BĘDĄ DWA ZAKOŃCZENIA LOL. JEDNO NORMALNE, POGRZEB, A DRUGIE BĘDZIE PO KILKUNASTU LATACH, JAK WSZYSCY SOBIE RADZĄ ;)
,,Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, gdy nasze skrzydła zapomniały jak latać."
,,Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, gdy nasze skrzydła zapomniały jak latać."
Justin nagle zesztywniał i wstrzymał oddech.
- Proszę powiedz coś - zaczęłam dławić się łzami.
- Nie wiem co... - szepnął.
- Powiedz, że mnie nie zostawisz z tym samej...- pisnęłam. - Nie radzę sobie...przepraszam..
- Przecież...przecież wiele osób udaje się wyzdrowieć - delikatnie dotknął moich pleców.
- Zostały mi 3 do 5 miesięcy - szepnęłam.
- Co? - natychmiast wstał.
- Jest już za późno, leczenie nic nie da. Mam raka płuc...
- To jakiś nieśmieszny żart, prawda? - zaśmiał się bez humoru - albo ja po prostu śnię...tak to sen... - uśmiechnął się i westchnął.
- To nie jest żart, ani sen. Naprawdę umieram - spuściłam głowę w dół.- kaszel krwią, ciągłe zmęczenie, brak apetytu, zmiany nastrojów...duszący kaszel.
- Nie, to niemożliwe! - przyłożył rękę do czoła i zaczął chodzić nerwowo po pokoju.
Zagryzłam dolną wargę i cały czas obserwowałam chłopaka.
- Nie możesz odejść! - spojrzał na mnie załzawionymi oczami. - Nie możesz mnie zostawić...
- Przepraszam..- szepnęłam.
- To niemożliwe, takie rzeczy dzieją się tylko w filmach.
- Justin - otarłam nos.
Chłopak upadł na kolana i spuścił głowę.
- Proszę - szepnęłam i podeszłam do niego. Złapałam jego policzki i zmusiłam go by na mnie spojrzał, lecz zamknął oczy.
- Spójrz na mnie.
- Nie możesz - szepnął i mocno wtulił się w moje ramie, a po chwili poczułam w tamtym miejscu coś mokrego. - Nie mogę przeżyć bez Ciebie jednego dnia, a co dopiero resztę życia...nie możesz umrzeć - wyszlochał.
Zaczęłam go głaskać po głowie, delikatnie nas kołysząc.
- Mi też nie jest łatwo - zadrżałam.
- Lola, powiedz proszę, że to nieprawda...proszę.
Milczałam.
- Muszę to przemyśleć. To za dużo - szepnął i odsunął się ode mnie.
- Rozumiem - otarłam mu policzki.
- Wrócę do Ciebie...ale muszę to przemyśleć..poukładać to sobie - wstał.
Zadrżała mi warga informując, że zaraz znowu się rozpłaczę.
- Dobrze, Kocham Cię
- Ja Ciebie też - powiedział bez emocji, po czym wyszedł.
*Justin*
To niemożliwe...Nie...to jakiś żart. Ona nie może. Po prostu nie może. Wiem, że nie powinienem jej teraz tam zostawiać, ale...muszę po prostu się z tym oswoić. Z tym nie da się oswoić! Muszę po prostu to przemyśleć. Nie zostawię jej, na pewno nie teraz kiedy potrzebuje mnie tak bardzo. Ale nie potrafię pojąć tego, że za 5 miesięcy...już jej nie będzie. Nie chcę nawet o tym myśleć. Po chwili byłem już pod domem. Wyszedłem spokojnie, a może nadal w szoku z samochodu i wszedłem do domu.
- Już jesteś? - krzyknęła mama.
Nic nie odpowiedziałem, tylko poszedłem prosto na górę. Usiadłem na łóżku i patrzyłem tępo na drzwi, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Przed chwilą dowiedziałem się, że moja dziewczyna umiera. Te wszystkie słowa, o byciu szczęśliwym, że mnie kocha...przygotowywała mnie.
- Justin? - do pokoju weszła mama. - Co się stało? - spytała zmartwiona.
- Nic - wzruszyłem ramionami i starałem się uśmiechnąć.
- Pokłóciłeś się z Lolą? - zaczęła iść w moją stronę.
- Nie - pokręciłem głową, zwijając usta do środka.
- Skarbie, co się dzieje? Wybiegłeś z domu nic nie mówiąc...- stanęła na wprost mnie.
Spojrzałem na nią i oczy same mi się zaszkliły.
- Lola...-zacząłem płakać.
- Tak?
- Mamo, ona umiera - mocno objąłem jej biodra i przytuliłem się do jej brzucha.
- Co? - spytała zdezorientowana.
- Umiera, ma raka.
Kobieta niepewnie położyła ręce na mojej głowie.
- Nie mogę, mamo nie mogę bez niej żyć - ryknąłem.
Milczała.
- Powiedz coś - szepnąłem. - Nie wiem co robić..Tak bardzo ją kocham...chciałem z nią zamieszkać, założyć rodzinę. Ona jest za młoda, żeby umierać.
- Nie wiem co powiedzieć - westchnęła.
- Zostało jej ledwo pół roku. Mamo, jeśli ona umrze to ja też...
- Skarbie nie mów tak.
- To ta jedyna - szepnąłem, płacząc.
