Otworzyłam oczy i pokręciłam głową.
- Co się stało? - spytałam zdezorientowana i jeszcze trochę zaspana.
- Christian czeka u mnie pod drzwiami, miał dzisiaj do mnie przyjść. Naprawdę tego nie chcę, ale musisz się zbierać. - powiedział, marszcząc czoło.
- Mhm, okej. - przetarłam oczy ziewając i zeszłam z łóżka. Wzięłam z podłogi swoje dresy, które na siebie włożyłam i podeszłam do okna.
- Czekaj. - szatyn podszedł do mnie, położył dłonie na moich biodrach i pocałował delikatnie w usta. - Do zobaczenia później. - puścił mi oczko.
Uśmiechnęłam się lekko, kiwając głową i wyszłam przez okno. Weszłam do pokoju, w którym było okropnie zimno, przez to, że zostawiłam otwarte okno. Szybko je zamknęłam i rozpaliłam świeczki w całym pokoju. Podeszłam do białej komody, z której wyjęłam świeżą bieliznę i poszłam z nią do łazienki. Gorący prysznic zdecydowanie mnie rozgrzeje. Wszystko z siebie zdjęłam i weszłam pod prysznic. Gdy tylko gorący strumień oblał moje ciało, natychmiast przeszedł mnie dreszcz, powodując gęsią skórkę. Objęłam się ramionami, chcąc powrócić do dzisiejszej nocy. Justin był taki kochany i inny, delikatny. Tam na lotnisku był taki zdystansowany, zresztą ja też. Nie wiedziałam czego mam się teraz spodziewać. Mamy teraz zostać czystymi przyjaciółmi. Powinnam być szczęśliwa, w końcu nie będę czuła się wykorzystywana, ale odkąd dowiedziałam się o swoich uczuciach, które starałam się w sobie zabić, pragnę tego co było, tej bliskości. Myślę, że on naprawdę chce teraz zostać moim czystym przyjacielem. W nocy mogło do czegoś dojść, ale nie dotknął mnie w ten sposób, chociaż mała część mnie na to liczyła. Mam nadzieję, że to nie koniec. Moją uwagę przykuł znany mi dźwięk, po chwili zorientowałam się, że to mój telefon, który zostawiłam w pokoju. Szybko spłukałam pianę i owijając się w ręcznik, wbiegłam do pokoju łapiąc za telefon.
- Tak? - sapnęłam, ścierając z twarzy krople wody.
- Brała prysznic. - szepnął rozmówca.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na telefon. ''Bóg seksu :*'' Przewróciłam oczami i z powrotem przyłożyłam go do ucha.
- Justin, stalkowanie jest nielegalne.
- Wcale Cię nie stalkuje!
- Stoisz w oknie - zaśmiałam się, patrząc na chłopaka. Kiedy pokazywałam mu środkowy palec, zapomniałam, że tą ręką trzymałam ręcznik.
- O kurwa! - pisnęłam i natychmiast padłam na podłogę. Złapałam za ręcznik i przeczołgałam się do miejsca, gdzie Justin nie mógł mnie zobaczyć.
- Nic nie widziałeś, prawda? - spytałam, czując jak moja twarz płonie ze wstydu.
- Widziałem wszystko, bardzo dokładnie. - wychrypiał, a później się zaśmiał. - Kurwa, żałuję, że tego nie nagrałem. - wybuchł śmiechem.
- Daj mi Christiana! - fuknęłam, mocno zawiązując ręcznik.
- O co chodzi temu pedałowi? - spytał blondyn.
- O nic. - przewróciłam oczami. - Co chcieliście?
- Może gdzieś pojedziemy wszyscy?
- Okej, może być za godzinę?
- Jasne.
- To do zobaczenia. Będę czekała pod domem.
- Siemanko. - rozłączył się.
- Kurwa. - kolejny raz do siebie szepnęłam i zasłoniłam rolety. Zamknęłam oczy, kręcąc głową i wróciłam do łazienki, gdzie ubrałam bieliznę i poszłam do pokoju, skąd wzięłam ubrania. Gotowa zeszłam na dół. Babcia albo śpi, albo ogląda tv w swoim pokoju. Delikatnie zapukałam do jej drzwi i po chwili je otworzyłam. Tak jak mówiłam, oglądała tv.
- Jadłaś już śniadanie? - spytałam, uśmiechając się do niej ciepło.
- Och, już wstaję robić! - odłożyła pilota i miała zamiar się podnieść, kiedy zatrzymałam ją gestem ręki.
- Spokojnie, ja przygotuję!
- Savannah, odpoczywałam cały tydzień, chyba już wystarczy. - zaśmiała się.
- Babciu, nalegam
Patrzyła na mnie przez chwilę, po czym z powrotem się położyła. - No dobrze.
Zamykam drzwi i idę do kuchni, gdzie zabrałam się za przygotowanie kanapek i jajecznicy. Po chwili śniadanie jest gotowe.
- Babciu, śniadanie jest gotowe! - krzyknęłam, kładąc talerze na stole, przy którym obie zasiadłyśmy.
- Nie idziesz do szkoły? - zagadnęła.
- Nie, dzisiaj jest wolne. - uśmiechnęłam się.
- A co u Christiana?
- Powiedziałam mu prawdę. - westchnęłam, patrząc na pusty talerz. - Ale pogodził się z tym i wszystko wróciło do normy. - uśmiechnęłam się. - Dziwnie mieć brata.
- To dobrze. - również się uśmiechnęła.
