*Justin*
Leniwie otworzyłem oczy, przetarłem twarz dłońmi i zaraz przypomniałem sobie, że wczoraj wysłałem sms do Loli. Szybko podniosłem się do pozycji siedzącej. Cholera, zasnąłem w ciuchach. Wyjąłem telefon z kieszeni, odblokowałem go i cały mój entuzjazm zgasł. Pusta skrzynka. Może sms nie doszedł? Opadłem plecami na łóżko i głośno westchnąłem. Nie rozumiem. Przecież powiedziała, że mnie kocha. A może przemyślała to sobie wszystko i stwierdziła, że nie chce być z takim dupkiem. I tak się nie poddam. Lola jest moja i zawsze będzie. Wiem, że to egoistyczne, ale...pierwszy raz się tak zakochałem. Ja po prostu boję się, że to w końcu zniknie. Staram się jak mogę, ale widocznie nie wychodzi mi to. Lola zawsze mnie kręciła. Wstyd się przyznać, bo przecież traktowałem ją jak najgorszego wroga. Nie mogłem po prostu znieść, że nie mogę jej mieć. A przecież mogłem mieć każdą...tylko nie ją. Teraz kiedy w końcu ją mam, nie mogę pozwolić jej odejść. Stała się częścią mnie.
<<dwa dni później>>
- No w końcu! - krzyknęła Taylor, kiedy pierwszy raz od naszej rozmowy wyszedłem z pokoju.
Przewróciłem oczami i poszedłem do lodówki.
- Wiesz, że dzisiaj wyjeżdżamy? - spytał Kyle.
- Ta - mruknąłem i wyjąłem butelkę wody, odkręciłem kurek i przystawiłem butelkę do ust.
- Justin, zjedz coś - westchnęła Taylor, opierając się o blat.
- Nie jestem głodny - odstawiłem wodę do lodówki i ją zamknąłem.
- Jesteś cały blady, masz worki pod oczami - delikatnie musnęła mój policzek, na co od razu się wzdrygnąłem i odszedłem.
- Stary, w porządku? - mruknął Kyle.
Pokiwałem przecząco głową.
- Justin! Będzie dobrze! - krzyknęła za mną Taylor, kiedy wracałem na górę.
Machnąłem ręką i już wchodziłem po schodach, kiedy nagle poczułem ciepło rozchodzące się po mojej twarzy, później ciemność i silny ból. KONIEC.
<<dwa dni później>>
- No w końcu! - krzyknęła Taylor, kiedy pierwszy raz od naszej rozmowy wyszedłem z pokoju.
Przewróciłem oczami i poszedłem do lodówki.
- Wiesz, że dzisiaj wyjeżdżamy? - spytał Kyle.
- Ta - mruknąłem i wyjąłem butelkę wody, odkręciłem kurek i przystawiłem butelkę do ust.
- Justin, zjedz coś - westchnęła Taylor, opierając się o blat.
- Nie jestem głodny - odstawiłem wodę do lodówki i ją zamknąłem.
- Jesteś cały blady, masz worki pod oczami - delikatnie musnęła mój policzek, na co od razu się wzdrygnąłem i odszedłem.
- Stary, w porządku? - mruknął Kyle.
Pokiwałem przecząco głową.
- Justin! Będzie dobrze! - krzyknęła za mną Taylor, kiedy wracałem na górę.
Machnąłem ręką i już wchodziłem po schodach, kiedy nagle poczułem ciepło rozchodzące się po mojej twarzy, później ciemność i silny ból. KONIEC.
*Lola*
Justin nadal się nie odzywa. Dobrze, że Kim jest ze mną, bo inaczej bym się załamała. Nie wiem ile to jeszcze potrwa. Tęsknię za nim...Właśnie przygotowywałam obiad z mamą, a Kim z Maxem siedzieli w salonie i oglądali bajki, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz.
- To Taylor - mruknęłam do mamy i odebrałam.
- Lola?
- Co się stało? - spytałam marszcząc brwi.
- Justin jest w szpitalu - powiedziała drżącym głosem.
