- Co z nią? - przy wejściu od razu zaatakował mnie Christian.
- Poszła spać.
- Byłeś u niej? - warknął wściekle.
- Odleciała mi w samochodzie, jej babcia jest teraz w kościele. - pokazałem mu złoty zegarek, który zdobił moją lewą dłoń. - Co jeśli zemdlałaby na schodach? - spytałem unosząc brwi.
Christian dalej patrzył na mnie wściekle, a z jego oczu tryskały pioruny.
- Niczego nie próbowałem! - uniosłem ręce w geście obronnym, śmiejąc się.
- Mam Ci uwierzyć? - splunął.
- Możesz ją zapytać. - przewróciłem oczami. - Zaprowadziłem ją do pokoju i wyszedłem. - westchnąłem i pchnąłem go, żeby móc wejść do szkoły.
- Jesteś dla niej za miły. - stwierdził, idąc obok mnie.
- Daj spokój. - prychnąłem.
- Trzymaj się od niej z daleka.
- Jezu, chodzi mi tylko o dobrą zabawę. - przewróciłem oczami, po chwili zostałem przyciśnięty do ściany.
- Zabaw się z kimś innym, ale nie z nią. - wycedził przez zaciśnięte zęby, dociskając mnie mocniej do ściany.
- Co Cię obchodzi z kim się pieprzy? - syknąłem, odpychając od siebie chłopaka.
- Bo to moja przyjaciółka, traktuję ją jak siostrę. Nie zasługujesz nawet, żeby na nią patrzeć. - splunął.
- Jesteś popieprzony. - zaśmiałem się.
- Nie znasz jej. Dla Ciebie liczy się tylko seks, a Sav jest dziewczyną z problemami, nie potrzebuje jeszcze jednego. - powiedział, mocno zaciskając szczękę.
- A może po prostu jesteś zazdrosny? - zmrużyłem oczy, patrząc podejrzliwie na blondyna.
- Co? - sapnął.
- Może sam chcesz ją przelecieć, huh? - po chwili poczułem ja drętwieje mi twarz, a zaraz silny ból rozchodzący się po nosie.
- Licz się ze słowami. Czasami mówisz za dużo. - wydyszał, po czym odszedł.
- Co tu się dzieje? - krzyknęła spanikowana nauczycielka.
- Nic, uderzyłem się. - powiedziałem, przytrzymując ręką nos, który cały czas krwawił.
- Justin, nic Ci nie jest? - pisnęła Vi.
Ja pierdole. Karme wyczuła, czy jaki chuj, że tu przyszła?
- Nie. - warknąłem i poszedłem do łazienki. Wyrwałem kilka ręczników z pudełka zawieszonego na ścianie i przyłożyłem niebieski papier do krwawiącego nosa. Drugą ręką odkręciłem wodę i spojrzałem w lusterko.
- Jestem dupkiem. - szepnąłem do siebie i wyrzuciłem zakrwawiony papier do kosza. Wyrwałem następną partię ręczników, zmoczyłem ją w zimnej wodzie i przyłożyłem do obolałego nosa. Usłyszałem otwierające się drzwi od ubikacji, więc natychmiast tam spojrzałem.
- Słyszałem, że Christian Ci przywalił. - powiedział Ashton. - O co poszło? - spytał, siadając na umywalce.
- O nic ważnego. - westchnąłem, wracając wzrokiem na swoje odbicie.
- O nic ważnego? - zaśmiał się. - Więc tak po prostu rozwalił Ci nos? - spytał, wyciągając z kieszeni hermetyk z marihuaną.
- Wkurzyłem go po prostu. - przewróciłem oczami i znowu wyrzuciłem ręcznik do kosza. Przemyłem twarz wodą i wytarłem czystym papierowym ręcznikiem. - Stary, nie pal tu, wiesz, że może się włączyć alarm.
- Nie pale. - przewrócił oczami, wkładając ogonek marihuany do buzi.
- Kiedyś się przećpasz. - powiedziałem stanowczo, pociągając nosem.
- Marihuana nie szkodzi tak jak prochy, które bierzesz. - powiedział kpiąco.
