Gdyby, któraś z koleżanek powiedziała mi, że po wejściu do pokoju ujrzała to co ja, uśmiechnęłabym się sztucznie i powiedziała to słodkie ''Aw'', a w myślach tłukłabym głową o ścianę. Wydaje się to takie tandetne, ale wierz mi. Nie jest. Która dziewczyna nie chciałaby, żeby ktoś taki jak Justin Bieber aka. antyromantyk, zrobił dla niej coś tak romantycznego jak dla mnie! Mam ochotę go teraz wycałować i wyściskać, ale nie zrobię tego. Róże nie wymażą jego słów, mogą je tylko na chwilę zagłuszyć. Podeszłam do drzwi i zrobiłam zdjęcie pokoju, które z kolei wysłałam do Chloe i Vi. Po chwili nadeszły odpowiedzi.
Od: Chloe - Christian
Aww! Nie znałam go od tej strony! Omg! Jest totalnie przesłodki!
Zaśmiałam się i kliknęłam na następnego sms.
Od Vi
Była promocja w kwiaciarni? X
Zaśmiałam się jeszcze głośniej, kręcąc głową. Zablokowałam ekran i włożyłam telefon do kieszeni. Podeszłam do komody, skąd wzięłam przeźroczysty wazon i poszłam z nim do łazienki, żeby napełnić go wodą, a następnie włożyć do niego kwiaty. Kiedy już to zrobiłam, położyłam się na łóżku i uśmiechnęłam szeroko, zwijając w kłębek.Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego. Nawet Logan.
Choć bardzo nie chciałam tego niszczyć, musiałam w końcu to posprzątać. Z bolącym niemal sercem, zbierałam płatki z podłogi i wkładałam je do worka na śmieci. Kiedy wszystko było już uprzątnięte, obiad z babcią zjedzony, przebrałam się w strój do ćwiczeń i wyszłam z domu, oznajmując wcześniej babci, że wychodzę pobiegać. Biegłam przed siebie, słuchając mixów różnych piosenek. Całkiem wyłączyłam umysł i biegłam ile sił w nogach. Dawno tego nie robiłam, a ostatnio nazbierało się trochę problemów, więc muszę się wyładować. Zatrzymałam się dopiero, kiedy nie mogłam złapać oddechu, a pot mieszany z kroplami deszczu spływał mi strumieniami z czoła. Pochyliłam się do przodu, opierając ręce na kolanach i łapczywie oddychałam. Po chwili się podniosłam i rozejrzałam po otoczeniu, którego nie znałam. Zmarszczyłam brwi i okręciłam się wokół własnej osi. Nigdy tu nie byłam. Niebo robiło się coraz ciemniejsze, a deszcz coraz mocniej padał. Drżącymi rękoma, odłączyłam słuchawki od telefonu i wybrałam numer Christiana.
- Co jest? - usłyszałam roześmiany głos brata.
- Christian, nie wiem gdzie jestem. - wychrypiałam, ponownie rozglądając się na boki. Może kiedyś tędy przejeżdżałam? Może byłam w pobliżu na imprezie? Nic nie wyglądało znajomo. Wręcz przerażająco. Po mojej lewej stronie znajduje się stary, opuszczony budynek z kratami w oknach, a po mojej prawej stronie długi magazyn, gdzieniegdzie podrdzewiały. Przede mną bł szeroki chodnik, aż do końca magazynu, za mną było ogrodzenie, a dalej las.
- Jak to nie wiesz gdzie jesteś? - spytał spanikowany. - Powiedz co widzisz.
- Jakiś magazyn, duży magazyn. - poprawiłam. - stary opuszczony budynek z kratami w oknach.
- Jak do cholery jasnej się tam znalazłaś? - warknął. - Bierz kluczyki. - mruknął do kogoś.
- Wyszłam pobiegać.
- Miałaś zasłonięte oczy czy co?
- Zadzwonię do Treya. - mruknęłam, obejmując się ręką.
- Nie! - krzyknął do telefonu. - Przepraszam. - powiedział spokojnie. - Co pisze na magazynie? Na budynku nie ma nazwy ulicy?