- Co? - żołądek ścisnął mi się w nieprzyjemny sposób, a serce podskoczyło mi do gardła.
- Stracił przytomność...Boże, boję się o niego. Uderzył głową o schody - wyszlochała.
Pare razy próbowałam coś powiedzieć, ale gdy tylko otwierałam usta, zaraz je zamykałam.
- Który szpital? - w końcu powiedziałam stanowczo.
- Boże, nie wiem! Wyślę Ci sms. Jedziemy tam z Kyle'm
- Dobrze. Pa - wydyszałam i rozłączyłam się i pobiegłam na górę, żeby się ubrać.
- Lola? Co się stało? - do pokoju wbiegła mama z Kim.
- J-Justin jest w szpitalu - wydukałam, a fala łez w końcu wyszła na zewnątrz.
- Co? Co się stało? - podeszła do mnie mama, mocno mnie przytulając.
- Stracił przytomność- wyszeptałam, płacząc jeszcze głośniej.
- Na pewno nic mu nie jest - podeszła Kim.
- Muszę tam jechać. - oderwałam się od mamy i gorączkowo zaczęłam przebierać dresy na jeansy. Włożyłam buty i zbiegłam na dół. Spojrzałam na telefon. Taylor wysłała mi adres.
- Kim! Jedziemy! - krzyknęłam, ocierając łzy.
Kim zeszła jak gdyby nic się nie stało, a za nią zatroskana mama.
O co jej chodzi? Od kilku dni jest jakaś inna.
- Kim? O co Ci chodzi? - krzyknęłam wyrzucając ręce w powietrze.
- Już idę - westchnęła.
- Skarbie, może pojadę z wami? - spytała mama.
- Nie trzeba mamo - pocałowałam ją szybko w policzek i wybiegłam z domu razem z brunetką.
- Jaki jest Twój problem? -warknęłam, zapinając pas.
- Żaden? - odpowiedziała, ruszając.
Pokręciłam głową i oparłam rękę o podłokietnik, patrząc na spływające krople deszczu po szybie.
- Nie podoba Ci się, że ja i Taylor jesteśmy szczęśliwe? - warknęłam.
Kim zeszła jak gdyby nic się nie stało, a za nią zatroskana mama.
O co jej chodzi? Od kilku dni jest jakaś inna.
- Kim? O co Ci chodzi? - krzyknęłam wyrzucając ręce w powietrze.
- Już idę - westchnęła.
- Skarbie, może pojadę z wami? - spytała mama.
- Nie trzeba mamo - pocałowałam ją szybko w policzek i wybiegłam z domu razem z brunetką.
- Jaki jest Twój problem? -warknęłam, zapinając pas.
- Żaden? - odpowiedziała, ruszając.
Pokręciłam głową i oparłam rękę o podłokietnik, patrząc na spływające krople deszczu po szybie.
- Nie podoba Ci się, że ja i Taylor jesteśmy szczęśliwe? - warknęłam.
- Co? - krzyknęła.
- Właśnie to - pokręciłam głową.
- Po prostu nie chcę, żeby Justin w końcu Ci coś zrobił. - powiedziała nawet na mnie nie patrząc.
Wpisałam adres szpitala do GPS'u i usiadłam wygodnie.
- Przecież to Twój przyjaciel - otarłam mokre policzki.
- Lola, spójrz na swoją rękę! - warknęła. - Chcę dla Ciebie dobrze.
Naciągnęłam rękaw na siny nadgarstek.
- Wcale nie! Gdybyś chciała dla mnie dobrze, to...nie zabierałabyś mi telefon...nie...mówiła byś, że pewnie nic mu się nie stanie - zaczęłam kręcić głową - A najważniejsze, nie proponowałabyś mi, żebym z nim zerwała. - szepnęłam.
Kim, tylko pokręciła głową, zaciskając usta.
- Boże! Przyspiesz! - warknęłam.
- Deszcz pada! Jest ślisko!
Spojrzałam na GPS, jeszcze jakieś 30 minut drogi. Jeśli przyspieszy dojedziemy tam w 15 minut.
- Zatrzymaj się! Ja poprowadzę - syknęłam.
