czwartek, 20 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 50

PRZECZYTAJ POD ROZDZIAŁEM
*Justin*
Obudziła mnie czyjaś rozmowa. Lekko uchyliłem powieki i zaraz zamrugałem kilka razy oczami, starając się przyzwyczaić do jasnego światła. Po chwili widziałem już normalnie.
- Cześć - szepnęła Taylor i cmoknęła mnie w głowę.
- Co się stało? - zmarszczyłem brwi.
- Zemdlałeś...uderzyłeś się w głowę - pokręciła głową.
- Nie pamiętam - rozejrzałem się po sali.
- Stary, nieźle nas wystraszyłeś - zaśmiał się Kyle.
Chciałem się podnieść, ale poczułem silny ból głowy.
- Masz wstrząśnienie mózgu - oznajmiła blondynka. 
Spojrzałem na nią pytająco. 
- Przez to, że nie jadłeś i nie piłeś, zemdlałeś i uderzyłeś głową w schody - skrzyżowała ręce na piersiach. 
Do sali wszedł lekarz.
- Dzień dobry - skinął głową i podszedł do mojego łóżka 
- Dzień dobry - mruknąłem. 
- Jak się czujesz? - spytał. 
- Głowa mnie boli i jest mi niedobrze - powiedziałem, krzywiąc się.
- Masz wstrząśnienie mózgu. Głowa może boleć przez 2-3 dni. Mogą wystąpić mdłości tak jak teraz, złe samopoczucie i problemy z koncentracją.
- Kiedy zostanę wypisany? 
- Jutro - włożył długopis do kieszonki. - Radzę zacząć normalnie się odżywać...Następnym razem może się to skończyć gorzej - ostrzegł.  
Kiwnąłem głową, że rozumiem. 
- Jeszcze tu przyjdę - powiedział, po czym wyszedł. 
- Dzwoniliście do Loli? - spojrzałem na niech pytająco. 
- Tak...-chwile się zastanowiła - 30 minut temu - zmarszczyła brwi. 
- Niepotrzebnie - warknąłem. 
- Och! Ktoś musi Cie opieprzyć - zaśmiał się Kyle. 
- Wystarczyło zadzwonić po mame 
- Twoja mama też tu jedzie - uśmiechnęła się blondynka. 
- Co? Taylor! - skarciłem ją. 
- Skoro mnie nie chciałeś słuchać to ich powinieneś posłuchać - uśmiechnęła się ciepło. 
- Czasami Cię nienawidzę - westchnąłem.
- Och, przestań mi tak słodzić - zachichotała.
Pokręciłem rozbawiony głową. Dalszą rozmowę przerwał nam telefon Taylor. 
- To Kim - uśmiechnęła się i przyłożyła telefon do ucha.
- Tak? - C-co? - jej mina nagle zrzedła. 
Podniosłem się do pozycji siedzącej i zmarszczyłem brwi. Coś się dzieje.
- Boże! - przyłożyła dłoń do ust. - Nic jej nie jest? 
Poczułem jak krew odpływa mi z twarzy. Cholera! Lola! 
- Który szpital? - spytała przerażona 
Przełknąłem ślinę i otworzyłem szeroko oczy.
- Dobrze, dziękuję - szepnęła i rozłączyła się, po czym wybuchła płaczem.
- Taylor! Co się stało? - spytałem, zaciskając dłonie w pięści
Dziewczyna nie odpowiedziała tylko wtuliła się w Kyle'a. 
- Taylor! - krzyknąłem. 
- Taylor, co się stało? - szepnął Kyle, gładząc jej plecy. 
- L-lola...i Kim - wyszlochała. 
- Co z nimi? - warknąłem. 
- M-miały wy-padek - zająknęła się. 
Natychmiast wstałem z łóżka. 
- Jaki wypadek? - wziąłem swój telefon do ręki. Odblokowałem ekran i chciałem wybierać numer Loli, kiedy zobaczyłem sms od niej. Otworzyłem i mimowolnie uśmiechnąłem się. ''Już jadę, kochanie'' Zacisnąłem mocno szczękę i znowu spojrzałem na Taylor.
