piątek, 25 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 37


CHCESZ BYĆ INFORMOWANA O NN? NAPISZ TU SWOJEGO TWITTERA

Nie zwracając uwagi na to, że w okół nas zbiegło się już kilku uczniów, dalej szarpałam brunetkę. Co chwilę czułam jak z tyłu szarpała mnie Chanel, albo Aria, ale żeby mnie odciągnąć to nie. Raczej się bały, i dobrze! Nie chcę byż jakimś pieprzonym postrachem szkoły, ale nie pozwolę robić z siebie śmiecia takim plastikom.
- Dawaj Lola! - ktoś krzyknął.
- Jeszcze do Ciebie nie dotarło, że Justin jest MÓJ? - wysyczałam.
- Puść mnie! Dziewczyno, ty jesteś psychiczna. - pisnęła
- Ja jestem psychiczna? Ja?
- Lola! Puść ją! - krzyknął Justin szarpiąc mnie za ramię.
- Daj mi lepiej spokój, bo gorzko tego pożałujesz! - syknęłam i odeszłam razem z szatynem.
- Dziwka! - krzyknęła.
Już zwróciłam, żeby biec w jej stronę, jednak Justin w porę złapał mnie w pasie.
- Justin! Puść mnie! - krzyknęłam i zaczęłam się szamotać.
- Lola, nie ma sensu.
- Więc ma mnie wyzywać od dziwek? - warknęłam.
- Ona to robi, żeby Cię sprowokować. LOL, w końcu Cię wyrzucą ze szkoły. - powiedział łapiąc mnie za policzki i opierając się czołem o moje czoło. Jego obecność działała na mnie kojąco.
Przewróciłam oczami i poszłam pod klasę. Na szczęście, żaden z nauczycieli nie zauważył tego incydentu, może to i nawet lepiej? Przywitałam się z Tay i Kyle'em, Kim w ogóle nie raczyła na mnie spojrzeć, a Lucas rzucił mi tylko spojrzenie z pogardą. Och, więc to moja wina, że ją zdradził? W końcu zadzwonił dzwonek. Wszyscy weszliśmy do klasy. Zajęłam miejsce obok Justina, przez całą lekcje siedzieliśmy cicho. Na koniec nauczycielka od biologii skierowała się w naszą stronę.
- Takie zachowanie mi się podoba - uśmiechnęła się, na co sama się zaśmiałam.
Wszyscy wyszliśmy posłusznie z klasy, kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę. Nadal źle się czułam, że Kim nie chce ze mną rozmawiać.
- To jak wam się udał Sylwester? - zaśmiał się Kyle patrząc na mnie znacząco.
- O czymś nie wiem? - wtrąciła się Tay.
- Justin! - szturchnęłam chłopaka, który był nieobecny, a mianowicie...całkowicie był pochłonięty moim odkrytym dekoltem. Cholera! Chyba zacznę nosić golfy do szkoły. 
- No! Super było! - uśmiechnął się szatyn. - Miałem najlepszy sylwestrowy se...- nie dałam mu dokończyć kiedy zatkałam mu usta dłonią.
- Justin chciał powiedzieć, że miał udany sylwester - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Co robisz? - warknął brązowooki.
- Co ty! robisz kretynie - syknęłam.
Kim ma chyba zamiar całkowicie się od nas odizolować. Znalazła sobie nowe przyjaciółki.
- Przejdzie jej - szepnął Justin.
Lekko się uśmiechnęłam i wszyscy ruszyliśmy pod sale gimnastyczną. Razem z dziewczynami poszłyśmy do szatni.
- Kim? Możemy porozmawiać? - zagadnęłam dziewczynę.
- Nie mamy oczy - rzuciła oschle dziewczyna i zaczęła się przebierać.
- Przejdzie jej - powiedziała Tay, kładąc rękę na moim ramieniu.
Oby jej przeszło.
W szatni powoli robiło się pusto, aż zostałam tylko ja. A dlaczego? Bo za Chiny nie mogłam znaleźć bluzki na w-f. Musiałam więc ćwiczyć w tej co jestem. Włożyłam dresy, zawiązałam buty i wyszłam. Szybko wbiegłam na sale.
- No proszę! Pani Watson postanowiła nas zaszczycić swoją obecnością! - krzyknęła z końca sali trenerka.
Przewróciłam oczami i wolnym krokiem kierowałam się do kobiety i reszty dziewczyn. Nagle dostałam piłką do kosza w głową, aż padłam płasko na podłogę. Kto inny mógłby mnie trafić piłką jak nie Justin.
- Boże Lola, żyjesz? - nachylił się nade mną szatyn.
- Ty idioto skończony.
