poniedziałek, 22 lipca 2013

ROZDZIAŁ 54

- Okej, już jesteś pijana - zaśmiał się Justin.
- Chodźmy się kochać...-zagryzłam wargę jak małe dziecko.
- Nie dzisiaj, kochanie - pokręcił głową i położył ręce na moich biodrach, delikatnie nimi kołysząc.
- Dlaczego? - wydęłam dolną wargę, kładąc głowę na jego ramieniu.
- Bo Cię kocham i wiem, że jutro będziesz zła, że tego nie pamiętasz.
- Och...jaki dżentelmen - zaśmiałam się. - A jutro?
- Jutro tak - napił się piwa.
- Która godzina? - spytałam, wdychając jego perfumy.
- Umm.. 23:50
- Okej - zaśmiałam się.
- Lola, możemy pogadać? - podeszła do nas Taylor.
- Nie teraz - mruknęłam i mocniej przytuliłam chłopaka.
- Proszę..
- Pamiętaj...nikomu ani słowa - przyłożyłam wskazujący palec do ust i puściłam jej oczko.
Blondynka pokręciła głową i poszła.
- Co to za sekrety? - mruknął Justin przy moim uchu.
- Sekrety - zaśmiałam się.
- W porządku - westchnął.
- Która godzina? - spytałam.
- Żyjesz na czas? - zaśmiał się.
Odkąd dowiedziałam się, że mam raka, tak!
- No powieedz - mruknęłam.
- 23:59
Odczekałam chwilę.
- Okej, chodźmy się kochać - zaczęłam ciągnąć go za rękę.
- Mówiłem Ci, że nie dzisiaj - zaśmiał się.
- Tak...ale jest już północ co oznacza, że powiedziałeś to wczoraj - poruszyłam brwiami.
- Szkoda, że nie jesteś taka bystra jak jesteś trzeźwa - zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie.
- Justin...proszę - mruknęłam.
- Nie
- Jerry mówi co innego.
- Lola!
- Więc chcesz mi powiedzieć, że to nie Jerry? - przybliżyłam się do niego maksymalnie i dyskretnie wsunęłam mu rękę w spodnie, na co cicho jęknął w moje ucho.
- Lola, proszę - sapnął.
- Ja myślę, że Jerry się za mną stęsknił. - objęłam go ręką i przesunęłam nią w górę.
- Jezu, błagam. Nie tutaj - warknął i ugryzł mnie w szyję.
Wyjęłam rękę i oplotłam jego szyję.
- Więc...gdzie? - mruknęłam.
- Pojedziemy do Ciebie
- Okej - uśmiechnęłam się.
- Masz szczęście, że Cię kocham...inaczej...nie ręczyłbym za siebie teraz - warknął do mojego ucha.
- Ale z Ciebie łobuz - wybuchłam śmiechem.
- A może już wrócimy, hm?
- Jest jeszcze wcześnie...zresztą....mieliśmy się kochać - mruknęłam.
- Później...
- Założę się, że jesteś dziewicą - uśmiechnęłam się szelmowsko.
- Co? - wybuchł śmiechem. - Dziewicą?
- Mhm - pokiwałam głową.
- Dziewicą to byłaś zanim się ze mną związałaś, a chłopak może być prawiczkiem - parsknął.
- Przecież to własnie powiedziałam, kretynie! Boże! - westchnęłam poirytowana.
- Boże, daj mi siłę, żebym jej niczego nie zrobił - zaczął szeptać.
- Tak bardzo Cię kocham - zaśmiałam się.
- Dziękuję - westchnął.
- Dalej rozmawiasz sam ze sobą? - mruknęłam. - Może zostawić Cię samego?
- Nie, w porządku...już - pokręcił głową.
- Justin...
- Co znowu? - mruknął, opierając brodę o moje ramię.
- Nie bądź dupkiem.
- Kocham Cię. - westchnął
- No dobra..
- To o co chodzi?
- No bo..
- No bo co?
- No bo..
- Bo co?
- Bo się, kurwa pierdol! Wkurzyłeś mnie! - warknęłam i odeszłam od niego chwiejnym krokiem.
- Lol!
Po chwili para rąk oplotła moją talię, zatrzymując mnie.
- Nie skończyłem z Tobą tańczyć - zaśmiał się przy mojej szyi.
- Przeproś - skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Przepraszam.
- Och, dobra....wstań już z tej podłogi. Wybaczam Ci
- Co? - zaśmiał się
- Tańczmy - Odwróciłam się do niego przodem i zaczęliśmy tańczyć.
Później już całkiem straciłam panowanie nad sobą. Mówiłam bez sensu, robiłam wszystko bez sensu..