Kiedy posprzątałam po śniadaniu, w końcu wyszłam z domu i stanęłam pod domem Justina. Kiedy usłyszałam jak drzwi się otwierają od razu spojrzałam w tamtym kierunku. Christian rozmawiał przez telefon, a Justin bezczelnie się do mnie uśmiechał, przez co moje policzki nabrały różowego koloru.
- Sav, chyba się nie rumienisz? - zachichotał
- Wal się Justin. - splunęłam, wsiadając do samochodu. Dupek.
- O co wam znowu poszło? - spytał Christian, kończąc rozmowę przez telefon.
- Powiedz mu Savannah. - parsknął Justin.
- O nic. - burknęłam, patrząc w okno.
Christian tylko ciężko westchnął i już się nie odezwał. Po chwili w aucie siedzieli jeszcze Chloe i Ashton.
- Więc gdzie jedziemy? - spytała brunetka.
- Do lasu. - odpowiedział blondyn.
- CO my kurwa będziemy robili w lesie? - spytał Ashton.
- Zbierali grzyby. - zaśmiał się Justin, patrząc na mnie w lusterku.
Przewróciłam oczami i spojrzałam na swoje dłonie. Myślę, że droga zajęła nam jakieś 45 min. W końcu Justin zatrzymał auto i wysiadł z niego od razu idąc do bagażnika. Otworzyłam drzwi i również wysiadłam i zaczęłam się rozciągać.
- To co? Idziemy? - spytała Chloe, na co się do niej odwróciłam i pokiwałam głową. Mocniej okryłam się płaszczem i ruszyłyśmy jako pierwsze.
- Znowu się pokłóciłaś z Justinem? - zagadnęła, spoglądając na mnie z ukosa.
- Och.. - westchnęłam ciężko. - Wiesz, że mieszkamy blisko siebie? Bardzo blisko.
- Mhm. - pokiwała głową.
- Justin do mnie dzwonił, a ja akurat brałam prysznic...- spuściłam wzrok. - No i owinęłam się ręcznikiem i wbiegłam do pokoju, Justin stał w swoim oknie i jak zwykle mnie obczajał, podeszłam do okna i pokazałam mu środkowy palec...- moja twarz zaczęła ponownie płonąć. - Zapomniałam, że w tej ręce trzymałam ręcznik.
- Boże! - wybuchła niepohamowanym śmiechem.
- Jasne, śmiej się..- skrzywiłam się.
- Przepraszam. - wydukała przez śmiech.
- Hej, Sav! - krzyknął Justin, na co się odwróciłam. - Chodź tu na chwilę.
- Idę. - mruknęłam i stanęłam w miejscu, czekając aż Justin do mnie dojdzie.
- Chyba nie jesteś na mnie zła? - spytał, śmiejąc się bezczelnie.
- Jestem wściekła. - fuknęłam, zakładając ramiona na piersiach.
- Heej. - jęknął. - To nie było nic czego bym wcześniej nie widział.
- Zamknij się! - syknęłam, uderzając go w ramię
- To bolało. - wydął dolną wargę, po czym uszczypnął mnie mocno w tyłek.
- Ała, to bardziej! - pisnęłam. Zaczęliśmy iść coraz wolniej, przez co dystans między nami i Chloe, Christianem i Ashtonem się poszerzał.
- Chodź, coś Ci pokażę - szepnął, pokazując, żebym poszła w las.
- Justin, widziałam już co masz w spodniach. - westchnęłam ciężko, idąc przed siebie, kiedy zostałam mocno przyparta do drzewa, a jego noga znalazła się między moimi.
- Gdybyś tylko zdawała sobie sprawę, jak ciężko trzymać mi ręce z daleka od Ciebie. - wyszeptał, wpijając się dziko w moje usta.
- Więc nie trzymaj się z daleka. - wydyszałam.
- Muszę. - schował twarz w zagłębieniu mojej szyi. - Obiecałem Christianowi i sobie. Nie chcę Cię wykorzystywać.
- A może ja chcę być znowu wykorzystywana? - wyszeptałam.
- Sav, nie mów tak. - jęknął przeciągle, kładąc dłoń na mojej prawej piersi.
- Justin. - sapnęłam, pragnąc czegoś więcej.
- Mógłbym Cię przelecieć tu i teraz, ale za bardzo Cię szanuję. - szepnął całując mój obojczyk.
Uśmiechnęłam się do siebie i wplotłam palce w jego włosy. Tak bardzo chciałabym mu powiedzieć te dwa proste słowa.
- Czyści przyjaciele? - spytała, odsuwając się ode mnie.
- Czyści przyjaciele. - skinęłam głową, łapiąc go za szyję i wpijając się w jego usta. Dłonie szatyna zjechały na mój tyłek i mocno go ścisnęły, na co obydwoje jęknęliśmy. Justin nagle się ode mnie oderwał i odszedł. Poprawiłam swoje włosy i ubrania, po czym pobiegłam za chłopakiem i wskoczyłam mu na barana.
- Wiesz, że to popieprzone co robimy? - spytał.
- Wiem. - szepnęłam mu do ucha, zagryzając jego płatek.
- Nie rób tak. - warknął.
Zachichotałam i położyłam głowę na jego ramieniu. Tęskniłam za tym.
- Więc co robiłeś jak mnie nie było?
- Imprezowałem, piłem. - zaśmiał się. - A Ty co tam robiłaś?
- Siedziałam w pustym domu. - westchnęłam. - Mama znowu jest w szpitalu.
- Co się stało?
- Zwariowała. - mruknęłam. - Tak bardzo chciałabym mieć kiedyś normalną rodzinę, być kochającą matką, żoną..
- Na pewno będziesz. - odpowiedział chłopak.
- W końcu jesteście! - krzyknął Christian, klęcząc przy palenisku.