- Dziewczyna bredzi, musiała mocno oberwać. - krzyknął Justin do trenerki, która szła w naszą stronę.
- Złaź ze mnie kretynie! - warknęłam.
- Lola! Nie umieraj! Patrz na mnie! - krzyczał do mnie szatyn.
- Co jest? - spytała kobieta, przykucając przy nas.
- Mogę ją zabrać do pielęgniarki? Jest strasznie blada, może zemdleć. - Justin tłumaczył się nauczycielce. - Boże! Może od razu do szpitala ją zawiozę?
- Myślę, że pielęgniarka wystarczy. Strasznie pobladła.
Co tu się kurwa dzieje? 
- Nie! Nie! Ja się dobrze czuję! - zaczęłam się wyrywać.
- Widzi pani, ma omamy. - Justin włożył mi rękę pod nogi, a drugą objął w tali i podniósł.
- Ty, Bieber! Trzeba było mocniej ją rzucić! - zaśmiał się Kyle.
- Przecież niechcący to zrobiłem! - szatyn ledwo powstrzymywał śmiech.
Czy nikt nie widzi, że on to robi specjalnie? 
- Niech go pani zabierze! Nigdzie nie idę! - zaczęłam krzyczeć. - Justin! Puszczaj mnie!
- To my idziemy - rzucił Justin i natychmiast wyszedł ze mną z sali.
- Jeżeli mnie w tym momencie nie puścisz to obiecuję Ci, że będzie koniec seksu! - warknęłam.
Brązowooki natychmiast postawił mnie na ziemi. Poczułam nagły zawrót głowy, oparłam się o ścianę i głośno wypuściłam powietrze.
- Idiota - syknęłam.
- Skarbie, nie chciałem tak mocno - szepnął skruszony Justin i delikatnie pogładził dłonią moje plecy.
- Pieprz się! - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Tylko z tobą - zaśmiał się Bieber.
- Idiota
- Ja Ciebie też.
- Prowadź do pielęgniarki! Lola idzie!
Chłopak wziął mnie pod rękę i prowadził do pielęgniarki. Po chwili byliśmy już w gabinecie pani Somers. Justin grzecznie zapukał i czekał na zaproszenie.
- Dobry! - wypalił pierwszy. - Moja kobieta miała wypadek
Za chwilę wyszłam zza szatyna, ponieważ cały czas mnie zasłaniał.
- Dzień dobry - szepnęłam.
- Chryste, Dziecko! Kto ci takiego siniaka pod okiem nabił? - podniosła się starsza kobieta.
Wskazałam palcem na Justina. Jak to? Będę miała śliwe? Przecież to tylko piłka!
- Połóż się dziecko - nakazała kobieta, wskazując na fotel.
Od razu położyłam się na fotelu, Justina obrzuciłam tylko morderczym spojrzeniem i dalej wpatrywałam się w sufit. No co za idiota rzuca w swoją dziewczynę piłką do kosza?
- Lola, przepraszam - mówił skruszony i przysiadł się do mnie, łapiąc mnie za rękę.
- Justin! Ja nie umieram. Jeszcze nie dziś. Spokojnie - warknęłam.
- Wybaczysz mi? - spytał, mocno ściskając moją dłoń.
Przewróciłam oczami. Ludzie, weźcie go ode mnie, bo go skrzywdzę. Panie Boże daj mi cierpliwość, albo nie ręczę za siebie. 
- Lol? Co robisz? - z transu wyrwał mnie lekko ochrypły głos Justina.
- Modlę się Justinku, modlę.
- Justin, przesuń się proszę. Muszę jej przyłożyć lód.- powiedziała pielęgniarka. 
- Lola, jakby co to tu jestem - zapewnił mnie szatyn i odsunął się kawałek od łóżka. 
- Przyłóż to proszę - Pani Somers wręczyła mi woreczek lodu, który natychmiast przyłożyłam na oko.  
- Co się stało? - spytała kobieta. 
- Dostałam piłką od kosza - warknęłam. 
- Skarbie, nie chciałem. - odezwał się brązowooki. 
- Spadaj - syknęłam. 
Nie chciałem, nie chciałem. CHCIAŁEŚ! Toż to mocniej mógł mnie uderzyć, żebym całkowicie przytomność straciła. Kretyn. 
Nagle zaczęłam kaszleć. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej. Ten cholerny kaszel męczy mnie już od kilku miesięcy. To pewnie przez alergię. 
- Lola, w porządku? - spytała pielęgniarka
- Tak, tak - uśmiechnęłam się do kobiety. - To pewnie alergia. 
- No nie wygląda mi to na kaszel alergików - powiedziała bacznie mi się przyglądając. - Idź z tym lepiej do lekarza. 
- Tak, pójdę - powiedziałam zagryzając dolną wargę. To tylko kaszel


