środa, 6 lutego 2013

ROZDZIAŁ 38

MASZ PYTANIE? ZADAJ MI JE NA ASK'U <-kliknij, A NIE POD ROZDZIAŁEM!!
CHCESZ BYĆ INFORMOWANA? ZOSTAW SWOJEGO TT W ZAKŁADCE 'INFORMOWANI' <-kliknij
RESZTĘ PRZECZYTAJ POD ROZDZIAŁEM!!
- Lola! Lola! Lola! - ktoś zaczął krzyczeć, że aż poderwałam się z łóżka, a serce podskoczyło mi do gardła. Mrugnęłam kilka razy i w końcu dotarło do mnie, że to Max się tak drze. W końcu do pokoju wpadł chłopak, uśmiechnięty od ucha, do ucha.
- Boże! Czego chcesz kretynie? - jęknęłam i opadłam bezwładnie na łóżko, a moje serce powoli wracało do normalnych uderzeń. 
- Wiesz co dzisiaj za dzień? - spytał pełen entuzjazmu.
- Tak! Twój ostatni. - warknęłam.
- Lola, zbieraj się kochanie. Zaraz jedziemy - powiedziała mama.
Cholera! Zapomniałam, przecież dzisiaj jedziemy do babci. 
- Zaraz - szepnęłam.
- Skarbie, proszę Cię. Zbieraj się, ale już - zaczęła klaskać głośno w dłonie, po czym podeszła do moich okien i perfidnie odsłoniła rolety.
- Auć! - wzdrygnęłam się kiedy światło dotarło do moich oczu.
- Już! - krzyknęła kobieta.
- Dobra, dobra! - krzyknęłam i zwlokłam się z łóżka.
- Na dole czeka śniadanie - oznajmiła i wyszła razem z Max'em.
Podeszłam do komody i wyjęłam z niej świeżą bieliznę, po czym zamknęłam ją biodrem. Następnie udałam się do łazienki po drodze zabierając ze sobą telefon. Weszłam pod prysznic i delektowałam się gorącym strumieniem wody, który odprężał moje ciało, po nieprzespanej nocy przez Justina. Mój spokój przewał dzwoniący telefon.
- Tak? - wychyliłam głowę zza drzwi, żeby nie zamoczyć telefonu.
- Cześć kochanie - usłyszałam ciepły głos Justina.
- Justin, teraz się kąpię. Możesz zadzwonić za trzydzieści minut? - spytałam.
- Jesteś nago? - mruknął.
- Nie idioto! W ubraniach - przewróciłam oczami i zaśmiałam się sama do siebie z głupoty Justina.
- Chciałbym być teraz obok Ciebie. - mruknął tym seksownym głosem.
- Nie wątpię. A teraz żegnam. Zadzwoń za trzydzieści minut - rozłączyłam się i wróciłam do kąpieli.
Rozmawiałam z nim niecałe pięć godzin temu, a on już nie może wytrzymać. Dobra, ja też za nim tęsknię, ale nie przesadzajmy. Nie dzwonię co godzinę, żeby zapytać ''Śpisz?''. Oszaleję z nim kiedyś, a bez niego to już w ogóle. Dokończyłam relaksujący prysznic i od razu poczułam się lepiej. Ubrałam się, uczesałam i wyszłam gotowa. Dokładnie po trzydziestu minutach od ostatniego telefonu, zadzwonił Justin.
- Tak? - zaśmiałam się, zakładając na ramię torbę podręczną z ciuchami.
- Z czego się śmiejesz?
- Z Ciebie - parsknęłam.
- Co ja znowu zrobiłem?
- Nie możesz beze mnie żyć.
- Racja - zaśmiał się. - Co robisz?
- Schodzę na dół, zaraz wyjeżdżam, a ty? - spytałam siadając przy stole.
- Lola! - upomniała mnie mama, na co uniosłam wskazujący palec w górę, żeby była cicho.
- Ja? Ja siedzę sobie obok ślicznej dziewczyny.
- Mhm - zakpiłam.
- Serio!
- Mhm
- Nie wierzysz mi?
- Nie - zaśmiałam się i nabiłam na widelec kawałek omletu.
- Masz, dam Ci ją do słuchawki.
- Halo? - odezwałam się pierwsza, kiedy po drugiej stronie panowała cisza.
- Lola? - usłyszałam słodki głosik Jazzmyn.
- Jazzmyn - uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Lola! Odłóż proszę telefon. - powiedziała stanowczo mama.
- A nie mówiłem? - zaśmiał się Justin.
- Dobra, dobra - parsknęłam śmiechem. - Muszę kończyć. Później zadzwonie - warknęłam patrząc na mamę.
- Ech, no dobra. Tylko nie zapomnij!
- Nie zapomnę - zaśmiałam się. - Pa, Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
Odłożyłam telefon i zaczęłam jeść śniadanie, w ogóle nie patrząc na mamę.
- No dobrze, zbierajcie się czekam na was w samochodzie. - oznajmiła mama i wyszła z domu.
Poszłam na górę, wzięłam swoją torebkę, laptopa i wyszłam razem z Max'em, zamykając przedtem dom. Po chwili ruszyliśmy wszyscy w drogę. Muzyka zaczęła grać w moich uszach, kiedy przerwał ją dzwoniący telefon. Zaśmiałam się pod nosem i odłączyłam słuchawki od telefonu. 
- Justin! Właśnie miałam do Ciebie dzwonić! - uniosłam ręce w górę.
- Kłamiesz - szepnął smutny.
- Przepraszam skarbie, wybaczysz mi? - zagryzłam dolną wargę, żeby się nie roześmiać.
- No dobra, ale ten ostatni raz - mruknął. - masz ze sobą laptopa? - spytał.
- Mam.
- To może pogadamy na Skype?
- Jak będę na miejscu. Zaraz będę na lotnisku - uśmiechnęłam się patrząc w okno.  
W odpowiedzi usłyszałam tylko głośne westchniecie chłopaka.
- Justin, możemy porozmawiać jak będę już na miejscu? - spytałam.
- Mhm - mruknął niechętnie.
- Kocham Cię - uśmiechnęłam się sama do siebie i rozłączyłam.
Wygodnie się usadowiłam i słuchałam muzyki na słuchawkach.