- Sasha! Czy ten pedał nic Ci nie zrobił? - natychmiast podbiegł do mnie Ashton i zaczął mocno przytulać.
- Nie. - zachichotałam, kuląc się.
- Siadajcie, rozpalam ognisko. - oznajmił Christian.
- Drzewo ni jest mokre? - zmarszczyłam brwi, podchodząc do blondyna.
- Tylko trochę, zdąży się wysuszyć. - odpowiedział, wkładając w patyki papier.
Skinęłam głową i usiadłam na kocu obok Chloe. Po niecałej godzinie w końcu ognisko zaczęło się palić, więc wszyscy zaczęli klaskać.
- Ach, to nie było wcale takie trudne..- blondyn udawał nieco zawstydzonego.
- Mój jaskiniowiec. - zaśmiała się Chloe, całując Christiana w usta. Chciałabym, żebym to była ja i Justin. Chciałabym, żeby mnie teraz obejmował, ale wiem, że to niemożliwe.
Koło mnie siedział Ashton, a koło niego Justin. Ugh, dlaczego to Justin nie może być koło mnie?
Po chwili poczułam dziwny zapach, nie z ogniska, od Ashtona. Spojrzałam na niego, dostrzegając, że między palcami trzyma skręta.
- Chcesz? - spytał, podsuwając mi dłoń z jointem.
Zagryzłam wargę, patrząc niepewnie na chłopaka, po czym spojrzałam na Justina, który uśmiechał się, kręcąc głową.
- Tak. - skinęłam głową.
- Wiesz jak to się robi? - spytał.
- Tak. - kolejny raz pokiwałam głową i wzięłam od blondyna jointa, przyłożyłam fo ust i delikatnie się zaciągnęłam.
- Głębiej. - zaśmiał się.
Ponownie przyłożyłam do warg jointa i zaciągnęłam się tym razem mocniej, po chwili oddając go Ashtonowi.
- Paliłaś kiedyś marihuane? - spytał Christian.
- Nie. - pokręciłam głową.
- Canada sprowadza Cię na złą drogę. - zaśmiała się Chloe, wtulając w swojego chłopaka.
Wzięłam swoją kurtkę, zwinęłam ją i położyłam na niej głowę.
- Już jesteś zjarana? - spytał zaszokowany Christian.
- Nie. - zaśmiałam się. - Tak mi wygodniej. - wzruszyłam ramionami.
- Trzymaj. - przed moimi oczami pojawił się skręt. Wzięłam go do ręki i mocno się zaciągnęłam, oddając go Ashtonowi. Leżałam na kocu i z czasem zaczęłam czuć coraz większą ulgę. Jakby nic nie istniało. Uśmiech nie mógł zejść z moich ust. Zapomniałam, że jestem tu z przyjaciółmi. Byłam ja i przyroda. Piękna przyroda i wróżki na niebie.
- Sav, co jest? - spytał Justin. Spojrzałam na niego, uśmiechając się szeroko. Gdzie Ashton?
- Widzisz te wróżki? - uśmiechnęłam się szeroko i wskazałam palcem na niebo. - Są śliczne.
- Widzę tylko jedną wróżkę. - zaśmiał się chłopak.
- Ludzie! Zbieramy się! - krzyknął Christian, na co szatyn od razu się ode mnie odsunął.
- Chodźmy za tymi wróżkami. - zaśmiałam się, wstając i podążając za błyszczącymi obiektami na niebie.
- Zabiorę ją już do auta. - powiedział Justin, a po chwili jego ręce znalazły się na moich biodrach. - Chodź wróżko. - zaśmiał się.
- Chcę na barana. - parsknęłam śmiechem.
Szatyn westchnął ciężko, po czym obrócił się do mnie tyłem, więc śmiało mogłam na niego wskoczyć.
- Biegnij! - krzyknęłam, klepiąc go w tyłek.
- Powinnaś częściej to palić. - zaśmiał się chłopak, idąc wolno.
- Dlaczego?
- Bo jesteś wtedy wesoła.
- Zawsze jestem wesoła! - pisnęłam, śmiejąc się.
- Nie jesteś. - pokręcił głową
- Jestem. - szepnęłam, gryząc płatek jego ucha.
- Savannah, przestań. - powiedział groźnie.
- Bo co? - zachichotałam, ponownie to robiąc.
- Bo ja tak mówię. Przestań, albo pójdziesz na piechotę.
- Nie bądź taki. - jęknęłam, kładąc głowę na jego ramieniu.
- To przestań mnie gryźć.
- Ale Ty to lubisz. - zaśmiałam się, gryząc go tym razem w szyję.
- Zrób to jeszcze raz, a pożałujesz. - warknął.
Zaśmiałam się cicho i ugryzłam go w ucho. Nagle Justin mnie puścił i pchnął na drzewo. Złapał w pasie, po czym wymierzył mocnego klapsa w mój pośladek, przez co głośno pisnęłam.
- Ostrzegałem! - warknął, odwracając mnie do siebie przodem. - Zobacz co zrobiłaś. - wyszeptał, biorąc moją dłoń i przykładając ją do swojego wypukłego krocza. Mimo, że było ciemno, widziałam jego oczy, które ociekały wściekłością, jak i pożądaniem. Drugą ręką złapałam go za szyję i wpiłam się w usta, mocniej ściskając jego krocze. Na początku odwzajemnił pocałunek i już miałam nadzieję, że w końcu do czegoś dojdzie, jednak w tym samym momencie rozwiał moje nadzieje, odpychając mnie z całej siły. Spojrzałam na niego zdezorientowana, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Przepraszam. - szepnął po chwili, wystawiając do mnie dłoń, jednak nim zdążył mnie dotknąć, odeszłam.