Podeszłam bliżej budynku, ale nic na nim nie znalazłam. Spojrzałam pod nogi, gdzie leżała tabliczka.
- To stara fabryka farb. - powiedziałam, ponownie się rozglądając.
- Gdzie to do cholery jest? - sapnął chłopak. - Stara fabryka farb. - szepnął do kogoś. Jest albo z Justinem, albo z Chloe. - Dobra! Nie ruszaj się stamtąd, zaraz po Ciebie będziemy.
Odetchnęłam z ulgą i lekko się uśmiechnęłam, jednak nie trwało to długo, ponieważ zza zakrętu wyszło dwóch chłopaków.
- Ktoś tu idzie. - szepnęłam przerażona. Jestem tu sama, w nieznanym mi miejscu. Deszcz zdążył już przemoczyć moje ubrania co do nitki, powodując przez to dreszcze.
- Cholera, będziemy najszybciej jak się da. Nie rozłączaj się.- starał się opanować głos, jednak wiem, że on też się bał. - Idź w ich stronę, postaraj się nie dać po sobie poznać, że się zgubiłaś. - polecił. - Będziemy za pięć minut. - w tle usłyszałam Justina.
- Okej. - wydyszałam, idąc przed siebie. Byłam coraz bliżej chłopaków.
- Hej maleńka! - krzyknął jeden z chłopaków, uśmiechając się szeroko. - Zgubiłaś się?
- Nie odpowiadaj. - warknął do telefonu Christian.
Wstrzymując oddech szłam dalej i modliłam się, żeby chłopcy już przyjechali.
- Co jest koteczku? - chłopak w bluzie z kapturem zastawił mi drogę.
- Spieszę się. - mruknęłam, starając się go wyminąć, jednak chłopak dalej zagradzał mi drogę. Odwróciłam się i wpadłam na drugiego chłopaka.
- Pogadajmy. - zaśmiał się, trzymając mnie za ramiona.
- Lepiej mnie puść. - fuknęłam, starając się groźnie na niego patrzeć.
- Taka groźna i taka niewinna. - zaśmiał się chłopak za moimi plecami, po czym klepnął mnie w pośladek. Podskoczyłam, odwracając się i odepchnęłam od siebie chłopaka jak najmocniej. Nieznajomy stojący za mną, objął mnie ramionami, blokując moje ręce, chłopak, którego odepchnęłam, uśmiechnął się szyderczo i podszedł bliżej z zamiarem spoliczkowania mnie, jednak byłam szybsza i kopnęłam go w krocze.
- Tak się bawić nie będziemy! - warknął trzymający mnie chłopak, po czym szarpnięciem obrócił w swoją stronę. Za plecami usłyszałam pisk opon, który stawał się coraz głośniejszy. Przyjechali?
Chłopak spojrzał za mnie i natychmiast mnie puścił, po czym uciekł z tym drugim. Odetchnęłam z ulgą i odwróciłam się w stronę auta, z którego wysiedli chłopcy.
- Dziękuję! - sapnęłam, zalewając się łzami.
- Już dobrze. - szepnął uspokajająco blondyn, idąc w moją stronę z dużym ręcznikiem, którym po chwili mnie okrył i mocno przytulił.
Wtuliłam się mocniej w chłopaka i chłonęłam jego zapach, pragnąć poczuć się bezpieczna, jednak to nie były te ramiona, których tak pragnęłam. Spojrzałam na Justina, który stał przy samochodzie, zaciskając cały czas szczękę i ją rozluźniając. Dlaczego nic nie mówi? Dlaczego mnie nie przytuli? Dlaczego nie zrobi pierwszego kroku? Zamknęłam oczy i pociągnęłam niezdarnie nosem.
- Chodź. Na pewno jutro będziesz przeziębiona. - powiedział opiekuńczo brat, prowadząc mnie do samochodu. Usiadłam na tylnym siedzeniu, zapięłam pas i mocno opatuliłam się suchym ręcznikiem.
- Że też Ty zawsze musisz się pojawić w złym miejscu o nieodpowiednim czasie. - westchnął Christian, kręcąc głową. - Nic Ci nie zrobili? - spytał, obracając się do mnie.