~*~

- Babcia?! - krzyknęłam, stojąc w progu domu.
- Lola? - usłyszałam ten stary, ciepły głos, przewodzący do mnie wspomnienia z dzieciństwa. Po chwili ujrzałam już starszą, siwiejąca kobietę. Podeszłam do niej szybkim krokiem i mocno uściskałam.
- Cześć babciu.- cmoknęłam ją w policzek.
- Cześć kochanie, a gdzie mama? - spytała
- Już idzie. - odpowiedziałam. Dziadek pewnie jeszcze w pracy siedzi.
Weszłam do kuchni i ujrzałam Jeremy'ego.
- Co ty tu robisz? - syknęłam.
- Czekam na Ciebie. Lola, proszę wysłuchaj mnie - wstał.
- Nie Jeremy! - uniosłam ręce w geście obrony i poszłam do siebie na górę, słyszałam cały czas za sobą jego kroki.
- Daj mi spokój - rzuciłam torbę na łóżko i zaczęłam się wypakowywać. Właśnie zaczynam żałować, że tu przyjechałam. 
- Lola, proszę wysłuchaj mnie. Daj mi to wytłumaczyć. 
- Jeremy! Tu nie ma co tłumaczyć! - zakpiłam. 
- Przepraszam, ale i tak nie żałuję - szepnął. 
- Wyjdź! - krzyknęłam.  
I akurat teraz musiał zadzwonić ten pieprzony telefon.Wzięłam kilka głębszych wdechów i przyłożyłam telefon do ucha. 
- Cześć Kochanie - uśmiechnęłam się wrednie do Jeremy'ego, dając mu do zrozumienia, że dzwoni Justin i skończyliśmy rozmowę. 
- Coś się stało? - spytał. 
- Niee - zaprzeczyłam i zamknęłam drzwi za chłopakiem. 
- Na pewno? 
- Tak - uśmiechnęłam się sama do siebie i starałam się by mój głos brzmiał naturalnie. 
- Jesteś już w domu? 
- Mhm. Rozpakuję się i już do Ciebie dzwonię - zaśmiałam się. 
- No dobra - usłyszałam jak się śmieje, po czym rozłączył się. 
Tak jak obiecałam, zaraz po rozpakowaniu się włączyłam laptopa i zadzwoniłam do Justina. 
- Cześć - pomachałam do kamerki. 
- W końcu - burknął. 
- Och, nie denerwuj się tak - zaśmiałam się. - Siedzisz w pidżamie? - spytałam, widząc go bez bluzki, w samych dresach. 
- Nie, byłem na siłowni - poruszył brwiami w górę i w dół. 
- Szukałeś tam taty? - zakpiłam. 
- Ćwiczyłem! - warknął. 
- Justin! Ty i ćwiczenie na siłowni! Błagam Cię - parsknęłam śmiechem. - Jedyny sport jaki uprawiasz to koszykówka, a i tak większość czasu stoisz pod koszem - zaśmiałam się.
- Wredna jesteś. 
- A ty bystry - uśmiechnęłam się słodko. - I tak mnie kochasz - posłałam mu buziaka.- No dobra, jak było na tej siłowni? - zagryzłam dolną wargę. 
- Sama zobacz - mruknął i wstał tak, że widziałam całą jego klatę. 
On to robi specjalnie! 
- Wiesz...ja też ćwiczę - uśmiechnęłam się i zdjęłam bluzkę. - Fajny mam brzuszek? - zagryzłam dolną wargę stając przed kamerką. 
Szatyn nic się nie odzywał tylko patrzył na mnie przez kamerkę. 
- Justin! - zaczęłam strzelać palcami przed kamerką. 
- No, no! Tak! Fajne masz... - zaśmiał się. - Znaczy się...fajny masz brzuch....widać, że ćwiczysz - poprawił się i odkaszlnął. 
- Kretyn - zaśmiałam się.
- Lola! Chodź na obiad! - krzyknęła mama. 
- Muszę iść na obiad - mruknęłam. - Skoro już jesteś...to pomożesz mi wybrać ciuchy - zagryzłam dolną wargę. 
Skoro on może mnie prowokować, to ja też.
- Tak, tak, tak! - powiedział ucieszony. 
Poszłam do szafy, do której wypakowałam wszystkie swoje ciuchy. Wyjęłam z niej spodnie i getry. 
- Spodnie, czy getry? - spytałam ściągając spodnie przed kamerką. 
- No...ten...ym....getry - zaczął się jąkać. 
Włożyłam getry i w samym staniku poszłam do szafki, gdzie schowałam bluzki. 
- Bluza, bluzka na ramiączkach, czy sweterek? - pokazałam mu przed kamerką rzeczy. 
- Sweterek. - uśmiechnął się cwano oblizując usta. 
- Może zostaniesz moim stylistą? - zaśmiałam się, ubierając sweterek. 