- Justin...- jęknęłam. - Co się stanie jak się rozbiorę? - wydyszałam, siadając mu na kolanach.
- Nie, na tej imprezie się nie rozbierzesz - warknął oplatając mnie w tali.
- Czy Ty mi grozisz? - zmarszczyłam brwi.
- A mam zawieźć Cię do domu?
- Dobra...- Ale gdyby tak przez przypadek spadła mi sukienka?
- A gdybyś tak przez przypadek znalazła się teraz w domu? - zaśmiał się.
- UGH! - westchnęłam i oparłam się o jego pierś.
- mhmm - zaśmiał się.
- A co by się stało gdybym umarła? - ziewnęłam.
- Ja też bym umarł. - pocałował mnie w głowę.
- I Jerry wtedy też umrze..
- Boże, Lola! - wybuchł śmiechem.
- Nie możesz go tak zmarnować! Przed nim jeszcze długa droga życia!
- Chyba czas wrócić do domu.
- Siemanko! - dołączyła do nas Kim.
- Hej - pomachałam.
- Znowu jesteś pijana - zaśmiała się.
- Wcale nie jestem pijana....zmęczyłam się po prostu...
- Och - parsknęła. - Chyba już powinnaś wracać do domu - założyła mi kosmyk włosów za ucho.
- Też tak myślę, odwiozę Cię. - odezwał się Justin.
- I Ty przeciwko mnie? - podniosłam głowę.
- Lola, ledwo otwierasz oczy - zaśmiał się.
- To patrz! Umiera Lola i rodzi się bestia! - wstałam i zaraz upadłam na Justina.- Ops!
- Zabieram Cię bestio do domu - parsknął i wziął mnie na ręce.
- Żegnaj Kim....- wydęłam dolną wargę.
- Do jutra - pomachała mi.
- Do później - poprawiłam ją i objęłam chłopaka, machając nogami.
- A co by się stało gdyby mi teraz przypadkiem spadły majtki? - zachichotałam.
- Nie masz ich dzisiaj na sobie. - parsknął.
- Kurwa, zapomniałam...
- Przyda Ci się sen..
- Wolę Ciebie od snu.. - mruknęłam.
- Jak będziesz trzeźwa.
- Jak będę trzeźwa, to już nie będzie mi się chciało - westchnęłam.
- Będzie Ci się chciało - zaśmiał się i wsadził mnie do samochodu.
- Ale Ty też piłeś, nie możesz prowadzić - założyłam nogę na nogę.
- Wypiłem dwa piwa i mam mocną głowę w przeciwieństwie do Ciebie - zaśmiał się.
- Daj spokój! Spiłeś mnie alkoholem, bo chciałeś się dobrać do moich majtek...
- Których na sobie nie masz - przerwał mi, śmiejąc się.
- Ale ja...NIEDOSTĘPNA, nie chciałam Ci dać, więc odwozisz mnie do domu, żeby później wrócić na imprezę i wyrwać jakąś pijaną dziewczynę...
- Sama to wymyśliłaś? - wybuchł śmiechem. - Ja też wracam do domu.
- Dupku! - krzyknęłam.
- Cicho tam! - parsknął.
- Jak ja Cię nienawidzę!
- Och, nie kłam! - zamruczał.
- Wiesz coo...masz małego penisa! - uniosłam brwi i wydęłam wargi.
Szatyn natychmiast się zatrzymał, przez co wyrzuciło nas do przodu.
- Co? - nie mógł się powstrzymać od śmiechu.
- Masz małego, ktoś Ci to musiał w końcu powiedzieć.
Oparł głowę o kierownice i nie mógł przestać się śmiać. Po chwili się uspokoił i otarł łzy z kącików oczu. Wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął coś szukać, po czym włączył jakieś jęki....Boże, to ja!
- ,,Och, Justin! Boże! Jesteś jeszcze większy niż Kalifornia...'' - Wyrwałam mu telefon i wyłączyłam nagranie.
- Skąd to masz, dupku?
- No zgadnij? Na pewno nie z internetu - zaśmiał się.
- Jak mogłeś mnie nagrać?!
- Tylko to, w raz gdybyś znowu mi to wyrzuciła - zaśmiał się.
- Ty kretynie!
- Oddaj mi telefon. - wyciągnął rękę.
- Nie! - przyłożyłam go do piersi.
- Oddaj go - warknął.
Szybko wsadziłam go w dekolt.
- Ups! - zrobiłam wielkie oczy.
- Myślisz, że go stamtąd nie wezmę? - zakpił i odpiął pas.
- Nawet nie próbuj! - zagroziłam palcem.
Chłopak nachylił się i zaczął się ze mną szarpać.
- Zostaw moje cycki, napaleńcu! - krzyknęłam.