- Jadą tu. Lola jest nieprzytomna. Tylko tyle wiem - wybuchła płaczem.
Przeszedłem się po pokoju i zmierzwiłem włosy ciągnąc za ich końce, myśląc co mam robić. Pokręciłem głową i wyszedłem z pokoju.
- Justin! masz leżeć - krzyknęła Taylor.
Machnąłem na nią ręką i pobiegłem do recepcji.
- Tak? - starsza kobieta zmarszczyła brwi, patrząc na mnie.
- Czy przywieźli tu dwie młode dziewczyny z wypadku? Watson i Fields? - zagryzłem nerwowo wargę.
- Zaraz je przywiozą, ale pan chyba powinien się położyć
-Dziękuję - szepnąłem i odszedłem od biurka idąc do wejścia/wyjścia.
Oparłem się o ścianę i złapałem za głowę, kiedy obraz zaczął mi się rozmazywać. Pokręciłem głową i czekałem na karetkę. To był czekanie w nieskończoność. Czas się chyba zatrzymał. Chodziłem w tą i z powrotem, nie mogąc się doczekać ich przyjazdu. Po chwili dołączyła do mnie Taylor i Kyle.
- Justin...wróć do łóżka - szepnęła Tay.
- Nie! Muszę ją zobaczyć! Jechała tu dla mnie, przeze mnie...-warknąłem, zły na siebie.
Po chwili usłyszałem z dala syreny karetki. Były coraz głośniej, aż auto stanęło przed wejściem. Z karetki wysiadło dwóch sanitariuszy. Podeszli do tyłu karetki, otworzyli drzwi i delikatnie wyciągnęli nosze z Lolą...
- Nie mogę oddychać - sapnęła.
- Masz złamane żebra - oznajmił mężczyzna.
- Lola - szepnąłem i podszedłem do niej.
- Proszę odejść - odezwał się jeden z sanitariuszy.
- Jestem jej chłopakiem. - patrzyłem na nią szeroko otwartymi oczami. Byłem w szoku przez to jak wyglądała.
- Proszę odejść. Chcemy jej pomóc - warknął mężczyzna, ciągnąc nosze do budynku.
Odszedłem kawałem. Złożyłem dłoń w pięść i przyłożyłem ją do ust. Chwilę później podeszła do mnie Taylor i mocno mnie przytuliła. Schowałem twarz w zagłębieniu jej ramienia, a szyi i głęboko oddychałem.
- Będzie dobrze. Lola da sobie rade - zaczęła pocierać dłonią moje plecy. - Będzie dobrze - szepnęła jeszcze raz.
- To Twoja wina! - ktoś krzyknął.
Podniosłem głowę i ujrzałem Kim wysiadającą z drugiej karetki.
- Proszę się uspokoić - uciszył ją sanitariusz.
- Ty pieprzony dupku! Prawie nas zabiłeś - krzyknęła i już miała zamiar rzucić się na mnie, kiedy szybko złapał ją mężczyzna.
- PROSZĘ SIĘ USPOKOIĆ - warknął.
Stałem osłupiały i patrzyłem na nią. Ma rację, to przeze mnie.
- Pisała do Ciebie tego pieprzonego sms! - warknęła i weszła do szpitala razem z sanitariuszami.
- Justin, to nieprawda, wiesz o tym, prawda? - położyła dłoń na moim ramieniu.
- Nie przejmuj się nią, to nie przez Ciebie. Kim jest dalej w szoku - odezwał się Kyle.
Pokręciłem głową i zacisnąłem usta w wąską linię.
- To moja wina - sapnąłem i poszedłem do szpitala. Po kilku godzinach w końcu mogłem wejść do jej sali. W tym czasie przyjechali już nasze matki. 