- Wolę być chłopakiem - puścił mi oczko. 
Dobrałam jeszcze dodatki i byłam gotowa. 
- To idę - powiedziałam. 
- No 
- To pa - uśmiechnęłam się do kamerki.
- No 
Chwila ciszy. 
- Justin, ja serio idę. 
- No
Znowu nikt się nie odzywa. 
- Och Justin! Nie musisz mnie zatrzymywać!.- Westchnęłam.
- No - odpowiedział. 
- Justin, tyko na tyle Cię stać? 
- No 
- Dobra! - warknęłam. 
- Nie, LOL, czekaj - zaśmiał się. 
- Czego? - syknęłam. 
- No 
- Debil! - krzyknęłam i zamknęłam laptopa. 
Zeszłam na dół jak prosiła mama. Jeszcze przed wejściem do kuchni zaciągnęłam się zapachem pierogów. 
- Cześć - uśmiechnęłam się do wszystkich i usiadłam przy stole, czekając na obiad.
- A gdzie Jeremy? - spytała babcia nakładając pierogi na talerz.
- W domu - rzuciłam obojętnie.
- Pokłóciliście się? - spytała dociekliwie starsza kobieta.
- Babciu, nie chcę o tym rozmawiać - mruknęłam.
- No dobrze, dobrze. - westchnęła i usiadła przy stole.
Po skończonym posiłku, ledwo mogłam się ruszać, ale jakoś znalazłam siły, żeby pozmywać naczynia i doczołgać się do pokoju. Położyłam się na łóżku wkładając jedną rękę pod głowę, a drugą położyłam na brzuchu.
Zdecydowanie mi tego brakowało! Dawno się tak nie obżarłam. 
Zaraz...coś jest nie tak...coś dziwnego czuję pod plecami. Chwilę się zastanowiłam, aż w końcu dotarło do mnie, że to mój telefon. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej i w tym samym momencie pożałowałam tego, ponieważ brzuch jeszcze bardziej mnie rozbolał. Cicho jęknęłam i spojrzałam na telefon. Cała skrzynka zawalona wiadomościami od niego i co chwilę przychodzące połączenia.
- Pieprz się - szepnęłam do siebie i wyłączyłam telefon, kolejny raz kładąc się na łóżku.
Oczywiście zaraz ktoś musiał zakłócić mój spokój.
- Lola - odezwał się Max.
- Czego? - warknęłam nawet na niego nie patrząc.
- Justin dzwoni - podszedł i podał mi swój telefon.
- Skąd on ma twój numer? - zmroziłam go wzrokiem, na co chłopak tylko głupio się uśmiechnął.
- No?
- Lola! Dlaczego nie odbierasz? - warknął. - martwiłem się.
Nie rozmawiamy godzinę, a on się martwi!
- No - postanowiłam zagrać w jego grę.
- Lola! - powiedział stanowczo.
- No - rzuciłam obojętnie.
- No sorry nooo.
- No
- Lolaa? - usłyszałam ten jego seksowny głos.
- No
- Wiem, że mnie kochasz - mruknął.
Odpowiadałam jak automat, w ogóle nie analizując słów Justina.
- No
- Zaraz do Ciebie przyjadę i będziemy się dziko pieprzyć.
- No
- Zaraz będę! - wykrzyczał uradowany.
- Co? Justin! Ty!...Idioto! - podniosłam się z łóżka, czułam jak moje policzki robią się czerwone. - Sam się będziesz pieprzył! - wykrzyczałam, ale zaraz sama skatowałam się w myślach, że ktoś może mnie usłyszeć.
- Wiesz, że nie lubię tego robić sam - westchnął.
- Och, tak mi przykro, że...nieprzykro - powiedziałam sarkastycznie.
- Wredna jesteś
- A ty zboczony!
- To ty tak na mnie działasz - zaśmiał się melodyjnie.
- Weź się...- zastanowiłam się jak mam dokończyć. - ...wypchaj! - dodałam po chwili.
- Wolę COŚ wyp...- nie dałam mu dokończyć.
- Lecz się! - przystawiłam sobie palec do głowy.
Dlaczego to zrobiłam? Przecież gadamy przez telefon! Pokręciłam głową i podeszłam do okna.
- Wiesz...czeka na mnie pewien przystojniak na dole, muszę kończyć - westchnęłam.
- Kłamiesz
- To pa! - warknęłam i w końcu się rozłączyłam.
Upadłam na łóżko twarzą w poduszkę.
- Max! Telefon zabieraj - krzyczałam najgłośniej jak się dało, ale mój krzyk i tak został stłumiony przez poduszkę. Nie zdziwiłabym się nawet, gdyby mnie nie usłyszał.
