wtorek, 16 lipca 2013

ROZDZIAŁ 53

SZANOWNIE PRZECZYTAJ CO JEST NAPISANE POD ROZDZIAŁEM :)

Po chwili wstałam i otarłam mokre policzki. Wzięłam laptopa z biurka i usiadłam na łóżku po turecki. Zagryzłam dolną, uruchamiając urządzenie. Weszłam w przeglądarkę i wpisałam Objawy raka płuc
''Kaszel (zwłaszcza poranny), chrypkę, duszności, krótki oddech ze świstem, złe samopoczucie, ogólne osłabienie, szybkie męczenie się, brak apetytu, nocne poty, kłucie i pobolewanie w klatce piersiowej, powtarzające się stany zapalne oskrzeli, odpluwanie żółto-białej wydzieliny czy obecność krwi w plwocinie,,
Przełknęłam ślinę i natychmiast zamknęłam laptopa. Głośno westchnęłam i przetarłam twarz dłońmi. Dalej nie mogę się przyzwyczaić, że umrę za kilka miesięcy. Nie wiem czy w ogóle się do tego przyzwyczaję.
Jak mam wszystkim powiedzieć, że umieram? Boję się, boję się jak zareagują. Tego nie da się ukryć. Już coś widać, że jestem chora. Teraz będzie tylko gorzej, wiem, że będzie bolało, ale na pewno nie tak jak podczas leczenia. Położyłam się na łóżku i skuliłam, mocno przytulając do siebie kolana. Łzy powoli spływały po moich policzkach. Boję się, bardzo się boję. Nawet się nie obejrzałam jak zasnęłam. Obudził mnie dzwoniący telefon. Wyciągnęłam go spod brzucha i przystawiłam go do ucha, nie patrząc kto dzwoni.
- Tak? - mruknęłam, nie otwierając oczu.
- Spałaś? - usłyszałam zachrypnięty głos.
Natychmiast otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek.
- Och, miałam przyjechać. Zaraz będę - ziewnęłam.
- Nie, LOL. Jak spałaś to śpij, po prostu się martwiłem.
- Wszystko w porządku. Zaraz będę. Pa - nie dałam mu szansy na odezwanie się, bo po prostu się rozłączyłam.
Wstałam z łóżka i przeciągnęłam się, po czym poszłam pod prysznic. Po godzinie byłam już gotowa. Zeszłam na dół zakładając kurtkę.
- Powiedz mamie, że śpię u Justina - mruknęłam do brata, ale ten nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
- Max! - rzuciłam w niego poduszką.
- Co?! - krzyknął oburzony.
- Powiedz mamie, że śpię u Justina - warknęłam i wyszłam
- Cholera - przeklęłam pod nosem i wyciągnęłam telefon.
Do: Justin kc
Przyjedź po mnie, jestem w drodze x x
Nie wezmę mamy auta, bo rano jedzie do pracy.
Skrzyżowałam ręce na piersiach, pochylając się lekko do przodu i szłam w stronę domu chłopaka.
Po chwili zatrzymał się przy mnie samochód. Otworzyłam drzwi i wsiadłam.
- Hej - cmoknęłam szatyna w policzek.
- Hej - uśmiechnął się i ruszył.
- Więc, śpisz u mnie, ta? - spytał parkując samochód pod domem.
- Mhm - mruknęłam i wysiadłam, idąc do domu.
- Chcesz pogadać? - spytał rozbierając się.
- O czym - zmarszczyłam brwi
- Ty mi powiedz - skrzyżował ręce na piersiach, stając przede mną.
Przetarłam twarz dłońmi i głośno westchnęłam.
- Justin, proszę...
- Nie, Lola. Coś Cię zabija od środka. Odkąd się pokłóciliśmy przestałaś się uśmiechać. Jesteś czymś przytłoczona, chciałbym Ci pomóc, ale nie wiem jak - opuścił bezwładnie ręce.
Z tym zabijaniem od środka, to trafiłeś w dziesiątkę.
- Po prostu nie mam powodów do uśmiechania się - mruknęłam - Plus okres mi się znowu spóźnia - skłamałam. W to powinien uwierzyć.
- Wcześniej mówiłaś, że pokłóciłaś się z mamą - uniósł brwi.
Kurwa
- Bo się pokłóciłyśmy..-zagryzłam dolną wargę.
Pokręcił głową i poszedł do kuchni
- Nie ufasz mi - mruknął.
Westchnęłam i poszłam za nim.
- Justin - jęknęłam i przytuliłam się do jego pleców. - Porozmawiamy, ale jeszcze nie teraz, i ufam Ci - szepnęłam.
Złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie, mocno tuląc.
- W porządku - cmoknął mnie w głowę.
Podniosłam głowę i zaczęłam go całować. Z początku chłopak leniwie odwzajemnił pocałunki, aż położył ręce pod moim tyłkiem i podniósł mnie. Natychmiast oplotłam go nogami, nie odrywając od niego ust.