- Kochanie...- szepnęła i usiadła obok mnie, mocno mnie do siebie tuląc. - Tak mi przykro - po jej policzkach zaczęły spływać łzy. - Nie wiem jak Ci pomóc...- pokręciła głową, głaszcząc mnie po plecach.
- Już jesteś? - krzyknęła mama.
Nic nie odpowiedziałem, tylko poszedłem prosto na górę. Usiadłem na łóżku i patrzyłem tępo na drzwi, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Przed chwilą dowiedziałem się, że moja dziewczyna umiera. Te wszystkie słowa, o byciu szczęśliwym, że mnie kocha...przygotowywała mnie.
- Justin? - do pokoju weszła mama. - Co się stało? - spytała zmartwiona.
- Nic - wzruszyłem ramionami i starałem się uśmiechnąć.
- Pokłóciłeś się z Lolą? - zaczęła iść w moją stronę.
- Nie - pokręciłem głową, zwijając usta do środka.
- Skarbie, co się dzieje? Wybiegłeś z domu nic nie mówiąc...- stanęła na wprost mnie.
Spojrzałem na nią i oczy same mi się zaszkliły.
- Lola...-zacząłem płakać.
- Tak?
- Mamo, ona umiera - mocno objąłem jej biodra i przytuliłem się do jej brzucha.
- Co? - spytała zdezorientowana.
- Umiera, ma raka.
Kobieta niepewnie położyła ręce na mojej głowie.
- Nie mogę, mamo nie mogę bez niej żyć - ryknąłem.
Milczała.
- Powiedz coś - szepnąłem. - Nie wiem co robić..Tak bardzo ją kocham...chciałem z nią zamieszkać, założyć rodzinę. Ona jest za młoda, żeby umierać.
- Nie wiem co powiedzieć - westchnęła.
- Zostało jej ledwo pół roku. Mamo, jeśli ona umrze to ja też...
- Skarbie nie mów tak.
- To ta jedyna - szepnąłem, płacząc.
- Kochanie...- szepnęła i usiadła obok mnie, mocno mnie do siebie tuląc. - Tak mi przykro - po jej policzkach zaczęły spływać łzy. - Nie wiem jak Ci pomóc...- pokręciła głową, głaszcząc mnie po plecach.
*Lola*
Po wyjściu chłopaka zaczęłam wszystko niszczyć, w końcu niespodziewanie do pokoju wbiegły dziewczyny. Kim złapała moje nadgarstki i mocno mnie przytuliła
- Powiedziałam mu! Powiedziałam! - krzyknęłam, dławiąc się łzami. - A on po prostu wyszedł! - pisnęłam, próbując się wyrwać. - Nie wróci...Boże, on nie wróci - szepnęłam bezsilnie.
- Lola! Wróci - powiedziała Taylor przez łzy.
- Spokojnie, kochanie - szepnęła Kim i zaczęła mnie głaskać po głowie.
- Wyszedł...kto chciałby mieć umierając dziewczynę? Kto? - schowałam twarz w zagłębieniu szyi dziewczyny - Odstraszyłam go. Boże, co ja zrobiłam. - jęknęłam. - Co ja takie zrobiłam? Czym zawiniłam, że Bóg tak mnie pokarał - wyszlochałam.
- Shhh.
- Justin wróci - szepnęła Kim, odgarniając mi włosy z policzka. - Spokojnie, kocha Cię.
- Uciekł - szepnęłam, pociągając nosem.
- Lola, daj mu trochę czasu. Niech to przemyśli - powiedziała blondynka.
- Jestem taka słaba...- upadłabym na kolana, gdyby nie Kim. - Przepraszam, przepraszam - zaczęłam szeptać. - Nie chciałam, nie chciałam, żeby tak wyszło.
- Lola - usłyszałam szloch blondynki, po chwili przytuliła się do moich pleców. - Jesteśmy z Tobą - szepnęła.
- Dziękuje - pisnęłam.
Stałyśmy w ciszy wtulone w siebie przez dłuższy czas, aż w końcu wygrzebałam się z ich niedźwiedziego uścisku i usiadłam na łóżku.
- Możecie spać u mnie? - spytałam.
- Tak - uśmiechnęły się obie.
- Więc już wiesz...- powiedziałam do Kim, spuszczając wzrok i bawiąc się palcami.
- Domyśliłam się, że coś jest nie tak...zresztą...wszyscy widzieliśmy, że coś się dzieje.
- Mam raka - w końcu na nią spojrzałam. - Zostało mi 3 do 5 miesięcy - otarłam nos rękawem.
- Tak mi przykro - podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
- Nie chcę umierać - wybuchłam głośnym płaczem. - Błagam! Nie chcę umierać! Jestem na to za młoda! - nie mogłam powstrzymać łez.
- Kochanie - mruknęła Taylor, również mnie przytulając.
- Tak bardzo was kocham - pisnęłam.
- Wiemy - szepnęła smutno Kim. - Prześpij się teraz. Zostaniemy
- Dziękuję - wychrypiałam i powoli położyłam się na łóżku, zwijając się w kulkę.