Po chwili, a raczej od razu drzwi od mojego pokoju uchyliły się.
- Podsłuchiwałeś? - poderwałam się na równe nogi.
- Nie? - zaprzeczył.
- Kretyn - pokręciłam z dezaprobatą głową. - Zabieraj ten telefon i wynocha.
- Okres masz?
- Co ty wiesz o okresie - burknęłam.
Hm...okres...okres...okres... .... .... Przecież miałam go dostać tydzień temu!
- No już! Wynocha - warknęłam do chłopaka.
Szybko spojrzałam na swój kalendarz i faktycznie okres mi się spóźnia! Nagle uderzyła we mnie fala gorąca.
A co jak jestem w ciąży? Jestem na to za młoda! A Justin? O boże! On się nie nadaje jeszcze na ojca! Zaczęłam panikować. Och! Zamknij się! Nie jesteś w ciąży! Przecież się zabezpieczacie! Zgromiłam się w myślach
- Tak, przecież się zabezpieczamy - szepnęłam do siebie niepewnie.
 Po chwili zaczął mnie męczyć ten cholerny kaszel. Kiedy się już uspokoiłam zeszłam spokojnie na dół.
- Wychodzę - oznajmiłam wszystkim w domu.
- Gdzie? - spytała mama.
- Na spacer.
- Sama? - spojrzała na mnie zdziwiona.
- Max! Idziesz?
- Taa! - odpowiedział i zaraz założył kurtkę i buty.
- Idę z Max'em - zaśmiałam się i nałożyłam na siebie ciepłą kurtkę.
To dobry moment, żeby pogadać z bratem. Powoli się od siebie odsuwamy. Odkąd zmarł tata...wszystko się zmieniło.
- Co słychać w szkole? - spytałam kiedy szliśmy parkiem.
- Serio? Pytasz mnie o szkołę? - zakpił.
- Och! - westchnęłam.
- To...co słychać u twojej kobiety? - zachichotałam.
- Dobrze. - rzucił.
- Miałam nadzieję, że pogadamy, ale dooobra - chyba mówiłam sama do siebie, bo chłopak cały czas był zapatrzony w PSVITA.
Na chwilę przystanęłam. Aha! Nawet nie zauważył, że idzie sam! Schyliłam i się zrobiłam kulkę ze śniegu, po czym rzuciłam nią w brata.
- Ej! - warknął oburzony.
- Kto to rzucił? - zaczęłam się rozglądać na boki,a po chwili dostałam prosto w twarz zimnym śniegiem.
- Zabije! - wysyczałam i starłam śnieg rękawem.
Rzuciłam się w pogoni za bratem, aż wreszcie go dorwałam i rzuciłam na ziemie, zaczynając nacierać go śniegiem. Kiedy już oboje byliśmy przemarznięci, wróciliśmy do domu, gdzie czekała na nas gorąca czekolada.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do babci i upiłam łyk gorącej czekolady.
- Zimno? - spytała uśmiechnięta mama.
- Strasznie - mruknął Max, łapiąc za gorący kubek z czekoladą.
Wszyscy zasiedliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy jakiś serial babci.
- Ach! Justin dzwonił - wyrwała się mama.
- Chryste! Twój numer też ma? - wyrzuciłam ręce w powietrze.
- Kto to Justin? - spytała Babcia patrząc na mnie.
- Mój chłopak - uśmiechnęłam się na samą myśl o tym idiocie.
- Musisz go tu kiedyś przywieźć - zaśmiała się starsza kobieta.
- Przywiozę, przywiozę. - zapewniłam.
W końcu do domu wszedł dziadek
- Dziadek! - krzyknęłam ucieszona i podbiegłam do starszego mężczyzny.
- Czy to jest moja mała Lola? - zaśmiał się siwy mężczyzna.
Zagryzłam dolną wargę i mocno uściskałam dziadka, po mnie uściskał go jeszcze Max i mama
- Cześć tato - uśmiechnęła się moja rodzicielka.
- Witaj Alicio. - cmoknął ją w policzek.
- Na ile w końcu do nas przyjechaliście? - spytał zdejmując kurtkę.
- Ja przyjechałam na niecałe dwa dni, a mama z Max'em zostają na tydzień.
- Dlaczego tylko na dwa dni? - nagle posmutniał i wszyscy wróciliśmy do babci.
- Cześć staruszku - zaśmiała się babcia, a po chwili dostała całusa od dziadka.
Och! Też chcę się tak zestarzeć z Justinem. 