*Lola*
Obudziłam się w szpitalu, podłączona do przeróżnych kabelków. Rozejrzałam się po sali i zobaczyłam Justina śpiącego przy moim łóżku. Odetchnęłam z ulgą i lekko się uśmiechnęłam. Delikatnie wysunęłam rękę z jego ręki i pogładziłam nią jego policzek.Chłopak od razu się ocknął i wstał lekko zmieszany.
- Przepraszam - odchrząknął niezręcznie.
- Z-za co? - zmarszczyłam brwi.
- Chciałem tylko sprawdzić jak się czujesz...przepraszam - szepnął i skierował się w stronę drzwi.
- Justin! Czekaj! - lekko się podniosłam, ale zaraz syknęłam z bólu i złapałam się za obolałe żebra.
Stanął, spuścił głowę, wziął głęboki wdech i odwrócił się do mnie.
- Jechałam do Ciebie - szepnęłam.
- Wiem - zacisnął mocno szczękę. - To dlatego tu jesteś - warknął.
- Jestem tu dlatego, że nie uważałam. - przewróciłam oczami.
- Pisałaś do mnie sms'a
- Skąd wiesz? - zmarszczyłam brwi.
- Kim mi powiedziała - szepnął.
Głośno westchnęłam i zamknęłam oczy.
- Co z nią?
- W porządku. Nie odniosła żadnych obrażeń.
- Możesz usiąść? Dziwnie się czuję rozmawiając tak z Tobą.
Chłopak kiwnął głową i usiadł na krześle, przy łóżku.
- Bliżej...
Przysunął się kawałek.
- Boże, Justin! Nie bój się mnie. Naprawdę wyglądam aż tak strasznie? - zachichotałam.
Szatyn pokręcił głową i przysunął się dokładnie tak jak chciałam.
- Wyglądasz pięknie - uśmiechnął się.
Wzięłam jego rękę i splotłam nasze palce.
- Przepraszam, to moja wina - przyłożył moją rękę do ust i położył głowę na moim brzuchu. - Przepraszam, tak bardzo Cię kocham. - wyszeptał.
Z moich oczu zaczęły lecieć łzy.
- Nie zostawiaj mnie, proszę. Zrobię wszystko, ale nie zostawiaj mnie - spojrzał na mnie.
Patrzyłam w jego załzawione oczy i jeszcze bardziej się rozpłakałam.
- Nie zostawiam Cię - moje usta zaczęły drżeć. Przyłożyłam dłoń do jego policzka i kciukiem starłam pojedynczą łzę.
- Kocham Cię i nie mam zamiaru Cię zostawiać - lekko się uśmiechnęłam. - Jechałam tu, żeby Ci to powiedzieć.
- I przeze mnie tu jesteś...poobijana...ze złamanymi żebrami - pokręcił głową.
- Jestem tu przez swoją głupotę - złapałam go za podbródek i podniosłam jego głowę do góry, by na mnie spojrzał. - W ogóle jak Ty się czujesz? - przychyliłam głowę lekko w bok.
- W porządku, byłem odwodniony i niedożywiony - mruknął.
- Justin? - warknęłam.
- Nie chciałem wychodzić z pokoju - pokręcił głową. - Jeszcze jak mi nie odpisałaś na sms - szepnął.
- Jakiego sms? - zmarszczyłam brwi.
Justin spojrzał na mnie zdziwiony.
- No..napisałem Ci, że Cię kocham - zaczął przeszukiwać swoje kieszenie, aż wyciągnął telefon. Pare razy przejechał palcem po ekranie i pokazał mi sms, którego do mnie wysłał.
Rozszerzyłam oczy i dokładnie przyjrzałam się smsowi.
- 1:03? Serio? - zachichotałam.
- Nie mogłem spać - westchnął i schował telefon.
- Nie dostałam tego sms - zmarszczyłam brwi.
- Dziwne, bo przyszedł raport dostarczający - wzruszył ramionami.
- Gdybym miała telefon... Ale czekaj...- zmrużyłam oczy, ponieważ coś zaświtało mi w głowie. - Kim zabrała mi ostatnio telefon...Przyszedł do mnie sms w nocy, ale mówiła, że to Taylor.
- Taylor nie pisze po 23 - powiedzieliśmy równocześnie, a zaraz zaśmialiśmy się.
- Więc wszystko jasne - warknął.
- Nie wiem o co jej chodzi - walnęłam głową o poduszkę i głośno jęknęłam.
- Spokojnie. Dopiero co miałaś wypadek.
- Jesteśmy w tym samym szpitalu - zaśmiałam się.
- Ta - uśmiechnął się lekko.
- Jest tu moja mama? - zagryzłam dolną wargę.
- Jest, moja też i Kim też - westchnął.
- Bardzo są wkurzone? - przygryzłam wnętrze policzka.
- Może nie wkurzone, ale zmartwione. Ich dzieci są w szpitalu...
Westchnęłam i przyłożyłam jego rękę do policzka.
- Kocham Cię - uśmiechnęłam się.
- Ja Ciebie też - pogłaskał mój policzek i cmoknął mnie w czoło. - Przepraszam za...no wiesz...wtedy w domku. Obiecuję, że więcej się to nie powtórzy.
- Zapomnijmy o tym...żyjmy teraźniejszością - uśmiechnęłam się i zaraz zaczęłam głośno kaszleć.
Szatyn pomógł mi się podnieść i zaczął klepać moje plecy.
- Nie! - wystawiłam rękę, żeby przestał i dalej kaszlałam. Przyłożyłam dłoń do ust
Po chwili zaczęłam się uspakajać. Do sali wszedł lekarz.
- Pani Watson? Musimy poważnie porozmawiać - powiedział, a zaraz za nim stanęła moja mama. O cholera...coś się dzieje. W końcu przestałam kaszleć, odsunęłam rękę od ust i zobaczyłam na niej krew. Przełknęłam ślinę, przerażona i spojrzałam na Justina.