- Na pewno tego chcesz? - mruknął w moje usta.
- Mhm - jedną ręką trzymałam się jego ramienia, a drugą wplotłam w jego włosy.
Żeby umożliwić mu chodzenie zaczęłam całować i ssać jego szyję, po chwili leżałam już na miękkim materacu, posłanym czarną pościelą która pachniała Justinem.  Wszystko to było jakby w spowolnionym tempie. Przynajmniej ja to tak odczuwałam. Natychmiast pociągnęłam na siebie chłopaka i przyssałam się do jego ust.
- Jesteś tego pewna na sto procent? - patrzył mi uważnie w oczy.
Kiwnęłam głową na 'tak' i powoli zaczęłam mu podwijać bluzkę.
- Kocham Cię - głos mi lekko zadrżał.
- Ja Ciebie też - przyłożył rękę do mojego policzka, po czym pocałował mnie delikatnie, ale namiętnie w usta. Po chwili zaczął zdejmować ze mnie bluzkę, a ja w tym czasie starałam się odpiąć jego spodnie.
Zaśmiał się i sam je odpiął. Od razu zaczęłam mu je zsuwać wraz z bokserkami, a kiedy już nie dosięgałam rękoma, zaczęła je ciągnąć nogami. W końcu kiedy byliśmy nadzy (i zabezpieczeni), nie przestawaliśmy na siebie patrzeć, ciężko dysząc.
- Jesteś taka piękna, jestem szczęściarzem - szepnął.
Z mojego oka samowolnie wyleciała łza, którą natychmiast ucałował Justin.
- Obiecaj, że nigdy mnie nie zostawisz - powoli we mnie wszedł, splatając nasze ręce.
Cicho jęknęłam.
- Lola, obiecaj mi - wysapał, powoli poruszając biodrami.
To jedyna rzecz, którą nie mogę Ci obiecać.
- Kocham Cię, na zawsze. - w pewnym sensie wybrnęłam.
Szatyn schował twarz w zagłębieniu mojej szyi i zaczął przyspieszać ruchy. Wplotłam palce w jego włosy i oblizałam usta, przymykając oczy. Powoli zaczął jeździć po mojej prawej nodze. 
- Tę noc zapamiętasz na bardzo długo - mruknął i podciągnął moją nogę i dał na swoje ramię, dzięki czemu miał lepszy dostęp do mnie. Jutro będę miała zakwasy. Pocałował moją nogę i przyspieszył ruchy.
- Och, mój, kurwa, Boże! - krzyknęłam. Teraz z łatwością mógł cały we mnie wejść. 
- Kurwa, to jest dobre - warknął, ciężko dysząc.
Złapał mocno moje biodro i zaczął brutalnie wbijać się we mnie. 
- Jezu - pisnęłam i odchyliłam głowę do tyłu, głośno jęcząc. 
Przez moje ciało przeszedł prąd, który powiadomił mnie, że zbliżam się do końca. Mocno zacisnęłam powieki i wygięłam się w łuk, Justin ani na chwilę nie zwalniał. W końcu cała zdrętwiałam i głośno krzyknęłam jego imię. Chłopak wykonał jeszcze kilka mocnych pchnięć, które przedłużył mój orgazm i sam doszedł, zalewając mnie gorącą spermą i opadł na mnie, ciężko dysząc.
- To było...cóż....- mruknęłam.
- Ostre i szybkie - zaśmiał się i położył się obok. 
- Ta...i bardzo dobre - pocałowałam go w usta, zakrywając się kołdrą. - Jestem strasznie zmęczona - ziewnęłam. 
- Przecież możesz iść spać - zaśmiał się, gładząc dłonią mój policzek.
- Nie chcę...nie chcę stracić ani sekundy z Tobą - wtuliłam się w niego mocno 
- Musisz spać - zaśmiał się. - Rano nadal tu będę. - zaczął głaskać moje włosy.
- Kocham Cię - mruknęłam w jego szyję. - Bardzo mocno. Nikogo nie kocham bardziej niż Ciebie. Jesteś tym jedynym. Jesteś po prostu mój.
- Lola, kochanie - Justin nagle się podniósł. - Czy coś się stało? - spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Po prostu mówię, że Cię kocham. Tak robią dziewczyny.
- Ale zaczęłaś dobierać inaczej słowa - zmarszczył brwi.
- Co? - również zmarszczyłam brwi.
- Mówisz to tak...jakbyś chciała być pewna, że wiem, że mnie kochasz i ile dla Ciebie znaczę. - patrzył mi prosto w oczy. - Nie wiem...jakbyś się żegnała....- szepnął.
Kurwa mać.
- Tobie też przyda się trochę snu - przyciągnęłam go do siebie.
- Ta, chyba tak - szepnął niepewnie i wtulił się w moje piersi.
Zaczęłam bawić się jego włosami, sama powoli odpływając w głęboki sen.