- Savannah, przepraszam! - krzyknął, idąc za mną.
Machnęłam ręką, idąc przed siebie.
- Savannah, kurwa! Zatrzymaj się! - wrzasnął, biegnąc za mną.
Nic się nie odezwałam, tylko starłam pojedyncze łzy z policzków.
- Przepraszam! - powiedział spokojnie, kiedy mnie w końcu zatrzymał. - przepraszam. Chcę być Twoim przyjacielem.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się sztucznie, tak jak byłam nauczona.
- Nie chcę Cię już wykorzystywać, za bardzo mi na Tobie zależy, zrozum. To co robiliśmy, było złe i nieprzemyślane. Skrzywdziłem Cię i nie chcę zrobić tego znowu.
- Nic się nie stało, naprawdę.
- Przepraszam. - szepnął ponownie, przytulając mnie do siebie. Savannah, nie płacz! Tylko się nie rozklejaj! Właśnie zostałaś odtrącona, to nic takiego. Nie płacz.
Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się po pokoju. Dlaczego nie obudził mnie budzik? Szybko spojrzałam na telefon i moje serce omal nie stanęło, dochodzi 10. Napisałam sms do kierowcy po czym szybko zeszłam z łóżka i pobiegłam do łazienki, uderzając we framugę.
- Kurwa. - syknęłam, zdejmując ubrania. Po prysznicu, szybko wybrałam ubrania i zbiegłam na dół.
- Myślałam, że jesteś w szkole. - babcia spojrzała na mnie nieco zdziwiona.
- Zaspałam. - skrzywiłam się.
- Zrobić Ci śniadanie? - spytała, wstając.
- Nie, nie. - pokręciłam szybko głową. - Zdążę na lunch w szkole. - uśmiechnęłam się. - muszę iść, pa! - pożegnałam się i wybiegłam z domu, wsiadając od razu do samochodu.
- Szybko do szkoły. - powiedziałam nieco zdyszana.
- Spóźnialska, co? - zaśmiał się Cody.
- Tak. - zawtórowałam mu, głęboko oddychając.
Kierowca naprawdę się postarał i szybko pojawiłam się pod szkołą.
- Dzięki - posłałam mu uśmiech i pobiegłam do szkoły. Mówiłam, że zdążę na lunch? Weszłam na stołówkę i zaczęłam szukać wzrokiem przyjaciół, w końcu zauważyłam, jak Chloe do mnie macha, następnie mój wzrok padł na Justina, a obok niego siedziała przytulona jakaś dziewczyna. To nie była Victoria.
- To Nina. - obok mnie pojawiła się Victoria, co całkiem zbiło mnie z tropu. - To ona nas teraz zastępuje. - zaśmiała się gorzko. - szmata. - splunęła.
- Chodziła do naszej szkoły? - spytałam, marszcząc brwi.
- Ta, jest rok młodsza. - powiedziała obojętnie. - Rozumiem, że wybrał Ciebie, ale ona to jest pieprzone niewiniątko! W dodatku nawet nie jest ładna. - zacisnęła mocno szczękę, odrzucając włosy do tyłu. - Narka. - uśmiechnęła się, odchodząc.
To dlatego mnie odrzucił. Dla niej.
Uśmiechnęłam się lekko, kiwając głową i wyszłam przez okno. Weszłam do pokoju, w którym było okropnie zimno, przez to, że zostawiłam otwarte okno. Szybko je zamknęłam i rozpaliłam świeczki w całym pokoju. Podeszłam do białej komody, z której wyjęłam świeżą bieliznę i poszłam z nią do łazienki. Gorący prysznic zdecydowanie mnie rozgrzeje. Wszystko z siebie zdjęłam i weszłam pod prysznic. Gdy tylko gorący strumień oblał moje ciało, natychmiast przeszedł mnie dreszcz, powodując gęsią skórkę. Objęłam się ramionami, chcąc powrócić do dzisiejszej nocy. Justin był taki kochany i inny, delikatny. Tam na lotnisku był taki zdystansowany, zresztą ja też. Nie wiedziałam czego mam się teraz spodziewać. Mamy teraz zostać czystymi przyjaciółmi. Powinnam być szczęśliwa, w końcu nie będę czuła się wykorzystywana, ale odkąd dowiedziałam się o swoich uczuciach, które starałam się w sobie zabić, pragnę tego co było, tej bliskości. Myślę, że on naprawdę chce teraz zostać moim czystym przyjacielem. W nocy mogło do czegoś dojść, ale nie dotknął mnie w ten sposób, chociaż mała część mnie na to liczyła. Mam nadzieję, że to nie koniec. Moją uwagę przykuł znany mi dźwięk, po chwili zorientowałam się, że to mój telefon, który zostawiłam w pokoju. Szybko spłukałam pianę i owijając się w ręcznik, wbiegłam do pokoju łapiąc za telefon.
- Tak? - sapnęłam, ścierając z twarzy krople wody.
- Brała prysznic. - szepnął rozmówca.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na telefon. ''Bóg seksu :*'' Przewróciłam oczami i z powrotem przyłożyłam go do ucha.
- Justin, stalkowanie jest nielegalne.
- Wcale Cię nie stalkuje!
- Stoisz w oknie - zaśmiałam się, patrząc na chłopaka. Kiedy pokazywałam mu środkowy palec, zapomniałam, że tą ręką trzymałam ręcznik.
- O kurwa! - pisnęłam i natychmiast padłam na podłogę. Złapałam za ręcznik i przeczołgałam się do miejsca, gdzie Justin nie mógł mnie zobaczyć.