TAK, KOŃCZĘ TO OPOWIADANIE! A TO NOWOŚĆ! -,- 
PRAWIE 400 CZYTELNICZEK, A PO 15 KOMENTARZY POD ROZDZIAŁEM? WIEM, ŻE JESTEŚCIE LENIWE, ALE CHYBA NIE CHCIAŁYBYŚCIE, ŻEBYM JA TEŻ BYŁA LENIWA. PROSZĘ, KOMENTUJCIE, TEN ROZDZIAŁ JEST DLA MNIE WAŻNY BO DŁUGO ZASTANAWIAŁAM SIĘ JAK GO SKOŃCZYĆ. ZBLIŻAMY SIĘ DO KOŃCA DUŻYMI KROKAMI!

TUMBLR <-KLIK
ASK <-KLIK
TWITTER <-KLIK
DRUGI BLOG  <-KLIK

CHCECIE BYĆ INFORMOWANE? NIE PISZCIE TEGO POD ROZDZIAŁEM TYLKO TU <-KLIK

POMAGAŁA VanityKills 

Wchodźcie na  famewonthelpyou.blogspot.com zapowiada się ciekawie :) 

@Juuust_Smile

41 komentarzy:

  1. świetny rozdział szkoda że koniec i taki smutny ale czekam na następnego bloga . :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ooooo rany nie zaciekawie.. ;// ale rozdział genialny *_* szkoda, że to już koniec

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę świetny rozdział ;)
    Bardzo przyjemnie czyta się Twoje opowiadania. W sumie zero błędów ortograficznych, interpunkcyjnych czy językowych.
    Uwielbiam to opowiadanie. Jest drugie, zaraz po Jessice jakie w ogóle zaczęłam czytać, więc w pewien sposób mam do niego sentyment, dlatego na pewno będę tęsknić za tym blogiem.
    Ale wiadomo, że wszystko ma swój koniec, a już tym bardziej opowiadania.
    Fajnie, że decydujesz się na kolejne opowiadanie, jestem pewna, że będzie równie świetne co oba te, które już piszesz.
    Też się zdziwiłam, że ankietę wypełniło ok 400 osób, a komentarzy jest ok 15-20 . Napisanie kilku zdań od siebie serio nikogo nie zbawi, więc nie dziwie Ci się, że jest to trochę wkurzające. Ty się starasz a 'my' nie komentujemy.
    Naprawdę świetny rozdział <3
    @luuuvbiebah

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyżby miała jakąś chorobę płuc?
    Świetny rozdział. <3
    Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały juz nie moge sie doczekac następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski bloog , prosze cie nie kończ z nim co ja bede robiła w wolnej chwili :<

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapewne jest w ciąży, albo ma podwyższony poziom leukocytów i podejrzenie raka. Ha! Ha! Bądź obturacyjną chorobę płuc.
    Z pozdrowieniami,
    Damian.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział taki słodki omom *.*
    szkoda , że będziesz go kończyć ;<
    i co ja będę robić? Ale czytam jeszcze jedno twoje więc jest git <333
    czekam już na nn :P
    pozdrawiam Ewa <33

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział ;)
    Czekam na next :)

    PS. Szkoda że kończysz...

    OdpowiedzUsuń
  10. zajebisty <3

    OdpowiedzUsuń
  11. MAAAATKO NIE KOŃCZ NO PROSZE CIĘ NO PROSZE CIĘ CHOCIAZ WEŹ ICH NIE UŚMIERCAJ ONNI SĄ CZEŚCIA MNIE ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Jezuuu boski jak ja kocham to opowiadanie !!