*Justin*
Cholera! Mogła by odebrać w końcu ten telefon! Zaczynam wariować bez niej! Cały czas chodziłem po pokoju. Nie wytrzymuję bez niej. Ile ja bym teraz dał, żeby ją zobaczyć, pocałować w usta...szyję, dotknąć jej policzka....szyi...Mmm...dalej jest dekolt! Kurwa! Przestań myśleć o jej cyckach! Hmm...ładne ma oczy...mógłbym na nie patrzeć bez przerwy...ale na cycki też! Nie! Nie mogę przebywać sam w  pokoju! Muszę wyjść, tak to dobry pomysł! Szybko zawróciłem i wyszedłem ze swojego pokoju, już w drzwiach zostałem zaatakowany przez małą Jazzmyn.
- Aaa! Bieber! - piszczała i schowała się za moimi nogami, zaraz pojawił się Jaxon.
- Co jest? - zaśmiałem się i wziąłem na ręce siostrę.
- Jaxon mnie goni - szepnęła i mocno objęła moją szyję.
Uśmiechnąłem się do Jaxona i zeszliśmy wszyscy na dół.
- No wreszcie jesteś - odezwała się Barbara.
- Tsa - burknąłem.
Nie lubiłem jej, po prostu miała w sobie coś co mnie zawsze w niej irytowało. Nie rozumiem jak ojciec mógł ją wybrać zamiast mamy.
- Siadaj, jest już kolacja - powiedziała nakładając danie na talerze.
Usiadłem z Jazzmyn na jednym krześle, sadzając ją sobie na kolanach, a obok nas usiadł Jaxon
- O nie! Jest dużo miejsca, żeby Jazzmyn siedziała sama - powiedziała stanowczo, rozkładając talerze.
- Ale Jazzy tak jest wygodnie - syknąłem.
- Jazzy, siadaj na krześle - zwróciła się do córki.
- Ale ja nie chee - przeciągnęła słodko.
- Widzisz? - wzruszyłem ramionami.
- Znowu chcesz się kłócić? - warknęła.
- Czy wy nie możecie wytrzymać, bez warczenia na siebie? - w jadalni pojawił się ojciec.
- Nie pozwala małej siedzieć u mnie na kolanach - stwierdziłem patrząc na nią.
- Jest wystarczająco dużo miejsc, żeby każdy usiadł sam.
- Jazzmyn, usiądź na krześle - odezwał się ojciec.
Prychnąłem pod nosem.
- Chce u Justina - podskoczyła na moich kolanach.
- Co wam przeszkadza, że siedzi u mnie na kolanach? - oburzyłem się.
- Dobrze! Niech już siedzi! - krzyknęła Barbara.
Uśmiechnąłem się triumfalnie i wszyscy zabrali się za jedzenie. Na zmianę karmiłem i siebie i Jazzmyn.
- Pograsz później ze mną? - spytał Jaxon z pełną buzią.
- Jaxon! Nie mówi się z pełną buzią - upomniała go mama.
Pokręciłem głową.
- Jasne - uśmiechnęłam się do chłopaka. - Już koniec? - zwróciłem się do Jazzmyn.
- Mhm - klasnęła w dłonie.
Cmoknąłem ją w głowę i dalej jadłem.
Po kolacji poszliśmy do salonu. Jaxon włączył jakąś grę na konsoli. Usiedliśmy na podłodze po turecku, na moi nogach usiadła jeszcze Jazzmyn. I zaczęliśmy grać. Po chwili poczułem wibrację w kieszeni. Dałem pada siostrze i wyjąłem telefon. No w końcu!
- Tak? - mruknąłem.
- Śpisz? - spytała Lola
- Nie, umieram z tęsknoty - zaśmiałem się.
- Och...- westchnęła. - Dzwoniłeś do mojej mamy. Coś się stało? - spytała.
- No
- Justin! - upomniała mnie.
- Chciałem pogadać.
- Jakoś nie specjalnie byłeś rozmowny na skype - warknęła.
- Przepraszam no - zaśmiałem się.
- To nie jest śmieszne - syknęła.
Cmoknąłem dziewczynkę w głowę i patrzyłem jak grają.
- Co robisz? - spytała, po chwili ciszy.
- Gram z dzieciakami, a ty?
- Dzieciaki do spania! - krzyknęła Barbara, ale nikt jej nie słuchał. Jak grali, tak grali.
- Zaraz chyba położę się spać. - ziewnęła.
- Tak wcześnie? - zaśmiałem się. - Gdybym tam był to... - nie pozwoliła mi dokończyć.
- Tak, tak...pewnie uprawialibyśmy teraz cholernie dziki sex - zaśmiała się.
- Hmm...możliwe - zaśmiałam się. - Nie to miałem na myśli, ale mniejsza o to.
- O? A co? - spytała zdziwiona.
- Oglądalibyśmy pewnie jakąś komedię.
- Zbyt piękny, by mogło być prawdziwe - parsknęła śmiechem.
- Dobra! Miałaś rację - zaśmiałem się
- Jazzmyn! Jaxon! Proszę do kąpania! - pojawiła się przy nas Barbara, zasłaniając dzieciakom telewizor.
- Ej - jęknęli.
- Zaraz pójdą się wykąpać - warknąłem do kobiety pochylającej się nad nami.
- Nie! Teraz pójdą.
- A widzisz, żeby się zbierali? - zaśmiałem się.
- Nie pyskuj - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Proszę! Wyłączamy grę i idziemy się kąpać. - wyłączyła telewizor dzieciakom.
- Justin? - w słuchawce odezwała się Lola.
- Jestem, jestem.
Kobieta wyrwała mi Jazzmyn i wszyscy poszli do łazienki. Pokręciłem z dezaprobatą głową.
- Idę spać - mruknęła ziewając.
- Zbieraj siły. bo widzimy się za 6 dni - zaśmiałem się.
- Janett się nie sprawdziła? - zaśmiała się.
- Wiesz...wolę coś żywego, ciepłego, i lubię słuchać te twoje och i ach - zaśmiałem się.
- Justin! - upomniała mnie dziewczyna. - Idę spać! Dobranoc! Dobrej nocy z Janett.
- Ja Ciebie też kocham - zaśmiałem się i rozłączyłem.