- Nie biorę ich codziennie. - wyjąłem chusteczkę i wysmarkałem nos.
- Stary, koka jeszcze Ci nie rozjebała dróg oddechowych? - zaśmiał się.
- Pieprz się, Ashton. Ty i ta Twoja marihuana. - skrzywiłem się i wyszedłem z ubikacji.
Pamiętasz tą dziewczynę ze Starbucksa? Tak, tą co zapisała mi swój numer na serwetce. Umówiłem się z nią. To nie jest tak, że skoro spodobała mi się jakaś laska, to rezygnuję ze wszystkich innych. O nie, nie, nie! Po prostu robię to wszystko po kryjomu, dzięki czemu wychodzę na spoko gościa. Zaraz, ja jestem spoko. Ale wiesz o co chodzi. Ta nie wie o tej, ta o tamtych i wszyscy są szczęśliwi, a ja w szczególności.
Po prysznicu, zacząłem przeszukiwać szafę w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego na imprezę. W końcu uszykowałem strój, nałożyłem biżuterię, ubrałem się i przejrzałem w lusterku.
- Jest moja. - szepnąłem do siebie, uśmiechając się szelmowsko.
- Wychodzisz? - usłyszałem delikatny głos mojej mamy.
- Tak. - odwróciłem się do niej.
- Justin, nie dzisiaj. - pokręciła głową.
- Mamo!
- Justin. Prosiłam Cię. Chciałam dzisiaj wyjść z Twoim ojcem, dobrze wiesz, że planowaliśmy to od tygodnia. Mamy już rezerwację w restauracji. - westchnęła, zakładając ręce na piersi. - Jaxon i Jazmyn nie zostaną sami.
- Nie możesz ich zostawić u Christiana? - spytałem, unosząc brew.
- Justin! Claudia nie jest niańką. Nie mogę zostawiać u niej dzieci za każdym razem, kiedy masz ochotę gdzieś wyjść. Wystarczy, że pilnuje ich, kiedy jestem w pracy, a ojciec na wyjeździe.
- A pani McAliister?
- Pani McAllister ma teraz wnuczkę, którą się musi opiekować.
- Savannah jest w moim wieku. - zakpiłem.
- Miała bardzo ciężki wypadek. - pokręciła smutno głową. - Dlatego się tu przeprowadziła, więc na pewno Hannah ma z nią teraz problemy.
- Jaki wypadek? - zmarszczyłem brwi, bardziej zainteresowany.
- Zginął jej chłopak, ratując ją z płonącego domu. - w jej glosie dało się wyraźnie wyczuć smutek i współczucie. - Nie męcz jej proszę.
- To znaczy? - spojrzałem na nią dziwnie.
- To znaczy. - podeszła do mnie bliżej. - Nie zaczepiaj jej. Bądź dla niej miły. - puściła mi oczko.
- Jestem miły dla wszystkich. - zaśmiałem się.
- Jasne. - zmrużyła oczy, śmiejąc się. - Zostaniesz w domu? Justinku. - zrobiła słodkie oczka.
- Umówiłem się, mamo. - przewróciłem oczami.
- Zaproś ją do domu. Nie poznałam jeszcze żadnej Twojej dziewczyny.
- Bo jej nie mam.
- Więc z kim się umówiłeś? - spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Mamo!! - krzyknąłem.
- No co? - zaśmiała się. - Chcę wiedzieć gdzie wychodzi mój syn. - wzruszyła niewinnie ramionami.
- Idę na imprezę.
- Z dziewczyną. Zaproś ją do domu. - uśmiechnęła się szeroko.
- Dobrze, jak wy pójdziecie. - uśmiechnąłem się do niej.
Kurwa.
- Myślałam, że ją poznam . - westchnęła smutno.
- Innym razem. - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w czubek głowy.
- Kocham Cię, synku. - uśmiechnęła się ciepło i mocno mnie uściskała.
- A ja Ciebie, mamo. - zaśmiałem się.
- Mamo! - krzyknęła Jazy gdzieś z dołu.