- Te cycki są tak samo Twoje jak i moje, więc jak będę chciał to je pomacam!
- Nie! Zostaw mnie! - pisnęłam.
Szatyn rozłożył moje siedzenie i usiadł na mnie okrakiem.
- Dawaj go - rozłożył moje ręce po obu stronach mojej głowy.
- Nie! Nie będziesz mnie nagrywał! KONIEC Z SEKSEM!
- Dobry żart - zaśmiał się i złapał moje nadgarstki w jedną rękę.
- Dasz mi go po dobroci, czy sam mam go znaleźć - mruknął, jeżdżąc palcem po moim mostku.
- Spróbuj tylko dotknąć moich piersi - warknęłam.
- One nie są tylko Twoje - zaśmiał się.
- Są moje!
Jego ręka powoli objęła moją pierś.
- Będę je dotykał, kiedy tylko będę chciał, bo Ty to lubisz - mruknął i zaczął całować moją szyję.
- Dobra, pozwolę Ci je podotykać, jeśli będziemy teraz uprawiali sex - zagryzłam dolną wargę i wypchnęłam do niego biodra.
- Dlaczego nie mogłem mieć normalnej dziewczyny - szepnął w moją szyję.
- Do mnie to było? - warknęłam.
- Nie, Kocham Cię - zaśmiał się i spojrzał w moje oczy. - Cóż...muszę wyjąć sam ten telefon. - Powoli włożył rękę w moją sukienkę. - Gdzie on jest...- mruknął i objął moją pierś. - Chyba go mam - poruszył brwiami.
- Bardzo zabawne - starałam się wyrwać ręce z jego uścisku.
- Więc to nie on? - udawał głupiego i przesunął rękę na drugą pierś. - Zaczyna mi się podobać ta zabawa - zaśmiał się.
- To też nie jest Twój telefon - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Cicho! Kto powiedział, że go szukam
- Dupku! - zaczęłam się wyrywać.
- Dobra! - parsknął i wyjął telefon, po czym usiadł na swoje miejsce.
- Zboczeniec - mruknęłam i zaczęłam ustawiać siedzenie.
- Daj spokój, wiem, że Ci się podobało - poruszył brwiami i ruszył.
- Cokolwiek...- założyłam nogę na nogę.
- Spójrz na swoje piersi...nie włożyłaś stanika...widać, że jesteś podniecona - prychnął.
- Och, Boże! - zasłoniłam piersi rękoma.
- Jaka cnotka się teraz z Ciebie zrobiła - wybuchł śmiechem i zaparkował pod moim domem.
- Jaki dupek się z Ciebie zrobił
- Mam przyjechać później? - spytał odpinając pas.
- Zadzwonię, okej? - zagryzłam dolną wargę i powoli wysiadłam z samochodu. Szatyn szybko wyskoczył z auta i zaraz był przy mnie. Objął mnie w tali i zaczął prowadzić do domu.
- Jesteś taki kochany - mruknęłam, opierając głowę o jego ramie.
- Dopiero byłem dupkiem - zaśmiał się.
- Och, cicho - warknęłam i stanęliśmy pod domem.
- Gdzie masz klucze? - szepnął.
- Sprawdź pod moją sukienką - zagryzłam dolną wargę.
Justin zamknął oczy i wziął głęboki wdech.
- Dawaj te klucze - warknął.
- Grozisz mi?
Wyrwał mi z ręki torebkę i wyciągnął z niej klucze.
- Nie umiesz się bawić...- mruknęłam i wydęłam dolną wargę.
Chłopak cicho otworzył drzwi i puścił mnie pierwszą.
- Czekaj - szepnął i pociągnął mnie z powrotem. Przykucnął przy mnie i zdjął mi buty.
- Idź - mruknął.
Starałam się iść najcichszej jak mogłam i nagle opanowała mnie głupawka. Zapowietrzyłam się i nagle wybuchłam śmiechem.
- Kurwa - szepnął i szybko zatkał mi ręką usta. Po chwili byliśmy już w moim pokoju.
- Rozbierzesz mnie? - zapaliłam lampkę i zaczęłam jeździć palcem po dekolcie.
Chłopak uśmiechnął się prowokująco i powoli szedł w moją stronę. Złapał moje biodra i zaczął mnie gdzieś prowadzić, po czym odwrócił mnie tyłem do siebie i mocno klepnął w tyłek, przez co zrobiłam krok w przód i weszłam do łazienki.
- Ochłoń pod prysznicem. Zobaczymy się później - zaśmiał się za drzwiami.- I nie krzycz, bo Cię mama usłyszy.
- I tak masz małego - warknęłam.
- Pa - zaśmiał się i chyba wyszedł.