~*~

- LOL! Co Ci się stało? - krzyknęła przerażona Kim. 
- Zapytaj się tego kretyna - warknęłam. 
- To od tej piłki? - spytał z niedowierzaniem Kyle. 
- Mhm - przytaknęłam.
- Wyglądasz jakbyś się biła! - zaśmiała się Tay. 
- To nie jest śmieszne! - syknęłam. 
- Lola, przepraszam - Biebs cały czas próbował mnie przepraszać. 
- Dobra! Już! - krzyknęłam. 
- Wybaczasz mi? - spytał ewidentnie podekscytowany. 
- Tak - Głośno wypuściłam powietrze z płuc. 
Czy dobrze robię? W końcu...uderzył mnie specjalnie. No dobra! Usprawiedliwia go to, że nie wiedział, że tak mocno rzucił piłką.
- Dziękuję! - uśmiechnął się zadowolony i mocno mnie przytulił. 
Po lekcjach Justin odwiózł mnie do domu i sam pojechał do siebie. 
- Chryste Lola! Z kim się biłaś? - krzyknęła mama, gdy tylko weszłam do domu. 
- Mamo! Z nikim się nie biłam - zaśmiałam się.  - Dostałam piłką do kosza na wf
- Ktoś to chociaż obejrzał? - spytała przyglądając się mojej opuchliźnie pod okiem, pod każdym kątem.  
- Tak. Justin był ze mną u pielęgniarki 
- Jak to dobrze, że masz tego Justina - uśmiechnęła się ciepło. 
Tak! Faktycznie DOBRZE go mieć. Zironizowałam. 
- Tsa...to ja idę do siebie - uśmiechnęłam się blado i poszłam do siebie na górę. 
Wbiegłam szybko na górę i od razu spojrzałam do lusterka. O cholera! Wyglądam jak fajterka. Zaśmiałam się do siebie w lustrze, po czym poszłam do szafy i przebrałam się w dresy. Usiadłam przy komputerze i sprawdziłam wszystkie portale społecznościowe. Wahałam się czy nie napisać do Kim, ale jednak zdecydowałam, że tego nie zrobię. Następnie wzięłam się za powtarzanie historii, której kompletnie nie rozumiem. Nie ma to jak sprawdzian przed samymi feriami. W końcu byłam całkiem pochłonięta historią. Kim...ona ją zawsze rozumiała i pomagała mi się uczyć, a teraz zostałam z tym sama. Nagle ktoś zapukał do moich drzwi. Justin. To była moja pierwsza myśl. 
- Proszę - odchrząknęłam i wyjrzałam zza książek. 
- Kim? - zakrztusiłam się własną śliną. 
- H-hej - uśmiechnęła się nieśmiało. 
- O co chodzi? - spytałam, zachęcając ją do wejścia głębiej. 
Dziewczyna nerwowo zagryzła dolną wargę i spuściła wzrok w dół. 
- LOL, bo ja chciałabym Cię przeprosić...wiesz...zachowałam się jak idiotka. Po prostu byłam w szoku jak mi to powiedziałaś. Nie chciałam tego słuchać. To był cios prosto w serce. 
Uśmiechnęłam się i wstałam z łóżka, po czym mocno przytuliłam dziewczynę. 
- W porządku - cmoknęłam brunetkę w policzek. 
- Serio? Wybaczasz mi? - spytała, również mnie obejmując. 
- Tak, dzisiaj każdemu wybaczam - parsknęłam śmiechem. I po chwili odsunęłyśmy się od siebie. 
- O cholera, ale masz ładne oko - zaśmiała się dziewczyna. 
- Justin - westchnęłam. - Jakoś to przeżyję. 
- Widzę, że próbujesz się uczyć z historii na jutro. O to jestem! - wyszczerzyła się. 