- Nic nie widziałeś, prawda? - spytałam, czując jak moja twarz płonie ze wstydu.
- Widziałem wszystko, bardzo dokładnie. - wychrypiał, a później się zaśmiał. - Kurwa, żałuję, że tego nie nagrałem. - wybuchł śmiechem.
- Daj mi Christiana! - fuknęłam, mocno zawiązując ręcznik.
- O co chodzi temu pedałowi? - spytał blondyn.
- O nic. - przewróciłam oczami. - Co chcieliście?
- Może gdzieś pojedziemy wszyscy?
- Okej, może być za godzinę?
- Jasne.
- To do zobaczenia. Będę czekała pod domem.
- Siemanko. - rozłączył się.
- Kurwa. - kolejny raz do siebie szepnęłam i zasłoniłam rolety. Zamknęłam oczy, kręcąc głową i wróciłam do łazienki, gdzie ubrałam bieliznę i poszłam do pokoju, skąd wzięłam ubrania. Gotowa zeszłam na dół. Babcia albo śpi, albo ogląda tv w swoim pokoju. Delikatnie zapukałam do jej drzwi i po chwili je otworzyłam. Tak jak mówiłam, oglądała tv.
- Jadłaś już śniadanie? - spytałam, uśmiechając się do niej ciepło.
- Och, już wstaję robić! - odłożyła pilota i miała zamiar się podnieść, kiedy zatrzymałam ją gestem ręki.
- Spokojnie, ja przygotuję!
- Savannah, odpoczywałam cały tydzień, chyba już wystarczy. - zaśmiała się.
- Babciu, nalegam
Patrzyła na mnie przez chwilę, po czym z powrotem się położyła. - No dobrze.
Zamykam drzwi i idę do kuchni, gdzie zabrałam się za przygotowanie kanapek i jajecznicy. Po chwili śniadanie jest gotowe.
- Babciu, śniadanie jest gotowe! - krzyknęłam, kładąc talerze na stole, przy którym obie zasiadłyśmy.
- Nie idziesz do szkoły? - zagadnęła.
- Nie, dzisiaj jest wolne. - uśmiechnęłam się.
- A co u Christiana?
- Powiedziałam mu prawdę. - westchnęłam, patrząc na pusty talerz. - Ale pogodził się z tym i wszystko wróciło do normy. - uśmiechnęłam się. - Dziwnie mieć brata.
- To dobrze. - również się uśmiechnęła.
Kiedy posprzątałam po śniadaniu, w końcu wyszłam z domu i stanęłam pod domem Justina. Kiedy usłyszałam jak drzwi się otwierają od razu spojrzałam w tamtym kierunku. Christian rozmawiał przez telefon, a Justin bezczelnie się do mnie uśmiechał, przez co moje policzki nabrały różowego koloru.
- Sav, chyba się nie rumienisz? - zachichotał
- Wal się Justin. - splunęłam, wsiadając do samochodu. Dupek.
- O co wam znowu poszło? - spytał Christian, kończąc rozmowę przez telefon.
- Powiedz mu Savannah. - parsknął Justin.
- O nic. - burknęłam, patrząc w okno.
Christian tylko ciężko westchnął i już się nie odezwał. Po chwili w aucie siedzieli jeszcze Chloe i Ashton.
- Więc gdzie jedziemy? - spytała brunetka.
- Do lasu. - odpowiedział blondyn.
- CO my kurwa będziemy robili w lesie? - spytał Ashton.
- Zbierali grzyby. - zaśmiał się Justin, patrząc na mnie w lusterku.
Przewróciłam oczami i spojrzałam na swoje dłonie. Myślę, że droga zajęła nam jakieś 45 min. W końcu Justin zatrzymał auto i wysiadł z niego od razu idąc do bagażnika. Otworzyłam drzwi i również wysiadłam i zaczęłam się rozciągać.
- To co? Idziemy? - spytała Chloe, na co się do niej odwróciłam i pokiwałam głową. Mocniej okryłam się płaszczem i ruszyłyśmy jako pierwsze.
- Znowu się pokłóciłaś z Justinem? - zagadnęła, spoglądając na mnie z ukosa.
- Och.. - westchnęłam ciężko. - Wiesz, że mieszkamy blisko siebie? Bardzo blisko.
- Mhm. - pokiwała głową.
- Justin do mnie dzwonił, a ja akurat brałam prysznic...- spuściłam wzrok. - No i owinęłam się ręcznikiem i wbiegłam do pokoju, Justin stał w swoim oknie i jak zwykle mnie obczajał, podeszłam do okna i pokazałam mu środkowy palec...- moja twarz zaczęła ponownie płonąć. - Zapomniałam, że w tej ręce trzymałam ręcznik.
- Boże! - wybuchła niepohamowanym śmiechem.
- Jasne, śmiej się..- skrzywiłam się.
- Przepraszam. - wydukała przez śmiech.
- Hej, Sav! - krzyknął Justin, na co się odwróciłam. - Chodź tu na chwilę.
- Idę. - mruknęłam i stanęłam w miejscu, czekając aż Justin do mnie dojdzie.
- Chyba nie jesteś na mnie zła? - spytał, śmiejąc się bezczelnie.
- Jestem wściekła. - fuknęłam, zakładając ramiona na piersiach.
- Heej. - jęknął. - To nie było nic czego bym wcześniej nie widział.
- Zamknij się! - syknęłam, uderzając go w ramię
- To bolało. - wydął dolną wargę, po czym uszczypnął mnie mocno w tyłek.