Do moich uszu coraz wyraźniej docierało, że ktoś mnie woła. Otworzyłam oczy i zamrugałam kilkakrotnie.
- Co? - krzyknęłam i jęknęłam zaraz z bólu.
- Taylor idzie
- Boże - jęknęłam i schowałam twarz w poduszce.
- Lola - szepnęła niepewnie.
- Co? - powiedziałam w poduszkę.
- Musimy porozmawiać - poczułam jak materac się ugina.
- To nie mogło zaczekać? - mruknęłam.
- Nie spałam całą noc - westchnęła.
Podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Dlaczego? - zmarszczyłam brwi.
- To co powiedziałaś na imprezie...
- Co powiedziałam? - jeszcze bardziej zmarszczyłam brwi.
- Nie pamiętasz? - przełknęła ślinę.
- Dopiero co mnie obudziłaś...
- P-powiedziałaś...że...masz raka - szepnęła. - To prawda? - zadrżały jej usta.
Przełknęłam ślinę, a z twarzy odpłynęła mi krew. Powinnam być ostrożniejsza. Chociaż...ten dzień i tak miał nadejść.
- Lola, odpowiedz mi. To był żart, prawda? - pociągnęła nosem.
Pokręciłam głową i odwróciłam gdzieś wzrok.
- Boże! - pisnęła. - Kiedy zaczynasz leczenie?
Zacisnęłam mocno szczękę.
- Lola?
W końcu na nią spojrzałam, w oczach zaczęły mi się zbierać łzy.
- Mam 30% na przeżycie. Leczenie może mnie tylko dobijać.
- Boże - przyłożyła rękę do ust i zaczęła płakać - Cuda się zdarzają!
- Taylor. Mam 3 do 5 miesięcy.
- Nie, Lola. Nie możesz. Nie poddawaj się, nie rób tego...- powiedziała na jednym wdechu.
- Czas mojego życia jest już określony. Chcę go wykorzystać na maksa. Tak, żebyście zapamiętali mnie jak najlepiej. Nie chcę użalania...
- Jak powiesz o tym innym? Justinowi?? - otarła łzy.
- Nie wiem, boję się - zaczęłam bawić się pościelą, podczas gdy po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Musisz mu powiedzieć...i Kim...- westchnęła.
- Mówiłaś komuś? - podniosłam głowę.
- Uh...wiesz...
- Taylor? - zmarszczyłam brwi.
- Nie wiedziałam co mam robić na imprezie...powiedziałam Kyle'owi...ale on stwierdził, że jesteś tak pijana, że pewnie żartujesz...
- Boże! - jęknęłam.
- Przepraszam - szepnęła. - Nie wiedziałam co mam robić...
- W porządku - mruknęłam i przytuliłam ją.
- Nie chcę, żebyś umierała - rozpłakała się.
- Taylor, łzy już nic nie pomogą - sama zaczęłam płakać.
- Proszę...postaraj się...nie poddawaj się.
Milczałam.
Po dwóch godzinach, Taylor wyszła. Kolejna zraniona osoba.
Spojrzałam na tel. miałam sms od Justina i nieodebrane połączenia.
Od: Justin kc.
Mam wpaść, czy Ty przyjedziesz?
Chwilę się zastanowiłam i zdecydowałam, że nie mogę przesiedzieć reszty życia w domu.
Do: Justin kc.
Później gdzieś pójdziemy. Na razie...mam kaca 
Po chwili przyszła odpowiedź.
Od: Justin kc
Pamiętasz coś? ^^
Zagryzłam dolną wargę i starałam się skupić na tym co się wczoraj działo. O dziwo wszystko zapamiętałam.
Do: Justin kc.
Nie ;/
Skłamałam. Było mi cholernie wstyd za to co wczoraj robiłam. Jak on ze mną wytrzymuje?
Odłożyłam telefon i poszłam pod prysznic. W drzwiach złapał mnie kaszel. Podeszłam do umywalki i zaczęłam głośno kaszleć, po chwili nachyliłam się na toaletą i zaczęłam wymiotować. Jedyne co mi się rzuciło w oczy to krew. Szybko spuściłam wodę i zaczęłam czyścić umywalkę również z krwi. Umyłam zęby i weszłam pod prysznic. Oparłam się o ściankę i pozwoliłam wodzie spływać po moim ciele. Nie wytrzymałam. Musiałam się oczyścić z emocji. Wybuchłam. Nie mogłam powstrzymać płaczu. Skuliłam się i głośno płakałam. Nie radzę sobie. To zbyt wiele. Wcale nie poczułam się lepiej, że Taylor już wie. Poczułam się jeszcze gorzej. Zraniłam ją. Oni nie rozumieją, że na leczenie jest za późno. Chcą mnie odwiedzać w szpitalu ledwo żywą? Najbardziej boję się jak zareaguje Justin...
- A co by się stało gdybym umarła? - ziewnęłam.
- Ja też bym umarł. - pocałował mnie w głowę.
To pamiętam najbardziej. Chcę, żeby oni wszyscy dalej żyli, nie oglądali się ciągle za siebie. Nie rozpamiętywali mojej śmierci. Mają po prostu iść dalej przez życie. Nie chcę ich ograniczać. Chcę, żeby Justin znalazł sobie dobrą dziewczynę, która będzie kochała go jeszcze mocniej jak ja. Chcę, żeby był szczęśliwy. Nie może być sam. Wstałam i dokończyłam mycie się.
Ubrana zeszłam na dół na śniadanie.
- Cześć - przywitałam się z mamą.
- Chcesz jajecznicę, czy omlet? - spytała.
- Jajecznicę - usiadłam przy wysepce.
- Jak się czujesz? - spytała.
- W porządku...
- Lol!
- Wymiotowałam krwią..
Usłyszałam głośne westchnięcie.
- O której wróciłaś?
- Nie wiem...Justin mnie przyprowadził.
- Słyszałam - pokręciła głową.
- Przepraszam - mruknęłam.
- Wychodzisz dzisiaj?
- Mhm..
- Do Justina?
- Tak
- Powiedziałaś mu? - odwróciła się do mnie.
- Mamo, nie chcę o tym rozmawiać - spuściłam głowę.
- Więc o czym chcesz rozmawiać? - warknęła. - Bo już w ogóle nie rozmawiamy.
- Mamo..
- Ciągle imprezy, przyjaciele...a gdzie jest rodzina?
Milczałam.
- W ogóle nie poświęcasz mi czasu, ani Max'owi. Jak jemu masz zamiar powiedzieć, że jego siostra umiera? - krzyknęła, a po policzkach zaczęły spływać jej łzy.
- Ciszej! - szeroko otworzyłam oczy.
Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam zamurowanego chłopca.
- Umierasz? - spytał zaszokowany.
- Max...- szepnęłam, a do mich oczu zaczęły cisnąć się łzy.
- Nie - uciekł na górę.
Spojrzałam na matkę i pobiegłam za bratem.
- Max, proszę, otwórz - zaczęłam pukać w drzwi.
- Max - nie mogłam przestać płakać.
Poszłam do pokoju i wzięłam stary scyzoryk. Wróciłam do drzwi chłopaka. Włożyłam ostrze noża w blokadę zamka i zaczęłam nim kręcić, aż drzwi się otworzyły.
- Max - szepnęłam i podeszłam do jego łóżka.
- Odejdź - mruknął.
- Chciałam Ci powiedzieć...- pociągnęłam nosem.
- Umierasz? - spojrzał na mnie załzawionymi oczami.
Niepewnie kiwnęłam głową.
- Mam raka - usiadłam obok niego.
- To dlatego ciągle się kłócisz z mamą?
- Tak..
- Wyleczą Cię? - otarł łzy.
Pokręciłam głową.
- Dlaczego?
- Jest już za późno - objęłam go ramieniem.
- Jak umrzesz to będę jedynakiem? - spytał.
Zaśmiałam się.
- Nie wiem...
- Przepraszam, że byłem dla Ciebie złym bratem.
- Byłeś dobrym bratem - zaczęłam głaskać go po głowie.
- Nieprawda...nienawidzisz mnie
- Kocham Cię - pociągnęłam nosem i mocniej go ścisnęłam.
- Nie chcę, żebyś umierała
- Ja też nie - westchnęłam.
Tuliłam go aż zasnął ze zmęczenia.
Otarłam łzy i poszłam do siebie. Umyłam twarz, założyłam kurtkę i zeszłam na dół.
- Wychodzę - mruknęłam.
- Jajecznica stygnie - szepnęła.
- Nie jestem głodna - wyszłam.