- Muszę iść. - parsknęła. - Dzięki. - puściła do mnie oczko i wyszła z pokoju.
Usiadłem na łóżku i przetarłem twarz dłońmi, zastanawiając się co mam zrobić. Odwołać to, czy...Kurwa! Nienawidzę takich sytuacji. Pokłóciłem się z Christianem, więc nie ma mowy, żeby wziął dzieci, a Ashtonowi nie dałbym kota pod opiekę, a co dopiero moje rodzeństwo. Może Chloe? Nie, na pewno jest z Christianem. Savannah? Nie! Teraz to mi jej nawet trochę szkoda. W tym momencie mam ochotę ją przytulić. Serio.
- Dobra, jebać to. - przekląłem pod nosem i wybrałem numer do dziewczyny ze Starbucksa.
- Tak? - odezwał się seksowny głos po drugiej stronie. Kurwa, nie dam rady to odwołać.
- Cześć, Scarlet. Słuchaj, nie możemy się spotkać.
- Co? Ale jak to? - z seksownego tonu przeszła na słodki błagalny.
- Nie mogę dzisiaj. Jestem zajęty.
- Ale godzinę temu mogłeś. - mruknęła.
- Innym razem, obiecuję. - zaśmiałem się i rozłączyłem.
- Kurwa. - warknąłem pod nosem i cisnąłem telefonem w łóżko.
Zamknąłem oczy i policzyłem do dziesięciu od tyłu, po czym otworzyłem je i wypuściłem głośno powietrze. Wstałem i zszedłem na dół .
- Kiedy wychodzicie? - spytałem.
- Za godzinę. Połóż dzieci spać o 20.
Skinąłem głową.
- Justin! - pisnęła Jazy biegnąc, po czym zderzyła się z moją nogą i upadła.
- Jezu, Jaz. - westchnąłem i podniosłem dziewczynkę. - Nic Ci nie jest? - zgarnąłem włosy z twarzy dziecka.
- Jaxon mnie goni! - zachichotała i zaczęła się wiercić na moich rękach.
- Więc zaopiekujesz się nimi? - spytał ojciec.
- Tak. - westchnąłem.
- Dziękuję, synu. - poklepał mnie po ramieniu.
- Co mała. - spojrzałem na dziewczynkę. - Zostajemy dzisiaj sami! - uśmiechnąłem się szeroko.
- Pobawimy się lalkami? - pisnęła szczęśliwa.
Zamknąłem na chwilę oczy i powoli je otworzyłem.
- Jazmyn, chłopcy nie bawią się lalkami. - ruszyłem z siostrą na górę.
- A Jaxon się bawi. - zmarszczyła brwi i wydęła wargi.
Zaśmiałem się i wszedłem do swojego pokoju.
- Możemy pograć.
- Tak! - pisnęła dziewczynka. - Jaxon! Chodź grać! - krzyknęła ucieszona.
Zaśmiałem się i postawiłem dziewczynkę na ziemi, która od razu zaczęła ściągać poduszki z mojego łóżka.
- W co gramy? - do pokoju wbiegł uradowany chłopczyk.
- Siadaj chłopie. - puściłem do niego oczko i usiadłem na ziemi, opierając się plecami o łóżko. Blondynek od razu usiadł obok mnie, zaś Jazmyn tworzyła sobie ''siedzisko'' z poduszek.
Wyjąłem pady spod łóżka i podałem dzieciakom.
W końcu dzieciaki usnęły. Zaniosłem je po kolei do pokoi, położyłem w łóżku i wyszedłem zamykając drzwi. Przeczesałem dłonią włosy i poszedłem pod prysznic. Po chwili wyszedłem z kabiny, osuszyłem ciało ręcznikiem i wytarłem włosy. Włożyłem dresy i bluzę. Kiedy włosy miałem już suche, wyszedłem przez okno na dach. Usiadłem, nogami zapierając się o czarny metalowy płotek, wyjąłem z kieszeni bluzy paczkę papierosów i odpaliłem jednego. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem, że naprzeciwko mnie również na dachu siedzi Sav. Co jeśli chce popełnić samobójstwo? Kurwa.