*Lola*
- Idę do sklepu! - oznajmiłam wszystkim domownikom.  
- Czekaj! Dam Ci listę zakupów - odezwała się babcia. 
Poszłam do kuchni i oparłam się o blat, czekając na listę. 
- Proszę - powiedziała, wręczając mi kartkę i pieniądze. 
- Dzięki, to pa! - krzyknęłam. 
Założyłam buty i kurtkę, po czym wyszłam z domu. Obym tylko nie spotkała Jeremy'iego
Szłam w stronę sklepu i rozmyślałam o tym, jakie to ja mam szczęście. Mam wokół siebie same kochające mnie osoby. Justin, Kimmy, Taylor, Kyle, Mama, Max, Babcia, Dziadek. Z rozmyśleń wyrwało mnie silne uderzenie w nogi. 
- Przepraszam - usłyszałam dziewczęcy głos, ale nie mogłam poznać kto to jest, ponieważ twarz miała zakrytą maską. 
- Nic się nie stało - zaśmiałam się, a po chwili dziewczyna zdjęła Halloweenową maskę. Gdzieś już ją widziałam tę maskę, ale...nie mogłam sobie przypomnieć gdzie.
- Camila! - zaśmiałam się. 
- Lola! - pisnęła dziesięciolatka. Rozejrzałam się czy nigdzie nie ma Jeremy'iego, czyli jej brata. 
- To twoja maska? - uśmiechnęłam się do dziewczynki. - Halloween się już skończyło - puściłam jej oczko. 
- Nie...Jeremy'ego. - uśmiechnęła się. - Sorry, muszę uciekać - zaśmiała się i pobiegła. 
Uśmiechnęłam się sama do siebie i szłam dalej w stronę sklepu. Kupiłam co miałam na liście i wróciłam do domu. Przed wejściem otrzepałam się ze śniegu, już miałam otwierać drzwi, kiedy nagle przed oczami zobaczyłam chłopaka, który w Halloween omal mnie nie zabił. Miał tą samą maskę! Poczułam nagłą falę gorąca. Z trudem przełknęłam ślinę. To głupstwo! Nie tylko on może mieć taką maskę! To tylko zbieg okoliczności. Jednak....nie mogę tego zignorować. Weszłam do domu trochę otępiała i dałam zakupy na stół. Po czym rozebrałam się i poszłam na górę. Usiadłam na łóżku i patrzyłam tępo przed siebie. Cholera! A jeśli to on? Pokręciłam głową. Pewnie Halloween spędził tutaj. Co prawda...zapraszałam go do siebie na Halloween, ale przecież się pokłóciliśmy. Muszę to sprawdzić! Tylko jak? Wstałam i zaczęłam przechadzać się po pokoju. Już wiem! Znam jego przyjaciela! Co prawda, nie znamy się za dobrze, ale mam jego numer w telefonie. Po chwili już do niego dzwoniłam. Stanęłam przy oknie i mocno zagryzałam dolną wargę. Oby moje przypuszczenia się nie powiodły. 
Um? Tak? 
-Cześć Kevin, z tej strony Lola 
- Lola? - spytał niepewnie. 
- Przyjaciółka Jeremy'iego. 
- Ach, ta Lola! - zaśmiał się. - Co się stało, że dzwonisz? - spytał. 
- Słuchaj...hmm...gdzie Jeremy spędził Halloween? - podrapałam się po głowie. 
- Myślałem, że z tobą. 
Ledwo przełknęłam ślinę. Poczułam się nagle cholernie ciężka. 
- Uhmm.. dzięki - jęknęłam. 
- Coś się stało? 
- Nie, nie - odpowiedziałam szybko. - Muszę kończyć. Pa - powiedziałam i rozłączyłam się. 
- To był on - szepnęłam do siebie, a moje oczy się zaszkliły. 
Po chwili usłyszałam ciche pukanie. Szybko pociągnęłam nosem i otarłam łzy. 
- Proszę - starałam się uśmiechnąć. 
- Chodź, obiad już jest - powiedziała mama. 
- Już idę - uśmiechnęłam się. 
Ogarnęłam się i zeszłam na dół. 
- Coś się stało? - spytała moja rodzicielka siedząc przy stole 
- Nie - uśmiechnęłam się. - Co na obiad? - spytałam 
- Dziadek coś ugotował - uśmiechnęła się babcia. 
- Och?  
- A więc...zrobiłem lasagne ze szpinakiem - powiedział dumnie i nałożył każdemu po kawałku. 
- O kurcze! Jak ja dawno tego nie jadłam! - zaśmiałam się i zaraz zabrałam za jedzenie. 
- Może jednak zostaniesz na dłużej, hm? - spytał dziadek. 
- Przepraszam dziadku. Innym razem - uśmiechnęłam się pocieszająco. 