*Justin*
Obudziłem się nagle słysząc płacz Loli. Przyłożyłem dłoń do jej policzka, a drugą ręką odgarnąłem jej mokre włosy z czoła. 
- Lola - szepnąłem, ale to nic nie dawało. Zacząłem nią delikatnie potrząsać. Widząc ją w tym stanie, poczułem mocny ból w klatce piersiowej. 
- Lola! Obudź się - powiedziałem głośniej. 
- Lola! - Ponowiłem i w końcu otworzyła oczy, po czym mocno się we mnie wtuliła, niemal mnie dusząc.
- Spokojnie, kochanie. Jestem przy Tobie - szepnąłem i zacząłem gładzić dłonią jej włosy. Kiedy się uspokoiła lekko ją od siebie odsunąłem. 
- Co Ci się śniło? - zacząłem ocierać jej mokre policzki. 
- Miałam...po prostu zły sen - pociągnęła nosem. - Przytul mnie - szepnęła i położyła się z powrotem. 
Położyłem się obok i mocno ją przytuliłem, całując jej szyję. 
- Śpij. To był tylko sen - szepnąłem, głaszcząc jej brzuch. 

*Lola*
Pewnie się zastanawiacie co mi się śniło? Śniło mi się, że to już czas się pożegnać i kiedy odeszłam...nadal ich wszystkich widziałam. Widziałam Mamę, Justina, Maxa...Ale najbardziej bolało mnie to co im zrobiłam. Justin zszedł na złą drogę, odwrócił się od wszystkich i próbował ze sobą skończyć, a mama...mama zamknęła się w sobie, tak samo Max. To było okropne widzieć ich po tym wszystkim, a jeszcze gorsze było to, że nic nie mogłam z tym zrobić. Mogłam tylko bezczynnie się temu przyglądać...jak cierpią...przeze mnie. Wzięłam głęboki wdech i próbowałam raz jeszcze zasnąć. 
Obudził mnie mój dzwoniący telefon. Starałam się to zignorować, ale jak na złość nie chciał przestać dzwonić. Warknęłam i w końcu podniosłam się, zakrywając się pościelą. Wzięłam telefon spod łóżka i przystawiłam do ucha.
- Czego? - warknęłam, nawet nie wiedząc do kogo mówię. 
- Dzisiaj o 18 impreza u Megumi - powiedziała Kim. 
- To nie mogło poczekać? - syknęłam. 
- Jej, przepraszam - mruknęła. - Śpij dalej. 
- Nie, przepraszam - westchnęłam i zmierzwiłam dłonią włosy. - Przyjedźcie do mnie o 16:30, okej? 
- Jasne. 
- Do zobaczenia - rozłączyłam się i opadłam na łóżko. 
- Kto to, kurwa? - warknął szatyn, ciągnąc mnie do siebie. 
- Megumi robi dzisiaj imprezę - westchnęłam. 
- I to nie mogło poczekać? 
- Zapytaj o to Kim - przytuliłam się do niego.- Zaraz muszę się zbierać do domu - ziewnęłam. 
- Nie zostaniesz na śniadaniu? 
Spojrzałam na zegarek. 
- Dochodzi 14 - jęknęłam. 
- Cholera - przetarł twarz rękoma i zaczął całować moją szyję.  
- Zaraz będę musiała się szykować na imprezę 
- Tutaj też możesz
- ...Z dziewczynami - zaśmiałam się.
- Czyli jak zwykle zobaczymy się dopiero na imprezie? - wydął dolną wargę 
- Mhm - cmoknęłam go w nos. 
- Nie zakładaj majtek - szepnął seksownie. 
- Co? - wybuchłam śmiechem. 
- No...nie zakładaj ich - zaczął ssać moją szyję, a ręką powoli jechał w dół mojego brzucha. 
- Idę pod prysznic - zaśmiałam się i pobiegłam szybko do łazienki. Zamknęłam drzwi i spojrzałam w swoje odbicie, po czym przestałam się już uśmiechać. Odkręciłam wodę, zaczekałam aż się zagrzeje i weszłam pod prysznic. Oparłam rękę o ścianę, a na ręce oparłam głowę, wystawiając plecy na strumień wody. Nieoczekiwanie poczułam parę oplatających mnie rąk.Lekko podskoczyłam i już miałam się odwrócić, kiedy usłyszałam uspakajający głos chłopaka. A kogo innego ja mogłam  się spodziewać?
- Sh, to tylko ja - mruknął i zaczął całować moją szyję. 
- Zaraz kończę - mruknęłam. 
- Chcę się z Tobą kochać - szepnął wprost do mojego ucha. - Teraz - dodał i przygryzł lekko płatek mojego ucha. - Rozstaw nogi. 
Przełknęłam ślinę i zrobiłam jak kazał. Po chwili jedna jego ręka ugniatała moją pierś, a druga wędrowała do mojej cipki. Cicho jęknęłam i oparłam głowę o jego ramię, przymykając oczy. 
- Musisz być cicho - mruknął, kąsając moją szyję. 
Kiwnęłam głową i poczułam jak powoli się we mnie wsuwa. Zagryzłam wargę, położyłam ręce na ścianie i lekko wypięłam się do chłopaka. Jedną ręką masował moją pierś, a drugą pieścił łechtaczkę. Przymknęłam oczy i mocno zacisnęłam szczękę. 
- Mhm, o tak...świetnie Ci idzie - sapnął i zaczął całować mój kark. Co chwilę przyspieszał tempo, więc w pewnej chwili już nie mogłam nic nie mówić.
- Jezus Maria - pisnęłam. 
- Shh - przyłożył rękę do moich ust.
