Z zamyśleń wyrwał mnie głoś mamy.
- Chodź, idziemy - powiedziała przygnębiona.
Wstałam z łóżka i podeszłam do niej. Stanęłam na palcach i mocno ją przytuliłam.
- Mamo, kocham Cię. - pocałowałam ją w policzek.
- Wiem, ja Ciebie też - westchnęła i wyszłyśmy z sali.
W samochodzie na tylnym siedzeniu siedział Max, całkowicie pochłonięty grą.
- Cześć - szepnęłam i zapięłam pas.
Chłopak coś stękał wywijając PSP w różne strony, aż opadł bezsilny.
- Co jest?
- Przegrałem - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Mamo, chodźmy na pizze - ożywił się.
- Jestem zmęczona. Pojedziemy do domu. Innym razem wyjdziemy na pizze - mruknęła, nie odrywając wzroku od jezdni.
Westchnęłam i zagryzłam dolną wargę. Wiem, że sprawiam jej ból, odmawiając leczenia, ale wiem, że ono nic nie da. Tylko te ostatnie miesiące spędzę w szpitalu podłączona do kroplówki. Nie chcę tego. Mama tego nie rozumie. Liczy na cud? Jest tylko 30% na to, że leczenie poskutkuje. To mniej niż połowa!
- Ja z Tobą pójdę. - odwróciłam się do brata.
Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
- Mamo, możemy? - spytał.
Spojrzałam na nią wyczekująco.
- Tak - szepnęła.
Uśmiechnęłam się lekko do chłopaka i dalej patrzyłam na ulice. Po chwili poczułam wibrowanie w kieszeni. Wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Justin. Całkiem zapomniałam do niego zadzwonić. Przełknęłam ślinę i przystawiłam telefon do ucha.
- Tak? - zagryzłam dolną wargę.
- Lola! Co z Tobą? Miałaś się odezwać jak wyjdziesz ze szpitala. - warknął.
- Skąd wiesz, że już wszyłam? - zmarszczyłam brwi.
- Przyszedłem Cię odwiedzić, kiedy lekarka powiedziała mi, że zostałaś wypisana 15 minut temu.
- Przepraszam - szepnęłam.
Westchnął.
- Nie jestem zły, ale mogłaś zadzwonić - szepnął.
- Wiem, przepraszam
- Mogę po Ciebie przyjechać?
- Nie, za chwilę wychodzę z Maxem na miasto - zagryzłam wargę. - Chociaż nie! Chodź z nami.
- Wychodzisz z Maxem na miasto? - spytał zdziwiony.
- Ugh! Tak! Wychodzę z bratem na miasto
- Okej - zaśmiał się. - Będę po was za godzinę.
- Mhm, pa - rozłączyłam się i akurat znaleźliśmy się pod domem. Max pierwszy wybiegł z samochodu i pobiegł do domu. Mama oparła się o fotel i wyłączyła samochód.
- Masz zamiar mu powiedzieć? - spytała, patrząc przed siebie.
- Komu? - zmarszczyłam brwi.
- Max'owi - w końcu na mnie spojrzała.
Odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Nie wiem.. - szepnęłam, czułam jak głos uwiązł mi w gardle.
- Co mam mu powiedzieć, kiedy już się nie obudzisz? Albo...zasłabniesz? Że jego siostra miała raka i nawet nie chciała z nim walczyć? - zaczęła krzyczeć.
- Jest 30% na to, że im się uda! Nie chcę spędzić ostatnich miesięcy mojego życia w szpitalu - odkrzyknęłam, ze łzami w oczach.
Kobieta przetarła twarz dłońmi i głośno jęknęła.
- Nie mogę Cię stracić - szepnęła. - Nie poradzę sobie jeszcze bez Ciebie
- Mamo...nic na to nie mogę poradzić - położyłam dłoń na jej ramieniu.
- Oczywiście, że możesz. Lola, błagam. Walcz z tym
Zacisnęłam usta w wąską linię.