- Nie. - pokręciłam głową. Telefon, który cały czas ściskałam w dłoni, w końcu włożyłam za legginsy.
- Gdyby nie Justin, nie znalazłbym Cię. - powiedział poważnie, przeczesując dłonią blond czuprynę. - Chcesz, żebym został na noc?
- Nie trzeba. - pokręciłam głową, patrząc w okno. Przez milczenie Justina, czuję się strasznie nieswojo w samochodzie.
- Na pewno?
- Na pewno. - pokiwałam głową, posyłając mu lekki uśmiech i znowu spojrzałam w okno.
W końcu auto zatrzymało się pod domem Christiana.
- Jakby co, to dzwoń, a przyjdę. - blondyn ostatni raz się od mnie obrócił, po czym wyszedł z samochodu wraz z Justinem. Przyglądałam się chłopakom, szczególnie Justinowi, który wydawał się być przygnębiony, dodatkowo utwierdziło mnie w tym, kiedy blondyn przytulił Biebera, klepiąc go po plecach. Kiedy szatyn z powrotem wsiadł do samochodu, nawet na mnie nie spojrzał. Czy te kwiaty nie były od niego? Dał sobie już spokój? Auto ponownie się zatrzymało, tyle, że tym razem pod domem Justina. Brązowooki wysiadł z samochodu i otworzył drzwi po mojej stronie. Wysiadłam i przystanęłam.
- Dziękuję za kwi..- nie dane było mi dokończyć, bo usta chłopaka właśnie rozbiły się o moje. Otworzyłam zaszokowana oczy, ale po chwili je zamknęłam i odwzajemniłam pocałunek, za którym cholernie tęskniłam. Stanęłam na palcach, puściłam ręcznik i złapałam w dłonie policzki Justina, pogłębiając pocałunek. Nie obchodził mnie nawet zimny deszcz, który na nowo nas moczył. Ręce chłopaka objęły mnie w pasie i mocno przycisnęły do siebie. W końcu poczułam, że już nic mi nie grozi, że jestem bezpieczna. Nie powinnam się tak czuć, bo w końcu mnie skrzywdził, ale..nie potrafię tego wytłumaczyć. Kiedy zabrakło nam tlenu, oderwaliśmy się od siebie, ale pozostali w uścisku, za którym obydwoje tęskniliśmy. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku i zatrzymała się na bluzie szatyna.
- Justin! Przeziębicie się! - krzyknęła pani Bieber, na co obydwoje od siebie odskoczyliśmy i spojrzeliśmy na drzwi, gdzie stała kobieta. - Chodźcie do domu! - machnęła do nas ręką, po czym schowała się do środka.
- Wejdziesz? - spytał, zakładając mi kosmyk włosów za ucho.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. - mruknęłam, patrząc w ziemie. Gdybym spojrzała mu w oczy, pewnie bym uległa.
- Savannah, daj mi szansę to naprawić. - szepnął, łapiąc za mój podbródek, żebym na niego spojrzała. - Zacznijmy od początku.
- Czyli od momentu, kiedy ze sobą spaliśmy? - zaśmiałam się, patrząc w bok.
- Nie, od momentu, kiedy byliśmy tylko przyjaciółmi.
- Justin, od początku miałeś swój cel. To nie była przyjaźń, przynajmniej nie z Twojej strony.
- Do cholery! - krzyknął, uderzając dłonią w dach samochodu, na co podskoczyłam przestraszona. - Przestań nas przetrzymywać! - warknął, kładąc dłonie po obu moich stronach, na dachu.
- Zraniłeś mnie! Czego oczekujesz! - krzyknęłam, patrząc mu w oczy.
- Będziesz mi to wypominała do końca życia? Sama siebie teraz ranisz, trzymając nas od siebie z daleka!
- Sam powiedziałeś, że tylko mnie zranisz, więc w ten sposób chyba mniej cierpię! - odkrzyknęłam.
- Savannah! Mam wziąć kij? - krzyknęła babcia, stając na ganku.
Spojrzałam na ziemie, biorąc głęboki wdech, żeby się uspokoić.