Musiałam ,,Wiesz co za każdym razem kiedy czytam to co piszesz pod rozdziałem wydaje mi się że wcale nie czytasz naszych komentarzy(tego pewnie też nie przeczytasz na ale cóż) a poza tym jesteś trochę chamska mamy się postarać? Wiesz co nie wiem jak dziewczyna taka jak ty może pisać takie fajne opowiadanie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 
PRZECZYTAJ TO I SIĘ NAD SOBĄ ZASTANÓW!!!!!!!!!!!!!!1,, - Wiesz co...za każdym razem kiedy czytam wasze komentarze, zastanawiam się czy wy czytacie co ja piszę pod rozdziałem. Ja jestem chamska? Nie znasz mnie w realu. Wtedy mogłabyś powiedzieć, że jestem chamska. Tu jestem naprawdę miła :) Spójrz...ja piszę po 6-7 stron rozdziału, a was jest ponad 400, a po 20 komentarzy pod rozdziałem. Uważasz, że to jest sprawiedliwe? Ja-6stron, Wy-3zdania. Wymagacie ode mnie, a same nic nie robicie. Dziękuję tym, które komentują, ALE CO Z LENIWĄ RESZTĄ? Ankieta mi nic nie daje. komentarze pod rozdziałem pokazują, kto czyta. Ja mam się zastanowić co piszę, to Ty się zastanów.. 
CZYTAM WSZYSTKIE KOMENTARZE! NIEKTÓRE MNIE MOTYWUJĄ DO PISANIA, NIEKTÓRE INSPIRUJĄ, A NIEKTÓRE PO PROSTU WKURZAJĄ, jak ten komentarz.