Kiedy się obudziłam, było już ciemno, a dziewczyny leżały po obu moich stronach. Zaczesałam włosy do tyłu i głośno westchnęłam. Wyjęłam telefon z kieszeni w celu sprawdzenia, czy Justin przypadkiem do mnie nie dzwonił, czy może pisał. Nic, pusto. Westchnęłam smutno i schowałam go z powrotem do kieszeni. Zdjęłam ubrania i z powrotem się położyłam.
- Lola - ktoś potrząsał moim ramieniem.
- Co? - mruknęłam niewyraźnie.
- Spotkamy się w szkole
Otworzyłam leniwie oczy i zobaczyłam nad sobą dziewczyny.
- Okej - szepnęłam i zamknęłam z powrotem oczy.
Nie minęło 5 minut, a budzik zadzwonił. Dobra...może to było więcej jak pięć minut. Podniosłam się do pozycji siedzącej, przetarłam twarz dłońmi i wstałam, od razu idąc do łazienki.
Po porannej toalecie, podeszłam do szafy, gdzie raz dwa wybrałam sobie ubrania i zeszłam na dół na śniadanie.
- Cześć - uśmiechnęłam się lekko, a raczej myślałam, że się uśmiechnęłam.
- Tosty już są - uśmiechnęła się mama.
- Cześć LOL - poruszył brwiami Max.
- Cześć, chłopaku - zaśmiałam sie i usiadłam obok niego, czochrając mu włosy.
- Mamo - jęknął.
Kobieta tylko spojrzała na nas z uśmiechem, ale zaraz on zniknął i w oczach zgromadziły się łzy.
- Przepraszam - szepnęła i wyszła.
Głośno westchnęłam i zabrałam się za jedzenie.
- Jedz - mruknęłam do chłopaka.
Zaraz powinien być Justin. Nie mogę się doczekać. Cały czas patrzyłam na zegarek. Już powinien być. Spóźnia się. Ktoś zatrąbił. Uśmiechnęłam się szeroko i wstałam.
- Idę, bądź grzeczny - uśmiechnęłam się w stronę chłopaka i wybiegłam z domu.
Zmarszczyłam brwi widząc przed domem samochód Taylor. Niepewnie podeszłam do auta.
- Justin ma po mnie przyjechać.
- Nie przyjedzie, pisał, że źle się czuje - powiedziała Kim.
- Do mnie nie napisał - szepnęłam smutno i powoli wsiadłam do samochodu - dupek - mruknęłam pod nosem.
- Lola - westchnęła Kim, odwracając się do mnie.
- Nieważne - pokręciłam głowa i wzruszyłam ramionami. - Jedźmy do szkoły - pociągnęłam nosem i starałam się uśmiechnąć.
Przez cy dzień w szkole gadałam tylko z dziewczynami i to tylko szczątkowo. Cały czas chciało mi się spać...na nic nie miałam ochoty. No dobra, chciałam tylko przytulić się do Justina i zapomnieć o całym tym gównie. W końcu zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Wyszłam powoli z klasy i skierowałam się do wyjścia.
- LOL! - krzyknęła za mną Taylor.
Natychmiast stanęłam i odwróciłam się do niej.
- Zaczekaj - zaśmiała się. - Może pojedziemy na kawę? - podbiegła do mnie razem z Kim.
- Jestem zmęczona - skrzywiłam się.
- Na pewno? - spytała Taylor.
- Tak - mruknęłam. - Możesz mnie odwieźć do domu?
- Jasne. - uśmiechnęła się.
- Wiesz może co z Justinem? - spojrzałam na Kyle'a
- Nie - wzruszył ramionami. - Napisał tylko, że go nie będzie - powiedział smutno.
- Mhm - spuściłam głowę.
- Hej, jesteś zbyt piękna, żeby się smucić - zaśmiał się chłopak.
Lekko sie uśmiechnęłam i wsiadłam do samochodu. Zastanawiacie się, czy Kyle wie o mojej chorobie? Tak, wie. Taylor mu powiedziała.
- Do zobaczenia jutro, kochanie - uśmiechnęła się Taylor, zatrzymując się pod moim domem.
- Pa - mruknęłam i wysiadłam z samochodu. Objęłam się ramionami i weszłam do domu.
Ściągnęłam buty i pobiegłam na górę. Chyba nikogo jeszcze nie ma. Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko płacząc w poduszkę.
- Dupek, dupek, dupek! - powtarzałam w poduszkę. - Nienawidzę Cię, Justin - zaczęłam walić pięściami w łóżko. - Nienawidzę - szepnęłam bezsilnie i padłam. Leżałam przez chwilę patrząc w ścianę, aż w końcu zasnęłam.
- Shhh.
- Justin wróci - szepnęła Kim, odgarniając mi włosy z policzka. - Spokojnie, kocha Cię.
- Uciekł - szepnęłam, pociągając nosem.
- Lola, daj mu trochę czasu. Niech to przemyśli - powiedziała blondynka.
- Jestem taka słaba...- upadłabym na kolana, gdyby nie Kim. - Przepraszam, przepraszam - zaczęłam szeptać. - Nie chciałam, nie chciałam, żeby tak wyszło.
- Lola - usłyszałam szloch blondynki, po chwili przytuliła się do moich pleców. - Jesteśmy z Tobą - szepnęła.
- Dziękuje - pisnęłam.
Stałyśmy w ciszy wtulone w siebie przez dłuższy czas, aż w końcu wygrzebałam się z ich niedźwiedziego uścisku i usiadłam na łóżku.