- Nie trzeba! - krzyknęłam do kobiety. - Już idę! - spojrzałam na Justina, unosząc brew.
Szatyn zacisnął szczękę, złapał dłonią za moją szczękę i pocałował szybko moje usta, po czym odszedł, zamykając drzwi. Pokręciłam głową i ruszyłam do domu, patrząc cały czas w ziemię, ponieważ deszcz drażnił moje oczy. Weszłam do domu i zdjęłam natychmiast buty.
- Gdzie byłaś? Jest już tak ciemno!
- Przepraszam, zgubiłam się i Justin z Christianem po mnie przyjechali. - wytłumaczyłam. - Ale już wszystko w porządku. - podeszłam do kobiety i uściskałam ją.
- Nie podoba mi się już ten cały Justin. - westchnęła, kręcąc głową.
- Babciu, tylko się kłóciliśmy. - uśmiechnęłam się. - To nic poważnego. - wzruszyłam ramionami.
- No nie wiem. - zmarszczyła brwi i podeszła do swojego fotela, na którym usiadła.
- Nie martw się tym. - westchnęłam. - Będzie dobrze. - skinęłam głową i poszłam na górę. Zdjęłam z siebie mokre ubrania i rozwiesiłam je na grzejniku. Weszłam do łazienki, gdzie rozczesałam mokre i poplątane włosy, po czym wróciłam do pokoju i ubrałam dresy. Usiadłam przed laptopem i włączyłam facebooka. Nie minęła minuta, a już dostałam wiadomość.
Chloe Lorens.
Boże, właśnie miałam do Ciebie dzwonić! Jak się czujesz? Christian powiedział mi co się stało! ;//
Ja
Już w porządku :) Nic mi nie jest.
Chloe Lorens
Dziewczyno! Więcej tego nie rób! Biegaj po bieżni na boisku!
Ja
Ok, już nie będę.
Chloe Lorens.
Chcesz, żebym wpadła?
Ja
Nie trzeba, dzięki.
Chloe Lorens
Justin jest u Ciebie? ^^
Ja
Nie. Jestem sama
Chloe Lorens
Pogodzicie się w końcu?
Ja
Nie wiem, ciężko mi zapomnieć o tym co powiedział.
Chloe Lorens
Wierz mi, czuje się z tym okropnie. Naprawdę mu na Tobie zależy. Może spróbujcie do nowa? Przyjaciele?
Ja
Nie wiem.
Chloe Lorens
Przemyśl to.
Zamknęłam laptopa i podeszłam do szafki z książkami, wyjęłam zeszyty, w których było zadanie domowe, a resztę spakowałam do torebki. Usiadłam na łóżku i zabrałam się za zdania, po godzinie, wszystko było już zrobione. Wzięłam szybki prysznic i zeszłam na dół na kolację.
- Co jemy? - zagadnęłam, wchodząc do kuchni w szlafroku.
- Grzanki i jajecznica. - odpowiedziała starsza kobieta, stawiając na stole parujące kubki z herbatą.
Budząc się, czułam suchość w ustach i pieczenie w nosie. Odkaszlnęłam i pobiegłam do łazienki. Pochyliłam się i zaczęłam pić wodę z kranu. Jak dobrze. Otarłam usta i spojrzałam w swoje odbicie. Zaczerwieniony nos, blada skóra, podkrążone oczy. Cudownie. Związałam włosy w koka i weszłam pod prysznic. Muszę iść do szkoły, mam dzisiaj sprawdzian, a czuję się jak gówno. Wyszłam z kabiny i szybko wytarłam ciało ręcznikiem, przy okazji dodatkowo je rozgrzewając. W pokoju założyłam bieliznę i podeszłam do łóżka, żeby wziąć z niego telefon. Kiedy wstawałam mimowolnie spojrzałam na okno Justina, w którym stał on sam! I uśmiechał się. Kiedy da sobie spokój z tym podglądaniem? To niezdrowe. Oparłam ręce o ścianki po obu stronach okna i uśmiechnęłam się do szatyna, po czym, szybko zasłoniłam rolete. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej skomponowany strój. Zeszłam na dół ze spakowaną torebką.