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie kończ. To jest świetnie opowiadanie :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Cholera... Mam nadzieję, że teraz sobie robisz jaja i nie piszesz poważnie z kończeniem opowiadania -,-

    OdpowiedzUsuń
  15. ale emocje :D rozdział świetny, zresztą całe opowiadanie takie jest ;p kurde, wielka szkoda, że będziesz już kończyła ten blog, bo strasznie się wciągnęłam :C ale dobrze, że całkiem nie rezygnujesz z pisania :) czekam na NN, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Jezu kocham to !!! jesteś cudowna :*******

    OdpowiedzUsuń
  17. Jezu *.* Jesteś zajebista ^^ jAk ty to robisz, że to opwiadanie jest taak strasznie świetne? Szkooda że to już koniec ;<.
    Szybko daj nn ;* ploose <#

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny :) nie moge siendoczekac az dowiemy sie co z lola... Pisz dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeju, co z lolą? Chce więcej :(

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten kaszel, właśnie,teraz wyjdzie o co z nim chodzi... hhhmmm wybaczyła Justinowi i wg ale dlaczeo tak sie zachowywała czemu to robił... bo właściwie nie powinna za takie cos do niego wracac ale oni musza byc razem. Justin ma jakies kłopoty ? a kim chce ich rozdzialic, może podoba jej się Justin...
    Tak jestesmy leniwe :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Supciooo. To było takie słodkie. Awwww.Czekam na NN;)
    ^,^
    Pozdro Mikusia...

    OdpowiedzUsuń
  22. Szkoda że masz zamiar niedługo je skończyć, ale to twoja decyzja nic mi do tego. Opowiadanie naprawdę świetne <3

    OdpowiedzUsuń
  23. suuuuper.. mam nadzieje ze skonczy sie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  24. kocham, kocham, kocham naprawdę świetny rozdział już nie mogę się doczekać następnego. Dziękuje, że dalej tłumaczysz :***

    OdpowiedzUsuń
  25. omg ale sie porobilo!!!! i co dalej??

    OdpowiedzUsuń
  26. jezu mam nadzieje, ze nic jej nie bedzie..:)

    OdpowiedzUsuń
  27. jezuu kocham to opowiadanie<3333

    OdpowiedzUsuń
  28. Straszne! To ma się dobrze zakończyć...
    Ale cudowny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  29. świetne <3 nie wiem czemu ale na początku pomyślałam że Lola jest w ciąży ale wątpię . Przecież się zabezpieczali .
    Nie .. ja nie chcę końca.. <3 ;ccc
    TO jest za idealne <3

    OdpowiedzUsuń
  30. To jest mega <3
    Zaczęłam kaszleć i zobaczyła krew na ręce.... Coś czuje, że znowu zacznie się dużo dziać.
    Nie chcę jeszcze dochodzić do końca, strasznie lubię to opowiadanie ;)
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  31. ojajebie ją tu srammmmm kurwa rozdział piękny

    OdpowiedzUsuń
  32. Szkoda, że kończysz to opowiadanie. Mogłabyś rozbić kontynuację ! Przemyśl to na pewno wiele czytelniczek to zadowoli.
    Świetny rozdział :) ♥

    OdpowiedzUsuń
  33. Błagam nie kończ :(

    OdpowiedzUsuń
  34. Kocham tego bloga ale naprawdę ludzie odchodzą może dlatego że długo nie dajesz nowego rozdziału... ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Jej nie moglam sie doczekac rozdzialu <3 świetny

    OdpowiedzUsuń
  36. Czekam na nn. ;* A rozdzial jest swietny <3

    OdpowiedzUsuń
  37. Twój blog mnie mega wciągnął. jest świetny .;D nie kończ go. zapraszam również tutaj http://iwracaszbyodejsc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  38. Rozdział jak zwykle fantastyczny, masz talent <3

    OdpowiedzUsuń
  39. Przeczytałam to opowiadanie w 2 dni, wciąga jak nie wiem. Jestem załamana, że już chcesz je kończyć. Proszę, nie rób tego! Ten blog jest wspaniały i to co tu piszesz c:

    OdpowiedzUsuń
  40. kckckck nie kończ

    OdpowiedzUsuń
  41. NIE KOŃCZ KOCHAMY CB! EJ ALE JA BYŚ SKOŃCZYŁA TO PROSZE WEŹ ZAŁÓŻ NASTEPNY I TAAM BARRRRDZOOO PODOBNY NAPISZ ALE WIECEJ SEKSU IMPREZ ITP !!

    OdpowiedzUsuń