- Mamo, to moja decyzja. Nie chcę leczenia i proszę zakończmy to już - westchnęłam.
Pokręciła głową i wysiadła z samochodu, pospiesznie idąc do domu.
Przeczesałam dłonią włosy i również poszłam do domu.
- Max, przygotuj się, zaraz idziemy
- Mhm - mruknął i dalej oglądał bajki.
Poszłam do siebie na górę, usiadłam na łóżku i patrzyłam w okno, czułam jak powoli po moich policzkach spływają łzy. Otarłam mokre policzki rękawem, by zaraz znowu zalały się słonymi łzami. Podkuliłam nogi, objęłam je ramionami i oparłam na nich brodę. Pociągnęłam nosem i dalej patrzyłam w martwy punkt.
- Lola? - szepnął Max.
Odkaszlnęłam i szybko wytarłam policzki.
- Tak? - wstałam z łóżka i podeszłam do chłopaka.
- Justin ... - nie dokończył kiedy przerwał mu Justin.
- Lola, co się dzieje? - spytał zmartwiony i wziął w dłonie moje policzki. - Dlaczego płakałaś? - zmarszczył brwi.
- Mam iść po mamę? - spytał Max.
- Nie, już wychodzimy - położyłam dłoń na jego głowie. - chodźmy - spojrzałam błagalnie w oczy Justina.
Przytaknął głową i złapał mnie za rękę. Razem zeszliśmy na dół.
- Mamo, wychodzimy - krzyknęłam.
Zaraz w salonie pojawiła się mama z zaczerwienionymi oczami.
- Proszę - podała mi banknoty.
Podeszłam do niej i mocno uściskałam.
- Kocham Cię i nie płacz już. - szepnęłam jej do ucha po czym wyszliśmy.
- O co chodzi? - spytał Justin, kiedy już siedzieliśmy w samochodzie.
- O nic - wzruszyłam ramionami.
- Max o co im chodzi?
- Nie wiem - również wzruszył ramionami.
Szatyn pokręcił głową i więcej o nic nie pytał.
Po niespełna 30 minutach byliśmy już pod pizzerią. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do restauracji. Od razu powitał nas przyjemny zapach ciasta drożdżowego. Zajęliśmy miejsce i wzięliśmy menu w dłonie zastanawiając się co wybrać.
- Co chcecie? - spytałam, spoglądając na chłopaków znad menu. - Hej, serio? - warknęłam, kiedy zauważyłam, że zamiast wybrać jedzenie grali w tą głupią grę, którą Max niedawno dostał.
- Oddajcie mi grę - warknęłam.
Justin szybko oddał PSP chłopakowi i zajął się menu.
- Oddaj grę - warknęłam do Maxa.
- Lola! - pisnął błagalnie i schował urządzenie pod stół.
- Ja nie żartuję - syknęłam.
Max wyszczerzył się jak głupi i pokazał puste ręce do góry.
- Justin! - spojrzałam na niego wymownie.
- Hm...myślę, że..weźmiemy z Max'em z kurczakiem, kukurydzą...- nie dałam mu dokończyć.
- Ostrzegam - wstałam.
- O co chodzi? - udawał głupiego.
Nachyliłam się nad stołem i wyciągnęłam do niego rękę.
- Gra! - powiedziałam stanowczo.
Jego wzrok natychmiast zjechał na mój dekolt. Szybko się podniosłam i poprawiłam bluzkę.
- Nachylisz się jeszcze raz to Ci oddam - zaśmiał się i uniósł lewą brew w górę.
Skrzywiłam się.
- Możesz tylko pomarzyć - zakpiłam i obeszłam stół.- Dawaj grę, albo się wkurzę - wydęłam wargi.
- Nie umiesz się bawić - pokręcił głową obrażony i oddał mi urządzenie.
- To pewnie okres - szepnął Max, przez co zarobił ode mnie w głowę.
- Ał! - syknął.
Wróciłam na swoje miejsce i w tym samym czasie podeszła do nas kelnerka niewiele starsza ode mnie.