Widziałam, że dalej jest załamana po rozstaniu, ale jakoś się trzyma. Przynajmniej nie zamknęła się w czterech ścianach i sama płacze. Usiadłyśmy we dwie na łóżku i od razu zaczęłyśmy się uczyć do sprawdzianu. Po trzech godzinach już ledwo na oczy widziałyśmy. Odłożyłyśmy książki i zeszłyśmy na dół. Dochodziła dziewiętnasta. 
- Już się pouczyłyście? - spytała mama, wyglądając zza kanapy. 
- Mhm - mruknęłam i otworzyłam lodówkę. 
- Co chcesz? - spytałam brunetkę, odwracając się do niej. 
- Obojętnie, coś do jedzenia - mruknęła zmęczona. 
Wzięłyśmy cole na pobudzenie i słodycze. 
- Jak się czujesz? - spojrzałam na przyjaciółkę, napychającą się chrupkami. 
- W porządku - uśmiechnęła się blado. 
- Rozmawiałaś jeszcze z Louisem?
Dziewczyna tylko pokiwała przecząco głową. Widać, że nie chce o tym rozmawiać, nie dziwie jej się. Nie będę ją już zadręczać. 
- Wiesz, że jedziemy w góry na drugi tydzień ferii? - wyszczerzyłam się jak głupia. 
- Co? - spojrzała na mnie zdziwiona.
- Mhm..- puściłam do dziewczyny oczko. 
- Ale... 
- Justin ma tam domek. Taylor i Kyle już się zgodzili. Nie możesz odmówić. Zrobimy jakąś imprezę, seanse filmowe, fajnie będzie 
- Um...nie wiem...czy mama się zgodzi 
- Kimmy! Masz osiemnaście lat - zaśmiałam się. 
Dziewczyna tylko głośno westchnęła. Znowu zaczął dusić mnie ten cholerny kaszel. Brunetka widząc mój stan szybko do mnie podeszła i zaczęła klepać po plecach, jakbym się czymś zakrztusiła. 
- Nie trzeba - wykaszlałam i uniosłam ręce w geście obrony. 
- Dobrze się czujesz? - spytała kiedy w końcu się uspokoiłam.
- Tak - uśmiechnęłam się do dziewczyny i upiłam szybko coli. 
- Byłaś u lekarza?
- Niee...to pewnie alergia - zaśmiałam się. 
- Lola! - powiedziała stanowczo. 
- Och. No mówię, że nic mi nie jest - uśmiechnęłam się. 
- Okej - zakończyła rozmowę. 
- Lola! Justin przyszedł! - z dołu krzyczała mama. 
Przewróciłam oczami i wtedy przypomniała mi się śliwa pod okiem, po czym obie parsknęłyśmy śmiechem. 
- Cześć piękna! - do pokoju wparował szatyn. 
- Cześć - uśmiechnęłam się. 
- Cześć - przywitała się Kim 
- O! Pogodziłyście się wreszcie? - spojrzał to na mnie, to na Kim. 
Obie przytaknęłyśmy. Szatyn najpierw podszedł do mnie i ucałował mnie w policzek, a później poszedł do Kim, mocno ją uściskał i cmoknął również w policzek. 
- Ej! - warknęłam oburzona. - Nie przeszkadzam? 
- Och! Lola jest zazdrosna - zaśmiał się Justin i mocno mnie wyściskał. - Cholera! Co masz na oku? - spytał zszokowany. 
- Wiesz...dostałam dzisiaj piłką od kosza od chłopaka. - warknęłam
- Przepraszam Cię Kochanie - zagryzł dolną wargę. 
- No dobra...o co chodzi? - spojrzałam na niego podejrzliwie. 
- Nie odbierałaś moich telefonów, martwiłem się. - powiedział siadając obok brunetki i sam poczęstował się chrupkami.
Sięgnęłam po telefon z szafki. O! Faktycznie dzwonił! Piętnaście nieodebranych połączeń i osiem wiadomości. 
- Te sms to hurtowo wysyłałeś? 
- Bardzo śmieszne - zmrużył oczy i głośno rozgryzł chipsa. 
Parsknęłam śmiechem. 
- Co robicie? - spytał. 
- Uczymy się na historię - odpowiedziała Kim. 