- Sasha! - gwizdnąłem wypuszczając dym z ust.
Dziewczyna zaczęła się rozglądać na boki, po czym spojrzała na mnie i pomachała ręką.
- Coś się stało? - spytałem, zaciągając się papierosem.
Dziewczyna spojrzała na mnie smutno i pokręciła głową.
Dziwne, że widzę jej wyraz twarzy? Nasze domu są po prostu blisko siebie położone, a dzieli je jedno drzewo jak w filmie ''Męsko-damska rzecz''
- Chodź do mnie. - machnąłem ręką zachęcająco.
Brunetka ponownie pokręciła głową i opatuliła się mocniej bluzą.
- To ja przyjdę do Ciebie. - zgasiłem papierosa, wstałem i już wchodziłem na drzewo, kiedy dziewczyna również się poderwała.
- Nie, babcia śpi! - powiedziała, wchodząc na drzewo.
Uśmiechnąłem się szeroko i z powrotem usiadłem na dachu, po chwili była obok mnie dziewczyna.
- Hej. - uśmiechnęła się lekko, siadając obok.
- Cześć.- uśmiechnąłem się, ale zaraz zmarszczyłem brwi, widząc zaczerwienione oczy dziewczyny. - Płakałaś, czy paliłaś marihuanę? - spytałem.
- Co? - spytała zdezorientowana. - A, to od zmęczenia.
Prychnąłem i spojrzałem przed siebie. - Jasne.
- Serio. - szepnęła.
- Co robisz o tej porze na dachu?
- To samo co Ty.
- A co ja robię? - zaśmiałem się i przechyliłem głowę w bok, patrząc na dziewczynę.
- Nie możesz spać, albo chcesz pomyśleć. - wzruszyła ramionami, bawiąc się rękawem bluzy.
- A Ty? dlaczego siedziałaś na oknie?
- Musiałam pomyśleć. - potarła ręką ramie.
- O czym?
- O życiu. - westchnęła, patrząc przed siebie.
- Wymyśliłaś coś?
- Zadajesz strasznie dużo pytań. - zaśmiała się lekko.
- Chcę Cię lepiej poznać. - wzruszyłem ramionami, opierając się o ścianę.
- Po co? - zmarszczyła brwi.
- Jesteś przyjaciółką Christiana. - Uśmiechnąłem się.
+ Masz świetne nogi, tyłek, jesteś tu nowa i mam ochotę Cię przelecieć.
- Och..- pokiwała głową. - Tylko dlatego? - zmarszczyła brwi, przyglądając mi się podejrzliwie.
- Yep. - skinąłem głową. - Pewnie wiele dziwnych rzeczy o mnie słyszałaś.
- Oj tak. - zaśmiała się.
- Nie wierz w nie. - pokręciłem głową.
- W porządku, u mnie masz czystą kartę. Nigdy nie wierzę w plotki.
Obydwoje milczeliśmy przez dłuższą chwilę, kiedy w końcu się odezwałem.
- Przeprowadziłaś się tu z jakiegoś powodu. - stwierdziłem.
Dziewczyna milczała.
- Słyszałem, że miałaś wypadek. - spojrzałem na dziewczynę, oczekując jakiejś odpowiedzi.
- Robi się zimno, pójdę do siebie. - jej głos zrobił się sztywny i spięty.
- Możemy wejść do środka. - wstałem równocześnie z dziewczyną.
- Uchm...wzięłam leki nasenne, jak zasnę to do 6 nie da się mnie obudzić. - podrapała się niezręcznie po karku.
- Twój chłopak zginął.
- Naprawdę muszę iść. - brunetka weszła na drzewo, a po chwili była już na dachu swojego domu.
Kurwa. Spieprzyłem.
Savanah
Z rana pojechałam z babcią do lekarza. Okazało się, że leki uspakajające są za mocne dla mnie i powodują bezsenność. Lekarz przepisał mi słabsze leki uspakajające i nasenne.
Cały dzień męczył mnie Justin. To znaczy...skąd wiedział o wypadku? Nikomu o tym nie mówiłam..albo po prostu nie pamiętam.