- Ała, to bardziej! - pisnęłam. Zaczęliśmy iść coraz wolniej, przez co dystans między nami i Chloe, Christianem i Ashtonem się poszerzał.
- Chodź, coś Ci pokażę - szepnął, pokazując, żebym poszła w las.
- Justin, widziałam już co masz w spodniach. - westchnęłam ciężko, idąc przed siebie, kiedy zostałam mocno przyparta do drzewa, a jego noga znalazła się między moimi.
- Gdybyś tylko zdawała sobie sprawę, jak ciężko trzymać mi ręce z daleka od Ciebie. - wyszeptał, wpijając się dziko w moje usta.
- Więc nie trzymaj się z daleka. - wydyszałam.
- Muszę. - schował twarz w zagłębieniu mojej szyi. - Obiecałem Christianowi i sobie. Nie chcę Cię wykorzystywać.
- A może ja chcę być znowu wykorzystywana? - wyszeptałam.
- Sav, nie mów tak. - jęknął przeciągle, kładąc dłoń na mojej prawej piersi.
- Justin. - sapnęłam, pragnąc czegoś więcej.
- Mógłbym Cię przelecieć tu i teraz, ale za bardzo Cię szanuję. - szepnął całując mój obojczyk.
Uśmiechnęłam się do siebie i wplotłam palce w jego włosy. Tak bardzo chciałabym mu powiedzieć te dwa proste słowa.
- Czyści przyjaciele? - spytała, odsuwając się ode mnie.
- Czyści przyjaciele. - skinęłam głową, łapiąc go za szyję i wpijając się w jego usta. Dłonie szatyna zjechały na mój tyłek i mocno go ścisnęły, na co obydwoje jęknęliśmy. Justin nagle się ode mnie oderwał i odszedł. Poprawiłam swoje włosy i ubrania, po czym pobiegłam za chłopakiem i wskoczyłam mu na barana.
- Wiesz, że to popieprzone co robimy? - spytał.
- Wiem. - szepnęłam mu do ucha, zagryzając jego płatek.
- Nie rób tak. - warknął.
Zachichotałam i położyłam głowę na jego ramieniu. Tęskniłam za tym.
- Więc co robiłeś jak mnie nie było?
- Imprezowałem, piłem. - zaśmiał się. - A Ty co tam robiłaś?
- Siedziałam w pustym domu. - westchnęłam. - Mama znowu jest w szpitalu.
- Co się stało?
- Zwariowała. - mruknęłam. - Tak bardzo chciałabym mieć kiedyś normalną rodzinę, być kochającą matką, żoną..
- Na pewno będziesz. - odpowiedział chłopak.
- W końcu jesteście! - krzyknął Christian, klęcząc przy palenisku.
- Sasha! Czy ten pedał nic Ci nie zrobił? - natychmiast podbiegł do mnie Ashton i zaczął mocno przytulać.
- Nie. - zachichotałam, kuląc się.
- Siadajcie, rozpalam ognisko. - oznajmił Christian.
- Drzewo ni jest mokre? - zmarszczyłam brwi, podchodząc do blondyna.
- Tylko trochę, zdąży się wysuszyć. - odpowiedział, wkładając w patyki papier.
Skinęłam głową i usiadłam na kocu obok Chloe. Po niecałej godzinie w końcu ognisko zaczęło się palić, więc wszyscy zaczęli klaskać.
- Ach, to nie było wcale takie trudne..- blondyn udawał nieco zawstydzonego.
- Mój jaskiniowiec. - zaśmiała się Chloe, całując Christiana w usta. Chciałabym, żebym to była ja i Justin. Chciałabym, żeby mnie teraz obejmował, ale wiem, że to niemożliwe.
Koło mnie siedział Ashton, a koło niego Justin. Ugh, dlaczego to Justin nie może być koło mnie?
Po chwili poczułam dziwny zapach, nie z ogniska, od Ashtona. Spojrzałam na niego, dostrzegając, że między palcami trzyma skręta.
- Chcesz? - spytał, podsuwając mi dłoń z jointem.
Zagryzłam wargę, patrząc niepewnie na chłopaka, po czym spojrzałam na Justina, który uśmiechał się, kręcąc głową.
- Tak. - skinęłam głową.
- Wiesz jak to się robi? - spytał.
- Tak. - kolejny raz pokiwałam głową i wzięłam od blondyna jointa, przyłożyłam fo ust i delikatnie się zaciągnęłam.
- Głębiej. - zaśmiał się.
Ponownie przyłożyłam do warg jointa i zaciągnęłam się tym razem mocniej, po chwili oddając go Ashtonowi.
- Paliłaś kiedyś marihuane? - spytał Christian.
- Nie. - pokręciłam głową.
- Canada sprowadza Cię na złą drogę. - zaśmiała się Chloe, wtulając w swojego chłopaka.
Wzięłam swoją kurtkę, zwinęłam ją i położyłam na niej głowę.
- Już jesteś zjarana? - spytał zaszokowany Christian.
- Nie. - zaśmiałam się. - Tak mi wygodniej. - wzruszyłam ramionami.
- Trzymaj. - przed moimi oczami pojawił się skręt. Wzięłam go do ręki i mocno się zaciągnęłam, oddając go Ashtonowi. Leżałam na kocu i z czasem zaczęłam czuć coraz większą ulgę. Jakby nic nie istniało. Uśmiech nie mógł zejść z moich ust. Zapomniałam, że jestem tu z przyjaciółmi. Byłam ja i przyroda. Piękna przyroda i wróżki na niebie.
- Sav, co jest? - spytał Justin. Spojrzałam na niego, uśmiechając się szeroko. Gdzie Ashton?