Ręką, którą przed chwilą pieścił moją łechtaczkę, mocno objął w tali i zaczął się szybko poruszać. Nie mogłam wydać z siebie ani piśnięcia, przez rękę chłopaka. Sam też nie mógł dłużej się powstrzymywać i mocno wpił się w moje ramię. 
- Wyglądasz cholernie seksownie - mruknął w moje ramię. 
Nie mogłam już się dłużej powstrzymywać i doszłam w ciszy, a zaraz po mnie Justin. 
Kiedy odzyskałam równowagę w końcu odwróciłam się do chłopaka i pocałowałam go namiętnie. 
- Kocham Cię - szepnęłam mu w usta. 
- Ja Ciebie też - wydyszał. 
Po kąpieli, zeszliśmy na dół, gdzie zastaliśmy mamę Justina, robiąca obiad.
- Lola? - szeroko otworzyła oczy kiedy mnie zobaczyła. 
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się niepewnie. 
- Justin? - spojrzała teraz na Justina.
- Ta...uhm...Lola przyszła jak spałaś...- podrapał się po głowie. 
- Naprawdę? - zaśmiała się. - I dlatego macie mokre włosy? - pokręciła głową. 
- No bo...uhm...-chłopak starała się coś wymyślić. 
- Też kiedyś byłam młoda - zaśmiałam się. - Twój ojciec często zakradał się do mnie do domu - rozmarzyła się.
- Mamo! Nie, nie chcę tego słuchać!
- Był romantykiem...- uśmiechnęła się.
- Och, Justin też potrafi być romantyczny - podeszłam do kobiety. 
- Ma to po ojcu - uśmiechnęła się.
- Lola, musisz już jechać do domu. - jęknął.
- Co? Ale..
- To wszystko prowadzi do tego jak mnie poczęli - mruknął zażenowany i pociągnął mnie za rękę.
- Uh...to do widzenia...
- Pa...
Obydwoje wyszliśmy i od razy wsiedliśmy do jego samochodu. 
- To było niegrzeczne - skrzyżowałam ręce na piersiach. 
- Serio, chciałaś posłuchać o tym jak moi rodzicie mnie robili? - uniósł brew. 
- Dlaczego myślisz, że akurat chciała o tym opowiedzieć. 
- Bo już raz to zaczynała...- przewrócił oczami i ruszył. 
- Och - zachichotałam. 
- To do zobaczenia wieczorem - cmoknęłam go w usta.
- Nie wkładaj majtek - zaśmiał się. 
- Justin! - upomniałam go.
- Tak będzie seksowniej - uśmiechnął się szelmowsko. 
Przewróciłam oczami i wysiadłam.
- Do później - posłałam mu buziaka i weszłam do domu.
- Wróciłam - krzyknęłam, ale nie usłyszałam odpowiedzi. 
- Gdzie mama? - weszłam do pokoju brata. 
- W pracy - odpowiedział beznamiętnie. 
- Zaraz wychodzę, możesz zostać sam do powrotu mamy? 
- Jasne - uśmiechnął się.
Zamknęłam drzwi i weszłam do swojego pokoju. Usiadłam przy laptopie i tak mi zleciał cały czas do przyjazdu dziewczyn. 
- Helloł! - pierwsza weszła Tay.
- Hej - podeszłam do niej i uściskałam ją, a następnie Kim.
- Już wiesz co ubierzesz? - spytała brunetka.
- Uhm...właśnie nie...mam z tym lekki problem - westchnęłam. 
- Zaraz coś znajdziemy - powiedziały i poszły do mojej szafy 
- A Ty za ten czas weź prysznic - powiedziała blondynka. 
- Już brałam - odpowiedziałam siadając na łóżku.
- Ta? - Kim pokazała błyszczącą, niebieską sukienkę poza kolano. 
- Umm...nie - skrzywiłam się.
- Ta? - Tay pokazała czarną sukienkę z rękawami 
Pokręciłam przecząco głową. Przy piątej sukience, w końcu znalazły tą idealną. Kim ubrała niebieską sukienkę, a Taylor białą.  
- Jezu - szeroko otworzyłam oczy. kiedy wszystkie stanęłyśmy przed lustrem. 
- Noo - pokiwała głową Taylor. 
- Okej, chodźmy. Pokażmy dziwkom, kto tu rządzi! - Kim wydęła wargi i pstryknęła kilka razy palcami. 
- Racja - zaśmiała się Taylor, po czym zeszłyśmy na dół. 
Po niespełna 15 minutach byłyśmy pod domem Megumi. Muzyka głośno grała, wszędzie były rozpalone światła, a po podwórku chodziła pijana młodzież. 
- Zaszalejemy - pisnęła Kim i wysiadła z samochodu. 
- Robimy wejście - zaśmiała się Tay, po czym ruszyłyśmy wszystkie kręcąc tyłkami. Na wejściu zostałyśmy obrzucone gwizdami. Nie oglądając się za siebie, weszłyśmy. Od razu dostałyśmy po kubku z alkoholem. Weszłyśmy w głąb domu i we trzy zaczęłyśmy tańczyć. Co chwile ktoś próbował podbijać, ale akurat wtedy tańczyłyśmy tak ciasno przy sobie, że nikt nie miał szansy się wślizgnąć. 
- Idę po coś mocniejszego - krzyknęłam do nich i poszłam do kuchni, gdzie znalazłam flaszkę czystej. Muszę się upić i odstresować się. Co prawda Justin mi już dzisiaj w tym pomógł i w nocy i rano, jednak...potrzebuję czegoś mocniejszego, żeby choć na chwilę zapomnieć. Po chwili wróciłam do nich z butelką i dalej tańczyłam. 