Macie jakieś pomysły jak powiedzieć Kim?? 
Prawdopodobnie rozdział 55 będzie ostatni i epilog później. Chciałabym skończyć do 31, bo wtedy wyjeżdżam na dwa tyg. To by była przerwa na nowe opowiadanie :)

Dziewczyna prosiła mnie o polecenie :) http://blood-makes-me-feel-better.blogspot.com/

+ Wchodźcie na http://fall-in-love-jb.blogspot.com/

38 komentarzy:

  1. Świetne opowiadanie. Zaczęłam czytać 3 godziny temu i już skończyłam. To na prawdę czyta się szybko i z wielką przyjemnością. Jestem ciekawa jak się to zakończy.
    Pozdrowienia Od Mycha...

    OdpowiedzUsuń
  2. Sie poplakalam :(( cudowne opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezus Maria, proszę cię nie kończ tego jeszcze, wiem że pisałaś że powoli zbliżasz się do końca tego opowiadania, ale ono jest tak piękne że ja nie wytrzymam tego jak to szybko skończysz. Kocham ciebie i twoje opowiadanie. Nie bądź zła na nas że piszemy mało komentarzy i mało treściwych. Ja staram się w tych 4 czy 5 zdaniach zamieścić wszystko co chciała bym ci powiedzieć. Kolejny raz buczę, piszesz bardzo realnie i zaje***cie. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. jeeny czytałam ten rozdział noo i nie mogłam się powstrzymać.. :( popłakałam się.. Bardzo się ciesze, że piszesz to opowiadanie... jest genialne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Popłakałam się :xx
    Szkoda, że jeszcze tylko pare rozdziałów i zakończysz to opowiadanie, ale to twoja decyzja i zrobisz jak będziesz chciała. Mam nadzieję, że Biebsa nie zabijesz :)) i będzie sobie chłopak żył szczęśliwy. Chcę Ci podziękować(chociaż to za wcześnie), że pisałaś tego bloga i cieszę się, że nie przestawałaś pisać przez jebane hejty no i mam nadzieję, że drugie opowiadanie będzie tak wyjątkowe jak to ♥♥♥ DOBRYCH WAKACJI NO I WENY NA DRUGI BLOG :*** KOCHAM CIE SHAWTY <333

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadanie<3. Świetny rozdział w ogóle świetnie piszesz. I jak reszta TEŻ CIE BARDZO KOCHAM :D <3.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebiste opowiadanie *_* @pojebalosie

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział ;)

    Koleżanka z komentarzem chyba lekko przegięła... Od kiedy pamiętam zależy Ci na naszej opinii, więc proszenie o wyrażenie swojego zdania na temat Twojego rozdziału a potem olewanie tego i nie czytanie komentarzy mijałoby się z celem, ale no cóż, widać ktoś tu nie ma zdolności logicznego myślenia ;)