- Babciu, idę do Christiana. - powiedziałam, zakładając płaszcz.
- Dobrze. - odpowiedziała.
Owinęłam szyję ciepłym czarnym szalikiem i wyszłam. Całą drogę zastanawiałam się komu mogłam o tym powiedzieć. Tylko z Christianem rozmawiam. Chociaż...kto wie co powiedziałam Justinowi, jak byłam na lekach. Zapukałam do drzwi i zaczekałam aż ktoś mi otworzy. Po chwili w drzwiach pojawiła się mama Christiana.
- Savannah! - uśmiechnęła się i mocno mnie przytuliła. - W końcu mogę Cię zobaczyć! - zaśmiała się. - Jezu, dziewczyno! Ale wyrosłaś! -pokręciła głową w zachwycie.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się lekko.
- Przyszłaś do Christiana?
- Tak. - skinęłam głową.
- Proszę. - uśmiechnęła się ciepło. - Jest na górze.
- Dziękuję. - odwzajemniłam uśmiech, wchodząc.
Rozejrzałam się po otoczeniu, po czym ruszyłam na górę. Zapukałam do drzwi i usłyszawszy ''proszę'' weszłam.
- Savannah? - spytał zmieszany.
- Rozmawiałeś z Justinem o mnie? - spytałam, nie mogąc powstrzymać drżenia warg.
- C-co? - zmarszczył brwi, zdezorientowany.
- Mówiłam Ci o wypadku przez który tu jestem? Boże, nie pamiętam co robię. - złapałam się za włosy. - To przez te leki. Nie wiem co robię. - łzy mimowolnie zaczęły wypływać z moich oczu. - Mówiłam Ci? - spojrzałam na chłopaka.
- Nie wiem o co chodzi. - podszedł do mnie szybko i objął ramionami. - Co zrobił Justin?
- Więc, przepraszam. Muszę iść. - oderwałam się od chłopaka, wycierając rękawem mokre policzki.
- Nie, zaczekaj. Co się stało? - złapał mnie za rękę, ciągnąc do siebie. - Jaki wypadek?
- Nieważne.
- Ważne, zaczęłaś temat, więc teraz mówi. - powiedział, ciągnąc mnie na kanapę. - Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć.
- Nie chcę.
- Savannah, poczujesz się lepiej. Nie możesz tego wszystkiego w sobie dusić.
- Ale ja...nie rozumiesz. Boję się. - pociągnęłam nosem.
- Grey, jestem tu dla Ciebie. Zawsze możesz na mnie liczyć. Proszę, zdejmij z siebie ten ciężar! - odgarnął mi włosy z czoła.
Zamknęłam na chwilę oczy, po czym spojrzałam na swoje palce i zaczęłam mówić.
- Niecałe dwa miesiące temu...wybuchł pożar w moim domu. - ciągle ścierałam łzy z policzków. - Byłam w nim sama. Rodzice pojechali na kolację. Czekałam na Logana...i zasnęłam. - pociągnęłam nosem. - Nie chcę. - pokręciłam energicznie głową.
- Savannah, spokojnie. - pogłaskał mnie po plecach.
- Obudziłam się kiedy dom stał w płomieniach. Wszędzie był ogień. - Czułam, jakbym na nowo to przeżywała. - Wtedy do mojego pokoju wpadł Logan. - zakrztusiłam się łzami. - Okrył mnie kurtką strażacką...wziął na ręce...i wyskoczył z okna. - szepnęłam, po czym zaniosłam się niepohamowanym płaczem. - Zabiłam go.
TO WESOŁYCH ŚWIĄT, KSIĘŻNICZKI.
czytasz=komentujesz.
A, wiem kiedy oszukujecie i kiedy jedna osoba dodaj kilka komentarzy :)
jejku w takim momencie? :) boze swietny rozdzial <3 i fajnie jest jak dodajesz zdjecia tego w co sie ubiera sav :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, nie lubię Christiana , czekam aż w końcu Justin i Sav będą razem <333
OdpowiedzUsuńszkoda, że skończył się w takim momencie .. ale czekam na następny : )
OdpowiedzUsuńŚwietny jest ten rozdział! Jestem bardzo ciekawa jak wszystko się rozwinie ; ) bardzo dziekuję za pisanie!czekam na następny. Kocham Cię <3 WESOŁYCH ŚWIĄT!