- Babciu, mamy coś na przeziębienie? - spytałam, stając w salonie.
- Oczywiście! Sama robiłam syrop! - powiedziała ożywiona, wstając. - Powinnaś zostać w domu.
- Nie mogę, mam sprawdzian. - kichnęłam, idąc za kobietą do kuchni.
- Proszę. - postawiła przede mną słoik i łyżkę. - Jedną łyżkę połknij.
Skinęłam głową i zrobiłam jak prosiła. Nic nawet nie poczułam smaku, bo mam tak zatkany nos.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się do babci. - Muszę lecieć. Pa. - pożegnałam się, wychodząc z domu. Wsiadłam do samochodu i po niecałych dwudziestu minutach byłam w szkole.
- Dzięki. - wysiadłam i ruszyłam w kierunku szkoły.
- Hejka! - zawołała Victoria, a następnie klepnęła mnie w tyłek. - Co słychać? Oo! Już widzę. - skrzywiła się, patrząc na mnie. - Wyglądasz jak siedem nieszczęść.
- Wiem. - wychrypiałam, ściskając w dłoni paczkę chusteczek.
- Co się stało?
- Biegałam w deszczu. - odkaszlnęłam, wchodząc do szkoły. - A co u Ciebie?- spytałam, podchodząc do mojej szafki.
- W porządku, wczoraj byłam w kinie z Treyem. - uśmiechnęła się szeroko. - Chyba znowu zaczyna nam się układać. - zagryzła wargę, przykładając dłoń do serca.
- Hejka Vi! - krzyknęły Sierra i China, po czym obie ucałowały ją w policzek.
- Dobra, lece na lekcje. - uśmiechnęła się szatynka. - Do zobaczenia później. - puściła mi oczko i odeszła z dziewczynami.
Wkręciłam kod do szafki i otworzyłam ją, żeby włożyć do niej zeszyty, ale zatrzymałam się, kiedy zobaczyłam na środku stojący papierowy kubek. Zmarszczyłam brwi i wzięłam go do ręki. Był jeszcze gorący.
- Na rozgrzanie. - usłyszałam za plecami. Odwróciłam się w tamtym kierunku. Przede mną stał Justin ze skruszoną miną. - Przepraszam, że wczoraj na Ciebie krzyczałem.
- W porządku. - pokiwałam głową. - Co to? - pokazałam na kubek.
- Gorąca zielona herbata. Jest zimno na zewnątrz, a Ty jesteś chora..
- Musisz przestać to robić. - zacisnęłam usta w wąską linię, patrząc w górę, żeby móc spojrzeć mu w oczy.
- Co?
- Być taki kochany..
- Staram się o drugą szansę. - wzruszył ramionami. - i zrobię wszystko, żeby ją dostać.
- Justin..- westchnęłam, patrząc na kubek.
- Wypij herbatę, bo wystygnie. Po szkole pojedziemy gdzieś posiedzieć i pogadać, jak przyjaciele. - uśmiechnął sie lekko.
Czyli sam sobie daje drugą szansę?
Boże naprawde swietny rozdział, jedenz z lepszych w ostatnim czasie, naprawde mega mi sie podoba. Akcja fajnie sie rozkreca . Miałam ciary w momencie gdy Sav sie zgubiła. Ciekawi mnie jak to bedzie z ta druga szansa. podsumowując rozdział naprawde super i nie moge doczekac sie nastepnego. Powodzenia kochana :)
OdpowiedzUsuńSav nigdy mi się nie znudzi. Świetne opowiadanie
OdpowiedzUsuńAww... Cudowny rozdział. Mam nadzieję, że Savanna da Justinowi drugą szansę. On jest teraz taki słodki. Mam nadzieję, że nie każe mu długo czekać i mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że Ci kolesie coś jej zrobią! Omg, ale się bałam... Justin jest taki kochany. Robi mi się go naprawde szkoda ;c tak bardzo się stara... a ta akcja przed domem, aw to było seksowne <3 i babcia Sav, hahaha :) Rozdział miazga! Wogóle nie spodziewałam się takiego obrotu spraw... życze weny i do następnego! Kc <3
OdpowiedzUsuńsuperancki ! <3 uwielbiam twoje opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńBabcia Sav mnie rozwaliła! hahahahaha Niech Sav nie daje jeszcze Justinowi drugiej szansy. Niech będą przyjaciółmi na razie, a nie parą.