- Już coś wybraliście? - spytała, trzymając w dłoni notatnik i długopis.
- Em...Ja poproszę pizze z brokułami - zamknęłam kartę. - I szklankę zimnej coli.
Dziewczyna zapisała zamówienie w notatniku i skierowała się do Justina.
- Co bierzemy? - powiedział do Maxa.
Kelnerka ani na chwilę nie spuszczała wzroku z Justina, co powoli zaczęło mnie denerwować.
- My weźmiemy jakąś ostrą, ale żeby młody mógł ją zjeść - zaśmiał się.
- Zjem! - warknął Max i uderzył go w ramię.
Dziewczyna zapisała to w notatniku i znowu nie mogła oderwać wzroku od Justina.
- Coś do picia? - pisnęła, zagryzając wargę.
- Dwie cole - powiedział Max.
- Hej, ślina Ci cieknie - warknęłam do dziewczyny.
- C-co? - spojrzała na mnie zmieszana.
Głośno westchnęłam i spojrzałam jeszcze raz na brunetkę.
- Idź się ślinić gdzie indziej, a mojego chłopaka zostaw w spokoju - starałam się mówić najmilej jak umiałam.
Kelnerka cała poczerwieniała i szybkim krokiem odeszła.
- Hej! To było niezłe! - zaśmiał się Justin.
- Sam mogłeś jej zwrócić uwagę, rozbierała Cię wzorkiem - warknęłam.
- Jesteś cholernie seksowna, kiedy jesteś zazdrosna - oblizał usta i zagryzł wargę. To dopiero jest seksowne! Aż miękną kolana.
- Cokolwiek - przewróciłam oczami.
- Co powiedzieli w szpitalu? - spytał.
- Nic ważnego - starałam się uniknąć tego tematu.
- Więc co z tym krwistym kaszlem? - zmarszczył brwi.
- Kaszlesz krwią? - spytał z niedowierzaniem Max.
Przewróciłam oczami.
- Czy możemy po prostu miło spędzić czas? - spytałam z nutką irytacji w głosie.
- Jesteś jakaś inna - Justin przechylił głowę w lewą stronę.
Max spojrzał na niego i zrobił to samo.
- Wyglądacie jak idioci - pokręciłam głową.
Obaj natychmiast się wyprostowali.
Po chwili kelnerka przyniosła nam zamówienie.
- Smacznego mruknęła i szybko odeszła.
- Przestraszyłaś ją! - nagle odezwał się Justin.
Kopnęłam go w piszczel pod stołem.
- Jezu, kochanie! - pisnął i złapał się za obolałą nogę.
Oderwałam kawałek pizzy i zaczęłam ją gryźć, nie spuszczając wzroku z szatyna.
- Okej, przepraszam - mruknął i zaczął jeść.
Puściłam mu oczko i dalej w spokoju wszyscy dokończyliśmy posiłek.
Po godzinie wyszliśmy z pizzerii i pojechaliśmy do domu.
- Max, idź do domu. Lola zaraz przyjdzie - powiedział Justin, parkując samochód.
- Ok - odpowiedział krótko. - Lola, dasz mi grę?
Westchnęłam i oddałam mu grę.
- Dzięki -mruknął i wysiadł.
- Co się dzieje? - Chłopak odwrócił się do mnie i złapał się zagłówka od mojego siedzenia.
- Nic - zaczęłam się bawić palcami.
- Przecież widzę. Ani razu się dzisiaj nie uśmiechnęłaś - patrzył na mnie zmartwiony.
- Nie miałam powodu - wzruszyłam ramionami.
- Co z kaszlem? Dlaczego Cie tak długo trzymali? - przyłożył dłoń do mojego policzka.
- Nie chcę o tym rozmawiać - zamknęłam oczy, starając się powstrzymać od rozpłakania się.
- Lola, rozmawiaj ze mną. Co Ci lekarz powiedział?
- Pokłóciłam się z mamą, dlatego się nie uśmiecham - skłamałam, przy okazji schodząc na inny temat. Szpital na razie musi zostawić w spokoju.