OdpowiedzUsuń@JustenAkaMyLove
ndchuewgfycwetdftwev cudowny <3 ale smutny koniec :C czekamy na nn ! <3
OdpowiedzUsuńBoże i ty sama wymyśliłaś fabułę ? Prowadzisz naprawdę świetne blogi ten i o Jessice też :D Wesołych świąt :*
OdpowiedzUsuńrozdział jest nawet dobry chociaż patrząc na poprzednie to były o niebo lepsze :P
OdpowiedzUsuńło ło ło łooo mega <3
OdpowiedzUsuńCudowny. Ale dlaczego skonczylas w takim momencie ? :( ranisz :''( czekam na kolejny. //@NoughtyButNice3
OdpowiedzUsuńWow
OdpowiedzUsuńCudownu rozdział! Nie moge się doczekać zmiany charakteru Justina... oni muszą być razem! <3 Kocham Cię i czekam na nn ;** WESOŁYCH ŚWIĄT!!! UŚMIECHU I WENY W PISANIU <3
OdpowiedzUsuńno lepszego momentu na koniec nie mialas ?! ;p a rozdzial..jeej, cudowny. Kocham to opowiadanie ! < 3
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadania <3 zazdrosczę Sav takiego przyjaciela jak Christian. Z nieierpliwością czekam aż Justin zrozumie że ją kocha i będą razem. Mam nadzieję że już więcej nikt nie zginie w tym opowiadaniu i to zakończy się happyend'em ;D Wesołych Świąt Kochana. Zdrowia, dużo uśmiechu, weny przedewszystkim ! Wielu obserwatorów i wszystkiego co sobie wymarzysz ;*
OdpowiedzUsuńświetny, czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga'! ;D
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetny.! Nie wiem po co ci to pisze, bo to oczywiste, ale lubię zostawiać u ciebie komentarze. ;) Mam nadzieję, że wszystko będzie okej, a Jus nie będzie tak na nią naciskać. Do nn.
OdpowiedzUsuńG e n i u s z u t y m ó j
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział tylko szkoda, że zakoczyłaś w takim momencie ;c
Twoje wszystkie bloogi są bardzo ciekawe i wciągające. Podziwiam Cię za to co dla nas robisz. Masz wielki talent i wielkie serce ♥
Rozdział świetny jak zawsze! Tylko czemu skończyłaś w takim momencie?! Nie mogę się doczekać następnego ♥
OdpowiedzUsuńBoooooooooooooooooooooooooooooooooooooże jakie to cudowne <3 Podziiam cie dziewczyno. MASZ OGROMNY TALENT <3 A co do rozdzaiłu to przecudowny jak zawsze ;*** czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńNaprawdę cudowne opowiadanie, rozdział też. Sav jest taka niewinna, mam nadzieję, że Justin nie zrani jej doszczętnie. Również zazdroszczę jej przyjaciela, rzadko kiedy tacy są. Rozdział fantastycznyy.
OdpowiedzUsuńWESOŁYCH ŚWIĄT <3
Niesamowite <3 Biedna Sav mam nadzieję że Jus jej nie skrzywdzi bo jej psychika nie wytrzyma i jestem dumna że Christian tak jej broni ! :D
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt kochana , czekamy na kolejne rozdziały i Sav i Jess :*
jeju fbuakfdkjalka, uwielbiam, nie moge doczekac sie nastepnego:)
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział... nie mogę doczekać się kolejnego...Love ya i Wesołych Świąt słoneczko <3
OdpowiedzUsuńŚwietne, boze boze boze boze. Kocham to, ugh Justin dotkniesz ją tym chujem, żeby ją tylko wykorzystać, a Ci go utne!