~*~

- Uważaj tam na siebie - powiedziała mama stojąc ze mną na lotnisku. - żadnych imprez, ani wariowania. 
- Tak, wiem - westchnęłam. 
- Lola, po prostu się o Ciebie martwię - powiedziała. 
- Wiem mamo. - uśmiechnęłam się. 
- Kocham Cię - uściskała mnie rodzicielka, a po niej babcia i dziadek.
- Do zobaczenia za 5 dni - powiedziałam. - Pa! - pomachałam wszystkim i poszłam w stronę samolotu.  
Wysłałam szybko sms'a dziewczynom o której będę, po czym go wyłączyłam i wygodnie rozsiadłam się w fotelu. 

~*~
Podoba mi się ten rozdział♥ Planuję napisać jeszcze 3-4 rozdziały i epilog. Zależy jak to wszystko rozplanuję jeszcze. Zrobiłam zakładkę <-kliknij z blogami, które czytam. Pojawili się już bohaterowie. Na razie zostali tylko opisani, ale wkrótce dodam gify. MAM 90!! CZYTELNIKÓW! Fajnie by było, gdyby chociaż  POŁOWA z was SZANOWNIE skomentowała to co piszę. Zastanawiałam się nawet nad zamknięciem bloga (czyli czytać będą mogli tylko zaproszeni czytelnicy) Nie dziwcie się, że teraz dodaję rozdziały raz na tydzień. Skoro wam się nie chce skomentować rozdziału, to z jakiej racji mi ma się chcieć go pisać? 

32 komentarze:

  1. Boski rozdział! Nie prosze cię nie kończ , pisz dalej tego bloga! On jest cudowny! *,* Trafiłam na niego jakieś 3 dni temu i przeczytałam całego , po prostu się w nim zakochałam :D Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju...... tak mi szkoda że go kończysz.... ten blog jest zdecydowanie 2 na moim miejscu ulubieńców. uwielbiam to czytać.... Lola ma takie wspaniałe życie :) czemu chcesz żeby czytali go tylko niektórzy czytelnicy? i m.in. kto bd zaproszonym czytelnikiem ? O.o czekam na kolejny rozdział. jesteś wspaniała ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Zarąbisty rozdział.Nie zamykaj bloga..plisssss..Jest super.Już dawno wiedziałam że to Jerremi..

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega rozdział *.* nie kończ tego bloga proosze jeste świetny ! : ) ciekawi mnie tylko to czy LOL powie komuś że to Jerremi ją zaatakował . ;d
    hahhaha Justin i te jego zboczone myśli !:D :D

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham kocham kocham !
    wszystko się wyjaśnia powoli więc to oznacza tylko jedno...koniec opowiadania. ;c
    ja chyba nie przeżyje bez Loli i Justina ;c
    jestem ciekawa jak się skończy ta cała romantyczna, pełna humoru i tajemnic historia.

    Na pewno wiele razy już Ci to pisałam ale normalnie cię uwielbiam dziewczyno ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. pisz dalej;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest cudowny mam nadzieje ze jesli zamkniesz bloga wyslesz mi zaproszenie :*
    Kocham Lolę i Justina są słodcy, a Barbara - wredna hahah czekam na nowy, swietnie piszesz ❤

    OdpowiedzUsuń
  8. zarąbisty blog. nie zamykaj go :c ani nie kończ, proszę. jest świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajny rozdział! ^__^ Ploosee.. nie zamykaj bloga, ani nie kończ jeszcze.. :C Twój blog jest moim ULUBIONYM blogiem !!!! *___*

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowne;D ejjeje.. mam nadzieję, że ona nie jest w ciąży no nie ? :D Jeju juju i ona są taacyyy słodcy :D Uwielbiam ich, a Justin to już wgl. jak tak cały czas dzwonił do loli ;D
    Zarąsbity:D Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  11. rozdział spoooko <3 biedny Justina tęskni . ;c

    OdpowiedzUsuń
  12. Blog genialny, rozdział również, jak zwykle, nie przestawaj pisać, na kązdy ten rozdział czekam i codziennie sprawdzam Twoją stronę w nadziej, że może tym razem ucieknę przed rzeczywistością, nie kończ go !!! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. hej . :) fajny blog i rozdział . :D + zapraszam do mnie http://justin-bieber-story6.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Boski bloog *.* uzależniłam sie od niego jest wciągający naprawde masz wielki talent do pisania