*Justin*
Jak zwykle spóźniliśmy się na imprezę, ale przynajmniej ominęliśmy nudny początek. Od razu po wejściu zaczęliśmy szukać dziewczyn, ale nigdzie ich nie mogliśmy znaleźć. 
- Gdzie jest moja seksbomba? - zacząłem się rozglądać.
- Ty, patrz tam! - Kyle wskazał ręką na trzy dziewczyny. 
- To nie Lola - prychnąłem, oblizując usta. 
- TO jest Lola! - pokiwał głową, szeroko otwierając oczy. 
- To nie one - westchnąłem. 
- Wszędzie poznam swoją blondi i spójrz...tylko ta w czarnej sukience trzyma falszkę wódki 
- Dobra, to jednak Lola! - powiedziałem pośpiesznie i ruszyłem w ich stronę. Kiedy byłem już na tyle blisko, że widziałem ją całą, po prostu...nie wiedziałem co mam zrobić. Przeszła wszelkie moje oczekiwania. Ja pierdole! Wyglądała jak milion dolarów i ociekała seksem. 
- Będziemy tak na nie patrzyli i ślinili się, czy w końcu podejdziemy - zaśmiał się Kyle. 
- Kurwa, stanął mi - jęknąłem. 
- Jak wszystkim pewnie na tej imprezie - parsknął Kyle i podszedł do swojej dziewczyny. 
Przełknąłem ślinę i podszedłem do Loli, obejmując ją od tyłu. 
- Zabijasz mnie - mruknąłem do jej ucha. 
- Też się cieszę, że Cię widzę - zaśmiała się. 
To znak, że jest już podpita. 
- Jeśli powiesz mi, że nie masz pod nią bielizny to przelece Cię na tym parkiecie - powiedziałem wprost do jej ucha i docisnąłem ją do siebie, żeby poczuła co ze mną zrobiła. 
- Nie mam jej - zaśmiała się i zaczęła ocierać się tyłkiem o moje krocze. 
- Ja pierdole - zacisnąłem ręce na jej biodrach. - Nie powinnaś się tak ubierać na imprezę jest tu zbyt wielu napalonych facetów - warknęłam. 
- Nie obchodzą mnie oni. Obchodzisz mnie tylko Ty - nadal kręciła biodrami. 
- Kurwa, Lola. Przestań, bo obiecuję Ci, że rano nie będziesz mogła chodzić - syknąłem. 
Dziewczyna odwróciła się do mnie i jedną ręką objęła moją szyję, a w drugiej trzymała butelkę. 
- Jezus Maria - szepnąłem, patrząc na jej biust. 
- Zrób zdjęcie, będzie na dłużej - zaśmiała się.
- Och, tak. Zrobimy zdjęcie, na pewno - oblizałem usta 

