraziła ...
Super też rozdział na bloblo !
A może jakieś ferie zimowe u Loli i Justina ?
Czekam na kolejny ! ;**
dobrze że Kim się dowiedziała tylko troche szkoda tej Loli bo Kim jie powinna mieć do niej pretensji .. :D ale ogl to rozdział świetny .
OdpowiedzUsuńfajny rozdział czekam na następny !
OdpowiedzUsuńco za akcja ;O super jak zawsze! do nn ;**
OdpowiedzUsuńSuper rozdział czekam na nowy nn :D <33333
OdpowiedzUsuńawww.. kocham, kocham, kocham !
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! ;*
Zajebiste!!!!Wszystkie rozdziały przeczytałam w niecałe 3 dni.Szkoda że to nie jest lektura czy książka,bo na pewno przeczytałabym to nie jeden raz.
OdpowiedzUsuńKiedy będzie kolejny? Już się nie mogę doczekać :) ;* ;*
MiSiA.xD
Super rozdział !!!! Nie mogę się już doczekać następnego <3<3<3
OdpowiedzUsuńwow widzę że mam trochę zaległości :) Ale fajny rozdział tylko szkoda że taki sylwester smutny się zapowiada . I mam nadzieje że Lola nie będzie się wciągała w narkotyki :d
OdpowiedzUsuńVdkxkdbd gdmxkx bvlfhscdcd
OdpowiedzUsuń