- Możecie spać u mnie? - spytałam.
- Tak - uśmiechnęły się obie.
- Więc już wiesz...- powiedziałam do Kim, spuszczając wzrok i bawiąc się palcami.
- Domyśliłam się, że coś jest nie tak...zresztą...wszyscy widzieliśmy, że coś się dzieje.
- Mam raka - w końcu na nią spojrzałam. - Zostało mi 3 do 5 miesięcy - otarłam nos rękawem.
- Tak mi przykro - podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
- Nie chcę umierać - wybuchłam głośnym płaczem. - Błagam! Nie chcę umierać! Jestem na to za młoda! - nie mogłam powstrzymać łez.
- Kochanie - mruknęła Taylor, również mnie przytulając.
- Tak bardzo was kocham - pisnęłam.
- Wiemy - szepnęła smutno Kim. - Prześpij się teraz. Zostaniemy
- Dziękuję - wychrypiałam i powoli położyłam się na łóżku, zwijając się w kulkę.
Kiedy się obudziłam, było już ciemno, a dziewczyny leżały po obu moich stronach. Zaczesałam włosy do tyłu i głośno westchnęłam. Wyjęłam telefon z kieszeni w celu sprawdzenia, czy Justin przypadkiem do mnie nie dzwonił, czy może pisał. Nic, pusto. Westchnęłam smutno i schowałam go z powrotem do kieszeni. Zdjęłam ubrania i z powrotem się położyłam.
- Lola - ktoś potrząsał moim ramieniem.
- Co? - mruknęłam niewyraźnie.
- Spotkamy się w szkole
Otworzyłam leniwie oczy i zobaczyłam nad sobą dziewczyny.
- Okej - szepnęłam i zamknęłam z powrotem oczy.
Nie minęło 5 minut, a budzik zadzwonił. Dobra...może to było więcej jak pięć minut. Podniosłam się do pozycji siedzącej, przetarłam twarz dłońmi i wstałam, od razu idąc do łazienki.
Po porannej toalecie, podeszłam do szafy, gdzie raz dwa wybrałam sobie ubrania i zeszłam na dół na śniadanie.
- Cześć - uśmiechnęłam się lekko, a raczej myślałam, że się uśmiechnęłam.
- Tosty już są - uśmiechnęła się mama.
- Cześć LOL - poruszył brwiami Max.
- Cześć, chłopaku - zaśmiałam sie i usiadłam obok niego, czochrając mu włosy.
- Mamo - jęknął.
Kobieta tylko spojrzała na nas z uśmiechem, ale zaraz on zniknął i w oczach zgromadziły się łzy.
- Przepraszam - szepnęła i wyszła.
Głośno westchnęłam i zabrałam się za jedzenie.
- Jedz - mruknęłam do chłopaka.
Zaraz powinien być Justin. Nie mogę się doczekać. Cały czas patrzyłam na zegarek. Już powinien być. Spóźnia się. Ktoś zatrąbił. Uśmiechnęłam się szeroko i wstałam.
- Idę, bądź grzeczny - uśmiechnęłam się w stronę chłopaka i wybiegłam z domu.
Zmarszczyłam brwi widząc przed domem samochód Taylor. Niepewnie podeszłam do auta.
- Justin ma po mnie przyjechać.
- Nie przyjedzie, pisał, że źle się czuje - powiedziała Kim.
- Do mnie nie napisał - szepnęłam smutno i powoli wsiadłam do samochodu - dupek - mruknęłam pod nosem.
- Lola - westchnęła Kim, odwracając się do mnie.
- Nieważne - pokręciłam głowa i wzruszyłam ramionami. - Jedźmy do szkoły - pociągnęłam nosem i starałam się uśmiechnąć.
Przez cy dzień w szkole gadałam tylko z dziewczynami i to tylko szczątkowo. Cały czas chciało mi się spać...na nic nie miałam ochoty. No dobra, chciałam tylko przytulić się do Justina i zapomnieć o całym tym gównie. W końcu zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Wyszłam powoli z klasy i skierowałam się do wyjścia.
- LOL! - krzyknęła za mną Taylor.
Natychmiast stanęłam i odwróciłam się do niej.
- Zaczekaj - zaśmiała się. - Może pojedziemy na kawę? - podbiegła do mnie razem z Kim.
- Jestem zmęczona - skrzywiłam się.
- Na pewno? - spytała Taylor.
- Tak - mruknęłam. - Możesz mnie odwieźć do domu?
- Jasne. - uśmiechnęła się.
- Wiesz może co z Justinem? - spojrzałam na Kyle'a
- Nie - wzruszył ramionami. - Napisał tylko, że go nie będzie - powiedział smutno.
- Mhm - spuściłam głowę.
- Hej, jesteś zbyt piękna, żeby się smucić - zaśmiał się chłopak.
Lekko sie uśmiechnęłam i wsiadłam do samochodu. Zastanawiacie się, czy Kyle wie o mojej chorobie? Tak, wie. Taylor mu powiedziała.
- Do zobaczenia jutro, kochanie - uśmiechnęła się Taylor, zatrzymując się pod moim domem.
- Pa - mruknęłam i wysiadłam z samochodu. Objęłam się ramionami i weszłam do domu.