    A co do końca to wydaje mi się, że gdybyś chciała zakończyć 55 rozdziałem to musiałby być on bardzo długi.
    Powiedzieć o chorobie Kim, Justinowi, opisać jakieś ostatnie chwile z rodziną, przyjaciółmi, chłopakiem, no a na końcu samą śmierć z perspektywy Loli. Tak mi się wydaje, że przed końcem mogłabyś jeszcze opisać chociaż po krótkiej scence z każdym z jej bliskich.
    A co do tego jak ma powiedzieć Kim, to ja bym po prostu zrobiła tak, że spotkały by się np w domu Loli i ona by zaczęła kaszleć, z krwią itd. Albo usłyszała by jakąś rozmowę, o albo płacz mamy Loli i wtedy mogła by wypytać co się stało i jakoś by to wyszło ;)
    Możliwości jest trochę, więc na pewno coś fajnego uda Ci się wymyślić.
    Wszystko to co tutaj napisałam to tylko moje zdanie, oczywiście możesz się z nim nie zgadzać i napisać ten ostatni rozdział zupełnie inaczej, tak jak ty to sobie już dawno zaplanowałaś.
    Cokolwiek wymyślisz, na pewno będzie świetne :3
    @nuitbiebs

    OdpowiedzUsuń
  9. nie moge uwierzyć że to jest przed ostatni rozdział :(
    jest mi smutno, ale szanuje twoją decyzje.. poza tym, wiem że niedługo będziesz pisać następnego bloga, która na pewno będzie równie dobry jak ten :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm.. Ja tak krótko, bo nie mam czasu ;)
    Może zrób Happy End ? ;)

    Kocham i czekam na nn ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Fantastyczny.. już sie bałam , ze nic nie zapamięta.. ;d Chciała bym żeby zakończyło się happy endem ale cóż to zależy tylko od cb a ja nie potrafię czytać w twoich myślach.. Opowiadanie było , jest i będzie fantastyczne.. a kolejne pewnie jeszcze lepsze... Dziękuję , że piszesz.. hasta la vista ziom <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Az sie poplakalam kochanie piekny rozdzial <33 masz talent, tak cholernie mi sie twoje opowiadanie podoba ze to szok, dziekuje ci, jestes wielka jezuu nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu ..: ))

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejku. :( Zawsze kiedy czytam tego bloga mam w sobie tyle emocji.. Szczerze? Nie chcę, żebyś kończyła tą opowieść, ale wiem też, że nie można ciągle pisać tego samego opowiadania. Chcesz iść do przodu i wgl. Ja to rozumiem i będę z tobą. Byłam przy tym opowiadaniu. Będę przy następnym. I następnym. Uwielbiam to w jaki sposób piszesz. I mimo tego, że nie jestem zadowolona, że już niedługo nie będę mogła przeczytać nowego rozdziału o Justinie i Loli to jestem z tobą. Jejciu.. Troszeczkę się rozpisałam.. :)
    A co do rozdziału... Jak zawsze niesamowity. I uwierz mi.. kiedy Lola płacze - to ja też. #muchLOVE #LOLAandJUSTIN4ever

    OdpowiedzUsuń
  14. szkoda, że to już prawie koniec :c będę tęskniła za tym opowiadaniem, no ale cóż, coś się kończy a coś zaczyna :) jestem pewna, że następne opowiadanie będzie równie dobre jak to! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. ja nie chcę, by Lol umarła :'(. "Ja też by umarł" - to było tak cholernie słodkie *_____*. mam nadzieję, że Justin się jakoś dowie i namówi ją na leczenie :). Kim...? Nie wiem, mogłaby znaleźć jakieś papiery lub podsłuchać rozmowę Loli z kimś. czekam na NN!!! <3 <3 <3 / laura.

    OdpowiedzUsuń
  16. Blog boski *.*
    Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger Avard
    Z poważaniem blog http://renascencexo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Wspaniały blog, zazdroszcze takiego talentu :)

    Zapraszam do mnie :)
    http://nasciemarzen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozdział napisany świetnie, ale treść dobija :/ no cóż jak tak musi być to okey :) twoje nowe opowiadanie to będzie dopiero coś <3

    OdpowiedzUsuń
  19. świetny rozdział.;) aż się popłakałam.;c

    OdpowiedzUsuń
  20. Dla mnie nie jesteś chamski , ani nic . Nie wiem o co tej dziewczynie chodzi . Nie ważne . Fajny rozdział . Ona może iść z kim na zakupy później do kina ,wrócić do domu ,spędzić babski wieczór i do piero jej powiedzieć o raku . Mam nadzieje , że pomogłam . Fajnie piszesz i nie rezygnuj z tego bo masz talent. Fakjny rozdział . POZDRO . ;*