*Lola*
Czułam, że alkohol powoli bierze władzę nad moim ciałem. 
- Wyglądasz cholernie seksownie - uśmiechnęłam się, całując chłopaka. 
- Nie tak seksownie jak Ty - zagryzł wargę i zakręcił mną.
- Miło - uśmiechnęłam się i wzięłam łyk wódki. 
- Może wystarczy? - spytał, spoglądając na butelkę. 
- Proszę, nie dzisiaj. Bawmy się po prostu - zaczęłam całować jego szyję.
- Albo pieprzmy się na parkiecie - zaśmiał się.
- Albo się pieprzmy - zawtórowałam mu.
- Udam, że tego nie słyszałem - westchnął i mocno mnie do siebie docisnął, przez co poczułam na brzuchu jego imponującą erekcję.  
- Nie poznałem Cię na początku - zaśmiał się.
Uniosłam brew, żeby kontynuował. 
- Butelka Cię zdradziła - parsknął, kołysząc mną. 
- Och - zaśmiałam się. Wypiłam ostatni łyk i skrzywiłam się, odstawiając gdzieś butelkę. - Nic nie pijesz? - spytałam. 
- Jeśli się upije to Cię dziś przelecę na tym parkiecie - zaśmiał się.
- Okej, zrozumiałam, że wyglądam seksownie - wybuchłam śmiechem. 
- Muszę się kontrolować - westchnął. - I pilnować Ciebie.
- Och, przestań! Już nie rozrabiam po alkoholu. 
- Mhm...zobaczymy później - uśmiechnął się.
- Idź sobie po alkohol, śmiało. Jedno piwo Ci nie zaszkodzi....a jak potańczę z dziewczynami. 
- Okej - kiwnął głową i odszedł. 
Rozejrzałam się dookoła i nigdzie nie mogłam znaleźć dziewczyn. Zaczęłam się przemieszczać w tłumie, aż znalazłam ją siedzącą przy stole. Teraz poczułam jak alkohol na mnie działa. Nagle opanowała mnie głupawka i nie mogłam przestać się śmiać. 
- Hej - zaśmiałam się, siadając naprzeciwko przyjaciółki. 
- Justin Cię taką puścił - wybuchła śmiechem. 
- Och, daj spokój. Gdzie Kyle? - cały czas się śmiałam. 
- Poszedł...po piwo dla mnie - mruknęła. - Z czego się tak śmiejesz? - zmarszczyła brwi. 
- Po prostu - parsknęłam. 
- W domu ani razu się nie uśmiechnęłaś, a teraz...
- Wiesz co - zaczęłam się śmiać jeszcze głośniej. - To co Ci teraz powiem...nie możesz nikomu mówić...sama będziesz się śmiała - nie mogłam panować nad śmiechem. 
- No mów - zaśmiała się i podłożyła ręce pod brodę. 
- Umieram - wybuchłam śmiechem. 
- Co? - zmarszczyła brwi. 
- Mam raka - łzy zaczęły mi lecieć ze śmiechu. 
- To nie jest śmieszne - skrzywiła się. 
- Ale ja nie kłamię, mam raka. - wydukałam przez śmiech. 
- Tu jesteś! - westchnął Justin i podniósł mnie. 
- Pamiętaj...nikomu nie mów - zaśmiałam się i zostawiłam ją oniemiałą. 
- C-co! L-Lola! Czekaj! - krzyknęła, ale Justin tak pociągnął mnie w tłum, że ją zgubiliśmy. 