Ściągnęłam buty i pobiegłam na górę. Chyba nikogo jeszcze nie ma. Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko płacząc w poduszkę.
- Dupek, dupek, dupek! - powtarzałam w poduszkę. - Nienawidzę Cię, Justin - zaczęłam walić pięściami w łóżko. - Nienawidzę - szepnęłam bezsilnie i padłam. Leżałam przez chwilę patrząc w ścianę, aż w końcu zasnęłam.
*Justin*
Uważasz mnie teraz za dupka? Masz racje, jestem dupkiem i tchórzem. Boje się. Cholernie się boję, bo tak bardzo ją kocham. Boję się ją stracić. Co stanie się wtedy ze mną? To wszystko wydaje się jakby było z jakiegoś pieprzonego dramatu. Nie napisałem do niej nawet głupiego sms, nie przyszedłem do szkoły. Nie wiem co mam robić! Jestem z tym sam! Tak samo jak ona.
- Mamo - zacząłem.
- Tak, Justin?
- Chciałbym zamieszkać z LOL...wiesz...na te ostatnie jej miesiące. Chcę przy niej być. - Ten pomysł wpadł mi nagle.
- Co? - szeroko otworzyła oczy.
- Może mogłaby się tu przeprowadzić? Mamy duży dom i jesteśmy sami. - westchnąłem.
- To niemożliwe...
- Dlaczego? - warknąłem.
- Po prostu...- wzruszyła ramionami.
- Mamo. Zostało jej ledwo pół roku - mój głos znowu zadrżał. - Chcę z nią być przez ten okres.
- Myślę, że Alicia się nie zgodzi.
- Porozmawiaj z nią. Proszę. - oczy kolejny raz zaszły mi łzami.
- Spróbuję..- westchnęła.
- Dzisiaj
- Co? Justin, nie żartuj - zaśmiała się bez humoru.
- Mamo, ja nie żartuję. Ona nie ma czasu.
- Dobrze, skończę zmywać i pojadę tam - uśmiechnęła się.
- Dziękuję - szepnąłem. - Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy - przytuliłem ją mocno.
- Już dobrze, kochanie - szepnęła, wycierając ręce, by mnie objąć.
*
Tak jak powiedziała, tak pojechała do mamy LOL, a ja czekałem niecierpliwie w domu. Mam nadzieję, że się uda. Chcę być przy niej przez te ostatnie miesiące.
Spojrzałem na zegarek. Lola za pół godziny kończy lekcje. Co mam jej powiedzieć? Już miałem obmyślać plan, kiedy do domu weszła mama, a za nią zapłakana mama LOL.
- Mamo? - spytałem niepewnie.
- Alicia zgodziła się, żebyś zamieszkał u niej - pociągnęła nosem.
Spojrzałem na kobietę.
- Tak będzie lepiej. Lola musi zostać w domu.
Nie wiedziałem co mam powiedzieć.
- Dziękuję - szepnąłem i podszedłem do mamy, żeby ją mocno uściskać i zaraz objąłem mamę Loli. - Dziękuję - szepnąłem ponownie. Naprawdę nie myślałem, że się uda.
- No, spakuj się - powiedziała po chwili Alicia.
Szybko pobiegłem na górę i zacząłem wrzucać do torby swoje rzeczy. Po chwili zbiegłem na dół spakowany.
- Mogę jechać? - spojrzałem niepewnie na mamę.
- Tak, jej zostało kilka miesięcy...bądź z nią przez ten czas. Też kiedyś byłam zakochana - uśmiechnęła się przez łzy i podeszła do Alicii. - Trzymaj się, kochana - szepnęła.
- Ty też - uśmiechnęła się lekko kobieta.
- Kocham Cię - uściskałem mocno mamę, chowając twarz w zagłębieniu jej szyi.
- Ja też Cię kocham, synku - szepnęła, głaszcząc mnie po plecach.
- Będę Cię odwiedzał - mruknąłem i pocałowałem ją w policzek.
- Liczę na to - uśmiechnęła się przez łzy.
- Pa - pożegnałem się i wyszedłem razem z mamą LOL.
Otworzyłem drzwi kobiecie i wsiadłem po drugiej stronie, przy kierownicy. Przez całą drogę milczeliśmy, co było trochę niezręczne, ale w końcu dojechaliśmy pod dom.Wyskoczyłem z samochodu i otworzyłem Pani Watson drzwi, po czym złapałem ją pod rękę i razem weszliśmy do domu.
- Pójdę się zdrzemnąć, jestem wyczerpana - szepnęła i chwiejnym krokiem poszła do swojego pokoju.
- Dobrze - skinąłem głową, poprawiłem torbę na ramieniu i po cichu wszedłem na górę. Cisza. Zawsze leciała muzyka, więc albo śpi albo jeszcze jej nie ma. Po cichu otworzyłem jej drzwi i zobaczyłem zwiniętą w kulkę dziewczynę. Westchnąłem smutno. Odłożyłem torbę na bok i podszedłem do dziewczyny, po czym po cichu położyłem się obok i objąłem ją w pasie. Po chwili poczułem jak po policzkach spływają mi łzy bezradności. Znaleźliśmy się w gównianej sytuacji.
- Liczę na to - uśmiechnęła się przez łzy.
- Pa - pożegnałem się i wyszedłem razem z mamą LOL.