- Po co? 
- Justin! nie zadawaj głupich pytań! - syknęłam. 
- Jutro jest sprawdzian - odpowiedziała grzecznie Kim. Podziwiam ją za tą cierpliwość do Justina. 
- Tak?! - krzyknął przerażony. 
- Nie uczyłeś się, prawda? - spojrzałam na niego wkurzona. 
- Zapomniałem - szepnął. 
- Justin...
- Lola, nooo - przeciągnął. 
- Masz tu książkę i się ucz! - wręczyłam mu podręcznik i notatki, które zrobiłam z Kim. 
- W domu się pouczę. 
- Wcale nie. 
- Tak! 
- Nie!
- Tak!
- Nie!
- Tak! - krzyknął poirytowany.
- No dobra! - krzyknęłam i wstałam po kalendarz. 
- Lola? Co robisz? - spytał drżącym głosem. 
- Domyśl się - warknęłam i uważnie przyglądałam się kartkom. 
- Lola, proszę, nie, przepraszam, błagam! - brązowooki wyrwał mi z ręki kalendarz. 
- Oddawaj go! - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. 
- Przepraszam, już się będę uczył.
- O co chodzi? - spytała Kim. 
- Lola chce mi zrobić grafik, w które dni będziemy uprawiali sex - wytłumaczył Justin. 
- Co? - brunetka wybuchła niepohamowanym śmiechem. 
- Ale ona nie żartuje! - Justin upomniał przyjaciółkę. 
- Grafik na sex! - dziewczyna wydukała przez śmiech. 
- Dawaj ten kalendarz! - krzyknęłam wystawiając rękę po kalendarz. 
- Proszę, Lola, już nie będę. 
- Bierz te książki i ucz się!
- Dobrze - powiedział grzecznie i zaczął studiować wszystkie strony. 
O dziewiątej wszyscy skończyliśmy naukę. Niemożliwe, żebyśmy dostali banie ze sprawdzianu. Pożegnałam Justin namiętnym pocałunkiem, a Kim wyściskałam. 
- Trzymaj się kochana - szepnęłam jej na ucho. Po czym wyszli razem z mojego domu. 
- Lola! - krzyknęła mama. 
Zamknęłam drzwi i poszłam do mamy. 
- Tak? 
- Kiedy jedziemy do babci? Odwiedzisz Jeremy'ego. 
- Um...mamo...nie chcę tam jechać - zagryzłam dolną wargę. 
- Lola, nie wygłupiaj się. Kiedy ostatnio widziałaś się z babcią, hm? 
- Mamo, ale...ja pokłóciłam się z Jeremym . Nie chcę tam jechać, naprawdę. 
- Skarbie, babcia też się za tobą stęskniła. Pojedziemy tylko na tydzień. Może na drugi tydzień ferii, hm? - spytała. 
- Mamo...proszę. Na drugi tydzień jadę w góry z Justinem i resztą. 
- Tak? 
- Mhm...chciałam Ci o tym powiedzieć, ale wiesz...mam tyle na głowie i zapomniałam - zaśmiałam się nerwowo. 
- Mhm, mhm. - kobieta złożyła usta w cienką linię. 
- Mogę jechać prawda? - spytałam uśmiechając się nieśmiało. 
- Jak pojedziemy do babci. 
- Mamo! To jest szantaż! 
- Och, doprawdy? - zaśmiała się. - Nie zostawię Cię samej przez cały tydzień - zironizowała.
- Mamo! Mam osiemnaście lat. - syknęłam. 
- I co z tego? 
- To z tego, że jestem już odpowiedzialna, dojrzalsza.
- Wiek tu nie ma nic do rzeczy. 
- Ma! 
- Nie ma - zaśmiała się kobieta. 
Wyjątkowo ma dzisiaj dobry humor. 
- Przyjadę na jeden dzień. 
- Trzy
- Jeden
- Trzy
- Jeden
- Dwa
- Mamo
- Lola!
- Półtora
- Niech będzie - westchnęła zrezygnowana. - Babcia nie będzie zadowolona. 
- Kocham Cię - uśmiechnęłam się i pobiegłam do siebie na górę. 