- O co?
- Justin, proszę Cię. Nie chcę o tym rozmawiać - wzięłam jego dłoń i pocałowałam jej wnętrze.
- To nie Twoja mama, widzę, że coś Cię gryzie - westchnął i zabrał rękę.
- Jesteś dzisiaj sam w domu?
- Ta, a co? - spojrzał na mnie zdziwiony.
- Przyjdę wieczorem - cmoknęłam go w usta. - Może na noc, co? - spytałam.
- Mama wraca rano, albo i w nocy
- Och, jesteśmy dorośli. Nie pierwszy raz będę u Ciebie nocowała.
- Okej - mruknął.
- Do zobaczenia później - pocałowałam go namiętnie
- Pa - odwzajemnił pocałunek. - Kocham Cię - dodał po chwili.
- Ja Ciebie też - otworzyłam drzwi i wyszłam.
Weszłam do domu i od razu pobiegłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi i osunęłam się po nich, ciężko dysząc. Skuliłam się i zaczęłam płakać, znowu. Boże, te oczy! Więcej ich nie zobaczę. To cholernie boli, ze muszę go okłamywać. Rozrywa mnie od środka. Wolałabym nie wiedzieć o chorobie. Tak teraz muszę nosić ten ciężar i mama też. Nie rozumiem tylko dlaczego to wszystko spotyka moją mamę. Czym zawiniła? Najpierw mąż i teraz ja?
PRZESTAŃCIE PROSIĆ, ŻEBYM NIE KOŃCZYŁA BLOGA. DZIĘKUJĘ ZA TE MIŁE SŁOWA, ALE NIC NIE ZMIENI MOJEJ DECYZJI ;/ KOŃCZĘ TO OPOWIADANIE.
*NASTĘPNY ROZDZIAŁ +18♥ POSTARAJCIE SIĘ Z KOMENTARZAMI TAK JAK OSTATNIO. SERIO, MUSZE WAS O TO PROSIĆ? ;/ DO NN
13.06 MINIE 8 MIESIĘCY ODKĄD TU JESTEM♥
@JuustSmmile
omg ryczę jak nienormalna ;( boże, ciągle łudzę się, że może jednak to wszystko jest nieprawdą, że Lola jest zdrowa, będą żyć długo i szczęśliwie, a tu prosze...rak, kilka miesięcy życia, biedny Justin, jej mama, brat, przyjaciele..boże ;( chyba nie dam rady przeczytać ostatniego rozdziału, bo po prostu nie wytrzymam ;( Kocham lolę, jak jakąś siostrę, czy najlepszą przyjaciółkę, nie wyobrażam sobie po prostu jej śmierci...tyle przeżyłam razem z tobą, czytając to co piszesz, a teraz będzie po prostu koniec...nie chcę nawet o tym myśleć ;(
OdpowiedzUsuń...........................
ps:. odnośnie tej ankiety dotyczącej nazwiska głównej bohaterki:
jejku jak weźmiesz 'Grey' to będę w siódmym niebie *.*
całą trylogię 50 twarzy greya kocham! boże uwielbiam to, najlepsze książki jakie kiedykolwiek czytałam!
A jak nie 'Grey', bo to się jednak bardzo kojarzy z Christianem, to może Steele? Jejć było by świetnie <3
ps2. na blogspocie lepiej czyta się opowiadania, więc przeniesienie Jessici to jak najbardziej dobry pomysł.
kocham Cię za te historie, naprawde <3
@nuitbiebs
Jeeeeeeeeeezu opowiadanie genialne, nawet się popłakałam. szkoda że niedługo koniec, ale przecież nic nie może wiecznie trwać.. ;//
OdpowiedzUsuńWspaniale :)
OdpowiedzUsuńaleeeeeee błagam niech ona nie umiera ;(
OdpowiedzUsuńJeju mam nadzieję że ona nie umrze i że będą razem ! muszą być !