Otworzyłem drzwi kobiecie i wsiadłem po drugiej stronie, przy kierownicy. Przez całą drogę milczeliśmy, co było trochę niezręczne, ale w końcu dojechaliśmy pod dom.Wyskoczyłem z samochodu i otworzyłem Pani Watson drzwi, po czym złapałem ją pod rękę i razem weszliśmy do domu.
- Pójdę się zdrzemnąć, jestem wyczerpana - szepnęła i chwiejnym krokiem poszła do swojego pokoju.
- Dobrze - skinąłem głową, poprawiłem torbę na ramieniu i po cichu wszedłem na górę. Cisza. Zawsze leciała muzyka, więc albo śpi albo jeszcze jej nie ma. Po cichu otworzyłem jej drzwi i zobaczyłem zwiniętą w kulkę dziewczynę. Westchnąłem smutno. Odłożyłem torbę na bok i podszedłem do dziewczyny, po czym po cichu położyłem się obok i objąłem ją w pasie. Po chwili poczułem jak po policzkach spływają mi łzy bezradności. Znaleźliśmy się w gównianej sytuacji.
*Lola*
Słyszałam jak otwierają się drzwi, czułam jego zapach, dotyk, ale nie chciałam się budzić, nie chciałam niszczyć swojej wyobraźni i po chwili odpłynęłam w jeszcze głębszy sen.
Kiedy się obudziłam już zmierzchało na zewnątrz. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam..Justina. Natychmiast się na niego rzuciłam, budząc go przy okazji i rozpłakałam się.
- Sh...- uspakajał mnie.
- Bałam się, że nie wrócisz - pisnęłam i mocno go objęłam. - Tak bardzo się bałam. Nie odzywałeś się, nie przyjechałeś do szkoły. Przepraszam, przepraszam - szeptać.
- Już dobrze, kochanie. Jestem z Tobą i nigdzie się już nie wybieram, w każdym znaczeniu tego słowa.
- Co? - odchyliłam się lekko i zmarszczyłam brwi, pociągając nosem.
- Od dzisiaj tu mieszkam. - uśmiechnął się lekko. On też płakał.
- Kocham Cię, tak bardzo, że aż mnie boli - jęknęłam, ponownie chowając twarz w zagłębieniu jego ramienia. - Na zawsze. - szepnęłam, dławiąc się łzami.
- Na zawsze - szepnął, pociągając nosem.
@JuustSmmile
Jestem cała zapłakana, kocham to opowiadanie
OdpowiedzUsuńjuż rycze no nie mogę boże święty umieram ;<
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie <3
Popłakałam się.. Kocham twoje opowiadania.. to drugie też.. Czekam na nn.. <3 Kocham cię
OdpowiedzUsuńNo nie mogę. Płaczę. Po prostu płaczę. Kocham to opowiadanie. Kocham Lolę i Justina. Szkoda, że to wszystko zmierza w tym kierunku. ;( Kocham cię. Do nn. <33
OdpowiedzUsuńBoże płaczę.!!! Szkoda, że to musi tak wyglądać. :cc I love you shawty ♥♥
OdpowiedzUsuńcały rozdział płakałam i nawet teraz jak pisze komentarz to łzy mi lecą :c
OdpowiedzUsuńchce mi się płakać...
OdpowiedzUsuńCały czas płaczę czytając to..
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, mam nadzieje, że LOL i Justin wykorzystają ten czas jak najlepiej.
W sumie taka perspektywa zakończenia bardzo mi się podoba.
Właśnie ciekawi mnie, jak to wszystko będzie po latach, czy Justin będzie miał dziewczynę, jak poradzi sobie z tym wszystkim jej rodzina,przyjaciele.
Jejku, już takimi wielkimi krokami zbliżasz się do końca, a ja nadal nie wyobrażam sobie momentu, w którym przeczytam że to koniec.
Dobra nie będę już smęcić, czekamy na następny rozdział na Jess no i tutaj. @nuitbiebs
Jeeny tak bardzo zżyłam się z tym opowiadaniem, że tak mi się bardzo chce płakać jak to czytam że zostało jej tylko kilka m-cy ;c popłakałam się aż.. no ale cóż nie wszystko musi się dobrze skończyć..
OdpowiedzUsuńJeny... Płaczę :( ... Jednak z drugiej strony dobrze że nie będzie Happy End'u... Życie nie zawsze jest kolorowe i usłane różami... Rozdział genialny ;)
OdpowiedzUsuńWcale nie płaczę,wcale nie płaczę,nananna,nie płaczę! to racja nie płaczę,ja się dławię łzami.Dziewczyno ten rozdział jest nieziemski,cudowny,uroczy,świetny,magiczny,jeju on jest jedyny w swoim rodzaju! żal mi Justina,tak cholernie mi go żal,on zostanie sam.....zastanawia mnie co zrobi,mam nadzieję,że nie popełni samobójstwa.LOL..zawsze uśmiechnięta nastolatka..teraz jest prawie cały czas smutna,to nie fair.NIE FAIR! strasznie zżyłam się z tym opowiadaniem dlatego to tak przeżywam.Mam ochotę przeczytać rozdział od początku,ale wiem,że znów zacznę ryczeć jak bóbr.Tyle kropel łez na klawiaturze..dziwne uczucie w sercu! ja po prostu nie wierzę,że...że jej już nie będzie,tak bardzo płaczę..