- Widzisz te wróżki? - uśmiechnęłam się szeroko i wskazałam palcem na niebo. - Są śliczne.
- Widzę tylko jedną wróżkę. - zaśmiał się chłopak.
- Ludzie! Zbieramy się! - krzyknął Christian, na co szatyn od razu się ode mnie odsunął.
- Chodźmy za tymi wróżkami. - zaśmiałam się, wstając i podążając za błyszczącymi obiektami na niebie.
- Zabiorę ją już do auta. - powiedział Justin, a po chwili jego ręce znalazły się na moich biodrach. - Chodź wróżko. - zaśmiał się.
- Chcę na barana. - parsknęłam śmiechem.
Szatyn westchnął ciężko, po czym obrócił się do mnie tyłem, więc śmiało mogłam na niego wskoczyć.
- Biegnij! - krzyknęłam, klepiąc go w tyłek.
- Powinnaś częściej to palić. - zaśmiał się chłopak, idąc wolno.
- Dlaczego?
- Bo jesteś wtedy wesoła.
- Zawsze jestem wesoła! - pisnęłam, śmiejąc się.
- Nie jesteś. - pokręcił głową
- Jestem. - szepnęłam, gryząc płatek jego ucha.
- Savannah, przestań. - powiedział groźnie.
- Bo co? - zachichotałam, ponownie to robiąc.
- Bo ja tak mówię. Przestań, albo pójdziesz na piechotę.
- Nie bądź taki. - jęknęłam, kładąc głowę na jego ramieniu.
- To przestań mnie gryźć.
- Ale Ty to lubisz. - zaśmiałam się, gryząc go tym razem w szyję.
- Zrób to jeszcze raz, a pożałujesz. - warknął.
Zaśmiałam się cicho i ugryzłam go w ucho. Nagle Justin mnie puścił i pchnął na drzewo. Złapał w pasie, po czym wymierzył mocnego klapsa w mój pośladek, przez co głośno pisnęłam.
- Ostrzegałem! - warknął, odwracając mnie do siebie przodem. - Zobacz co zrobiłaś. - wyszeptał, biorąc moją dłoń i przykładając ją do swojego wypukłego krocza. Mimo, że było ciemno, widziałam jego oczy, które ociekały wściekłością, jak i pożądaniem. Drugą ręką złapałam go za szyję i wpiłam się w usta, mocniej ściskając jego krocze. Na początku odwzajemnił pocałunek i już miałam nadzieję, że w końcu do czegoś dojdzie, jednak w tym samym momencie rozwiał moje nadzieje, odpychając mnie z całej siły. Spojrzałam na niego zdezorientowana, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Przepraszam. - szepnął po chwili, wystawiając do mnie dłoń, jednak nim zdążył mnie dotknąć, odeszłam.
- Savannah, przepraszam! - krzyknął, idąc za mną.
Machnęłam ręką, idąc przed siebie.
- Savannah, kurwa! Zatrzymaj się! - wrzasnął, biegnąc za mną.
Nic się nie odezwałam, tylko starłam pojedyncze łzy z policzków.
- Przepraszam! - powiedział spokojnie, kiedy mnie w końcu zatrzymał. - przepraszam. Chcę być Twoim przyjacielem.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się sztucznie, tak jak byłam nauczona.
- Nie chcę Cię już wykorzystywać, za bardzo mi na Tobie zależy, zrozum. To co robiliśmy, było złe i nieprzemyślane. Skrzywdziłem Cię i nie chcę zrobić tego znowu.
- Nic się nie stało, naprawdę.
- Przepraszam. - szepnął ponownie, przytulając mnie do siebie. Savannah, nie płacz! Tylko się nie rozklejaj! Właśnie zostałaś odtrącona, to nic takiego. Nie płacz.
Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się po pokoju. Dlaczego nie obudził mnie budzik? Szybko spojrzałam na telefon i moje serce omal nie stanęło, dochodzi 10. Napisałam sms do kierowcy po czym szybko zeszłam z łóżka i pobiegłam do łazienki, uderzając we framugę.
- Kurwa. - syknęłam, zdejmując ubrania. Po prysznicu, szybko wybrałam ubrania i zbiegłam na dół.
- Myślałam, że jesteś w szkole. - babcia spojrzała na mnie nieco zdziwiona.
- Zaspałam. - skrzywiłam się.
- Zrobić Ci śniadanie? - spytała, wstając.
- Nie, nie. - pokręciłam szybko głową. - Zdążę na lunch w szkole. - uśmiechnęłam się. - muszę iść, pa! - pożegnałam się i wybiegłam z domu, wsiadając od razu do samochodu.
- Szybko do szkoły. - powiedziałam nieco zdyszana.
- Spóźnialska, co? - zaśmiał się Cody.
- Tak. - zawtórowałam mu, głęboko oddychając.
Kierowca naprawdę się postarał i szybko pojawiłam się pod szkołą.
- Dzięki - posłałam mu uśmiech i pobiegłam do szkoły. Mówiłam, że zdążę na lunch? Weszłam na stołówkę i zaczęłam szukać wzrokiem przyjaciół, w końcu zauważyłam, jak Chloe do mnie macha, następnie mój wzrok padł na Justina, a obok niego siedziała przytulona jakaś dziewczyna. To nie była Victoria.
- To Nina. - obok mnie pojawiła się Victoria, co całkiem zbiło mnie z tropu. - To ona nas teraz zastępuje. - zaśmiała się gorzko. - szmata. - splunęła.
- Chodziła do naszej szkoły? - spytałam, marszcząc brwi.