OdpowiedzUsuńNienawidzę, kiedy w jednym rozdziale główni bohaterowie się pokłócą, a już w następnym sb wybaczają. To irytujące.
Świetny rozdział! Oby Sav szybko wybaczyła Justinowi :)
OdpowiedzUsuńAww.... Justin jest taki kochany! No ale niech się teraz stara naprawić to co spierdzielił. ;p Powodzenia nasz romantyku ! ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie to, ze akcja nie jest oklepana.
OdpowiedzUsuńNie ma tak, ze Sav od razu rzuca sie mu w ramiona. A to, ze wciaz pamieta o Loganie upewnie mnie w przekonaniu.
Rozdział naprawde dobry.
Chcialabym zeby sie pogodzili, chociaz jako przyjaciele / P
hahaha jejku jak ja kocham Sav <3
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że nadal będzie taka nie uległa :D
czekam na następny ;)
+ naprawdę świetny rozdział
Ugg ja chcę następnym ;/ To było takie słodkie ♥ Jak zawsze świetny , ale to już słyszałaś ;) Do następnego :) /@nixababy
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Babcia Sav najlepsza :)
OdpowiedzUsuńjak dla mnie to opowiadanie to mistrzostwo! nie jest nudno, jest realistyczne i nie jest typem danger'a. duży +
OdpowiedzUsuńpodoba mi się podejście Justina. potkać kogoś takiego w realnym życiu to spełnienie marzeń :)
WOW! To jest serio świetne :D Super czyta się to ff. Justin jest dla Sav taki kochany... Ciekawe kiedy mu w końcu wybaczy i będą razem. Oni są idealni. Rozdział wyszedł Ci strasznie słodko. Po prostu idealnie. Czekam nn :) @Alex41789
OdpowiedzUsuńTe rozdziały są zawsze świetne, nigdy nie mogę się doczekać następnego ;>
OdpowiedzUsuńKocham babcię Sav!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się że Sav nie ulega tak szybko!
Super
OdpowiedzUsuńjaki on uroczyyy. najlepszy blog! czekam na kolejny rozdział:*
OdpowiedzUsuńTen rozdział> życie gxjhdvkt oby wiecej takich! Najlepsza jest jej babcia haha
OdpowiedzUsuńGenialne ♥ Niech Sav da mu drugą szansę :D Justin tak bardzo sie stara ♥
OdpowiedzUsuńJeju Justin taki kochany aw, niech ona mu da drugą szansę i będą szczęśliwi*.*
OdpowiedzUsuńJaki Justin zrobil sie kochany no nie moge aww, czekam na nastepny slonce
OdpowiedzUsuńjaki kochany
OdpowiedzUsuńKocham. Jaki Justinek słodki. Rozdział niesamowity. Czekam na next i weny życzę. Babcia znowu za kij się bierze. :)
OdpowiedzUsuńTo jest świetne! Uwielbiam to opowiadanie i Justina takiego kochanego <3
OdpowiedzUsuńAle i tak nic nie pobije babci i jej kija :D :D hahahahahhaha :D cały czas do tego wracam i się śmieje :D
Uwielbiam kiedy chlopak sie tak stara <3
OdpowiedzUsuńOn jest mega słodki <3
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym umieć przewidzieć jak planujesz dalszą część opowiadania i jak długo Justin będzie musiał próbować ją przekonywać do siebie:) Bo oni do siebie wrócą, prawda? ;o
OdpowiedzUsuńNajbardziej podobał mi się ten sms od Vi;) Nie wpadłabym na to za nic, hihi ^^
No cóż, pozostaje mi tylko gratulować rozdziału, chociaż przyznaję, że trochę mało akcji jak dla mnie, ale wiadomo, że czasami musi być od tego przerwa.