OdpowiedzUsuńNie wiem co mam Ci napisać,bo teraz mam taką pustkę w głowie i sercu...może to,że Cię KOCHAM ♥ tak..kocham za to,że stworzyłaś tak wspaniałe opowiadanie! :)
DZIĘKUJĘ CI ZA TO Z CAŁEGO SERCA! ♥
Ja nie wiem co napisać, więc podpisuje się pod tymi słowami. Rycze . Kocham Ciebie i to opowiadanie. Jest mi szkoda Justina i wszystkich.Kocham, kocham, kocham. Bardzo się zżyłam i tym opowiadaniem. <3
UsuńJestem taka zżyta z tym opowiadaniem że nie mogę uwierzyć że to już koniec im szybciej zbliża się koniec tym bardziej płacze przy rozdziałach. Opowiadanie jest jak z życia wzięte, a w nim nie zawsze jest happy end . Cóż jeszcze napisać świetny pomysł z zakończeniem. Nie wiem co jeszcze mogę napisać bo ryczę jak bóbr ;(
OdpowiedzUsuńPŁACZE!!!!!!!!!!!!! __ __
OdpowiedzUsuń() !()
_____
/ /
KOCHAM TWOJE OPOWIADANIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ;***
boże płacze jak głupia !!! kocham to opowiadanie i Lole i Justina <3 i nie poradzę sobie z tragicznym zakończeniem .. zżyłam się z tym opowiadaniem <3 czuje się jak jedna z bohaterek ! A Ty jesteś po prostu świetna kocham Twoje opowiadania <3 Ohhhh coraz bardziej się boje ze kiedy wejde następnym razem będzie pisało ze to już koniec ... ostatni rozdział i co najgorsze... śmierć Loli boże ja tego nie przeżyje
OdpowiedzUsuń!!!!!!
kocham Cie i twoje opowiadania <3 !!!
do nn ;*
Popłakałam się :"(
OdpowiedzUsuńBardzo bardzo dziękuję Ci że piszesz < 333
Normalnie cie nienawide za to zakończenie nienawidze!! rycze;-(;-( jak debil w salonie jak to czytam a mama sie na mnie patrzy tak jak bym była nieźle pierdolnieta XD poprostunie moge uwieżyc że to koniec że Lol umiera i zostawia Justina!!! równoczesnie cie kocham i nienawidze za to opowiadanie :-(
OdpowiedzUsuńKurde... wiem że to opowiadanie ale nie mogę pogodzić się z tym że ona umrze... BŁAGAM, BŁAGAM, BŁAGAM, BŁAGAM I JESZCZE RAZ BŁAGAM NIE RÓB TEGO, BĘDĘ RYCZEĆ JAK BÓBR JAK ONA UMRZE... ONA NIE MOŻE... BŁAGAM... :CCCCCCC no i chce ci jeszcze powiedzieć że kocham twoje opowiadanie... ehh nie mogę pogodzić się z tym że to prawie koniec... :c KOCHAM CIĘ <3<3<3<3
OdpowiedzUsuńBoskie <3 Prawie płakałam <3
OdpowiedzUsuńomg płaczę to jest takie piekne ! <3
OdpowiedzUsuńJezu .. Rycze jak małe dziecko świetne opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńPlacze jak glupia....... Czemu ona musi umrzec...
OdpowiedzUsuńdalllej <3 kocham to, smutny los :'( czemuu ? kocahm
OdpowiedzUsuńRyczę :/ Dalej <3
OdpowiedzUsuńPoplakalam sie :((
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy tak nie ryczałam przy imaginie
OdpowiedzUsuńNie mogę się ogarnąć, rycze jak głupia. Piękne.
OdpowiedzUsuńBoże ryczę!!!! Ona nie może umrzeć , po prostu nie!
OdpowiedzUsuńBoże przez cały rozdział ryczałam, ja nie chcę że by ona umarła :( Ona i Justin musza być razem to nie fair ://
OdpowiedzUsuńO matko to jest takie zajebiste a przy okazji zjebane <3 nie chodzi ze mi sie nie podoba jest zajebiste chodzi ze czemu ona musi umierac?! :'( zaraz sie tu cała rozrycze :cc <3 szkoda ze juz to konczysz :cc
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie zakończysz happy endem :') TO jest jedno z najlepszych opowiadań, jakie czytałam <33
OdpowiedzUsuńPrzecież ja wcale nie płaczę.. Pff, kogo ja oszukuję?
OdpowiedzUsuńCudowne, ale szkoda, że Lola musi umrzeć ;'(
O.moj.boze!!! Placze!?
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. Dobrze że Justin z nią zamieszka może przez to bd im łatwiej. Informuj mnie prosze o nn. Czekam <3
OdpowiedzUsuńtt: @PoliShSWaG_
Jestem cała zaryczana XD :'(
OdpowiedzUsuńZrun cos zeby zgodzila sie a leczeNie prosze oni MUsząbyc razem twoja fanka prosze kocham twojego Bloga az zabraklo mi łez . NA ZAWSZE RAZEM
OdpowiedzUsuńProszę, zabij Justina żeby się nie męczył..