- Lola! Jeszcze Ty chcesz wylądować w szpitalu?
- Zatrzymaj się do cholery jasnej! - warknęłam.
- Dobrze, już dobrze! -krzyknęła i zjechała na bok.
Odpięłam pas i szybko pobiegłam do strony kierowcy, zasłaniając się bluzą, żeby nie zmoknąć. Kim wybiegła z samochodu i usiadła z tyłu.
- Dlaczego nie siadasz z przodu? - spojrzałam w lusterko i ruszyłam.
- Bo nie! - skrzyżowała ręce na piersiach.
- Och, Boże! - warknęłam i przyspieszyłam.
Wyjęłam telefon z kieszeni i zaczęłam pisać sms do Justina.
Do: Justin kc.
Już jadę, kochanie
Wysłałam. Co ze mnie za idiotka? Przecież on dalej jest nieprzytomny. Cholera! Zaczęłam wszystko klikać, żeby anulować wysyłanie.
- Lola! Uważaj! - krzyknęła Kim.
Szybko podniosłam wzrok i zobaczyłam, że zaraz zderzę się czołowo z innym samochodem. Zaczęłam kręcić kierownicą w każdą możliwą stronę, wpadłam w poślizg. Kim zaczęła piszczeć. Nie wiedziałam co się dzieje. Straciłam panowanie nad samochodem. Ominęłyśmy tamten samochód, we wstecznym lusterku dostrzegłam, że się zatrzymało. Nic im nie jest. Nie mogłam się zatrzymać, ślizgałyśmy się po ulicy, przed nami były barierki, a za nimi rzeka. Jechałyśmy w tamtą stronę.
- Lola! Zatrzymaj to! - krzyczała Kim.
- Nie mogę - pisnęłam, wciskając hamulec. - Ślizgamy się.
Uderzyłyśmy w barierkę, walnęłam głową w kierownicę, obraz zaczął zanikać. Usłyszałam tylko głośne chluśnięcie.
- Właśnie to - pokręciłam głową.
- Po prostu nie chcę, żeby Justin w końcu Ci coś zrobił. - powiedziała nawet na mnie nie patrząc.
Wpisałam adres szpitala do GPS'u i usiadłam wygodnie.
- Przecież to Twój przyjaciel - otarłam mokre policzki.
- Lola, spójrz na swoją rękę! - warknęła. - Chcę dla Ciebie dobrze.
Naciągnęłam rękaw na siny nadgarstek.
- Wcale nie! Gdybyś chciała dla mnie dobrze, to...nie zabierałabyś mi telefon...nie...mówiła byś, że pewnie nic mu się nie stanie - zaczęłam kręcić głową - A najważniejsze, nie proponowałabyś mi, żebym z nim zerwała. - szepnęłam.
Kim, tylko pokręciła głową, zaciskając usta.
- Boże! Przyspiesz! - warknęłam.
- Deszcz pada! Jest ślisko!
Spojrzałam na GPS, jeszcze jakieś 30 minut drogi. Jeśli przyspieszy dojedziemy tam w 15 minut.
- Zatrzymaj się! Ja poprowadzę - syknęłam.
- Lola! Jeszcze Ty chcesz wylądować w szpitalu?
- Zatrzymaj się do cholery jasnej! - warknęłam.
- Dobrze, już dobrze! -krzyknęła i zjechała na bok.
Odpięłam pas i szybko pobiegłam do strony kierowcy, zasłaniając się bluzą, żeby nie zmoknąć. Kim wybiegła z samochodu i usiadła z tyłu.
- Dlaczego nie siadasz z przodu? - spojrzałam w lusterko i ruszyłam.
- Bo nie! - skrzyżowała ręce na piersiach.
- Och, Boże! - warknęłam i przyspieszyłam.
Wyjęłam telefon z kieszeni i zaczęłam pisać sms do Justina.
Do: Justin kc.
Już jadę, kochanie
Wysłałam. Co ze mnie za idiotka? Przecież on dalej jest nieprzytomny. Cholera! Zaczęłam wszystko klikać, żeby anulować wysyłanie.