Do następnego! xx
Super rozdział *-*
OdpowiedzUsuńNiech Sav mu wybaczy, przecież on się tak stara :( a każdemu należy się druga szansa, prawda?
Ja chce żeby oni jeszcze zostali parą i spodziewali sie dziecka, oo *.*
Czekam z niecierpliwością nn:*
nie wybaczaj nie wybaczaj! jest zbyt pewny siebie! trochę pokory Bieber .. ale by było, gdyby się okazało, że Sav jest w ciąży i co teraz ?
OdpowiedzUsuńhttp://fighteverysecond-fanfiction.blogspot.com
czekałam na tak dobry rozdział :D/ bizzlesbaby99
OdpowiedzUsuńOo jaki Justin jest kochany, jak nie on haha
OdpowiedzUsuńMega rozdzial i czekam z niecierpliwoscia na moment kiedy sie pogodza ;) zycze weny!
Oooo taki kochany Justin XD uwilbiamm to ff jeden z najlepszych, rozdzial super super super xo zycze weny kochanie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i o wiele dłuższy. Dobrze ze ja uratowali. Ale smuto trochę ze ona nie chce mu wybaczyć bo in się bardzo stara
OdpowiedzUsuńKocham twój ff a Justin jest taki kochany! <3 niech mu już da tą drugą szansę .. 3 szansę to max więcej nigdy nie dawajcie dziewczyny ;) świetny rozdział jak zawsze :) @annie_pilch
OdpowiedzUsuńO matko jaki on słodki ♥ Ile ja bym dała żeby kogoś takiego miec :D
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie , przy nim mam czasem ochotę się ropłakac , a czasem piszczę z ekscytacji. Najlepsze :D ♥♥♥
Czekam na następny ! <3
OdpowiedzUsuńTen blog jest wspaniały! Jejku uwielbiam go! Cudowny po prostu! Między Justinem a Savanna w końcu się ułoży :) Nie mogę się już doczekać kolejnego:) Świetnie piszesz! No i wgl nie wiem co mam pisać :D ale rozdział perfekcyjny do następnego ✌
OdpowiedzUsuńExtra blog . Dziewczyno masz wielki talent już nie mogę doczekać się nowego rozdziału. Proszę pisz dalej jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńO jeju,swietny rozdzial
OdpowiedzUsuńCześć, chciałam cię zaprosić na moje pierwsze, autorskie fan fiction.
OdpowiedzUsuńLeigh- Anne Marshall potocznie nazywana Lolą przeprowadza się wraz ze swoją rodziną do Londynu. W nowej szkole wzbudza wielkie zainteresowanie. Wzbudza zainteresowanie również Zayna Malika, najpopularniejszego, najbogatszego dzieciaka. Zayn wraz z kolegami zakłada się że uwiedzie i "zaliczy" Leigh- Anne. Dziewczyna odkrywa jednak wszystko przed końcem zakładu i jest roztrzęsiona. Nie może znieść myśli, że jej ukochany, który tak wiele o niej wiedział mógł chcieć tylko jednego. Zamyka się w sobie i przyrzeka, że nigdy nie będzie jej miał.
http://nigdy-nie-bedziesz-mnie-mial-ff.blogspot.com/
Serdecznie zapraszam, zostaw komentarz ♥
jesteś świetna <3 twoje rodziały są boskie ^^ normalnie kckc :* czekam na kolejny rodział, pisz jak najszybciej
OdpowiedzUsuńKiedy będzie kolejny rozdział? 😊
OdpowiedzUsuńświetny! <333
OdpowiedzUsuńniedawno zaczęłam czytać ten blog i przez 3 dni przeczytałam go aż do tego rozdziału, hahaha, bardzo się wciągnęłam! <33 Niech Savannah będzie w końcu z Justinem, jeny są tacy słodcy! *.* kiedy następny rozdział bo już nie mogę się doczekać? <3
jejuuuu *-* kiedy nastepny rodzial? ^^
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńomfg! <333 kiedy następmu rozdział już tak długo czekamy! :(
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział tak jak i całe opowiadanie ;**
OdpowiedzUsuńczemu tak dlugo? :( wracaj do nas jak najszybciej
OdpowiedzUsuń