- Ta, jest rok młodsza. - powiedziała obojętnie. - Rozumiem, że wybrał Ciebie, ale ona to jest pieprzone niewiniątko! W dodatku nawet nie jest ładna. - zacisnęła mocno szczękę, odrzucając włosy do tyłu. - Narka. - uśmiechnęła się, odchodząc.
To dlatego mnie odrzucił. Dla niej.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
jest cudowny <3 <3 kocham <3 <3
OdpowiedzUsuńNo nie wierze. Justin pewnie z nią jest tylko dlatego, zeby zapomniec o Sav, na pewno. Biedna Savannach, tyle musi wyciepiec.
OdpowiedzUsuńEhh
Swietny rozdzial, widac ze w sie nie zmuszasz. Pamietam jak dodawalas rozdzialy raz na kilka msc i to takie wymuszone. Widze ze wene wrocila i mam nadzieje ze zostanie / pati
Niespodziewalam sie tej końcówki. Myślałam ze będ w końcu razem 😩. Niesamowity rozdział jak zawsze
OdpowiedzUsuńOn tego nie zrobił. On na pewno chce zapomnieć o Sav. Jestem strasznie ciekawa co jej później p tej całej Ninie. Świetny rozdział. Nie mogę doczekać się następnego xx
OdpowiedzUsuńMega ❤️❤️
OdpowiedzUsuńboze super kndsnfjknfjk
OdpowiedzUsuńSuper rozdział...:((
OdpowiedzUsuńAle nie chce jakieś lafiryndy obok Justina, pf ;-;
Czekam nn:**
SFOASIORMSAIOFM!! CO TO ZA CI@# OBOK JUSTINA?! >_<
OdpowiedzUsuńona niech się wali na ryj! haha
Moja Sav ma być z Justinem a nie jakaś gówniara...
Chce już następny rozdział!
Rozdział niesamowity. Niegrzeczna Sav :/. Czekam na next i weny życzę.
OdpowiedzUsuńGenialny ! Ale nie chcę żadnej dziewczyny koło Justina :/
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
No chyba nie ! Jak Justin tak może? Mam nadzieję że kopanie tą smarkule i będzie z Sav. Cudowny *.* masz wielki talent
OdpowiedzUsuńSuper :*
OdpowiedzUsuńNiee, a byłam pewna, że znowu wróca do swojego ukladu :/ mam nadzieje, że zostawi tą całą Nine i bedzie z Sav ❤ tak bardzo mi jej szkoda :c siwtny rodział! ❤❤❤
OdpowiedzUsuńAaaaaw źleeee Sav jest załamana. Jestem ciekawa co zrobi po tym jak zobaczyła Justina z tą dziewczyną. Już się nie mogę doczekać kolejnego.
OdpowiedzUsuńChcę już kolejny rozdział :) Jeju co za Nina ciekawa jestem co wydarzy się w następnym rozdziale ;*
OdpowiedzUsuńświetny :)
OdpowiedzUsuńJak on k*rwa mógł to zrobic?!
OdpowiedzUsuńCo za skurwysyn z tego Justin'a... jak on mógł.. Na miejscu Sav odwdzięczyłam bym się mu.. skończony dupek..!
OdpowiedzUsuńhaahhahaa dobre
OdpowiedzUsuńo m g z a j e b i s t e jrfakslhgjksfdjg
OdpowiedzUsuńO em gie ! Pieprzone cudooo 💕💕
OdpowiedzUsuńEhhh co za idiota... Jak on tak mógł? ..
OdpowiedzUsuńJAK MOGŁEŚ ZROBIĆ TO SAV? SERIO JESTEŚ TAKIM GŁUPKIEM JUSTIN? UGH
OdpowiedzUsuńNiech Justin będzie w końcu z Sav, niech będzie słodki jejku haha
Uwielbiam to ff! Z niecierpliwością czekam na następny :) xx /@bizzlessmile
O jejku, biedna Sav :'( I co do cholery znowu odbiło Justinowi, co za palant -.- I już nie lubię Niny :)) Rozdział świetny, a te momenty Justina i Sav mega!!! *-* Po prostu kocham wszystkie twoje ff <3 Jesteś świetną pisarką:* @annie_pilch
OdpowiedzUsuńJustin odrzuca Savanne (nwm jak to imię się odmienia)? A to nowość :D Czekam na nn xx
OdpowiedzUsuń:o nie wytrzymam do kolejnego rozdzialu! Kocham to opowiadanie :) masz talent slonko
OdpowiedzUsuńnajlepszy blog ! <3
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział, a samo opowiadanie jest cudowne :D Świetnie piszesz i czekam cierpliwie na następne NN słońce <3
OdpowiedzUsuńdzięki za zajebisty rozdział! <3
OdpowiedzUsuńOMFG!!! Rozdział po prostu GENIALNY!!!! Dawaj szybko następny, bo już nie mogę się doczekać. Kocham te ff @Alex41789
OdpowiedzUsuńTeraz gdy Savannah wreszcie przyznała się przed sobą że jest zakochana, to on ją odrzuca i znajduje sobie inną dziewczynę. Już na starcie jej nie lubię, a Justinowi gratuluję głupoty.
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny:*
super rozdział jej<3
OdpowiedzUsuńTo jest najlepsze opowiadanie jakie czytam/czytałam <3
OdpowiedzUsuńWole to od Jess, bo jest bardziej realne nie wiem czemu tak to odbieram, tu jest ukazane życie normalnej osoby haha, a tam sie duużo dzieje :)
+oba są genialne, ale wolę Sav :*
Masz wydaną albo masz zamiar wydać książkę? Bo to opowiadanie jest świetne i z chęcią bym przeczytała książkę ����
OdpowiedzUsuń