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Pat ka.. ! Proszę zakończ to opowiadanie szczęśliwie.. ! Proszę. Tyle osób cię o to prosi, zrób to nie pozwól jej umrzeć.. ! Będę ryczeć przez tydzień po zakończeniu tego bloga. :<
OdpowiedzUsuńja też ;cccccccccc
Usuń
OdpowiedzUsuńKochaam to opowiadanie fajnie by było jak byś zrobiła tak że Lola będzie w ciąży a po urodzeniu umiera
OdpowiedzUsuńKochaam to opowiadanie fajnie by było jak byś zrobiła tak że Lola będzie w ciąży a po urodzeniu umiera
Płaczeee ;,c
OdpowiedzUsuńOstatni raz tak płakałam na filmie Now is good.
OdpowiedzUsuńBardzo podobna fabuła.
Kocham Cię za to opowiadanie xxoo
Pierwszy raz komentuję tego bloga. Wiem, że mogłam zrobić to wcześniej, ale jak zaczęłam czytać to od razu przechodziłam do następnych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńTego bloga poleciła mi przyjaciółka. Powiedziała, że jest wspaniały i warto czytać, a my mamy obsesję na punkcie Fanfiction.
Na początku mnie wciągnął, później pól na pół, ale czytałam, bo przyjaciółka powiedziała, że warto.
Tak więc dobrnęła aż dotąd. Natalka(bo tak ona się nazywa), powiedziała że od 45 rozdziału się zaczyna okres w którym ciągle płacze podczas czytania.
Chwilę jak zaczęłam czytać rozdział, w którym był wypadek i wgl. Napisałam do niej :na pewno będzie rak.
I jest. Teraz nie mogę się otrząsnąć z płaczu. Historie tego typu zawsze mnie rozczulają.
Fabuła podobna trochę do filmu NOW IS GOOD. Od razu polecę obejrzenie.
Do czego zmierzam...
Opowiadanie jest cudowne, naprawdę. Emocje, które tutaj nam towarzyszą... Aż brak mi słów, po prostu ciągle płaczę i nie mogę się otrząsnąć.
Cudowne opowiadanie.
Dziękuję, że piszesz.
Gabriela
x
Piękne :') Nie wiem co my zrobimy jak skończysz to opowiadanie :/
OdpowiedzUsuńKocham to...siedzę zapłakana i po prostu smutna...to jest piękne! Błagam nie chcę takiego zakończenia wiem,ze będę płakała! Przez 2/3 dni czytałam to opowiadanie bo koleżanka mi poleciła i jest świetne...btak słów i teraz gdy to ostatni rozdział....smutno po prostu...oni są kochani i ich miłość nie może się skończyć za bardzo się kochają! :'( KC <3 And I'm crying right now :'( :')@annie_pilch informuj mnie proszę kocham twój blog :*
OdpowiedzUsuńBOŻE! :c błagam Cię niech ona przeżyje! no płaczę jak głupia ;c kocham To jak piszesz! Kocham Cię! <3 proszę, ona musi przeżyć! ;c
OdpowiedzUsuńAwww to słodkie że Justin mimo wszystko chce spędzić ostatnie chwile z Lolą musi ją mocno kochać <3 Cudowny rozdział i czekam na nn :) Będzie mi brakowało twojego opowiadanie z Lolą i Justinem <3
OdpowiedzUsuńKiedy 57 rozdział?
OdpowiedzUsuńJeju, jakie to opowiadanie jest wspaniałe ! Zawsze z niecierpliwością czekałam na kolejny rozdział. Zżyłam się z tym wszystkim jak i to przeżywałam. Masz dziewczyno ogromny talent, nie zmarnuj tego. Jeśli zaczniesz pisać coś nowego, oczywiście poinformuj nas ! Wyłam przez cały czas, mama patrzyła na mnie jak na głupią, pewnie większość tak miała. Na serio kocham to opowiadanie !!! <3
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie czekam na nowy roździł i czy mnasz jeszczę jakieś blogi bo jak tak to bardzo bym prosiła o podanie :D
OdpowiedzUsuńOmg ja jestem nowa czytelniczka i skonczylam wlasnie czytac i jezu zajwbiste plakac mi sie chce mam mokre oczy troche lez wyouscilam, masz cudownych czytelnikow czyyalam komentarze tylko pozazdroscic :D szanuje twoj wybr ale ciezko bd sie otrzasnac ela
OdpowiedzUsuńŁał :) Naprawdę nw co mam powiedzieć .... Płacze i odczuwam to wszystko jakby to działo się mi po prostu kurde nw no myślę już codziennie tylko o tym blogu i smutno mi że to już koniec . Czytałam już wiele blogów ale ten był jedynym przy którym straciłam tyle łez :) Dziękuję Ci za to :( Jesteś wspaniała!!
OdpowiedzUsuńPłakałam przez cały rozdział.. rozdział jest zajebisty .. :D Wgl.. cały blog jest boski.. :P jak zaczełam go czytac to porostu nie mogłam przestec...
OdpowiedzUsuńJezu dziewczyno masz talent <3 kocham to opowiadanie <3 strasznie płacze i nie moge przestać o tym myśleć <3 nie wiem jak Justin i reszta będzie się czuła jak ona umrze <3 twoje opowiadanie dało mi wiele do myślenia <3 dziękuje ci za to <3
OdpowiedzUsuń