~*~

- Jak Ci poszedł sprawdzian? - spytałam szatyna. 
- W porządku, dzięki - cmoknął mnie w usta. 
- Ej ludzie! Wiecie, że zaczynamy ferie? - krzyknął podekscytowany Kyle.
- Och, serio? - zaśmiała się Kim. 
- Więc co jutro robimy? - pisnęła Tay. 
- Ja jadę do babci - westchnęłam. 
- Co? - wszyscy krzyknęli 
- A ja do ojca - warknął Justin. 
- Szybko nam zleci - pogłaskałam szatyna po policzku. 
- A wy gdzieś jedziecie? - spojrzałam na resztę przyjaciół. 
Wszyscy pokiwali przecząco głowami. 
- Jakoś przetrawmy - uśmiechnęłam się pocieszająco do brązowookiego . 
- No nie wiem. A Jerry? 
- Kto to jest Jerry? - skrzywiła się Kim, na co obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem. 
- O co chodzi? - spytała Tay.  
- O nic - wydukałam. 
- No mówcie - warknęła. 
- Oj no... - zaczęłam, ale Justin wszedł mi w zdanie. 
- Kiedyś jak Lola była pijana nazwała mojeg...- nie skończył kiedy wszyscy krzyknęli:
- Dobra! Nic więcej nie chcemy wiedzieć. 
- No! - zaśmiał się Bieber. 
- Możesz zabrać ze sobą Janett - szepnęłam. 
- A nie będziesz zazdrosna? - poruszył brwiami. 
- O Janett? - parsknęłam śmiechem. - Jestem lepsza - szepnęłam i cmoknęłam go w policzek.
- Nie prowokuj mnie - uśmiechnął się szelmowsko. 
- Ej! Wynajmijcie sobie pokój! - krzyknął z obrzydzeniem Kyle.
- A my zamiast wyjść z tej szkoły, nadal tu stoimy - zaśmiałam się. 
- Racja! - wszyscy krzyknęli. 
Zebraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy ze szkoły. 
~*~
Ajć! Podoba mi się ten rozdział♥ Ferie zapowiadają się bardzo ciekawie ^^ Wielkimi krokami zbliżamy się do końca :( Planuję je zakończyć na feriach (od 28 mam ferie). Dziękuję za 20 komentarzy pod poprzednim rozdziałem♥ Do nn ;*

17 komentarzy:

  1. Podoba mi się rozdział, jest genialny jak zawsze. Najważniejsze, że Tobie też się podoba. Czekam na NN i życzę weny <3 ;p Zapraszam przy okazji do mnie http://cause-everythings-gonna-be-alright-jb.blogspot.com/ <3 Przepraszam za spam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarąbisty rozdział:D Super, że się dziewczyny pogodziły;p Jak zawsze można się uśmiać xD grafik i wgl;p ehh.. nie chcę,żebyś kończyła tego bloga bo jest serio bardzo bardzo fajnyyy.. no ale szkoda
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaa jak ja kocham Twoje opowiadanie. Mam nadzieję, że na tych feriach będzie się dużo działo między Justinem i Lolą ! do nn! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. o co chodzi że ' Zbliżamy sie do końca ' ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Loli się zaczęły ferie, a mi właśnie skończyły :c
    Rozdział rewelacyjny jak zawsze. <3
    Jejjku nie wyobrażam siebie, że skończysz pisać to opowiadanie, ja się strasznie do tego przywiązałam ;(

    OdpowiedzUsuń
  6. Mi sie zaczeły ferie :DDD rozdział jak zwykle super <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam sie cudowny rozdział !
    szkoda że niedługo kończysz opowiadanie ;(
    ale wiem że kolejne będzie równie cudowne !

    OdpowiedzUsuń
  8. poprzedni wygląd bloga bardziej mi sie podobał.
    Ale rozdział cudowny jak zawsze !

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale fajny blog, bardzo mi sie spodobał, w 1 dzień go przeczytałam cały jest świetny ! Czekam na nowy rozdział, mam nadzieje ze bedzie tu jeszcze kilka rozdziałów, ciekawa jestem co wymyślisz i na ferie :D
    Pozdrawiam
    @cjmvstory

    OdpowiedzUsuń
  10. jaki słodki rozdział ! uwielbiam to opowiadanie ! nie kończ go, jest cudowne ! :D bardzo kochana historia, chciałabym taką przeżyć ... :D <3

    OdpowiedzUsuń
  11. ile jeszcze dodasz rozdziałów zanim skończysz blog?
    a tak w ogóle to czemu go kończysz? :<

    OdpowiedzUsuń
  12. Nominowałam cie do Versatile Blogger Award ;)
    http://przygoda-z-thewanted.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak zwykle wspaniały rozdział <3 Zajebiste dialogi i ogólnie opowiadanie cudne <3 CZekam nn / Ola9917

    OdpowiedzUsuń
  14. świetny rozdział . dodaj następny plisss !

    OdpowiedzUsuń
  15. Co to znaczy nn?

    OdpowiedzUsuń
  16. Cieszę się że dziewczyny się pogodziły . Mam nadzieje że Lola w końcu pójdzie do lekarza . 'chodzi o kaszel' ;d i oby nic jej nie było świetnie <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny jest ten blog :D @BeautyJustinB

    OdpowiedzUsuń