OdpowiedzUsuńCudowneee ! Biedna Sav :( Czekam na nowy ! Merry Christmas <3
OdpowiedzUsuńMeega <33
OdpowiedzUsuńKocham <3 jak mozna nie lubic Christiana ? ;oo jest megaa
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie! I za każdym razem nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :)
OdpowiedzUsuńJujku biedna Savannah :c. Cudowny rozdział, czekam na następny (:
OdpowiedzUsuńJEJJKU, KOCHAM TO ! <33333 CZEKAM NA NN.
OdpowiedzUsuń+ http://dangerousboyanddangerouslove.blogspot.com/2013/12/bohaterowie-lily-carter-17-lat-mieszka.html?spref=tw WPADNIJ JAK CHCESZ ♥
Świetny <3
OdpowiedzUsuńIdealny!!:* Nie przestawaj pisac NIGDY <3
OdpowiedzUsuńW końcu ! Następny ma być szybciej ! :D Jeju zakochałam się w tym opowiadaniu! Cudne <333
OdpowiedzUsuńLovki max <3
OdpowiedzUsuńWesołych świat ;))
KOCHAM TWOJE OPOWIADANIA <3
OdpowiedzUsuńWesołych :*
Matko ;o ♥
OdpowiedzUsuńkocham too ! ♥
Wesołych świąt :*
W takim momencie ??
OdpowiedzUsuńRozdział zarąbisty, no i kiedy oni będą razem ? Oni muszą być razem !
Czekam na następny ♥
http://jednanoc97.blogspot.com/ <---- zapraszam do czytania i komentowania :D
Świetny <3 Szkoda mi Sav i Logana ;/ Wesołych świąt i czekam nn <3
OdpowiedzUsuńCudo, cudo, cudo <3 jak ja chce już nowy ;* Mam nadzieje, że będziesz miała wene i szybko coś dodasz ♥♥♥
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz <3 Nie mogę się doczekać następnego rozdziału *.*
OdpowiedzUsuńBoskie*O*
OdpowiedzUsuńnikt nie oszukuje, no coś ty :P super nie moge sie doczekac dalszej czesci sdkhiudfhiufdf a jak Justin coś jej zrobi to mu osobiscie tyłek skopie hahaha
OdpowiedzUsuńNiesamowite, to jest naprawdę niesamowite. Nigdy nie czytałam takiej historii, takiego pomysłu, a czytam coś ciagle, więc podziwiam Cię za taką wyobraźnię i za to jak nam to przekazujesz. Życzę nieopuszczającej Cię weny o ciągłych pomysłów na rozdziały :)
OdpowiedzUsuńO jeju *___* drama time
OdpowiedzUsuńidealne, cudowne, niesamowite *-*
OdpowiedzUsuńTwój blog został nominowany na http://betoflove.blogspot.com/2013/12/liebster-award-blog.html . ZAPRASZAM !!
OdpowiedzUsuńBooooskie !! czytam twojego 2 bloga . I Kurcze nie rozumiem jak możesz tak dobrze pisać ! Codziennie sprawdzam twoje 2 blogi czy nie dodałaś jeszcze rozdziału ! To jest po prostu piękne o czym piszesz. Mogłabym czytać , czytać i nie przestawać . Tak a jeśli chodzi o rozdział ? Wspaniały . Mam nadzieję że Sav szybko sobie poradzi z problemami . Mam też nadzieje że Justin przestanie myśleć o niej jak o ''przedmiocie'' i że będą szczęśliwą piękną parą . hahah tak wiem wymagania xdd no nic czekam na kolejny rozdział ;**
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga, kocham, kocham kocham! No i też ciebie! Rób dalej to co robisz, bo robisz to wspaniale! <3
OdpowiedzUsuńZ rozdzialu na rozdzial robi sie coraz ciekawiej <3
OdpowiedzUsuńSwietnie idzie Ci opisywanie uczuc bohaterow, zycze Weny I czekam nn :*
Kocham tego boga <3
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie ! <3 Oczywiście póżniej przeczytam jeszcze twoje stare :) Kocham xo
OdpowiedzUsuńhttp://second-vistage-fanfiction.blogspot.com/
Kocham tego bloga...
OdpowiedzUsuń