1.) Przestańcie pisać o tym jak mam zakończyć opowiadanie. Już dawno postanowiłam jak je skończę i zdania nie zmienię. 
2.) Przeczytacie, to skomentujcie. Postarajcie się. Jest was ponad 400! Niektóre blogi nie mają nawet tyle czytelniczek, a mają więcej komentarzy pod rozdziałem.
3.) NIE ODCHODZĘ! Po Loli będę pisała nowe opowiadanie. Sprawdźcie zakładkę 'bohaterowie' przecież są tam już dawno bohaterowie do nowego opowiadania.  

USUNĄŁ MI SIĘ TEN ROZDZIAŁ, ALE URATOWAŁAM GO! JEŚLI KTÓREJŚ Z WAS SIĘ COŚ TAKIEGO PRZYDARZY, WCIŚNIJCIE 'CTRL' i 'Z'

ZMIENIŁAM NAZWĘ NA TT Z @Juuust_Smile na @JuustSmmile 

JEŚLI ZMIENIŁYŚCIE NAZWĘ NA TT, TO UZUPEŁNIJCIE JĄ.

nowy adres drugiego bloga http://that-boy-is-a-problem.blogspot.com/

i zapraszam na bloga dziewczyny, która bardzo mi pomaga z blogami. Dla niej wgl. zaczęłam pisać http://fall-in-love-jb.blogspot.com/