- Lola! Uważaj! - krzyknęła Kim.
Szybko podniosłam wzrok i zobaczyłam, że zaraz zderzę się czołowo z innym samochodem. Zaczęłam kręcić kierownicą w każdą możliwą stronę, wpadłam w poślizg. Kim zaczęła piszczeć. Nie wiedziałam co się dzieje. Straciłam panowanie nad samochodem. Ominęłyśmy tamten samochód, we wstecznym lusterku dostrzegłam, że się zatrzymało. Nic im nie jest. Nie mogłam się zatrzymać, ślizgałyśmy się po ulicy, przed nami były barierki, a za nimi rzeka. Jechałyśmy w tamtą stronę.
- Lola! Zatrzymaj to! - krzyczała Kim.
- Nie mogę - pisnęłam, wciskając hamulec. - Ślizgamy się.
Uderzyłyśmy w barierkę, walnęłam głową w kierownicę, obraz zaczął zanikać. Usłyszałam tylko głośne chluśnięcie.
PRZEPRASZAM, ŻE TAKI KRÓTKI! ALE POMYSŁ WPADŁ MI NAGLE! MUSIAŁAM TO NAPISAĆ. NASTĘPNY BĘDZIE DŁUŻSZY. DO NN
TUMBLR
ASK
DRUGI BLOG
DRUGI TT
TUMBLR
ASK
DRUGI BLOG
DRUGI TT
@Juuust_Smile
ja pierdole, co to ma być............................................................................ bez obrazy oczywiście, bo fajny rozdział ale tyle dramatu w jednym................................. jeszcze może niech ona i justin umrą.
OdpowiedzUsuńojapierdziele
OdpowiedzUsuńCo kurwa ?? :O co to ja pierdoleee nie jezu niech ją uratują. Boże myślałam, że bd. słodko że się pogodzą a tu taki dramat? ??? Masakra!
OdpowiedzUsuńO jaa... szybko nn bo jestem ciekawa co się stanie <3
OdpowiedzUsuńO bożee.... najpierw Justin a teraz Lola ..?
OdpowiedzUsuńCzekam na nn.. <3
boziu świetnie *.* mam nadzieję że LOL nic nie będzie i Justinowi <3 dawaj nn bo kcoham to odpowiadanie ;* zakochuje się w nim jeszcze bardziej jak czytam nowe świetne rozdziały jesteś PRZE ZAJEBISTA ;D
OdpowiedzUsuńfajny. kiedy nn ? :)
OdpowiedzUsuńNiech w końcu będzie jakiś szczęśliwy rozdział bo już mam dosyć tych dramatów ;( Żeby wszystko było dobrze ;)
OdpowiedzUsuńUhuhu ciekawie. ;D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystko zakończy się szczęśliwie.
Czekam na kolejny ;*
Omg !!!!!!! Mam nadzieje ze nic im nie bedzie!!!!!!!
OdpowiedzUsuńRozdział krejzi! TYLE DRAMATYZMU W TYM WSZYSTKIM! <3 Szkoda mi jedynie Kim. Będziesz miała karę, autorko, jeśli coś się stanie Kim!
OdpowiedzUsuńDamian. <3
O MÓJ BOŻE! Cudo *-*
OdpowiedzUsuńNie dość, że Justin w szpitalu to teraz jeszcze będą one... chyba.. Mam nadzieję, że nikogo nie uśmiercisz i wszyscy przeżyją.
Ehh co za głupia Lol'a noo, miała dojechać do tego szpitala a nie, jakieś wypadki robić XDDD
Czekam na nn<3
Rozdział jest jak zwykle ŚWIETNY!!! Już nie mogę doczekać się nowego rozdziału ♥♥♥ Jak możesz informuj mnie @Bigerr ♡♡♡
OdpowiedzUsuń~~~
A jakbyś mogła wpadłabyś do mnie :
http://doyoulovemejustin.blogspot.com
http://dangerous-meen.blogspot.com
http://friendship-or-love-or-something-more.blogspot.com : i tak wiem że nikt nie wejdzie.
Oh my God it is awesome :o
OdpowiedzUsuń