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie i Ciebie bo je piszesz , dziękuje <3
rozdział świetny, mam nadzieję że Lola nie umrze i opowiadanie zakończy sie szczęśliwie :) będzie mi brakowało tego opowiadania, jest wspaniałe. masz ogromny talent :)
OdpowiedzUsuńOMG. Ja się złamie. Ja się popłakałam. Jestem ciekawa co dalej.
OdpowiedzUsuń^.^
Pozdro Mikusia...
Błagam Cię , tylko jej nie uśmiercaj!!!!! proszę , proszę , proooooszę
OdpowiedzUsuńboże poryczałam sie!! Spraw zeby ona zyla prosze !! Niech powie justinowi i zacznie sie leczyc!! plisss :P
OdpowiedzUsuńNie uśmiercaj jej błagam.!!!! Płaczę:/
OdpowiedzUsuńCały czas płakałam jak to czytałam, proszę nie uśmiercaj Loli
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ;* troche smutny ale ok.;D mam nadzieję że lol powie Justinowi w następnym rozdziale o chorobie .
OdpowiedzUsuńTo trochę boli, że ona umrze, zżyłam się z tym opowiadaniem, strasznie przeżywam jej chorobę, bardzo nie chcę żeby umarła. Wiem, że to Twoja decyzja, jak je zakończysz chodzi mi tylko o to, że to przykre, że tak bd. Ale mimo tego fajny rozdział. ;(
OdpowiedzUsuńczytając to opowiadanie, na prawde można utożsamić się z postaciami... szkoda, że kończysz, ale i tak bardzo dziękuję za tą historię:)
OdpowiedzUsuńzdecydowanie przenies na blogspot ! :)
OdpowiedzUsuńZal mi będzie Jussa jak sie dowie.. :<
OdpowiedzUsuńKocham Cie... ;*
No mi też bedzie go szkoda :( Ja już płacze na samą myśl :<<
UsuńŚwietny rozdział. <33
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie chce podjąć się leczenia.
PROSZĘ NIE UŚMIERCAJ LOLI PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROsZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PRSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE niech zgodzi sie na leczenia lub coś ale niech PRZEŻYJE PROSZE PPROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROSZE PROOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOSZE
OdpowiedzUsuńNIE UŚMIERCAJ JEJ NIECH BĘDĄ Z JUSTINEM I NIECH ONA ŻYJE NIECH NIE UMIERA
OdpowiedzUsuńJpr rycze niech Lola nie umiera ;c Boze kocham twoje opowiadnie ♥
OdpowiedzUsuńŚwietne <3
OdpowiedzUsuńNie uśmiercja jej blagam :*
OdpowiedzUsuńO EM GIE . Dziewczyno jesteś nieziemska . Szkoda , że kończysz blog . No cóż . Musze ci powiedzieć , że masz ogromny taletn . Zazdroszcze dziewczyno . POZDRO . ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga:
OdpowiedzUsuńhttp://justinpamelalove.blogspot.com/
BŁAGAM nie uśmiercaj jej ! Ja nie wytrzymam ! Braknie mi łez !
OdpowiedzUsuńAaa... Płacze......
OdpowiedzUsuńKocham to! Tylko: prosze, błagam, zrobię co zechcesz TYLKO nie uśmiercaj Loli!
Nie kończ go w ten sposób błagam!!!!! Będę ryczała przez 3 dni jeśli ona zginie D': :'(((( <\3
OdpowiedzUsuńPłaczę!!!!! :'((((((( .Szczerze od czytania dostalam juz2 tygodniowy kaszel aż sie boje iść do lekarza :(( xD
OdpowiedzUsuńNie bd cie prosić żebyś zakończyła, chociaż mam nadzieję, że zmienisz zdanie C: Może zakończ tak, że ona wyzdrowieje i wgl. dzięki jego miłości, przecierz miłość zwycięża wszystko :* A ostatnie zdanie 'i żyli długo i szczęśliwie' xD to tylko moje zdanie, ale uważam, że tak by było fajnie <3 Kocham Cię ;33
OdpowiedzUsuń