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetny rozdział, aż się popłakałam. ;(

    OdpowiedzUsuń
  22. Płakałam przy tym rozdziale błagam nie uśmiercaj Loli sory że nie komentowałam ale dopiero znalazłam wczoraj to opowiadanie chce aby Justin się dowiedział i namówił Lole na leczenie ale ty zadecydujesz jak to skończyć pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Lola umrze ;,,,c ja nie chcę żeby umierała ale ty zdecydujesz mam jeszcze nadzieję że nie umrze w 55 tylko pójdzie na leczenie i w epilogu będzie kochająca się rodzinka z Justinem, Lolą dziećmi i psem

    OdpowiedzUsuń
  24. Dziewczyno masz wielki talent <3 kocham twoje opowiadania <3 jesteś genialna <3

    OdpowiedzUsuń
  25. Bardzo Ci dziękuję + nie przejmuj się, piszesz świetnie i chociaż nie czytam już tak jak kiedyś to kocham to opowiadanie, nie przejmuj się i pisz dalej, kc <3 + wyłącz wpisywanie kodu, będzie więcej komentarzy, jeśli nie wiesz jak to spytaj tu ask.fm/DamePalvin :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger na moim blogu : http://believejinbyourdreams.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  27. Super opowiadanie :'( ryyycze , ona nie może umrzeć ! Justin popadnie w depresje :'(

    OdpowiedzUsuń
  28. Wiem, że cie to irytuje, ale patrz ilu osom zależy na Happy Endzie ? tak by było najlepiej, ona mogłaby iść na badanie i by się okazało, że to nie jest rak, był błąd, albo, że pojechała np. do szwecji na operacje i by jej wycieli, a jak chcesz zakończyć opowiadanie, to napisz na sam koniec "i żyli długo i szczęśliwie" według mnie i pewnie paru innych osób tak by było fajniej, niż robić z tego dramat, oczywiście dacyzja należy do ciebie, ja tylko wyrażam moje zdanie. Przepraszam jak cie zieytowałam, masz talent do pisania ;*

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie przejmuj się liczba komentarzy. Ludzie sa leniwi i ich nie piszą! Jestem pewna i ty też powinnas tego być że masz strasznie dużo czytelników! Ps. Rozdział świetny! Zawsze jak czytam twoje kolejne rozdziały to płacze! Nigdy nie okazuje uczuć a dzięki temu opowiadaniu się jakoś nie wiem...otworzylam i mam uczucia! Teraz potrafie podejść do mamy i powiedziec że jest piękna i że ja kocham! Dziękuję ci za to !

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie no! Dlaczego kończysz? Tak mi się spodobało to opowiadanie, że nie wiem co! Szkoda, że będzie takie trochę smutne zakończenie, ale fajnie by było, jakby Justin się o tym wszystkim dowiedział, przekonałby Lolę pójścia na badania, przeżyłaby i dalej by akcja trwała! Nie no, szkoda, ale czekam na następny, następny, następny itd. rozdział. <3 A i mam pytanie(fajnie by było, jakbyś odpowiedziała na nie): O czym będzie następne opowiadanie, jak te niestety skończysz? :3

    OdpowiedzUsuń
  31. Opowiadanie świetne szkoda że masz zamiar skończyć, jeżeli tego chcesz i powrócisz z jeszcze lepszym opowiadaniem to ja nie mam nic przeciwko ;)
    Mam do ciebie tylko jedną prośbę, nie kończ tak żeby Lola umarła ;)
    Nie przejmuj się takimi osobami ;)
    Tak między nami to tak naprawdę żal jej dupę ściska że sama nie potrafi nawet wpaść na pomysł takiego świetnego opowiadania jakie ty tutaj publikujesz/ publikowałaś. ;**

    OdpowiedzUsuń
  32. Świetny.
    Jak zawsze się uśmiałam jak Lola się upiła.
    Ale pod koniec prawie miałam świeczki w oczach.
    To takie smutne nie chcę, żeby ona umierała.
    No ale zobaczymy co wymyślisz:)

    OdpowiedzUsuń
  33. O Boże. Ale się zryczałam. Cudny rozdział. Wreszcie odezwały się we mnie uczucia w te wakacje. Kocham to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  34. Boże poryczałam się. Prosze niech ona przeżyje

    OdpowiedzUsuń
  35. Ja po prostu PŁACZĘ najbardziej w tedy gdy dowiedzial soe Max :'(
    Najleprzy blog jaki KIEDYKOLWIEK czutalam jestes najlepsza pozdrawiam ze lzami w oczach :'(

    OdpowiedzUsuń