    OdpowiedzUsuń
  15. nie koncz bloga.. pisz nastepne rozdzialy:D

    OdpowiedzUsuń
  16. Zajebisty rozdział .... Proszę tylko skończ opowiadanie Happy Endem Błagam cię <3 Niech będą razem już na wieki i wszystko będzie dobrze
    :) PROSZĘ PROSZĘ PROSZĘ !!!!!!!!!
    !!!!!!
    Za bardzo kocham twoje opowiadanie a jak skończy sie smutno to będę małą załamke i będę bez przerwy płakać !!!! CZekam nn - ola9917

    OdpowiedzUsuń
  17. Fajnee :) ALE gdyby każdy działał na zasadzie ''po co ja mam to pisać, skoro tego nie komentujecie'', to byłoby naprawdę mało blogów. Poza tym, i tak masz dużo komm, chciałabym mieć chociaż połowę z tego. Ale świetne :) Zapraszam do mnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. EXTRA rozdział :D Czekam na kolejny :) Nie kończ bloga.. proszę ;C A jak już musisz kończyć to zavznij pisać jeszcze jeden PROSZĘ ;C :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja nie komentuje za co bardzo przepraszam ale wiedz że twój blog jest cudowny i czytam go z ciekawością

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja mam ten sam problem... Zaczęłam pisać opowiadanie, wszystko fajnie, okej. Napisałam 6 rozdziałów, mam 14 obserwatorów, a komentuje mi po 3-7 osób.. W tym mam dwie czytelniczki, które mnie nie obserwują bo nie mają kont, ale mimo to zostawiają zawsze komentarz. Więc jak się pytam ? Czy to naprawdę aż tak trudno zostawić po sobie komentarz? Czy się Wam podoba , czy może coś zmienić...
    Postawcie się w takiej sytuacji, że piszecie jakąś tam historię..bla bla bla.. ZOSTAWIACIE informacje pod rozdziałem, że prosicie o komentarze i opinie ... Po czym komentuje Wam to kilka osób. Ręce opadają. Ktoś się napracuję , straci masę czasu . A Wy tego nie docenicie. 1 Komentarz z Waszą opinią to naprawdę nie dużo...
    ***
    A co do tego rozdziału, to bardzo mi się podoba .. Lola miała kilka nieciekawych historyjek w życiu a tutaj widać , że sobie odpoczęła, naprawdę fajny ;*
    Martwi mnie tylko ten jej spóźniony okres i męczący kaszel..
    Jejuu jak ja się wciągnęłam w to opowiadanie. Nie wyobrażam sobie końca..
    Kocham Lolę i Justin'a <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Wczoraj wpadłam na twoje opowiadanie, zerwałam połowe nocy i kawałek dzisiejszego wieczota, ale było warto! Szkoda, że tak pod koniec tu trafiłam, ale lepiej późno niż wcale! xx Od początku sądziłam, że to Jerremy dźgną Lol'e :/ Nie wiem, ale coś myślę, że jak Lola wróci do domu to coś się stenie, ale obym się myliła! Świetnie piszesz! :) ~@justsejswaggie

    OdpowiedzUsuń
  22. awww... ;3 cudownyy dopiero teraz sprawdziłam i cały czas się zastanawiam jak zakończysz tę historię. Z niecierpliwością czekam na nn <3 KOCHAMY CIĘ!

    OdpowiedzUsuń
  23. świetnee ! cudownie napisane serio ;)
    czekam na następne bo sie wkręciłam! xd

    odwiedź :
    http://just-a-whispered-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetna notka. :D Mogłabyś polecić mojego bloga? http://believejinbyourdreams.blogspot.com/ Będę wdzięczna :)

    OdpowiedzUsuń
  25. BOSKIE , BOSKIE I JESZCZE RAZ BOSKIE . JAK NA POCZĄTKU WSPOMNIAŁAŚ O MASCE OD RAZU MI SIĘ SKOJARZYŁO Z TYM .. ;C
    TO TAKIE PRZYKRE ... PISZ DALEJ PROSZĘ CIĘ <3 NIESAMOWICIE PISZESZ CHCIAŁABYM PISAĆ TAK JAK TY <3 I MIEŚ TYLU CZYTELNIKÓW ;D POZDRAWIAM <3

    OdpowiedzUsuń
  26. Super rozdział czekam na następny :***

    OdpowiedzUsuń
  27. NIE DENERWUJ SIĘ TAK, MASZ DUŻO CZYTELNIKÓW, WIĘC POWINNAŚ SIĘ CIESZYĆ. BARDZO KOCHAM TWOJEGO BLOGA, I JEŚLI BYŚ GO ZAMKNĘŁO TO SAMA NIE WIEM.............

    OdpowiedzUsuń
  28. Super rodział :D

    OdpowiedzUsuń
  29. TWÓJ Blog jest po prostu cudowny zapraszam do mnie http://love-dj-o2.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  30. Kocham Twój blog i uwielbiam każdy jego rozdział ! Dzięki temu że go czytam mogę oderwać się choć na chwilę od szarej rzeczywistości . Bardzo Dziękuję Ci za to , że dzięki Tobie i Twojemu blogowi zapominam o wszystkich problemach i częściej się uśmiecham . Jeszcze raz Dziękuję :( <333

    OdpowiedzUsuń
  31. Kocham tego bloga!<3

    OdpowiedzUsuń