26 komentarzy:

  1. O mój Boże ;o co ta Lola nagadała ? masakra -.-
    rozdział zajebisty zresztą jak każdy ;)
    szkoda , że umrze -.- będe ryczeć ;/
    mam nadzieje , że drugie opowiadanie będzie również zajebiste :)
    czekam na nn <3
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. BOSKIE ASJSHDJDJHJKDJKHSDJHD *,*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahaha zajebisty ale się uśmiałam xd hahahhahah czekam na następny :D :)

    OdpowiedzUsuń
  4. boże, jak szybko dodałaś :o
    jeden z najlepszych rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne ! :D jejku lola i jej upicie się ciekawi mnie co zrobi Justin kiedy się dowie że lol jest chora .

    OdpowiedzUsuń
  6. I będę ryczeć jeśli uśmiercisz Lole ale i tak cię kocham a opowiadanie zajebiste <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże, kocham twoje opowiadanie, piszesz wszystkie rozdziały tak zaje***ie że normalnie brak słów( to komplement), wiem że masz już obmyślony koniec, ale jak byś miała coś zmieniać to proszę żeby nikt nie umierał ( miejmy nadzieję że tak chcesz skończyć opowiadanie). Kocham ciebie i twoje opowiadanie. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebisty!!! popieram cię nie wszystko musi się kończyć szczęśliwie! Czekam na nn ;* ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. niech ona nie umieraaaaaaa ;( zajebisty <3 i błagam nie blokuj więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Boskie !!!! Wygadala sie ... Boskie

    OdpowiedzUsuń
  11. Nominowałam Cię do The Versatile Blogger. Szczegóły tutaj: http://some-dreams-are-destroying-life.blogspot.com/p/dostaam-nominacje-do-versatile-blogger.html. xoxo

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiesz co za każdym razem kiedy czytam to co piszesz pod rozdziałem wydaje mi się że wcale nie czytasz naszych komentarzy(tego pewnie też nie przeczytasz na ale cóż) a poza tym jesteś trochę chamska mamy się postarać? Wiesz co nie wiem jak dziewczyna taka jak ty może pisać takie fajne opowiadanie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    PRZECZYTAJ TO I SIĘ NAD SOBĄ ZASTANÓW!!!!!!!!!!!!!!1

    OdpowiedzUsuń
  13. O mój boże, to jest świetne. Uwielbiam Twój dobór słów i wgl to jak piszesz.
    Nadal nie mogę przyjąć do wiadomości, że ona umiera.. ;c
    Ale wiesz co z jednej strony może fajnie, że jakieś opowiadanie nie skończy się tym już właściwie nudnym wbrew pozorom happy end'em.
    Zawsze będę uważać, że Twoje opowiadania są jednymi z tych najlepszych ;)

    @nuitbiebs

    OdpowiedzUsuń
  14. o jaaaaaaaaaaaa! brak słów, naprawdę uwielbiam to opowiadanie, jest takie inne od wszystkich!

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudo, chcę kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń
  16. świetne jestem ciekawa jak ta historia się zakończy :)
    jak Lola się dowie kiedy wytrzeźwieje, że to powiedziała tamtej too XD
    czekam na kolejny ;p

    OdpowiedzUsuń
  17. Wspaniały :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Kolejny świetny rozdział <3 Smutno, że Lola odejdzie, ale to twój blog i twój pomysł na zakończenie :) poczytałam o bohaterach do nowego opowiadania i już nie mogę się go doczekać <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Wspaniały rozdział :)
    Czekam na kolejny!

    http://closertotheedge1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. :''( Nie chce żeby umarła :''(
    świetny rozdział , czekam na nn :(

    OdpowiedzUsuń
  21. Boże świetne <3 Uciesyłam się że będzie druga historia . Ciesze się że nie przestajesz pisać .
    No tylko szkoda że z Lolą będzie trzeba się rozstać ; C

    OdpowiedzUsuń
  22. KOCHAM TWOJE OPOWIADANIA . ! ♥

    OdpowiedzUsuń